One Man's Justice
Akira Yoshimura
Tytuł oryginału: Tōi hi no sensō
Tłumaczenie: Mark Ealey
Wydawnictwo: Canongate
Liczba stron: 284
Tekst ukazał się pierwotnie na łamach portalu Honbon:
Powojenna rzeczywistość to okres mozolnego odradzania się gospodarki, odbudowy przemysłu, ponownego konstytuowania się prawa, a także konieczność konfrontacji z nabytymi urazami psychicznymi. Każdy kraj na swój sposób zmaga się z powojennymi traumami. O tym jak wyglądało japońskie powojnie można przekonać się za sprawą interesującej powieści zatytułowanej One Man’s Justice (Tōi hi no sensō) autorstwa Akiry Yoshimury. Proza japońskiego pisarza, którą można zaliczyć do literatury pacyfistycznej, to znakomite studium szerokiego spektrum absurdów, z jakimi nieodzownie łączy się wojna.
Głównym bohaterem, którego losy stanowią kanwę utworu, jest Takuya Kirohawa, oficer Cesarskiej Armii Japońskiej służący w obronie przeciwlotniczej. Po demobilizacji próbuje on, podobnie jak wielu mu podobnych, odnaleźć swoje miejsce w szarej codzienności zdewastowanej ojczyzny znajdującej się pod okupacją wojsk amerykańskich. Starania bardzo szybko spełzają na niczym. Podczas wojny Kirohawa brał udział w egzekucji amerykańskich jeńców (pilotów bombowców); działanie zupełnie niezgodne z Konwencją Genewską, które miało zostać zręcznie zatuszowane, a mimo wszystko zdołało ujrzeć światło dzienne. Takuya, świadomy surowości wyroków wydawanych przez okupacyjne władze oraz zaciętości w ściganiu zbrodniarzy wojennych, wyrusza w tułaczkę po zniszczonej Japonii, starając ukryć się przed karzącą ręką sprawiedliwości. Protagonista z dnia na dzień staje się z zbiegiem w swoim własnym kraju. Z herosa i obrońcy ojczyzny przedzierzgnięty zostaje w groźnego przestępcę, który w tylko jeden sposób może odkupić swoje winy – poprzez śmierć. Ten sam czyn – mordowanie bliźniego – postrzegany jest w diametralnie różnych kategoriach w zależności od tego czy dotyczy on przedstawicieli strony pokonanej, czy też zwycięskiej. I tak, dekapitacja człowieka odpowiedzialnego za zrzucanie bomb zapalających na tereny zamieszkałe przez ludność cywilną klasyfikowana jest jako poważna przewina, podczas gdy doprowadzenie do atomowej apokalipsy w mgnieniu oka dezintegrującej tysiące ludzkich istnień traktowane jest jako pokaz siły, nieodzowny do tego, by przekonać oponenta do złożenia broni. Wojna „uczy” nas zatem, że są zabójcy zarówno „źli” jak i „dobrzy”, że jedni zasługują na karę, pogardę, potępienie, inni zaś na chwałę, ordery i medale, że poniżanie przegranych to normalna kolej rzeczy, wreszcie, że „rację” posiada ten, kto dysponuje wystarczającymi środkami, by ją wyegzekwować, nawet jeśli oznacza to uciekanie się do przemocy. Yoshimura uzmysławia nam, że wojna to czas demonstracji tępej i bezmyślnej siły oraz konieczności wykonywania wszystkich, nawet najbardziej bzdurnych rozkazów.
Interesującym aspektem pisarstwa Yoshimury jest fakt, że przedstawia on wojnę z dwóch perspektyw. Za sprawą retrospekcji i reminiscencji Takuyi Kirohawy czytelnik zostaje zabrany w samo serce szalejącego żywiołu, dzięki czemu może przekonać się jak potężny ładunek chaosu zostaje uwolniony, gdy człowiek chwyta za broń. Natomiast jako, że właściwy czas akcji umiejscowiony jest w późnych latach 40-tych, tuż po zakończeniu konfliktu, mamy możliwość obserwowania ogromu zniszczeń i wyrządzonych szkód. Kraj Kwitnącej Wiśni tamtych lat znajduje się w stanie rozkładu, jak gdyby wił się w agonalnych skrętach. Krajobraz usłany jest ruinami, prowizorycznymi schronieniami oraz świeżymi mogiłami – wszystko przypomina nam, że bitewny kurz opadł dopiero niedawno, że rany są wciąż świeże i niezasklepione.
„Stacja wyglądała mniej więcej tak, jak wtedy, gdy opuszczał ją siedem miesięcy wcześniej, ale tu i tam stały spalone stalowe dźwigary, a szkielety dachów straszyły wystającymi belkami. (…) Otwarła się przed nim spustoszona przestrzeń upstrzona spalonymi budynkami. Po raz wtóry zdziwił się, że tak wiele domów mogło zostać obróconych w popiół w ciągu zaledwie jednej nocy.” (tłum. autora)
Co ciekawe, owe zgliszcza eksponowane są na zasadzie kontrastu – dzieła ludzkich rąk zostają równane z ziemią, podczas gdy otaczająca je natura spokojnie trwa, biernie przyglądając się kolejnym szaleństwom naszej cywilizacji.
„W zależności od kierunku wiatru, bywały też dni, że dom otoczony był przez miriady żarzących się punkcików, podczas gdy w oddali ukazywały się, podświetlone przez moment, kawałki poskręcanego żelastwa oraz gruzowiska białych kamieni, które po chwili ponownie pogrążały się w mroku.” (tłum. autora)
Yoshimura doskonale odmalowuje także społeczną atmosferę powojnia – butę zdobywców, tragiczną sytuację cywili, dla których każdy dzień oznacza nowe zmagania o to, by zaspokoić podstawowe potrzeby przy stale rosnących cenach niemal wszystkich artykułów, trudną sytuację byłych żołnierzy japońskich, z których wielu nie może ani znaleźć pracy, ani odnaleźć się w nowych realiach. Wreszcie gwałty, jakich dopuszczają się okupanci czy obrazy ukazujące wzajemną sympatię przedstawicieli zwaśnionych stron, wzbudzające oburzenie wśród reszty społeczności. To wszystko znajdziemy w powieści japońskiego artysty.
Utwór Yoshimury charakteryzuje również bogata symbolika – istotne znaczenie dla fabuły mają zapałki, których płomień zdaje się nieść nadzieję, ale który równocześnie może zostać bardzo łatwo zgaszony przez podmuch kapryśnego losu. Pięknym wyobrażeniem odradzającego się kraju są kwiaty śliwy kwitnące na gałązce wyrosłej ze spalonego pnia. Z kolei nieskazitelna biel zamku Himeji, który cudem nie uległ żadnym uszkodzeniom w trakcie wojny, mimo, iż sąsiadujące z nim dzielnice trawione były przez pożary oraz bombardowania to oznaka dumy, potęgi, majestatu i upartego opierania się wszelkim przeciwnościom.
Spoglądając na One Men’s Justice przez pryzmat innych japońskich pozycji traktujących o wojnie oraz jej konsekwencjach, należy zwrócić uwagę, że książka napisana została w 1978 roku, a więc z dość odległej perspektywy czasu, umożliwiającej chłodne spojrzenie na dramatyczne wydarzenia, jakie stały się udziałem narodu japońskiego. Istotną cechą odróżniającą One Men’s Justice od takich tytułów jak Czarny deszcz Ibuse Masujiego, Wiśniowa wyspa Haruo Umezakiego czy Kwiaty lata Tamiki Hary jest zmiana narracji dotyczącej armii japońskiej. Co prawda Yoshimura również w dość krytycznym świetle ukazuje najwyższe dowództwo, ale jednocześnie zaznacza jak wiele niesprawiedliwości dotknęło szeregowych żołnierzy, którzy wypełniali powierzone im rozkazy – po wojnie zostali oni odarci z godności, poniżeni i skazani na powszechną pogardę. Sprawa, o którą walczyli z dnia na dzień stała się zbrodniczą ideą, intelektualną wydmuszką, wielką mistyfikacją. Z tego względu One Men’s Justice należy uznać za interesujący portret ludzki pokonanych, brutalnie pozbawionych dotychczasowego światopoglądu.
Dzieło Yoshimury to zarówno naturalistyczny pejzaż okrucieństw, jakie niesie ze sobą wojna jak i znakomite, bardzo dogłębne studium człowieka szczutego, egzystującego w ciągłym napięciu, jednocześnie przekonanego o własnej racji. W szerszym kontekście One Men’s Justice rozpatrywać można jako motyw konfrontacji jednostki z masą, tłamszącą i kruszącą wolę nieposłusznego trybiku – ową bezkształtną wielość reprezentuje zarówno społeczeństwo, które wszelkich odmieńców poddaje bezlitosnemu ostracyzmowi oraz wojenna machina, w trzewiach której pojedynczy człowiek staje się tylko jednym z wielu, łatwych do zastąpienia elementów. Proza Japończyka to wreszcie dowód na to jak chwiejną i słabą istotą jest człowiek, którego moralność, mentalność, zachowanie czy postrzeganie działań innych zmienia się w zależności od okoliczności. Ogromna szkoda, że tytuł jak dotąd nie doczekał się polskiego tłumaczenia.
Bardzo ciekawa recenzja. I bardzo ciekawy wątek "sprawiedliwości", która, rzeczywiście - w obliczu tego, co się stało w Hiroszimie i Nagasaki - musi się wydawać głównemu bohaterowi - bardzo "względna"... A raczej "bezwzględna"... Losy tego żołnierza z demobilu to duży historyczny paradoks...
OdpowiedzUsuńKsiążka jest szalenie interesująca właśnie z uwagi na perspektywę, którą proponuje autor - utwór spłodzono z punktu widzenia japońskiego żołnierza, a więc przedstawiciela strony pokonanej. Na przykładzie tej lektury doskonale widać jak prawdziwe jest stwierdzenie, że to zwycięzcy piszą historię.
UsuńAch, nie przepadam za takimi odsyłaczami, ale przeważnie bywa w drugą stronę - na różnych agregatorach ludzie odsyłają do prywatnych blogów, wklejając np. tylko pierwszy akapit. Bardzo rzadko klikałem. Ale tu przykład odwrotny, więc przeczytałem z czystym sumieniem ;)
OdpowiedzUsuńAle zapytam praktycznie i na marginesie - gdzie kupujesz książki anglojęzyczne?
Ha, ja również nie jestem ich zwolennikiem, ale godząc się na współpracę z portalem zaakceptowałem fakt, że tekst publikuję na jego łamach - w zamian otrzymałem bardzo solidne wsparcie redaktorskie :)
UsuńA co do moich źródeł to jak dotąd najlepszym okazuje się ebay.com - nabywam przeważnie książki z Wysp Brytyjskich, ew. z Niemiec. Ceny, łącznie z przesyłką, oscylują w granicach 20 - 40 zł. Egzemplarze oczywiście używane, nierzadko "pobiblioteczne". Myślałem także o antykwariatach, ale jak dotąd nie natrafiłem na żaden z takowych przybytków, w którym byłyby tanie oraz ciekawe książki angielskojęzyczne.
Czytając o losie japońskich żołnierzy po wojnie, przypomniał mi się Richard Flanagan i jego "Ścieżki północy". Choć jego przedstawienie, tego losu, jest z zewnątrz i dość pobieżne, to jednak na tyle mnie dotknęło, że Twój tekst bardzo żywo mi o tym przypomniał. I co najdziwniejsze, Flanagan, jednak stojący po drugiej stronie barykady, w podobny sposób przedstawił sytuację takich żołnierzy, którzy z bohaterów, przez przegraną, stali się personami non grata.
OdpowiedzUsuńW sumie "One Man's Justice" można uznać za rozwinięcie wątku, który pojawia się w "Ścieżkach północy" (chociaż chronologiczne najpierw powstało dzieło Yoshimury). Japoński pisarz świetnie sportretował psychikę człowieka przegranego, w przypadku którego sens dotychczasowej egzystencji został bezpardonowo zanegowany. Książka jest naprawdę interesująca i aż żal, że nie ma polskiego przekładu.
UsuńDzieło zapowiada się interesująco, ale szkoda, że nie doczekało polskiego tłumaczenia. Chciałabym zobaczyć drugą wojnę i czasy powojenne z perspektywy japońskiej. Zwłaszcza interesująco zapowiada się obraz szeregowych żołnierzy, którym trudno odnaleźć się w nowych realiach.
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz zobaczyć, to polecam tandem filmowy Clinta Eastwooda Listy z Iwo-Jimy i Sztandar chwały (Gwiaździsty sztandar). Pierwsza część jest właśnie z pożądanej przez Ciebie perspektywy...
UsuńOglądałem "Listy z Iwo-Jimy" i potwierdzam, że to b. dobry film. "One Man's Justice" można uznać za interesujące dopowiedzenie / uzupełnienie historii zaprezentowanej przez C. Eastwooda (lub na odwrót).
UsuńOjej, widzę duże zmiany. Gratuluje poszerzenia swojej działalności o Honbon i życzę kolejnych sukcesów!
OdpowiedzUsuńA co do książki to jak już wielokrotnie pisałam przytłacza mnie mocno temat wojny. Oczywiście uważam, że takie pozycje są niezwykle wartościowe, ale jednocześnie trudno się z nimi zmierzyć. W przypadku tej pozycji rzeczywiście ciekawym wydaje mi się perspektywa. Jak dotąd nie czytałam żadnej powieści, gdzie poruszono by tę kwestię od strony żołnierza japońskiego. Nie licząc może "Głębokiej rzeki" i "Morza i trucizny" Shusaku Endo, ale tak na prawdę żadna z nich nie jest poświęcona losom żołnierza po kapitulacji. Nie bardzo jednak zrozumiałam co masz na myśli mówiąc, że u Yoshimury jest inna narracja względem dowództwa japońskiego niż np. w "Czarnym deszczu". A może po prostu nie pamiętam dokładnie tej ostatniej...? Przybliżyłbyś mi ten wątek, czy uznasz, że jestem zbyt dociekliwa...? :)
Dzięki!
UsuńTematyka wojenna jest trudna, ale wg mnie bez niej nie może istnieć literatura. Ludziom ciągle trzeba przypominać, że wojna to bezsens, że zawsze tracą na niej cywile, szeregowi wojacy traktowani jako mięso armatnie.
A co do zmienionej narracji to miałem na myśli fakt, że Yoshimura wyraźnie akcentuje, że zwykły żołnierz miał prawo wierzyć, że sprawa, za którą walczy jest słuszna. Wspomniane utwory na ogół koncentrowały się tylko na podkreśleniu tego, że to ślepy militaryzm, armia, wojacy rozpętali wojenną zawieruchę, za którą ogromną cenę zapłacili cywile (najbardziej znamiennym dziełem jest opowiadanie "Autobus" Ibuse Masujiego).
Mam wrażenie, niestety, że wojna, zwłaszcza ta sprawiedliwa, czyli ta, którą my prowadzimy, jest znacznie częściej przedstawiana jako coś pięknego (jak pięknie umrzeć za ojczyznę). Literatura nie odbiega tu znacząco od filmu...
UsuńYoshimura nie wpadł na szczęście w pułapkę, o której wspominasz - jego dzieło to wyłącznie podkreślenie wojennego absurdu, który ukazany zostaje poprzez traktowanie tego samego czynu (mordu na drugim człowieku) w kategoriach zupełnie odmiennych, w zależności od tego, z jakiej perspektywy patrzymy (czyli całe to bredzenie o "dobrej", "pięknej" i "słusznej" wojnie, sprawie, itd.).
UsuńAaa! No to już teraz zrozumiałam :) No tak, rzeczywiście we wspomnianym przez Ciebie "Czarnym deszczu" autor nie rozwodził się nad losem, czy postawą pojedynczego żołnierza, ale traktował armię jako spójną całość.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście zgadzam się, że przypominanie ludziom czym jest wojna jest niezwykle istotne. Im więcej czasu minie bowiem od tragedii, tym więcej znajduje się takich, którym jawi się ona jako sposób na sięgnięcie szeroko rozumianej chwały.
Zastanawiam się z kolei nad stwierdzeniem, że wojna, którą sami prowadzimy jest piękna. Myślę, że świadomość narodu nie wiele różni się od świadomości pojedynczej jednostki. Jeśli jakaś kobieta obrazi drugą kobietę to każdy postronny nazwie to chamstwem. Ale ta, która zachowała się nie właściwie powie, że zrobiła to z troski o syna, gdyż ta druga była jej synową, a ona jest tylko dobrą, zatroskaną matką. Niestety tak już jest, że trudno nam oceniać pewne kwestie obiektywnie, bez doklejania łatek.
O tak - to, co nasze dziwnym trafem na ogół jest słuszne, właściwe, dobre, itd. Yoshimura natomiast dobitnie pokazuje, że coś takiego jak dobra wojna nie istnieje, że konflikt zawsze pociąga za sobą ofiary, które w dodatku najczęściej biją się o hasła abstrakcyjne, nie mające pokrycia z rzeczywistością. Nie możemy zatem mówić, że jeden z mordujących żołnierzy był "dobry", drugi natomiast pełnił rolę tego "złego" - każdy z nich walczył w sprawie słusznej, ale wedle własnego mniemania, i każdy tak naprawdę dążył do zgładzenia bliźniego, którego nawet nie znał tylko dlatego, że taki padł rozkaz.
Usuń