Święto Kozła
Mario V. Llosa
Tytuł oryginału: La Fiesta del Chivo
Tłumaczenie: Danuta Rycerz
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 524
Śledząc nieco baczniej historię
poszczególnych krajów Ameryki Łacińskiej, można dojść do przekonania, że
nie ma praktycznie państwa na tym kontynencie, którego ludność nie
doświadczyłaby wątpliwej przyjemności znalezienia się w obszarze władzy
dyktatorskiej. Sympatyzujący z nazistowskimi Niemcami, udzielający
schronienia samemu doktorowi Josefowi Mengelemu, Alfredo
Stroessner Matiauda sprawował przez 35 lat władzę w Paragwaju; Jorge
Rafael Videla Redondo, za którego rządów w Argentynie zniknęło
jakieś 30 tysięcy osób w latach 1976 – 1981 piastował urząd prezydenta;
Augusto José Ramón Pinochet Ugarte mogący pochwalić się nie lada
kreatywnością, za przykład której może posłużyć przemianowanie głównych
stadionów w Chile, w tym słynnego Estadio Nacional de Chile na
obozy koncentracyjne, przez 16 lat był prezydentem kraju. I tak dalej, i
tak dalej. Można by jeszcze długo wymieniać kolejne nazwiska oraz
dopisywać do nich zasługi. Każdy z tych przypadków jest na swój
sposób wyjątkowy, niepowtarzalny, ale jeśli na działania poszczególnych
dyktatorów spojrzy się z perspektywy czasu, oceni się ich dokonania, to
widać, że mechanizmy sprawowania władzy, stosunek do politycznych
oponentów, podejście do kwestii takich jak wolność słowa, czy
humanitaryzm, są w gruncie rzeczy bardzo podobne. W swojej książce Święto kozła,
peruwiański pisarz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury z
roku 2010, Mario Vargas Llosa zaserwował nam rzetelne studium życia
codziennego obywateli najróżniejszych klas oraz politycznych opcji w
takim dyktatorskim okresie. Napisana w 2000 roku powieść traktuje o
krwawych i brutalnych rządach dyktatora Republiki Dominikańskiej,
Rafaela Leónidasa Trujillo Moliny.
Urania Cabral, córka Augustina Mądrali
Cabrala, jednego z najważniejszych dygnitarzy w rządzie Trujillo
Moliny, po ponad trzydziestu latach postanawia powrócić na rodzinną
wyspę, którą opuściła w wieku 19 lat. Jest to jej próba konfrontacji z
przeszłością, rozliczenia się z nią oraz pojedynek z własnymi fobiami
sprzed lat. To także swoiste katharsis, ponieważ rodzina Uranii
nareszcie dowie się, co tak mocno wpłynęło na psychikę bardzo młodej
podówczas dziewczyny, że z dnia na dzień zdecydowała się ona porzucić
bez pożegnania wszystko, co znała i kochała – dom, ojca, krewnych oraz
całkiem wygodne życie, które do tej pory prowadziła.
Llosa nie byłby jednak sobą, gdyby
fabułę całej książki spłycił jedynie do retrospektyw Uranii, pozostając
przy tym jednym wątku. Pisarz z rozmachem oraz pieczołowitością tworzy
bardzo wierny obraz dyktatury Trujillo Moliny, w skład którego wchodzi
bardzo wiele wydarzeń oraz postaci. W efekcie poznajemy cały panteon
dominikańskiej władzy w tamtym okresie, najwierniejszych sług reżimu, do
których należeli m.in. ojciec Uranity, Augustin Mądrala Cabral, Chiniros Moczymorda Konstytucjonalista,
marionetkowy prezydent republiki Balaguer, czy okrutny i bezduszny, nie
cofający się przed niczym w zwalczaniu politycznych oponentów, szef
aparatu bezpieczeństwa Garcia Abbes. Llosa znakomicie wniknął w te
struktury władzy, ukazując, jak Trujillo Molina, zwany popularnie Szefem bądź Generalissimusem potrafił kontrolować wszystkich swoich podwładnych w niemal każdym aspekcie życia. Przekonujemy się, że to właśnie Szef
był jedyną i prawdziwą władzą na Dominikanie. Był niczym wszechpotężny
Bóg, który uwielbiał osądzać i karać, a także prowadzić misterne gierki,
mające na celu utrzymanie w stanie ciągłego konfliktu swoich ludzi. To
od niego zależała kariera każdego polityka, działacza, wojskowego. To za
jego pozwoleniem jego podwładni mogli się bogacić, oszukiwać, czy
kraść. Trujillo bardzo lubił manifestować swoją wszechmoc poprzez
regularne testy lojalności swoich podwładnych, wyciągając swoje brudne
ręce po to, co stanowiło dla nich największy skarb.
Llosa prezentuje nam również drugie
oblicze tyrana, który za jego sprawą wreszcie zaczyna jawić się nam jako
człowiek z krwi i kości z mnóstwem wad, słabości oraz kompleksów.
Pisarz bardzo udanie portretuje Trujillo Molinę i serwuje nam historię,
która moglibyśmy z powodzeniem przypisać niemal każdemu dyktatorowi.
Dojście do władzy na fali niezadowolenia społecznego za rządów
poprzedniej władzy, okres nadziei i oczekiwań, całkiem szczere i raczej
dobre chęci wydźwignięcia kraju z recesji oraz utworzenia stabilnego i
niezależnego państwa, zdecydowane, niekiedy brutalne działania
skierowane w opozycję, ale nadal jeszcze zrozumiałe i po części
akceptowalne, jeśli weźmie się pod uwagę osiągnięty dzięki nim sukces
ekonomiczny i wreszcie czas, kiedy władza zaczyna powoli stawać się
celem samym w sobie, a wszelkie działania dyktatorskie mają na celu
jedynie utrzymanie się na stołku. Llosa pięknie opowiedział historię
upadku kolejnego tyrana, udowadniając po raz kolejny, że każdy rodzaj
władzy deprawuje, a władze absolutna niszczy w człowieku ludzkie
instynktu w stopniu najwyższym.
Dzięki książce poznamy również sylwetki
zamachowców, którzy 30 maja 1961 roku podjęli udaną próbę usunięcia
Rafaela Leónidasa Trujillo Moliny. Dowiemy się zarówno o przebiegu
przygotowań, będziemy także świadkami wydarzeń, które doprowadziły
Antonio Imberta, Octavio De la Mazę, Amadito Garcię oraz Salvadora
Estrellę Sahdala to podjęcia tak dramatycznych kroków, przekonamy się
także, że praktycznie każdy mieszkaniec Dominikany był zależny od reżimu
Trujillo w mniejszym lub większym stopniu. Przed nami rozciągnięta
zostanie skomplikowana panorama codziennej rzeczywistości Dominikany, na
tle której zdecydowanie łatwiej będzie nam zrozumieć pobudki, którym
kierowali się zabójcy.
Książkę Llosy, która w ogromnej mierze
oparta jest na faktach, czyta się znakomicie. Wiarygodności opisywanych
wydarzeń dodają tematy trudne, których peruwiański pisarz wcale nie
zamierza omijać. Z przerażającą starannością opisuje on tortury, którym
zostali poddani zamachowcy oraz wszyscy inni ludzie, podejrzani o
jakikolwiek udział w zamordowaniu Generalissimusa, wśród
których wielu niesłusznie straciło życie. Nie zabraknie również
historycznych ciekawostek, nie sformułowanych jawnie, ale dość
czytelnych oskarżeń, m.in. pod adresem USA, które do czasu nieudanego
zamachu na prezydenta Wenezueli, było jednym z kluczowych sojuszników
Dominikany. Llosa odsłoni również przed czytelnikami czarne karty
historii tej małej wysepki, wspominając o idei hispanidad,
odnoszącej się do kultywowania tradycji hiszpańskiej i podkreślania
europejskich korzeni Dominikańczyków, która w rzeczywistości była
wykorzystywana jako pretekst do wybielania ludności
dominikańskiej i usuwania poza nawias społeczny czarnoskórej mniejszości
haitańskiej. Jej efektem była m.in. masakra (wg niektórych źródeł: 10
tysięcy) haitańskich imigrantów, zbieraczy trzciny cukrowej.
Reasumując krótko, Święto Kozła
to kolejna cegiełka w twórczości Mariano Vargasa Llosy, która
przyczyniła się do zdobycia, w pełni zasłużonej, literackiej nagrody
Nobla. Pisarz bez owijania w bawełnę opowiedział historię krwawego
okresu rządów Trujillo Moliny, ukazując sposób działania machiny
dyktatorskiego terroru oraz prezentując jak wiele ludzkich żyć zostało w
efekcie spustoszonych. Niejako w tle, autor sportretował również ciągle
żywą w Ameryce Łacińskiej postawę machismo, zarysowując w ten
sposób nadal aktualny problem instrumentalnego traktowania kobiet, czy
domowej przemocy. Jak widać Llosa, na kilkuset stronach powieści potrafi
poruszyć ogromną liczbę wątków, czyniąc opowiadaną historię jeszcze
atrakcyjniejszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)