Oyinkan Braithwaite
To dziecko jest moje
Nic tak nie sprzyja poznaniu drugiej osoby jak znalezienie się wraz z nią w sytuacji nietypowej, wymykającej się dotychczasowym doświadczeniom, kiedy to na zupełnie nowe bodźce reaguje się w sposób spontaniczny. Wydaje się, że to w takich właśnie okolicznościach ujawniają się te części naszej natury, których się wstydzimy, albo z których nie zdajemy sobie sprawy. Bo nierzadko coś ekstremalnego wywołuje reakcję, która i dla nas może być zaskakująca. Przypomina nam o tym Oyinkan Braithwaite (ur. 1988), nigeryjsko-brytyjska pisarka, autorka noweli To dziecko jest moje.
Głównym bohaterem a zarazem pierwszoosobowym narratorem utworu jest Bambi, 28-letni Nigeryjczyk, który nie potrafi przejść obojętnie wobec żadnej pięknej kobiety. Ta słabość jest źródłem nie lada problemu, bowiem aktualna partnerka, po odkryciu dowodów na niewierność Bambiego, wyrzuca go z mieszkania. Mężczyzna z dnia na dzień musi opuścić ciepłe gniazdko w luksusowej dzielnicy Lagos. Sprawa znalezienia nowego lokum jest o tyle skomplikowana, że w Nigerii, podobnie jak w wielu innych miejscach na świecie, trwa lockdown w związku z panującą pandemią COVID-19. Jedynym schronieniem wydaje się nadgryziony wiekiem czasu bungalow wuja, który niedawno opuścił ziemski padół. Bambi jest przeświadczony, że ciotka – młoda wdowa, a zarazem świeżo upieczona matka – będzie nieobecna: (…) wujek Folu był pierwszą znaną mi osobą, która umarła z powodu wirusa, a nie sądziłem, żeby ciotka została tam sama. Ponieważ miała noworodka, prawdopodobnie wyjechała do jakiejś krewnej [1]. Ku zaskoczeniu protagonisty, dom wcale nie jest pusty – oprócz cioci Bidemi i jej synka Remiego, znajduje się w nim Esohe, młoda kochanka wuja. Ambaras jest tym większy, iż obie kobiety twierdzą, że są matką maleństwa.
Jako, że Bambi zmuszony jest dzielić wspólną przestrzeń z żoną i kochanką swojego wuja, które, co oczywiste, niespecjalnie za sobą przepadają, utwór przepełniony jest skrzącymi się w powietrzu napięciem i konfliktem. Pojawienie się obserwatora z zewnątrz, katalizuje u kobiet zachowania skrajne, bowiem każda z nich usiłuje zdobyć zaufanie Bambiego, by przekonać go, że to ona jest rodzicielką.
To postępowanie Bidemi oraz Esohe pozwala autorce zasygnalizować fakt, jak mocno patriarchalne jest nigeryjskie społeczeństwo, a przynajmniej ta jego część zamieszkująca Lagos i okolice, w której najliczniejszą grupą etniczną są Jorubowie. Wartość kobiety determinowana jest tutaj przez macierzyństwo – porządna żona to taka, która oprócz spełniania obowiązków domowych, daje swemu małżonkowi liczne potomstwo. W tym kontekście łatwo zrozumieć, jak trudne było i jest położenie cioci Bidemi, która przez wiele lat miała problemy z donoszeniem ciąży: Był dobrym mężem – dawał cioci wszystko, o co go prosiła, i nie robił jej pretensji o to, że nie zdołała dać mu dziecka [2]. Podważanie jej macierzyństwa to de facto negowanie jej kobiecości.
Ucieleśnieniem patriarchatu jest zresztą sam Bambi. To bawidamek, a przy tym ogromny hipokryta – te same działania są przez niego różnie oceniane, w zależności czy stają się udziałem mężczyzn bądź kobiet. W opinii Bambiego tylko ci pierwsi mają prawo do poligamii: A przecież tyle razy jej mówiłem, że nie po to stworzono mężczyznę, by był związany z jedną jedyną kobietą. To wbrew prawom natury. A kimże jestem, by się im sprzeciwiać? [3]; Mężczyzna rzadko przebacza zdradę. Wątpiłem, żebym sam zdołał ją wybaczyć [4]. Oznaki męskiego szowinizmu widoczne są również w podejściu do kobiet, które traktowane są przedmiotowo i oceniane przez pryzmat cielesności: Nie ciągnęło mnie do takich dziewczyn. Miała piersi jak jabłuszka, a mężczyzna nie czuje się dobrze, jeśli nie może się dobrać do towaru wielkości arbuza [5].
Co ciekawe, i chyba w tym widoczny jest największy kunszt Oyinkan Braithwaite, Bambi, mimo całego bagażu wad i przywar, jest istotą na wskroś ludzką. Momentami nieporadną, chwilami niezdarną, ale też taką, która bez wahania bierze w opiekę najsłabszych. Jego perypetie oraz przemyślenia sprawiają, że na czytelniczej twarzy nie raz, i nie dwa może wykwitnąć uśmiech politowania czy rozbawienia.
Tym zabawnym epizodom, dla kontrastu towarzyszy duszna i przytłaczająca atmosfera lockdownu. Bambi wraz z kobietami jest praktycznie odcięty od zewnętrznego świata, a jego egzystencja zostaje ograniczona do murów starego bungalowu. Przymusowe zamknięcie jest męczące i irytujące, bowiem dzielnica jest regularnie nękana brakami w dostawie energii elektrycznej, zaś sam bungalow lata świetności dawno ma już za sobą (Ręce mi opadły. Opuściłem dom, w którym miałem światło, klimatyzację oraz regularny seks i przybyłem do… mieszkania z niskimi sufitami, kurzem, pleśnią i niekończącymi się dywanami. I jeszcze w dodatku nie ma prądu [6]). Temu podenerwowaniu towarzyszy nadzieja, że sytuacja jest jedynie tymczasowa i wkrótce wszystko zdoła wrócić na stare tory – z perspektywy mijających miesięcy, widać, że takie wizje były bardziej myśleniem życzeniowym niż realną oceną zachodzących zdarzeń.
Jeśli do tych wszystkich elementów dodać jeszcze pobrzmiewające echa egzotycznej – z naszego polskiego punktu widzenia – nigeryjskiej kultury to książka To dziecko jest moje okazuje się całkiem zgrabną nowelą, stanowiącą dobry przerywnik pomiędzy dłuższymi i poważniejszymi lekturami. Tajemnica, erotyzm, humor oraz ustawiczne napięcie komponują się w dzieło, które pozwala choćby na krótki czasu oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości.
P. S. Ukraina ciągle walczy z rosyjskim najeźdźcą, który posuwa się do brutalnych i bestialskich działań, mających na celu złamać hart ducha Ukraińców i Ukrainek. Nie bądźmy obojętni wobec kolejnych tragicznych doniesień - na tyle, na ile możemy, pomóżmy naszym sąsiadom, którzy walczą nie tylko o swoją Ojczyznę, ale również o całą Europę Środkową. Tych, którzy chcieliby wesprzeć ukraińskich żołnierzy i żołnierki, zachęcamy do udziału w zbiórce na zakup sprzętu dla wojskowych: zrzutka.pl/adr4dn
------------------------------------
Przeczytałabym tę nowelę, by zobaczyć, jak przebiegała pandemia w Nigerii. Jakie obostrzenia tam wprowadzono, w jakich warunkach umierali chorzy. Stracić dach nad głową w czasach lockdownu to coś strasznego. :)
OdpowiedzUsuńAkurat o samym przebiegu pandemii nie zostało powiedziane zbyt wiele - COVID-19 służy bardziej jako narzędzie pozwalające ścisnąć trójkę ludzi na niewielkiej przestrzeni i obserwować zachodzące między nimi interakcje. A Bambi faktycznie znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia, choć uczciwe przyznać trzeba, że sam się w nią wpakował :)
UsuńO, to ciekawostka wydawnicza. Czy w papierze też się ukazała?
OdpowiedzUsuńNa razie tylko w formacie elektronicznym i to trochę na biedno, bo w .pdf.
Usuń