Na południe od granicy, na zachód od słońca
Haruki Murakami
Protagonista to 36-letni mężczyzna, który we własnych oczach uchodzi za osobnika przeciętnego, nie wyróżniającego się niczym szczególnym na tle innych ludzi. Dominującą cechą, typową dla większości postaci kreślonych przez japońskiego pisarza, jest wyobcowanie, trzymanie się na uboczu głównego nurtu wydarzeń. Hajime, mimo iż posiada żonę oraz dwójkę dzieci, doskonale odnajduje się we własnym towarzystwie. Muzyka, książki, pływanie, a więc aktywności, które można wykonywać w pojedynkę, to jego główne pasje. Zajęciem, któremu regularnie oddaje się Hajime jest również zatapianie się w morzu wspomnień – rozpamiętywanie dawnych wydarzeń jest podłożem niepokoju oraz poczucia wewnętrznej pustki (Nie miałem najmniejszego pojęcia, czego oczekuję od życia [1]), które stale towarzyszą mężczyźnie, bowiem burzliwa przeszłość stale kotłuje się pod cienką warstwą pozornie ułożonej i stabilnej egzystencji, cierpliwie czekając na sygnał, by dać o sobie znać.
Utwór Murakamiego uświadamia nam jak mozolnym i czasochłonnym procesem jest akt kreacji, budowania, tworzenia do którego zalicza się m.in. wznoszenie rusztowań, na jakich opieramy ramy swojej codzienności. Jednocześnie artysta udowadnia, że tego typu konstrukty są niesłychanie wrażliwe i kruche – niekiedy wystarcza pojedynczy impuls, by to, co wznieśliśmy z takim trudem, zaangażowaniem i poświęceniem uległo zburzeniu w mgnieniu oka, zanim na dobre uzmysłowimy sobie pobudki naszych czynów. Tym samym japoński pisarz zwraca uwagę na to jak często ludzie kierują się popędem czy zachciankami – efektem takiego egoistycznego podejścia jest krzywdzenie bliźnich, nawet jeśli nie jest to postępowanie celowe, zamierzone. W końcu zdecydowanie łatwiej jest niszczyć, ranić, wyrządzać szeroko rozumiane zło – nierzadko wystarczy jedynie bierność, nie roztrząsanie konsekwencji swoich akcji, skupianie się na samym sobie czy przymykanie oczu na potrzeby innych.
Kolejnym interesującym aspektem książki jest zasygnalizowanie faktu, że niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, czym właściwie jest szczęście – jak je rozumiemy, jakie są jego składowe, co ten termin dla nas oznacza. Razem z Hajime obserwujemy, że przeciętny zjadacz chleba zadawala się definicjami tworzonymi ad hoc, na potrzeby reklamy, rozrywki, popkultury. Slogany, które nie skrywają w sobie żadnych treści traktowane są jako prawdy objawione, ale gdy już doświadczymy ich bezbrzeżnej pustki, nie mamy odwagi się do tego przyznać, nawet przed samym sobą – presja otoczenia, ryzyko ostracyzmu oraz strach przed wyłamaniem się z ustalonych konwencji są na tyle silne, że prędzej stwierdzimy, że to my jesteśmy przyczyną problemu, niż otwarcie zakwestionujemy narzucone standardy. W rezultacie, w miarę dorastania, kiedy coraz mocniej wciska się w nas schematy oraz gdy przyprawia nam się coraz więcej gęb, możemy tylko oczekiwać, że: Kawałeczek po kawałeczku dam się usidlić przez otaczający mnie świat [2].
Książka Murakamiego, co zresztą znamienne dla prozy japońskiego autora, jest dziełem z pogranicza jawy i snu. Hajime, który wyznaje: Dla mnie granica oddzielająca świat rzeczywisty od świata marzeń zawsze była płynna (…) [3], staje się świadkiem wypadków dziwnych i trudnych do wytłumaczenia za sprawą powszechnie przyjętej logiki. Co istotne, mężczyzna nie próbuje za wszelką cenę zrozumieć tego, co wokół niego zachodzi, z góry godząc się na to, że istnieją rzeczy niemożliwe do wyjaśnienia przy użyciu ograniczonych narzędzi, do jakich zaliczają się choćby nasze umysły. Akceptacja pierwiastka obcości i tajemnicy okazuje się kluczem do wstąpienia do rzeczywistości, której ramy nie są stałe i niezmienne. Owa łatwość przystania na to, że nie wszystko musi być w pełni racjonalne wynika z osobliwej filozofii życiowej, jaką wyznaje Hajime. Jej podstawą zdaje się być brak wiary w możliwość odnalezienia prawdy obiektywnej, stałej, fundamentalnej. Mężczyzna dopuszcza występowanie płynności, subiektywizmu, ponieważ wie, że rzeczy zarówno materialne jak i imponderabilia przyjmują różne kształty w zależności od optyki – obserwator już poprzez sam akt patrzenia może wpływać na obiekt, doprowadzając tym samym do jego modyfikacji, zniekształcenia, itd. Stąd konstatacja: Do jakiego stopnia fakty, które uznajemy za prawdziwe, rzeczywiście takie są, a do jakiego stopnia są faktami jedynie dlatego, że tak je nazywamy – takiego rozróżnienia nie sposób dokonać [4].
Reasumując, Na południe od granicy, na zachód od słońca to przyzwoita lektura, chociaż na tle pozostałych tytułów autorstwa Harukiego Murakamiego nie wyróżnia się niczym szczególnym. Powieść obfituje w symbolikę (rzeka jako metafora skomplikowanych meandrów, którymi usiany jest człowieczy los czy chętnie wykorzystywana przez Japończyka głęboka i mroczna studnia jako miejsce odosobnienia, odcięcia się, pogrążenia się w ciemnościach własnej duszy), a kluczowe role odgrywają kobiety, które są nosicielkami tajemnicy, związanymi na ogół z traumatycznymi doznaniami. Mężczyźni są konstruktami znacznie prostszymi, mniej wysublimowanymi, a tę prostotę idealnie pointuje sformułowanie: Na tym świecie niektóre rzeczy można zmienić, a innych się nie da [5].
„Hajime, mimo iż posiada żonę oraz dwójkę dzieci” – żona i dzieci są własnością tego mężczyzny?... A książka zainteresowała mnie ze względu na nostalgiczny klimat i tajemnicze postacie kobiet.
OdpowiedzUsuńWydaje się, że właśnie na tym polega problem głównego bohatera i dlatego, przynajmniej początkowo, nie potrafi docenić swojego szczęścia.
UsuńCzytałam tylko "Kronikę ptaka nakręcacza", więc trudno mi się odnieść do innych powieści autora, jednak po przeczytaniu Twojej recenzji widzę, że zarówno postać głównego bohatera, jak i temat szczęścia czy straty są podobne do problematyki "Kroniki...". Ciekawi mnie proza Murakamiego, jednak dość często zarzuca mu się wtórność i zastanawiam się, na ile jest to zgłębianie nurtującego zagadnienia, a na ile czepianie się tego, co znane.
OdpowiedzUsuńHa, Murakami chętnie korzysta z podobnych motywów, efektów, konstrukcji, rozwiązań fabularnych, kreacji psychologicznych. Są jednak książki, które zdecydowanie bardziej mi podchodzą (wśród nich znajduje się m.in. czytana przez Ciebie "Kronika ptaka nakręcacza" czy tzw. "Tetralogia Szczura"), a są takie, które nie robią na mnie większego wrażenia (najgorzej wspominam chyba lekturę "Bezbarwnego Tsukuru Tazakiego i lata jego pielgrzymstwa"). Przyznać jednak należy, że Japończyk to mistrz ukazywania niezwykłości ukrytej pod cienką skorupą rutyny i szarej codzienności.
UsuńWygląda na to, że to książka o kryzysie wieku średniego;) W typowym dla autora klimacie...
OdpowiedzUsuńDokładnie, Murakami na wskroś murakamiowy :)
Usuń