Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

niedziela, 20 lutego 2022

„Gdzie śpiewają raki” Delia Owens - zaskakujący debiut starszej pani


Delia Owens

Gdzie śpiewają raki

tutył oryg. Where the Crawdads Sing
tłumaczenie: Bohdan Maliborski
audiobook
czyta: Magdalena Boczarska
wydawnictwo: Storyside 2020
ISBN: 9788381396363


Delia Owens, urodzona w 1949, jest amerykańskim zoologiem. Opublikowała dotąd między innymi trzy książki wspomnieniowe poświęcone badaniom nad afrykańską przyrodą, które doczekały się uznania i nagród; publikowała także w prasie naukowej. Jako powieściopisarka zadebiutowała bardzo późno, bo dopiero w roku 2018, książką Gdzie śpiewają raki. Po to ostatnie dzieło sięgnąłem skuszony notką wydawcy zapowiadającą oryginalny kryminał i wysokimi notami na goodreads.com. Okazało się, że wprawdzie znalazłem nie to, czego szukałem, ale…



Na hasło „mokradła w USA” od razu do głowy przychodzą mi Cajunowie, Luizjana i delta Missisipi. Z całych Stanów te klimaty najbardziej mnie pociągają. Jednak Delia Owens przenosi nas w podobny rejon, choć w całkiem inne miejsce - do Karoliny Północnej, do fikcyjnego miasteczka Barkley Cove na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Pod wieżą widokową na bagnach w pobliżu Barkley znalezione zostaje w końcu 1969 roku ciało Chase’a Andrewsa, lokalnego celebryty. Śledztwo w sprawie domniemanego morderstwa skierowane zostaje przeciwko outsiderce od miejscowej społeczności, Kyi Clark, zwanej Dziewczyną z Bagien.

Akcja powieści biegnie wzdłuż dwóch przeplatających się linii chronologicznych. Jedna rozpoczyna się od wspomnianego tajemniczego zgonu i koncentruje na śledztwie związanym z tą sprawą, a druga, która zaczyna się dużo wcześniej, to historia Dziewczyny z Bagien od jej smutnego, trudnego dzieciństwa poczynając.

Części fabuły dotyczącej wątku kryminalnego oczywiście nie będę przybliżał. Dość powiedzieć, że autorka ustrzegła się makabresek i zboczeń tak ulubionych przez współczesnych, nie tylko amerykańskich pisarzy. Po mistrzowsku wokół zdarzenia, które gdyby nie osoba zmarłego, nie wzbudziłoby niczyjego zainteresowania, zbudowała warstwę bardziej intrygującą, niż większość książek o tematyce typowo kryminalnej lub sądowej, w dodatku ozdobiła ją całkiem przyjemnie zaskakującym i genialnie spuentowanym zakończeniem. Nie ten aspekt jednak jest głównym atutem dzieła Delii Owens, zarówno w sensie objętości zajmowanej w powieści, jak ciężaru gatunkowego, doskonałości warsztatu pisarskiego i wrażenia wywieranego na czytelniku.

Tym, co nadaje debiutanckiej powieści amerykańskiej pisarki niezapomniany sznyt, jest historia Kyi Clark. Ta opowieść o samotności, tej narzuconej i tej z wyboru, o miłości i zdradzie, o odrzuceniu i potrzebie przynależności, o rodzinie i dorastaniu, o odkrywaniu i świadomym budowaniu samego siebie, o wadze pomocy, której mogą udzielić inni, zwłaszcza w obliczu bezduszności wrogiej większości, wyciśnie na pewno mnóstwo łez nie tylko z damskich oczu. Jest ostatnio kilka pisarek, które z wielkim powodzeniem sięgają po protagonistki outsiderki samotnie walczące, nieraz dosłownie, z kłodami rzucanymi pod nogi przez los, że wspomnę choćby autorkę licznych bestsellerów Lisę Gardner. Owens jednak swą główną bohaterkę potraktowała z niespotykanym wyczuciem głębi, realizmu i dynamiki psychologicznej. To cyzelowanie wewnętrznego obrazu postaci nie ograniczyło się przy tym do protagonistki – wszystkie osoby, wokół których kręci się akcja, są odmalowane równie plastycznie i przekonująco, potraktowane wnikliwie, nieszablonowo i z wyczuciem.

Zwolennicy szufladkowania zdecydowanie z tej lektury nie będą zadowoleni. Kryminał, dramat sądowy, powieść obyczajowa, romans… A to jeszcze nie koniec. W tej chwili nie przypominam sobie niczego podobnego, co jak Gdzie śpiewają raki, z niezwykłą wręcz poetycznością oddaje piękno nauki, piękno przyrody i pokazuje jak wielkim szczęściem w życiu, niestety tylko dla wybranych, może być umiłowanie wiedzy i jej pożądanie dla niej samej, dla zrozumienia świata, przyrody, ludzi i siebie samego. Jeśli komuś kompletnie obca była ornitologia, a ptaki uważał za szkodniki, to ta książka ma moc to zmienić. Jednak na ornitologii się nie kończy. Bez patosu, bez ekologicznego zadęcia, którego nie ciepię, zwłaszcza gdy zmierza ku ekooszołomstwu, ekoterroryzmowi i ekobiznesowi, Owens potrafi poprzez grę na emocjach czytelnika natchnąć chyba każdego miłością do natury, szacunkiem dla przyrody, dla wszystkich organizmów. I nie tylko, bo również dla miejsc i dla ekosystemów.

Szkoda, że ta amerykańska pisarka w literaturze pięknej zadebiutowała dopiero w wieku niemal 70 lat. Czy doczekamy się jeszcze czegoś, co wyjdzie spod jej pióra? Mam nadzieję, że jak Harper Lee, inna sławna amerykanka, która przez długi czas uchodziła za geniusza jednej powieści, i Delia Owens jeszcze coś nam podobnego do swego debiutu podaruje. Gdzie śpiewają raki to dzieło całkowicie oryginalne, wnoszące powiew nowości do kilku gatunków literatury jednocześnie. Książka absolutnie godna polecenia.

Nie może być tak, żeby wszystko było do końca pięknie. Jakość polskiego procesu wydawniczego okazała się tym razem po prostu gorsząca. Przynajmniej w wersji audio błędów wszelkiej maści jest mnóstwo, co tym bardziej razi, że styl narracji jest tak malowniczy i liryczny. Na szczęście, mimo owych potknięć, lektorka idealnie dobrana pod względem głosu i umiejętności sprawia, że słuchałem opowieści z Barkley Cove z ogromną frajdą. Było to jedno z bardziej niepowtarzalnych przeżyć czytelniczych ever. Zapraszam do lektury lub wysłuchania audiobooka. Na pewno nie będziecie żałować


Wasz Andrew

3 komentarze:

  1. O proszę, o książce słyszałem, ale przyznam szczerze, że było o niej na tyle głośno, iż obawiałem się, że będzie to kolejny przereklamowany bestseller. Z tego względu niezbyt paliłem się do lektury. A tymczasem okazuje się, że mamy do czynienia z perełką. Dzięki za uświadomienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak z ciekawości: jakiego rodzaju były to błędy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! - żebyś wcześniej zapytał, to miałem nawet zapisane. Teraz już nawet nie powiem, czy to z tłumaczenia tylko, czy od lektora też. Zresztą jak z tłumaczenia, to chyba lektor nie powinien bezmyślnie czytać... Jednak widać było, że to sprawka naszego wydania i raczej ich w oryginale nie było.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)