Niepokorny bard. Opowieść o Włodzimierzu Wysockim
Przemysław Słowiński, Iwona Wygoda
wydawnictwo: Videograf 2010liczba stron: 423
Biografia, nawet beletryzowana, powinna być z samej definicji literaturą faktu. Niestety, od samego początku obraz Rosji i komunistycznej rzeczywistości, jaki malują autorzy, kompletnie odbiega od mojej wiedzy na ten temat. Pół biedy, że przez pierwsze kilka stron dotyczyło to raczej ogólników, na temat których każdy może mieć inne zdanie, ale wkrótce babole zaczęły się pojawiać w sprawach jak najbardziej konkretnych, nawet takich, na których nie powinien się wyłożyć nie tylko autor biografii, ale i ciemniak granatem od pługa oderwany.
Policjanci na ulicach Moskwy w 1938 roku!!!
Jeśli ktoś wypisuje takie rzeczy, to widać, że nie ma pojęcia, o czym chce pisać. Ale to dopiero początek.
Wynurzenia autorów o Wojnie Zimowej to po prostu żenada. Na szczyty swoich możliwości biografowie Wysockiego i wszyscy zaangażowani w proces wydawniczy, bo przecież wydana książka to dzieło całej grupy ludzi, wznoszą się już na stronie 40 mojego wydania:
Z rosnących na okolicznych polach burakach pędziło się spirytus na paliwo do czołgów i samolotów.
Wszelki komentarz chyba zbędny.
Jak w takim bełkocie odróżnić prawdę od konfabulacji, bo fikcją tego nazwać nie można? Gdzie tu jakakolwiek przyjemność z lektury, że o wiedzy nie wspomnę?
Coś we mnie pękło. Czy czytelnik jest gorszy od konsumenta w najgorszej nawet knajpie? Gdy poczujemy, że posiłek jest niesmaczny, po prostu go odstawiamy. W imię czego mam się dalej katować lekturą tego „dzieła”? Ono nawet nie jest niesmaczne ani obrzydliwe, jest trujące! W dodatku podane na ohydnie uświnionym talerzu, bo jeśli treść jest daniem, to niechlujność wydania do tego chyba należy porównać... Gdyby to był posiłek, po raz pierwszy chyba w życiu zachowałbym się jak niektórzy nasi kulinarni celebryci i rzucił talerzem o ścianę...
Oczywiście, o gustach się nie dyskutuje. Kto chce, może sobie poczytać. Ja jednak zdecydowanie odradzam. Tym bardziej, że życia nie starczy, by przeczytać wszystko, co przeczytania warte, więc po co marnować czas na takie rzeczy
Wasz Andrew
Niesamowite! 70 lat temu już biopaliwa stosowali na dużą skalę, szacun. ;))
OdpowiedzUsuńWiem, mało śmieszne.
Przytoczone fragmenty trudno w jakikolwiek sposób skomentować, dlatego postanowiłem chociaż dowiedzieć się co nie co na temat ich autorów. I trochę się przestraszyłem, bowiem Słowiński nie poprzestał na biografii W. Wysockiego...
OdpowiedzUsuńWidziałem, że sporo naprodukował. Może inne jego wytwory nie są takie złe - nie czytałem, więc się nie wypowiadam.
UsuńZapytam jako laik - co jest tak straszne w tym cytacie? Kilka chwil poszukiwań i znalazłem np. taki oto artykuł z 1938 roku: http://klasyki.auto-swiat.pl/auto-retro-spirytus-jako-paliwo-do-aut-w-latach-30/0g0xj4 oraz informację, że w Chinach już w 1935 roku produkowano samochody napędzane alkoholem.
OdpowiedzUsuńPolszczyzna :)
UsuńZ rosnących na okolicznych polach burakach pędziło się spirytus na paliwo do czołgów i samolotów.
Zdecydowanie lepiej brzmiałoby z -ów :)
O, losie. Tak się zafiksowałem na warstwę merytoryczną, że w ogóle nie zwróciłem na to uwagi. Babol straszny i typowy dla sytuacji, w której ktoś nie czyta po sobie tekstu.
UsuńCytat dotyczy Rosji Radzieckiej, czołgów i samolotów a nie samochodów i Polski, Chin czy Brazylii. Ani ruskie czołgi, ani samoloty nie były na spirytus. Co innego załogi ;) Nie bardzo rozumiem Twoje pytanie.
Usuń