Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

sobota, 20 lipca 2013

Całuj, całuj

Okładka książki Malowany pocałunek 

Malowany pocałunek

Elizabeth Hickey

Tytuł oryginału: The Painted Kiss
Tłumaczenie: Ewa Gorządek
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 304
 
 
 
 
 
Pocałunek, obraz zdobiący okładkę książki Malowany pocałunek to jedno z najpopularniejszych dzieł austriackiego artysty Gustava Klimta. Postać klęczącej kobiety, która z przymkniętymi oczami nerwowo obejmuje składającego pocałunek na jej policzku mężczyznę, widnieje na niejednym przedmiocie powszechnego użytku. Pracując w dawnym Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki, czyli aktualnym Empiku, natknąłem się na całą serię zeszytów, utrzymanych w artystycznej konwencji, okraszonych kopią Pocałunku właśnie. Jednak dopiero niedawno, za sprawą Elizabeth Hickey, amerykańskiej autorki i historyczki z wykształcenia, dowiedziałem się nieco więcej na temat samego Klimty.

Gustav Klimt, żyjący na przełomie XIX i XX wieku twórca, uważany jest za najznamienitszego przedstawiciela secesji oraz przywódcę wiedeńskiego modernizmu. Klimt wywodził się z rodziny o artystycznym zacięciu – ojciec był złotnikiem-grawerem, sztuką zajmowali się również jego bracia Ernst oraz Georg. Młody Gustav otrzymał solidne, akademickie wykształcenie w Wiedeńskiej Szkole Rzemiosł Artystycznych, które pozwoliło mu dostawać zlecenia na różnorakie prace dekoracyjne publicznych budynków. Klimt wyrobił sobie bardzo specyficzny, indywidualny, nie zawsze podobający się klientom styl, jednak dopiero w wieku 35 lat Gustav oficjalnie odrzucił kanony sztuki akademickiej i razem z innymi artystami założył Stowarzyszenie Artystów Austriackich – sławetną Secesję, z którą był związany do 1905. Jak każdy wielki twórca, nie mieszczący się w ciasnych horyzontach myślowych ludzi ze swojej epoki, Klimt płodził dzieła wykraczające poza proste schematy akademickich koncepcji, które do dzisiaj cieszą się ogromną popularnością.

Wydaje się, że w tym momencie należy uprzedzić potencjalnego czytelnika, że wielu z przytoczonych faktów, nie dowiemy się na podstawie lektury książki Malowany pocałunek. Bowiem książka w żadnym wypadku nie jest biografią Gustava Klimty. Powieść jest historią skomplikowanego związku pomiędzy artystą a Emilie Louise Flöge, austriacką projektantką mody i businesswoman w pełnym tego słowa znaczeniu, która uważana jest za życiową towarzyszkę Klimty. Ponadto Malowany pocałunek to powieść historyczna, która nie zawsze bazuje na prawdziwych wydarzeniach, o czym wspomina sama autorka – w posłowiu przyznaje ona, że niektóre postacie, nie wnoszące nic interesującego do fabuły zostały pominięte (nie zatem mowy o Georgu Klimcie, czy bracie Emilie), a część znanych faktów została zmodyfikowana, tak by lepiej odpowiadały one kreowanemu przez autorkę portretowi psychologicznemu Emilie. Pani Flöge to do dzisiaj postać dosyć tajemnicza, jej biografia nie jest dokładnie znana i wszystkie te luki, białe plamy występuje w życiu Emilie, Elizabeth Hickey próbowała zapełnić własną wyobraźnią. W rezultacie otrzymaliśmy dziełko, które zdaje się być przejawem fascynacji osobą Emilie Louise Flöge, w którym niestety prym wiedzie często domysł i fantazja.

Postać Gustava Klimty poznajemy z perspektywy Emilie Flöge, która jest pierwszoosobową narratorką powieści. Historia rozpoczyna się, gdy Emilie, najmłodsza spośród trzech siostrzyczek Flöge, jest jeszcze dojrzewającą dziewczynką. Rodzice ufni w talent swojej latorośli posyłają ją na lekcje rysunku do uznanego już malarza, znajomego ojca, Gustava Klimta. Młoda Emilie już od pierwszego spotkania z Gustavem, który gościł u państwa Flöge w celu sportretowania dziewczynek, odczuwa niewytłumaczalny pociąg oraz ciekawość wobec dość tajemniczego jegomościa. Gustav, brodaty, niedbale ubrany mężczyzna odznacza się bardzo nieszablonowym sposobem myślenia, ponadto potrafi słuchać z uwagą oraz powagą słów nastoletniej uczennicy, na której natychmiast wywiera spore wrażenie. Z biegiem czasu Emilie odwiedza Klimta nie tylko podczas lekcji rysunku, a ich relacja uczeń-mistrz zaczyna zmierzać w zdecydowanie innym kierunku niż zaplanowali rodzice (w rzeczywistości Gustav oraz Emilie poznali się znacznie później niż ma to miejsce w powieści, podczas ślubu Helene Flöge, siostry Emilie oraz Ernsta Klimta, brata Gustava).

Gustav Klimt był typowym kobieciarzem. Niektórzy biografowie wspominają nawet o dość imponującej liczbie 14 nieślubnych dzieci. Klimt często sypiał ze swoimi modelkami, które portretował w różnych, niezwykle przesyconych erotyzmem pozach. Co ciekawe, artysta nie ograniczał się wyłącznie do współpracy z młodymi przedstawicielkami płci pięknej. Klimt malował również kobiety ciężarne, których uroda nierzadko zdołała już wyblaknąć z uwagi na trudy prowadzonej na skraju ubóstwa egzystencji. Powieściowy Klimta nie jest zatem do cna zepsutym rozpustnikiem – potrafi on czuć chociaż odrobinę odpowiedzialności za swoje seksualne ekscesy. Z tego względu daje on pracę ciężarnym modelkom, które w stanie błogosławionym nie mogłyby liczyć na zarobek u innych artystów. Niby to niewiele, ale zawsze więcej niż porzucenie i zostawienie delikwentki na pastwę mało litościwego losu.

Elizabeth Hickey starała się odmalować niełatwe relacje, jakie łączyły Klimtę z Emilie Flöge. Autorka opisuje najgłośniejsze romanse malarza, przybliża postacie najsłynniejszych kochanek, Adeli Bloch-Bauer oraz Almy Schindler, ale wyraźnie zaznacza, że za każdym razem Klimt niczym pies z podkulonym ogonem wracał do Emilie, którą traktował jako powierniczkę, przyjaciela, pełnowartościowego oraz równorzędnego partnera w dyskusji. Wydaje się, że Hickey próbuje tłumaczyć Klimtę, że ten celowo nie związał się z Emilie Flöge, będąc świadom własnych słabostek, wad i niedoskonałości, nie chcąc krzywdzić najbliższej mu osoby. Z kolei panna Flöge wyłaniająca się z kart powieści jawi się jako osoba niezbyt pewna własnej atrakcyjności, dosyć słaba, która potrafi jedynie biernie oczekiwać na powrót najdroższego mężczyzny, któremu potrafi niemal wszystko wybaczyć. Ta bezwolność i apatyczność Emilie, wyraźnie koliduje z jej samodzielnością i niezależnością, przejawiającą się w prowadzeniu do spółki z siostrami domu mody. Emilie Flöge, projektantka i wizjonerka, śmiało tworzy kreacje, które nijak mają się do tradycyjnych kanonów. Na pozór jest to zatem feministka pełną gębą – niezależna finansowo, posiadająca własny biznes, żyjąca w wolnym związku kobieta o niezłomnej woli i własnym zdaniu. Przyznam, że książka wzbudziła we mnie spore zainteresowanie, jak naprawdę układały się stosunki pomiędzy Klimtem a panną Flöge. Szkoda, że Elizabeth Hickey postawiła na własną wyobraźnię, a nie wnikliwsze zbadanie problemu.

Zbyt duża dawka fikcji oraz modyfikacje faktów to nie jedyne zarzuty, które można skierować pod adresem autorki. Elizabeth Hickey, z wykształcenia historyk, zaskakująco mało uwagi poświęca Wiedniowi, który szczególnie na przełomie XIX oraz XX wieku wydaje się być bardzo wdzięcznym tematem. Nie ma co liczyć na wskrzeszenie atmosfery artystycznej bohemy, czy żywe i plastyczne opisy zaułków tego wyjątkowego miasta. Sam klimat epoki, przełom wieków, który charakteryzował się przecież ogromnymi nadziejami oraz oczekiwaniami, również jest ledwie odczuwalny.

Reasumując krótko, Malowany pocałunek nie jest pozycją wybitną. To z pewnością książka aspirująca do miana ciekawego dzieła o niebanalnym artyście, która jednak w znacznym stopniu z tymi oczekiwaniami się rozmija. Postacie, która autorka postanowiła wpleść w snutą przez siebie opowieść odmalowane zostały całkiem starannie, ale efekt zdecydowanie psują rażące sztucznością oraz nienaturalnością dialogi. Ponadto akcja powieści toczy się dosyć leniwie i momentami książka po prostu wieje nudą. Przyznając szczerze, nie rozumiem również tendencji autorki do częstego ingerowania w biografie Klimta oraz Emilie Flöge. Wyszło tak, jakby Elizabeth Hickey próbowała stworzyć alternatywną historię tych obojga, a to chyba nie było jej pierwotnym zamiarem. W rezultacie działania pisarski przypominają mi postępowanie producentów tych wszystkich zeszytów, kubków, filiżanek z dziełami Klimty, które najczęściej niewiele wspólnego mają z artystycznym zacięciem, a mają po prostu zagwarantować sprzedaż towaru na przyzwoitym poziomie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)