Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 5 listopada 2021

Arnold Zweig "Marzenia są drogie" - Wojenna opowieść pacyfisty

Arnold Zweig

Marzenia są drogie

Tytuł oryginału: Traum ist teuer
Tłumaczenie: Zofia Jaremko-Pytowska, Janina Szymańska
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 572




Zasada złotego środka to filozoficzne podejście polegające na unikaniu skrajności i jednostronności, postulujące zachowanie równowagi pomiędzy nadmiarem a niedomiarem. Taki stosunek do świata jawi się jako niezwykle racjonalny, tyle, że jak to zwykle w życiu bywa, kapryśna fortuna lubi drwić sobie z naszych postanowień i pragmatyczności. Stąd bywają sytuacje, w których umiarkowanie i przezorność mogą okazać się płonnym marzeniem, za które przychodzi nam zapłacić bardzo wysoką cenę – w latach 30-tych XX wieku boleśnie przekonali się o tym politycy krajów zachodnich, którzy za wszelką cenę dążyli do zachowania pokoju, ignorując i lekceważąc militarystyczne zapędy Adolfa Hitlera, co w ostateczności doprowadziło do wybuchu II wojny światowej (1939 – 1945). Areną owego krwawego konfliktu był niemal cały glob, a niemała część walk rozgrywała się w Afryce. O tym jak wyglądał przebieg batalii na Czarnym Lądzie możemy po części dowiedzieć się za sprawą książki Marzenia są drogie, autorstwa Arnolda Zweiga (1887 – 1968), niemieckiego pisarza i pacyfisty o żydowskich korzeniach.

Utwór, którego akcja osadzona jest w latach 1933 – 1945, utrzymany jest w formie pamiętnika, spisywanego przez Ryszarda Karthausa, 55-letniego psychiatrę, weterana obu wojen światowych. Bohater dzieli się z nami rozległą reminiscencją, która obejmuje przymusową migrację w 1933 roku i związaną z nią tułaczkę po świecie, działalność na rzecz ruchu syjonistycznego, dążącego do (od)budowy państwa Izrael na terenach Brytyjskiego Mandatu Palestyny oraz udział, głównie w roli sanitariusza, w działaniach zbrojnych toczonych w Afryce pomiędzy Aliantami a państwami Osi w latach 1940 – 1943.

Dzieło, które w znacznej mierze bazuje na materiale autobiograficznym, zawiera sporo przeżyć, jakie stały się udziałem autora. W tym kontekście bardzo cenne jest ukazanie tego, jak w latach 30-tych XX wieku postrzegany był Adolf Hitler przez społeczność żydowską w Republice Weimarskiej czy opinię publiczną i polityków w krajach zachodnich. Zweig sygnalizuje, że jeżeli zmiany wprowadzane są stopniowo, krok po kroku, to nawet gdy są one niewygodne, krzywdzące czy niesprawiedliwe, to zdecydowanie łatwiej jest je zaakceptować, przystosować się do nich i z czasem przejść nad nimi do porządku dziennego. Przykład znajomych Karthausa, rodziny zamożnych berlińskich przemysłowców, pokazuje postawę, jaką przyjmuje wielu niemieckich Żydów, usiłujących przeczekać nazistowskie porządki, ufając, że możliwe jest porozumienie z twórcami III Rzeszy Niemieckiej: Państwo Bischoff byli lękliwi, a Jeanne dała mi już do zrozumienia, że jej rodzice i ciotki muszą mieć spokojny sen; zwłaszcza że bojkot Żydów z pierwszego kwietnia 1933 r. minął nie zauważony przez wielkie biuro Bischoffa, a między nim i nowym reżimem panowały pokój i przyjaźń. Zlecił on nadzór w przedsiębiorstwie Ottonowi Büschingowi, przywódcy miejscowej komórki narodowo-socjalistycznej, koledze z wojny światowej i nie zamierzał poza tym przyjmować do wiadomości zmian, jakie zachodziły w Niemczech [1]. Nie mniejszą naiwnością bądź krótkowzrocznością odznaczają się przywódcy europejscy, wierzący, że zaspokojenie mocarstwowych ambicji Hitlera możliwe jest bez rozlewu krwi (Niemcy po raz pierwszy mają w swoich ambasadach zręcznych dyplomatów albo też ludzie po prostu nie chcą dojrzeć całej groźby faszyzmu, w każdym razie niemieckiego [2]) oraz łudzący się, że aryjskie imperium jest tylko tymczasową aberracją na politycznej mapie Europy ((...) daję hitlerowskiej erze co najwyżej trzy, cztery lata – nikt rozsądny nie daje jej więcej [3]). To właśnie owo przeświadczenie, że poprzez folgowanie i pobłażanie można zaspokoić stale rosnące oczekiwania nazistów prowadzi do tragedii, której rozmiary pozostają poza racjonalnymi wyobrażeniami: Zaczęło się to od pożaru Reichstagu i rzucenia na stos książek, od lżenia i znieważania wszystkich postępowych twórców i naukowców, i doprawdy już wówczas czuliśmy, skąd wieje wiatr, co odrzucono, obalono i pozbawiono znaczenia. Ale zasięgu tego zniszczenia nie przeczuwał nikt (...) [4].

Z historycznego punktu widzenia, interesujące są również zapisy dotyczące walk w Afryce Północnej w latach 1940 – 1943, przy czym razem z protagonistą obserwujemy toczący się konflikt niejako zza kulis, bo z perspektywy służb medycznych. Jest to o tyle ciekawe, że nie stajemy do bezpośredniej konfrontacji z wrogiem, nie stykamy się z nim twarzą w twarz, ale musimy sprostać konsekwencjom tego, że zetknęli się z nim nasi kompanii – poszarpane ciała, oderwane kończyny, umysł pogrążający się w traumach i chorobliwych lękach czy wreszcie śmierć to coś, co składa się smutną i bolesną codzienność sanitariusza Karthausa vel Cardhouse'a. Nic dziwnego, że ten widok krwawej łaźni sprawia, iż wojna jawi się jako (...) góra gruzów, którą zostawi po sobie rozpętany instynkt niszczenia... [5] i bynajmniej nie jest to jedyna refleksja, jaką Karthaus poświęca rozgorzałym bitwom oraz ich naturze. Bardzo celne jest choćby stwierdzenie, że już samo istnienie przemysłu zbrojeniowego musi, prędzej bądź później, doprowadzić do wybuchu konfliktu i związanej z nim spirali przemocy: (...) wzmożone zbrojenia nieuchronnie oznaczają przygotowanie do masowych mordów, te zaś prowadzą koniec końców do samobójstwa uwikłanych w nie ludzi [6]. Spiralą, którą stosunkowo łatwo jest nakręcić, ale znacznie trudniej skręcić: A niech no się tylko urwie ten interes z produkcją rzeczy, które już przy powstawaniu przeznaczone są tylko do tego, aby się same unicestwiały: amunicji, dział, czołgów, samolotów! Niech no tylko ustanie to zsyłane przez Kongres codzienne błogosławieństwo milionów dolarów płynących z podatków wypłacanych jako żołd milionów ludzi w mundurach i cywilom! Wtedy dopiero się okaże, jaki olbrzym wymknął się z butelki i jak mocno potrafi uderzyć w kogo popadnie [7].

Karthaus postrzega też wojnę w ujęciu, które wynika z jego lewicujących przekonań, a więc w kategoriach starcia kapitalizmu z socjalizmem: A wszystko dlatego, że żądne władzy koncerny przemysłowe z Mediolanu i Turynu oraz ich niemieccy sprzymierzeńcy znad Renu i Ruhry postanowili zdławić zryw mas pracujących nie tylko tam, gdzie się już zaczął, czyli w byłym państwie carów, ale wszędzie, gdzie mógłby zagrażać światu kapitalistycznemu, który rzekomo jest i pozostanie jedynym światem rozsądnym [8]. Zresztą w książce nie brak fragmentów, w których Karhaus bardzo ciepło wypowiada się na temat Związku Sowieckiego, działań Stalina czy ideologii komunistycznej – obecnie te wstawki kłują po oczach bądź wywołują uśmiech politowania, ale warto też spojrzeć na nie jak na swoisty dokument epoki, bo na ich postawie doskonale widać, jak potężną i sprawną machiną propagandową dysponuje ZSRR w latach 30-tych oraz 40-tych XX wieku. Co interesujące, ta aparatura przynosi bardzo różnorodne plony i mocno zaburza percepcję toczących się zdarzeń – to właśnie świadomość tego, iż Józef Stalin nie jest godnym zaufania człowiekiem, w sporym stopniu decyduje o tym, że tak trudno jest uwierzyć w istnienie fabryk zagłady, które jawią się jako próba demonizacji nazistowskich Niemiec i wybielanie własnych działań podejmowanych wobec m.in. Polaków: (...) musimy najpierw sprawdzić te wszystkie straszne pogłoski o obozach śmierci i robotach przymusowych, wprowadzonych rzekomo przez hitlerowskich zbrodniarzy na terenach Polski aż po Rygę. To niemożliwe, żeby w połowie dwudziestego wieku istniały jaskinie mordu, takie unicestwianie ludności całych krajów! A że nasze klasy panujące tak długo z tymi bandytami paktowały, byłoby najlepiej, gdyby te pogłoski pozostały tylko pogłoskami (...) [9]. Na przykładzie Karthausa (a pewnie i samego Arnolda Zweiga) doskonale widać, że mieszanina fikcji, kłamstwa, manipulacji, półprawd oraz wydarzeń autentycznych skutkuje tym, że człowiek z zewnątrz, pozbawiony wiarygodnych źródeł bądź osobistych doświadczeń, nie ma zbyt wielkich szans, by szybko poznać się na prawdziwej naturze stalinowskiego totalitaryzmu.

Sytuację gmatwa dodatkowo fakt, iż już w latach 40-tych, kiedy to ZSRR ramię w ramię z Aliantami walczy z III Rzeszą, na mocy ustaleń poczynionych w trakcie konferencji teherańskiej (1943), jałtańskiej (1945) oraz poczdamskiej (1945), niemal cała Europa podzielona zostaje na poszczególne strefy wpływów, nierzadko bez wiedzy samych zainteresowanych. O ile sprawa Polska jest nam, Polakom, powszechnie znana, o tyle dzięki powieści Marzenia są drogie, możemy dowiedzieć się sporo na temat kwestii greckiej, jako, że jedną z kluczowych dla rozwoju fabuły postaci jest George Gordon Noel Kephalides, lewicowy bojownik o niepodległość Grecji. Ów młodzian, mimo iż jest bitny i odważny, od samego początku ma zdecydowanie pod górkę w szeregach brytyjskiej armii, przede wszystkim z racji wyobrażeń dotyczących kształtu swojej ojczyzny, po zrzuceniu jarzma hitlerowskiego okupanta (Królestwo Grecji z marionetkowym królem Jerzym II, pod dyktatorskimi rządami prawicowego generała i polityka Joanisa Metaksasa, ogłasza neutralność w momencie wybuchu II wojny światowej, w latach 1940 – 1941 odpiera atak włoskich sił zbrojnych i kapituluje dopiero w 1941, w obliczu agresji III Rzeszy Niemieckiej). Kephalides, podobnie zresztą jak wielu lewicowych, greckich partyzantów, wierzy, że po pokonaniu sił Osi uda się stworzyć państwo na podwalinach lewicowo-republikańskich, co jest w istocie niemożliwe, jako, że w ramach ustaleń pomiędzy Winstonem Churchillem, a Józefem Stalinem, Grecja ma pozostać monarchią konstytucyjną znajdującą się w brytyjskiej strefie wpływów. 

Kephalides jawi się zatem jako postać tragiczna i to na dwóch poziomach. Symbolicznie, młody Grek uosabia cały grecki naród, który zostaje zdradzony i oszukany przez (chwilowych) brytyjskich sojuszników w walce z nazistami. Marzenia o niezależności (osobnym zagadnieniem pozostaje to, na jak dużą autonomię mogłoby sobie pozwolić młode greckie państwo w powojennej Europie przedzielonej żelazną kurtyną) okazują się mrzonką i są cynicznie wykorzystywane przez Brytyjczyków. Ponadto nad Kephalidesem, z racji krewkiego charakteru i nieukrywania się ze swoimi poglądami, zawisa groźba sądu polowego – tutaj figura Greka służy za barometr, umożliwiający ocenę postaw moralnych przyjmowanych przez osoby z najbliższego otoczenia, które poprzez podejmowanie bądź zaniechane akcje mogą wymiernie wpłynąć na los Kephalidesa.

Ostatnią, intrygującą tematyką, z jaką zapoznaje nas Arnold Zweig jest przybliżenie działalności ruchu syjonistycznego na terenach Brytyjskiego Mandatu Palestyny w okresie II wojny światowej. Dzięki książce dowiadujemy się, z jakimi tarciami, zarówno wewnętrznymi jak i zewnętrznymi, mierzy się absolutnie niejednorodna i napiętnowana podziałami społeczność żydowska, z której w 1948 roku narodzi się państwo Izrael: Co więcej, niechęć do nas, ludzi posługujących się na co dzień językiem niemieckim, okazała się silniejsza niemal od tajonej przed nami dawniej niechęci do Arabów, właściwych mieszkańców tego kraju. Nasza niemczyzna napiętnowana została jako język Hitlera, my zaś, ze względu na nasz sposób ubierania się, zostaliśmy nazwani "Jekes" – od żakietów, w przeciwieństwie do kapot i kaftanów, noszonych dawniej przez byłych emigrantów z Europy wschodniej, chałaciarzy, jak ich pogardliwie nazywano w Berlinie i Wiedniu. Od niechęci zaś jeszcze silniejsza okazała się wrogość palestyńskich hebraistów, zwanych iwrytnikami, do języka żydowskiego, "jid disz", używanego przez coraz to nowych przybyszy z Europy wschodniej [10]. Zweig przywołuje też bardzo wstydliwe dla Brytyjczyków epizody, czyli tzw. białe księgi, tj. dokumenty wydawane przez brytyjską Izbę Lordów, doprecyzowujące interpretację deklaracji Balfoura, która dotyczyła utworzenia w Palestynie "żydowskiej siedziby narodowej". W praktyce białe księgi – jako odpowiedź na coraz bardziej wzmożone protesty ze strony większości arabskiej – ograniczają tempo osadnictwa żydowskiego w Palestynie, a jednym z rezultatów jest choćby to, że wielu europejskich Żydów traci realną możliwość ucieczki przed hitlerowską machiną śmierci. Czas działań zbrojnych w Afryce w latach 1940 – 1943 to chwilowa stabilizacja stosunków brytyjsko-żydowsko-palestyńskich, ale między wierszami wyczuwalne jest ogromne napięcie, które znajdzie ujście po roku 1945, kiedy to Palestyną wstrząsną zamachy terrorystyczne przeprowadzane na Brytyjczykach przez żydowskie organizacje paramilitarne (Zweig wspomina m.in. o tym, że Hotel King David będzie sceną krwawego dramatu) oraz wojna domowa między mniejszością żydowską a większością arabską, rozgrywająca się na przełomie 1947 i 1948 roku. Owe fragmenty poświęcone Palestynie znakomicie uzmysławiają nam, że sednem polityki są mniej lub bardziej trwałe sojusze i polityczne mariaże, które nierzadko powstają nieco z przypadku, trochę pod wpływem chwili, zaś o ich efektywności decyduje to, jak dobrymi pragmatykami są ci, którzy je zawierają.

Jak widać, dzieło Arnolda Zweiga jest konstruktem złożonym, poruszającym szereg interesujących problematyk. W zasadzie jedyną słabą powieści pozostaje styl, w jakim jest utrzymana. Główna linia fabularna osnuta wokół perypetii Kephalidesa, które nierzadko poznajemy z opóźnieniem, za pośrednictwem osób trzecich, nie wzbudza w czytelniku zbytnich emocji, chociaż niewątpliwie w zamyśle ma być ona przesycona dramatyzmem. Akcja, mimo wojennego tła, na jakim się rozgrywa, nie jest dynamiczna, przede wszystkim z uwagi na postać narratora, który zdradza tendencje do operowania kwiecistym językiem. Przemyślenia Karthausa są momentami pompatyczne i napuszone (chociaż nie brak w nich także autoironii), ponadto przecinają je liczne dygresje. Warto jednak zaznaczyć, że samo czytanie nie nuży, bowiem mimo postulowanej rozwlekłości, język, jakim posługuje się protagonista jest bardzo elegancki, a niejedno zdanie okraszone jest poetyckim sznytem.

W rezultacie, Marzenia są drogie, to dobra i solidna lektura, której warto poświęcić swój czytelniczy czas, zwłaszcza ze względu na walory edukacyjne. Arnold Zweig odmalowuje mniej znane epizody II wojny światowej związane z frontem Afryki Północnej, które umieszczone zostają w kontekście niespokojnej sytuacji panującej w ówczesnej Palestynie. Jeśli dodać jeszcze do tego narratora przejawiającego skłonności do gadulstwa, który szybko zdobywa czytelniczą sympatię poprzez swoją wszechstronną wiedzę oraz sympatyczność, to możemy być pewni, że Marzenia są drogie będą dla nas całkiem przyjemnym doświadczeniem, jeśli tylko przywykniemy do specyfiki stylu, jakim posługuje się Karthaus.

P.S. Na koniec jeszcze jeden cytat, który bardzo przypadł mi do gustu, ale którego nie udało się wcisnąć do żadnego z akapitów: Uczcie się myśleć miast zanosić modły! [11].

Ambrose

 

------------------------------------
[1] Arnold Zweig, Marzenia są drogie, przeł. Zofia Jaremko-Pytowska, Janina Szymańska, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1964, s. 70
[2] Tamże, s. 69
[3] Tamże, s. 64
[4] Tamże, s. 101 – 102
[5] Tamże, s. 243
[6] Tamże, s. 38
[7] Tamże, s. 417– 418
[8] Tamże, s. 327
[9] Tamże, s.400
[10] Tamże, s. 131
[11] Tamże, s. 572

10 komentarzy:

  1. Książka wydaję mi się bardzo interesująca, zwłaszcza ta część poświęcona Republice Weimarskiej i procesowi powolnego "gotowania żaby".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, książka to taka klasyczna, nieco przykurzona perełka, znaleziona na bibliotecznej półce z serią Nike. Jeśli tylko styl przypadnie Ci do gustu, to czeka Cię równie ciekawa, co wartościowa lektura.

      Usuń
  2. Oj nieprawomyślnie zakończyłeś, nieprawomyślnie ;) A co do początku, to warto zaznaczyć, że II Wojna Światowa nie była wynikiem dojścia Hitlera do władzy. Wielu światłych ludzi już w 1918 roku widziało nieuchronność kolejnej wielkiej wojny wywołanej przez Niemcy, jeszcze gorszej niż pierwsza, a jej pewność przewidywali jako konsekwencje zbyt opresyjnego wobec Niemiec Traktatu wersalskiego. Inni, jak sam marszałek Foch, traktowali Tw jako rozejm na 20 lat, tylko nie myśleli, że to oni będą bici po jego zakończeniu. W sumie wszyscy się mylili, bo było państwo, które od roku 1917 celem swej polityki uczyniło podbicie nie tylko Europy, ale całego świata. Tyle tylko, że niejaki Adolf pokrzyżował te plany... Poza tym świetnie i książka też wygląda na interesującą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nie przytoczyłbym tego cytatu, gdyby nie był taki aktualny :)

      A co do 20-lecia międzywojennego to pełna zgoda. Ciekawie pisze o tym choćby Hans Fallada - czytając jego powieści (część z nich autor napisał właśnie w latach 20-tych oraz 30-tych XX wieku), widać doskonale, że Republika Weimerska była w istocie beczką prochu, do wysadzenia której lont prędzej czy później się znajdzie. Ale roli Hitlera w wybuchu II wojny światowej nie można też pomijać ;)

      Usuń
    2. Rzeczywiście - wydaje mi się, że książka ma przede wszystkim walory edukacyjne; zjawiska, które doprowadziły do II wojny są tak bardzo skomplikowane, że nigdy dość wiedzy o nich z różnych perspektyw. Zwłaszcza interesują mnie (w tym momencie) wydarzenia wojenne toczące się w Afryce, bo wydaje mi się, że jeszcze o tej części historii nigdzie nie czytałam. O żydowskich uchodźcach, którzy w czasie wojny znaleźli się w Kenii, sporo można się dowiedzieć od Stefanie Zweig w "Nigdzie w Afryce" (polecam jeśli nie znasz). Jeśli chodzi o niemieckich pisarzy pochodzenia żydowskiego o nazwisku Zweig, pozostaje nam jeszcze do (ewentualnego) poznawania twórczość Stefana Zweiga...(nota bene Stefanie urodziła się w Głubczycach, Arnold w Głogowie, tylko Stefan w Wiedniu).

      Usuń
    3. Fachowych opracowań na temat działań wojennych w Afryce nie brakuje, ale faktycznie, jeśli chodzi o literaturę piękną, szczególnie tę tłumaczoną na język polski, to wciąż nie ma jej zbyt wiele.

      Dzieło Stefanie Zweig znam przede wszystkim za sprawą Twoich refleksji, jakie poświęciłaś tej książce na Lubimy Czytać. Przy nadarzającej się okazji, skuszę się na lekturę :)

      A co do Zweigów, to znam najgłośniejszą powieść Stefana, tj. "Dziewczynę z poczty". Czytałem dawno temu, ale pamiętam, że wywarła na mnie spore wrażenie.

      Usuń
  3. Ostatni z cytatów bardzo zachęca do sięgnięcia po książkę. Autor ten i po wojnie „nie zauważał” zbrodni Stalina. W roku 1959 był w Moskwie i przyjął Międzynarodową Leninowską Nagrodę Pokoju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wyczytałem z biografii Arnolda Zweiga, pisarz po wojnie nie tylko przybył do NRD, ale aktywnie zaangażował się w tworzenie tego państwa - został członkiem parlamentu, delegatem NRD na Światową Radę Pokoju oraz członkiem rady kulturalnej partii komunistycznej. Ceną za tytuły i stołki było z pewnością przyjęcie odpowiedniej narracji nt. ZSRR i jego długotrwałego lidera :)

      Usuń
    2. Właśnie - z tego powodu mam wrażenie, że to dzieło nie jest wskazane dla celów poznawczych dla kogoś, kto nie jest oczytany w temacie, kto nie ma już pewnej wiedzy pozwalającej skontrować wypaczoną perspektywę i ewidentne zafałszowania. Jeśli chodzi o Afrykę, to może warto podkreślić, że sytuacja w niej w trakcie II wojny jest powiązana z tym, co się działo w fascynującej I wojnie w Afryce oraz potem, w międzywojniu. Pierwszą wojnę w Afryce, z tego co pamiętam, z wielkim wyczuciem i interesująco oddał Guillou w odpowiednim tomie cyklu powieściowego Złoty wiek. Rewelacyjnie mu z tym posżło.

      Usuń
    3. Akurat te wstawki dziękczynno-pochwalne są na tyle jaskrawe, że chyba każdy człowiek regularnie czytający książki, usłyszy we własnej glowie dzwonki alarmowe :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)