Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 10 sierpnia 2018
Pedro Paulo Rangel "Czarodziejka na karuzeli" - Przemoc, która spłyca
Tytuł oryginału: O Carrossel e a Feiticeira
Tłumaczenie: Janina Z. Klave
Wydawnictwo: Literackie
Seria: Proza Iberoamerykańska
Liczba stron: 260
Rzeczą trudną do powstrzymania
się jest personifikowanie losu, który nierzadko płata nam brzydkie figle, rzuca
nam kłody pod nogi, ale który potrafi też bardzo przyjemnie zaskakiwać,
zsyłając nam niespodziewane prezenty. Owo nadawanie cech ludzkich fortunie, to
swoista próba obłaskawienia i pogodzenia się z jej – nierzadko niezrozumiałymi
bądź trudnymi do zaakceptowania – wyrokami. Bo faktem jest, że w mgnieniu oka,
bez żadnych zapowiedzi, byt nasz potrafi przejść ze stanu statecznego i
uporządkowanego w figurę nieprzewidywalną i chaotyczną, tak, jak gdybyśmy
wskoczyli na rozszalałą karuzelę. Przekonują się o tym choćby bohaterowie
książki Czarodziejka na karuzeli,
autorstwa brazylijskiego pisarza Pedro Paulo Rangela (ur. 1948).
Powieść to dzieło specyficzne,
które już od pierwszych stron przykuwa czytelniczą uwagę z racji formy, w
jakiej zostało utrzymane. Brazylijski autor rezygnuje z klasycznej chronologii
i decyduje się na odtworzenie przedstawianej historii – bieg wydarzeń zostaje
odwrócony, w rezultacie czego czytelnik już na początku uraczony zostaje
zakończeniem opowieści, a dalsze karty stanowią stopniowe ukazywanie przyczyn,
które doprowadziły do znanego już finału. Przyjęty styl sprawia, że każdy
kolejny rozdział łączy z poprzednim w sposób, który nie zawsze jest łatwy do
natychmiastowego wychwycenia. Niektóre kwestie wyjaśniają się dopiero w miarę
dalszej lektury, co przy zaburzonej kolejności zdarzeń skutkuje tym, że trzeba
być nieustannie skoncentrowanym, by nie pogubić poszczególnych wątków fabuły.
Nadążanie za meandrami snutej
historii jest tym trudniejsze, że powieść zaludnia pokaźne grono bohaterów,
których łączą najróżniejsze relacje. Część z tych stosunków ujawniona zostaje
od razu, ale równie spora partia jest sukcesywnie odsłaniania, co skutecznie
zwiększa poczucie czytelniczego zagubienia. Warto przy tym nadmienić, że
galeria protagonistów to grupa dość szczególna, bowiem praktycznie żadna postać
nie wzbudza czytelniczej sympatii. Pedro Paulo Rangel odmalowuje przed nami
portrety osób, których postępowanie wzbudza sprzeciw, wywołuje oburzenie,
przyprawia o zniesmaczenie czy rodzi pogardę. Prezentowani osobnicy to ludzie
przesiąknięci egoizmem, łatwo ulegający podszeptom spragnionego szybkich
podniet ciała, którzy w życiu kierują się przede wszystkim własnym interesem,
dbając o prywatne szczęście, nawet jeśli jest to równoznaczne z krzywdą
bliźniego. Nierzadko egzystencja postrzegana jest jako ciągła walka i
konfrontacja, co wiąże się z koniecznością zdominowania innych, udowodnienia
wyższości, co najlepiej wyrażają słowa mecenasa Vivaldo, stwierdzającego, że: Zatruwanie życia naszych przeciwników czyni
nasze życie lepszym. Musimy prześladować, dokuczać, rzucać kalumnie na naszych
nieprzyjaciół. To kwestia przeżycia [[1]].
Wegetacja i dorastanie w takich warunkach powoduje, iż indywidua pojawiające
się w utworze naznaczone są mentalnymi bliznami i okaleczeniami, a świat
rozumiany jest przez nich w czarno-białych kategoriach – do głosu dopuszczane
są jedynie skrajne emocje, w efekcie czego sfera uczuć ulega ogromnemu
spłyceniu ((…) jest się odważnym tylko
wtedy, kiedy się nienawidzi; a kto umie nienawidzić, umie i kochać [2]),
co z kolei uniemożliwia zadzierzgnąć autentycznej więzi z drugim człowiekiem. Summa summarum życie okazuje się pasmem
rozczarowań i zawodów, a szczęście czy spełnienie to jedyne wyświechtane
slogany, których nie sposób przystroić w szaty realności.
Akcja tego niecodziennego dzieła
osadzona została w Rio de Janeiro, brazylijskiej metropolii wciśniętej pomiędzy
bezmiar wód Oceanu Atlantyckiego a urwiste wzgórza, której panorama
poprzecinana jest strzelistymi wieżowcami i towarzyszącymi im rozległymi
dzielnicami nędzy, favelami. Miasto oglądane jest z perspektywy mieszkańców, co
daje szansę, by zachwycić się jego urokami (Gmachy
stojące rzędem wydają się olbrzymimi potworami bez duszy cichymi i
nieodgadnionymi otulonymi mgłą. Koncentryczne koła oparów o niespokojnych
kolorach otaczają światła latarni [3]),
ale i poznać tę mroczniejszą, mniej popularną wśród turystycznych folderów
stronę (Copacabana: korki uliczne,
zatkane filtry, pęknięte rury, nie funkcjonujące windy, krany odbijające
suchymi bąbelkami. Ul dramatów powstających przy wykopach pod nowe gmachy.
Tylko jedna radość: błękitny horyzont [4]).
Uzupełnieniem powieściowego tła są opisy brazylijskiej kultury, która
przesycona jest folklorem, religijnymi wierzeniami przemieszanymi z zabobonem,
magią i czarami, czego uosobieniem są babalaôs
i babalorixás (najogólniej rzecz
ujmując, kapłani religii afrobrazylijskiej specjalizujący się w praktykach
magicznych, rzucaniu uroków, itd.).
Wypadkową tych wszystkich
składników jest powieść, w której Pedro Paulo Rangel uwypukla cechy
współczesnego społeczeństwa – jego członkowie nastawieni są na własne potrzeby,
które realizowane są za wszelką cenę, bez oglądania się na dobro drugiego
człowieka. Brazylijczyk uświadamia nam, że takie egocentryczne podejście
prowadzi do nieuchronnej dehumanizacji, czego wyrazem jest przemoc, jako
uniwersalny środek do rozstrzygania wszelkich spornych spraw. Lektura ciekawa,
choć nie jest to dzieło wybitne – tytuł głównie dla tych, którzy chcieliby
bliżej poznać Brazylię i to niekoniecznie tą z pstrokatych folderów
reklamowych.
[1] Pedro Paulo Rangel, Czarodziejka na
karuzeli, przeł. Janina Z. Klave, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980, s.
52
[2] Tamże, s. 49
[3] Tamże, s. 75
[4] Tamże, s. 183
13 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hmm, tym razem chyba sobie odpuszczę - sam wiesz, jak wygląda moje zainteresowanie literaturą południowoamerykańską ;). Aczkolwiek nie wykluczam, że jeśli kiedyś naczytam się literatury z Brazylii, to po tę książkę sięgnę, bo brzmi ciekawie, tylko po prostu nie interesuje mnie aż tak jak inne rzeczy ;). Choć widzę postęp w moim zainteresowaniu literaturą iberoamerykańską - powoli nabieram ochoty na kolejnego Márqueza ;).
OdpowiedzUsuńKurczę, teraz dopiero wpadła mi do głowy książki z Ameryki Płd., która powinna przypaść Ci do gustu (wydaje mi się, że wcześniej o niej nie wspominałem). Pocałunek kobiety pająka - jest tam wszystko, bo i tematyka LGBT, i dyktatura, i trochę eksperymentowania z formą, ale generalnie sama historia przewodnia jest świetna. Tak więc zapomnij o "Czarodziejce na karuzeli", nawet sobie nią głowy nie zawracaj, ale rozważ lekturę "Pocałunku kobiety pająka".
UsuńWow, to brzmi absolutnie genialnie, i jeszcze o obiektywności prawdy jest! Wszystko tu brzmi cudownie, dzięki, że Ci się przypomniało i o tym napisałeś <3.
UsuńA co to takiego ta obiektywność prawdy? Istnieje coś takiego jak prawda obiektywna?
UsuńAndrew, w recenzji mowa jest o tym, że "Pocałunek kobiety pająka" postuluje brak obiektywnej prawdy (w znaczeniu bardziej filozoficznym, a nie w kontekście na przykład faktów). To jeden z moich ulubionych tematów w sztuce. Jeśli interesuje Cię to zagadnienie, to myślę, że przeczytanie tej książki Cię usatysfakcjonuje.
UsuńYtr, czekam zatem z niecierpliwością na Twoje spotkanie z prozą Manuela Puiga ;)
UsuńAndrew, tak jak wspomniał Filip, wspomniana przeze mnie książka przypomina, że prawda obiektywna nie istnieje, o czym wiele osób zdaje się często zapominać.
Ha - Ytr0001 napisał tak, jakby było tam o obiektywności prawdy, a nie o braku obiektywności prawdy - stąd mój komentarz. Też uważam, że nie ma czegoś takiego jak prawda obiektywna, czy obiektywność prawdy.
UsuńZ literatury brazylijskiej czytałam tylko „Osiem zeszytów” Heloneidy Studart. „Czarodziejki na karuzeli” raczej nie będę szukać, bo zniechęcają mnie antypatyczni, skłonni do przemocy bohaterowie. Ale chętnie bym się dowiedziała, kim jest tytułowa czarodziejka. :)
OdpowiedzUsuńAkurat literatura brazylijska, poza Paulo Coelho, nie była u nas jak dotąd tak masowo tłumaczona. Ale niedawno wydawnictwo REBIS wypuściło na rynek nową serię (Seria Brazylijska), co daje okazję, by zapoznać się z twórczością tamtejszych pisarzy (ja jak na razie przeczytałem "Symfonię w bieli" Adriany Lisboa i przyznaję, że powieść okazała się b. ciekawa).
UsuńA tytułową czarodziejką jest główna bohaterka, której losy stanowią rdzeń fabuły. Fortuna nie jest dla niej łaskawa (porwanie dziecka), ale kobieta jest w stanie jakoś odczarować fatum ;)
Dobrze, że ostrzegasz, bo kiedyś tytuł tej powieści tak mnie zafrapował, że chciałam ją nawet kupić.;) lepiej wybiorę coś innego z tej serii.
OdpowiedzUsuńHa, moją intencją nie było to, by ten tekst zabrzmiał jak ostrzeżenie. Książka jest specyficzna, może nie oszałamiająca, ale z pewnością nie jest to też żadna szmira czy kaszana. Można przeczytać i niejeden czytelniczy umysł powinien to strawić bez większych problemów ;)
UsuńOd dawna ciekawi mnie, dlaczego Brazylia, czyli przecież największy kraj Ameryki Południowej, jest stosunkowo słabo reprezentowana na literackim panteonie. Ten kontynent "wyprodukował" całkiem sporo znanych i rozpoznawanych, ale jakoś Brazylii się nie to nie udało w takim stopniu.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kluczem do rozwiązania zagadki jest język portugalski. Pozostałe kraje Ameryki Łacińskiej to głównie hiszpański i stąd pewnie łatwiej jest o dostępność tłumaczeń.
Usuń