bohater czy zdrajca?
Polska to kraj tematów zastępczych, z których każdy zajmuje więcej miejsca i czasu w mediach, wysysa więcej energii z narodu, budzi więcej podziałów, niż problemy naprawdę kluczowe dla przyszłości. Do aborcji, gender, kary śmierci i innych dołączył za sprawą filmu „Jack Strong” motyw Ryszarda Kuklińskiego. Już się wielcy naszych mediów rzucili i pytają – zdrajca czy bohater?
Jak daleko już zaszliśmy w tym narodowym oszołomstwie niech świadczy fakt, iż nawet Hanna Gronkiewicz-Waltz nie potrafi się zdecydować – najpierw podjęła decyzję o zamknięciu izby pamięci pułkownika Kuklińskiego na warszawskiej Starówce, a później zdanie zmieniła.
Mnie akurat zdenerwowała Monika Olejnik w Radio Zet, która również wpisała się w całe to zamieszanie przedwyborcze. Przedwyborcze, gdyż natężenie tematów zastępczych zwykle zbiega się ze zbliżającymi się wyborami. Nie zapyta, dlaczego w Polsce wszędzie walają się śmieci, nawet na szczytach gór i w leśnych matecznikach. Skąd się to bierze, co to mówi o kondycji Polski i jak rokuje na przyszłość. Nie, już się rzuciła na Kuklińskiego i razem z innymi dzieli społeczeństwo – rządź i dziel. A przecież pytanie o Kuklinskiego, o to, czy zdrajcą on jest, czy bohaterem, jest bez sensu. Już choćby z racji wykształcenia każdy UCZCIWY dziennikarz nie ma prawa stawiać takich pytań. Wszak zna język polski. A jeśli nie zna, niech sięgnie do słownika*:
- «ten, kto zdradza swój kraj, naród itp.»
- «ten, kto odstępuje od wyznawanych ideałów, wartości itp.»
- «o kimś, kto oszukuje kogoś»
- «osoba, która odznaczyła się męstwem»
- «główna postać w utworze literackim, filmie, operze itp.; też: postać reprezentatywna dla danego utworu, okresu»
- «osoba chwilowo skupiająca na sobie uwagę otoczenia»
- mit. gr. «postać o nadludzkich cechach»
Ryszard Kukliński zdradził swój kraj (jedyną Polską posiadającą wówczas państwowość i której obywatelem był, była PRL). Był więc zdrajcą po raz pierwszy. Wstąpił do LWP, złożył przysięgę żołnierską i od tych ideałów odstąpił, był więc zdrajcą po raz drugi. Oszukiwał swoich przełożonych, kolegów i innych, którzy mu wierzyli. Był więc zdrajcą po raz trzeci.
Jack Strong odznaczył się męstwem – co do tego nikt mający pojęcie o sprawie nie może mieć wątpliwości. Jest więc bohaterem po raz pierwszy. Jack Strong jest postacią główną w utworze, i to niejednym. Jest więc bohaterem po raz drugi. Jack Strong skupia na sobie uwagę otoczenia, ba – nawet całego kraju, jest więc bohaterem po raz trzeci. No – tylko z tym punktem czwartym może być coś nie tak, ale i tak mamy remis – 3:3.
Widać więc jasno, iż był i zdrajcą, i bohaterem. Tylko jak takim stwierdzeniem wypełnić czas antenowy, jak ludziom w głowach mieszać i jak przy pomocy prostej prawdy oderwać ich od rzeczywistych problemów? Trzeba więc udawać, że nie zna się języka i pytać - Lizak jest kolorowy czy słodki? Każde dziecko wie, ale nie polskie elity.
A tak przy okazji, to rodzi się pytanie –czyim był bohaterem? Chyba nie polskim, tylko amerykańskim. Wszak nie szpiegował dla Rządu Polskiego w Londynie, tylko dla Rządu USA. A cała reszta to tylko okoliczności, które co oczywiste wpływają na ocenę moralną jego działań, ale nie zmienią tego, że był i zdrajcą, i bohaterem. I o czym tu dyskutować?
Tylko co począć z takim bohaterem z krwi i kości? Wszak u nas jak święty, to musi być tak święty, że słowa nie można powiedzieć, a jak zły, to też powinien być taki, że tylko napluć.
I jeszcze jedna refleksja. Zauważcie; jak wielka jest przepaść pomiędzy nachalną, przypominającą czasy komuny promocją filmu „Jack Strong”, a ciszą, która spowija fakt zablokowania emisji, czyli ocenzurowania obrazu Edvinsa Snore „The Soviet Story”. Choć to ten ostatni powinien być promowany na każdym kroku, zwłaszcza w Polsce. No chyba, że ci, którzy najgłośniej krzyczą o patriotyzmie, mają w tym słowie interes, ale nie serce
Wasz Andrew
* dla prostoty przytoczono definicje ze słownika internetowego, ale jednak PWN
Ha, świetnie to przedstawiłeś. Kukliński to rzeczywiście postać bardzo dwoista - pamiętam, że jeszcze jak studiowałem w Krakowie, to będąc częstym gościem w Parku im. H. Jordana, wielokrotnie przechodziłem koło popiersia pułkownika Kuklińskiego. Wielokrotnie padał on ofiarą wandali - niewybredne graffiti, farba, etc. W naszym kraju musisz być albo czarny, albo biały (metaforycznie rzecz jasna) - jak święty to bez żadnej rysy (stąd niemożliwa jest choćby najdrobniejsza krytyka skierowana pod adresem Jana Pawła II), a jak zbój to już typowy schwarzcharakter bez cienia pozytywnej cechy.
OdpowiedzUsuńA dyskusja na temat postępowania tego człowieka rzeczywiście wydaje się nie prowadzić do niczego sensownego. Ale jak słusznie zauważyłeś zbliżają się wybory i znacznie łatwiej jest politykom dyskutować o takich właśnie sprawach niż o kształcie budżetu, wieku emerytalnym, realnych ulgach dla małych firm, stanie polskich dróg, wysokości stawek za jazdę naszymi autostradami, minimalną płacą krajową, odsetkiem społeczeństwa, które zarabia właśnie minimalną krajową, skutecznością działania urzędów pracy, etc., itd. - można by wymieniać chyba w nieskończoność.
Nic dodać, nic ująć ;)
UsuńZgadzam się z powyższym:) Pozdrawiam:)
UsuńTeraz mam ochotę obejrzeć "The Soviet Story"...
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. I polecić znajomym. Nie tylko Polakom.
Usuń
UsuńNie słyszałem nic o tym filmie, wynika że może być wart obejrzenia, trzeba się będzie rozejrzeć więc za "The Soviet Story"
Pozdrawiam
Z tym chyba nie będzie problemu. Pozdrowionka :)
Usuń