Pancernik Musashi
Akira Yoshimura
Musashi, obok bliźniaczego okrętu Yamato, to największy i najcięższy pancernik, jaki kiedykolwiek zwodowano. Stalowy kolos o długości 263 metrów i wyporności przekraczającej 72 tysiące ton został oddany do służby w 1942 r. i pełnił funkcję okrętu flagowego japońskiej Połączonej Floty. Musashi miał być kluczem do panowania na wodach Pacyfiku – jego niszczycielska potęga miała w decydującym momencie wojny przechylić szalę zwycięstwa na stronę Japonii. Jednostka, zatopiona 24 października 1944, nie spełniła pokładanych w niej nadziei. O tym, co stało się przyczyną klęski Musashiego, w jakich okolicznościach zdecydowano się na jego budowę oraz jak wyglądało powstawanie giganta, możemy przekonać się dzięki lekturze książki Pancernik Musashi, autorstwa Akiry Yoshimury, japońskiego nowelisty oraz pisarza literatury faktu.
Pancernik Musashi, książka wydana nakładem gdańskiej oficyny Finna, to fabularyzowany dokument. Podstawę dzieła stanowią fakty historyczne, ale sama akcja, składające się na nią sceny oraz partie dialogowe są już owocem wyobraźni pisarza, który pieczołowicie i z możliwie dużą dozą prawdopodobieństwa stara się odtworzyć przebieg poszczególnych wydarzeń. Historia Musashiego przedstawiona zostaje w ujęciu przekrojowym i w sposób mocno rozbudowany. Autor z godną podziwu drobiazgowością odsłania przed czytelnikiem skomplikowane i burzliwe oblicze lat 20-tych oraz 30-tych XX wieku, czyniąc to zarówno z perspektywy światowej jak i japońskiej. Karty dzieła wypełniają informacje na temat ówczesnej sytuacji ekonomicznej oraz politycznej w tym m.in. mocarstwowe ambicje Imperium Japońskiego, postanowienia Traktatu waszyngtońskiego, czy toczący się pomiędzy USA a Japonią wyścig zbrojeń o dominację na Pacyfiku. Pozwalają one lepiej zrozumieć klimat tamtego niespokojnego okresu, którego tragicznym ukoronowaniem był wybuch II Wojny Światowej. A. Yoshimura, Pancernik Musashi, Finna.
Najobszerniejsza część dzieła poświęcona jest kolejnym etapom budowy Musashiego. Yoshimura pozostaje w tej kwestii bardzo sumienny, przybliżając czytelnikowi założenia konstrukcyjne, modyfikacje poczynione w stosunku do standardowych jednostek czy innowacje, mające decydować o wyjątkowości i potędze pancernika. Ogromna część fabuły rozgrywa się w stoczni, a mimo to utwór pełen jest dramatycznych zwrotów akcji, bowiem japoński pisarz szczegółowo przybliża wszelkie trudności, z jakimi mierzyli się twórcy okrętu. Książka daje odpowiedzi na interesujące pytania dotyczącego tego, jak poradzili sobie pracownicy stoczni Nagasaki, którzy fakt montowania tak potężnego okrętu musieli zachować w absolutnej tajemnicy. Zadanie to było tym bardziej karkołomne, że zaledwie kilkaset metrów od miejsca, gdzie rodził się Musashi znajdowały się konsulaty Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz Wielkiej Brytanii. Równie trudne do rozwikłania problemy wiązały się z niezwykłymi wymiarami okrętu – sposób wodowania, pomieszczenie kolosa w basenie wyposażeniowym czy odholowanie Musashiego to tylko część wyzwań, którym czoła musieli stawić inżynierowie z Nagasaki.
Rozpatrując utwór Yoshimury w szerszym kontekście, należy wspomnieć, że pozwala on dowiedzieć się jak funkcjonuje wojenna machina. Zgodnie ze słowami Napoleona Bonapartego, najważniejszą rzeczą do jej prowadzenia są się pieniądze, pieniądze oraz pieniądze. Kolejne potyczki i starcia wymagają nieprzebranej ilości sprzętu, który musi być produkowany na bieżąco – tym samym wojna okazuje się nie tylko okresem wypełnionym bólem, cierpieniem, zniszczeniem oraz tragedią pojedynczych jednostek, ale także okresem, kiedy można zbić niemałą fortunę. Zatem warto mieć świadomość, że dopóki zbrojne konflikty będą ogromnie dochodowymi biznesami, dopóty zawsze znajdzie się ktoś, komu zależeć będzie na dostarczaniu śmiercionośnej broni. Wojna zaprezentowana zostaje także przez pryzmat propagandy – japoński pisarz przywołuje szumne hasła, wyświechtane slogany, które używane w ekstremalnych okolicznościach zagrzewają do wyczerpującej pracy, poświęcenia oraz oddawania życia w imię abstrakcyjnych haseł.
Godne pokreślenia jest, że książka pomyślana jako dokument czy też monografia, nie jest wyłącznie zbiorem suchych faktów. Lekkość pióra pozwala Yoshimurze na spokojne meandrowanie pośród niebezpiecznych skalnych występów nudy i monotonii, naszpikowanych technicznymi danymi, militarnymi aspektami oraz całym szeregiem dat, które w innych okolicznościach mogłyby skutecznie znużyć czytelnika i zniechęcić go do dalszej lektury. Pod tym względem Pancernik Musashi przywodzi na myśl barwną mozaikę, której elementami są poszczególne postacie oraz ich losy, nierozerwalnie związane z pancernikiem. Czytelnik zapoznaje się z epizodami z życia wybranych protagonistów, które nakreślone zostają raczej pobieżnie, chociaż w stopniu wystarczającym, by pod danym nazwiskiem zacząć dostrzegać konkretnego człowieka ze swoimi słabostkami i pobudkami. W ten oto sposób wyłaniający się obraz Musashiego, wzbogacony zostaje o indywidualne historie budujących go ludzi. Ta niewątpliwa zaleta utworu jest jednocześnie swoistą słabością, bowiem czytelnik może odczuwać uzasadniony żal, że dzieło Yoshimury jest stosunkowo krótkie, a poszczególne wątki słabo rozbudowane. Gdzieś w tle zapisanych kart migocze pełnokrwista powieść, którą mógłby stać się Pancernik Musashi, gdyby autor z nieco innymi założeniami przystąpił do tworzenia utworu.
Kwestią, o której należy wspomnieć, a która decyduje o tym, że polskie tłumaczenie książki nie jest lekturą idealną jest fatalna praca redakcyjna. W tekście roi się od błędów i literówek, które pojawiają się nawet na okładce. Kulawa interpunkcja, stosowanie różnych jednostek (np. metrów i stóp) do opisu jednakich parametrów czy brak konsekwencji w zapisie miar (np. 11.000 ton i 10 360 ton) to tylko niektóre z licznych potknięć i niedociągnięć, które są na tyle częste, że bardzo skutecznie odbierają przyjemność, płynącą z obcowania z tekstem. Polskie wydanie broni się jedynie twardą okładką, zamieszczonymi fotografiami, przekrojami okrętu oraz mapą, dzięki której prześledzić można ostatnią trasę statku.
Reasumując, Pancernik Musashi to pozycja, która powinna zaciekawić nie tylko fanów militariów i morskich bitew. Akira Yoshimura w interesujący sposób przytacza tragiczną historię okrętu, który miał stanowić chlubę japońskiej floty. Losy Musashiego oraz jego załogi znakomicie oddają determinację, upór oraz oddanie narodu japońskiego, którego członkowie nawet w beznadziejnej sytuacji starali się zachować dumę i odwagę. Jednocześnie opracowanie stanowi zachętę do dalszych, samodzielnych studiów poświęconych wojnie na Pacyfiku.
Kiedyś namiętnie zaczytywałem się literaturą marynistyczną i od razu mi się skojarzyło, że ciekawie byłoby porównać Musashiego z Cuszimą Aleksieja Nowikow-Priboja, którą czytałem w czasach przedblogowych, i która jest bardzo mocnym dokumentem tamtych czasów. To mógłby być ciekawy eksperyment.
OdpowiedzUsuńDzieło Yoshimury jest bardzo ciekawe, ale obawiam się, że mógłbyś nie zdzierżyć pracy redakcyjnej - ja na ogół nie przywiązuję do niej większej wagi, a tym razem nie raz, nie dwa, popadałem w niemałą konsternację.
UsuńHa - ostudziłeś moje zapały :) Ale może Ty się skusisz na Cuszimę - wydanie, jak to za PRL, całkiem całkiem; twarde okładki, szyty grzbiet i te sprawy, że o tępieniu chochlika drukarskiego nie wspomnę... :)
UsuńMoże to dziwne skojarzenie powodowane aktualnym oczekiwaniem na seans, ale konstrukcja takich behemotów przywodzi mi na myśl... Gwiazdę Śmierci.
OdpowiedzUsuńWidać, że moc silna w Tobie jest :)
UsuńJa z taką małą dygresją... Kiedyś wydawało mi się, że świetnie pływam. I miałam takie dobre o sobie mniemanie aż do momentu, gdy zachciało mi się wziąć lekcję nurkowania. Przekonałam się, że umiejętność pływania niczego nie ułatwia, jeśli ogarnia człowieka paniczne uczucie klaustrofobii. Nie, żebym nie wypłynęła o własnych siłach, nawet udało mi się zachować pozory spokoju. Ale nie pamiętam rafy ani kolorowych rybek, tylko walkę z samą sobą i pilnowanie, żeby oddychać. Konkludując - nie wyobrażam sobie nawet jak można dać się zapuszkować w takim kolosie i sprowadzić w głębiny. Ale chętnie przeczytałabym wrażenia ludzi, dla których to bułka z masłem...
OdpowiedzUsuńW przypadku Musashiego sprowadzenie w głębiny było jednoznaczne z zatonięciem, i to doświadczenie z pewnością nie należało do przyjemnych :) A samo przebywane na pokładzie musiało być dość niezwykłym przeżyciem - wydaje mi się, że stosunkowo łatwo było w ogóle zapomnieć, że jest się na statku, prędzej musiały przychodzić na myśl skojarzenia z pływającą wyspą.
UsuńOkręcie ;)
UsuńCzyli "Zagłada" tego autora miała w Polsce więcej szczęścia, bo została wydana o wiele staranniej, bez literówek i błędów. "Zagładę" pamiętam do dziś; mocno mną wstrząsnęła. Autor ma dobre pióro i najwidoczniej ma słabość do morza i okrętów, bo w "Zagładzie" również poruszył te tematy, choć w zupełnie inny sposób. :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, lekturę "Zagłady" wspominam b. dobrze. Praca redakcyjna nie rzucała mi się w oczy, co tylko świadczy o jej staranności. A pióro Yoshimury jest bardzo, bardzo dobre, o czym przekonałem się także dzięki książce "One Man's Justice". Ogromnie żałuję, że ten utwór nie został przełożony na polski - uważam, że jest on równie dobry (jeśli nie odrobinę lepszy) jak "Zagłada".
UsuńPomimo okropnej redakcji i korekty książki, Twoja recenzja pozytywnie mnie zaskoczyła. Chętnie się z tą pozycją zapoznam, choć na pewno nie w najbliższym czasie - historia japońskiego okrętu wojennego średnio mnie interesuje, niemniej spodziewałem się, że ta książka nie będzie powieścią, lecz pozycją historyczną; fakt, że tak nie jest sprawia, że jestem nią całkiem zainteresowany, choć jak pisałem - nie będzie to dla mnie priorytetowa pozycja :).
OdpowiedzUsuńJa po książkę sięgnąłem przede wszystkim z uwagi na nazwisko autora - czytałem jego dwie powieści i byłem złakniony kolejnych utworów. Trochę szkoda, że "Pancernik Musashi" nie został napisany w bardziej powieściowej konwencji, ale wciąż jest to całkiem niezła lektura :)
UsuńO! Ciekawa książka, a może raczej ciekawy wybór :) Spodziewam się, że wyciągnąłeś z tej lektury wszystko co najlepsze i o ile fakt, że nie są to suche techniczne i historyczne dane cieszy, obawiam sie że dla mnie to wciąż za mało. Słyszałam kiedyś że kobiety szukają w książkach akcji, mężczyźni zaś - bohatera, z którym mogą się utożsamiać. Zakładając, że to prawda jestem bardziej mężczyzną niż kobietą :)
OdpowiedzUsuńNo tak, przekonałem się już, jaki typ książek nie wzbudza w Tobie zachwytu i niestety przyznaję, że "Pancernik Musashi" przypomina "Zatonięcie Japonii", jeśli chodzi o kreację głównych bohaterów. Czyli ten utwór raczej nie przypadnie Ci do gustu.
UsuńNie wiedziałam, że w Polsce ukazało się coś oprócz "Zagłady" tego autora. O wydawnictwie zresztą też nie słyszałam.;(
OdpowiedzUsuńMimo kiepskiego opracowania może jednak dobrze, że ktokolwiek dał "Pancernikowi..." szansę?
Ja zawsze wychodzę z założenia, że lepszy rydz niż nic. W trakcie lektury trochę człowiek pocierpi, ale przynajmniej ma okazję zetknąć się z dziełem cenionego twórcy.
UsuńA co do innych dzieł Yoshimury, to naprawdę dziwię się, że translacji nie doczekał się tytuł "One Man's Justice" - wg mnie to wspaniała proza, idealnie ukazująca absurdalność wojny. Ciekawą pozycję wydaje się też "On Parole" - jest to historia człowieka, który po odsiedzeniu 15 lat w więzieniu, trafia na zwolnienie warunkowe (tytułowe on parole).