Dobra dziewczyna. Morderstwa na Östermalmie
tytuł oryginału Östermalmsmorden
Tłumaczenie: Sabina Grabowska
Cykl: Axel Hake (tom 1)
wydawnictwo: Filia 2014
liczba stron464
Nie ma chyba miłośnika literatury szwedzkiej ani kryminalnej, który by nie słyszał o komisarzu Wallanderze. Jest on główną postacią cyklu powieści stworzonych przez jednego z bardziej znanych żyjących pisarzy szwedzkich - Henninga Mankella. Kiedy więc pojawiła się okazja, by poznać powieść pióra Larsa Billa Lundholma, który z kolei był scenarzystą telewizyjnej wersji przygód Wallandera, sięgnąłem po nią z wielkim zaciekawieniem. Prawie zawsze seriale są dużo płytsze niż ich książkowe odpowiedniki i Wallander nie jest tu wyjątkiem, więc pragnąłem przekonać się, czy proza Lundholma stanowi coś wartościowego, czy może będzie tylko uproszczoną wersją twórczości Mankella.
„Dobra dziewczyna” to pierwsza odsłona cyklu powieściowego o perypetiach Axela Hake, szwedzkiego komisarza z wydziału zabójstw policji w Sztokholmie. Opowieść zaczyna się od ujawnienia zwłok Catherine Haldeman-Spegel, dziewczyny z wyższych sfer, w jej własnym mieszkaniu. Ponieważ clou każdej powieści kryminalnej jest fabuła, więc nie będę zdradzał jak śledztwo się potoczy. Trzeba jednak podkreślić, iż choć po zakończeniu lektury intryga wydaje się prosta, to jednak tożsamość sprawcy do samego końca pozostaje frapującą zagadką, a przebieg procesu wykrywczego urozmaicają wolty, którym towarzyszą wielokrotne zmiany na stanowisku głównego podejrzanego.
Lars Bill Lundholm w swej powieści okazał się godnym reprezentantem szwedzkiej szkoły kryminału kładącej duży nacisk na realia i problemy społeczne. Świetnie oddał klimat pracy policjantów zajmujących się ściganiem sprawców najcięższych przestępstw, którzy mają problemy nie tylko z permanentnym brakiem sił i środków, czasu na wypoczynek i życie rodzinne, ale w równym stopniu z szefostwem, najczęściej pochodzącym z politycznego klucza, nie mającym żadnej wiedzy o pracy dochodzeniowej i rozumującym nie w kategoriach sprawiedliwości czy prawdy, a statystyk, koneksji partyjnych i źródeł finansowania. Bardzo ładnie oddał autor rujnujący wpływ, jaki na efektywność śledztwa wywierają naciski na szybkie znalezienie podejrzanego, którego by można przedstawić mediom, aby odtrąbić sukces.
Odnotować należy, iż Lundholm podkreśla, że nie tylko cywile, ale nawet część policjantów uważa, iż prowadzenie śledztwa to jak wypisanie mandatu – raz, dwa, trzy i jest. Ukazuje, że przy poważnie przeprowadzonych oględzinach miejsca zbrodni samo posortowanie i skatalogowanie a potem przeanalizowanie zabezpieczonego materiału wymaga dużo czasu i pracy.
Jest w książce i to, co sobie szczególnie cenię w dobrych powieściach, nie tylko kryminalnych, czyli wypełnienie tła szczegółami. One bowiem ukazują uważnemu czytelnikowi, iż każdy kraj i każdy naród ma swoją odrębną mentalność, która sprawia, że nawet w tak podobnych dziedzinach, jak praktyka pracy służb, występują znaczące różnice. Wyobrażacie sobie na przykład, czy jest w Polsce możliwe, by jeden z głównych funkcjonariuszy ekipy pracującej przy prestiżowym śledztwie w sprawie zabójstwa poszedł na wolne z powodu grypki? Przecież nawet zwykli pracownicy na podrzędnych stanowiskach faszerują się u nas prochami, ryzykując poważne konsekwencje zdrowotne, gdyż boją się brać zwolnienie. A w Szwecji? Przeczytacie sami.
Wspomniałem już, iż fabuła stoi na najwyższym poziomie. Na wielki plus dla autora należy policzyć to, że zrezygnował z naśladowania wzorów zza oceanu i epatowania czytelnika nieuzasadnionym okrucieństwem, zmasakrowanymi zwłokami, hektolitrami krwi oraz kilometrami wnętrzności. Napięcie budowane jest nie przez infantylne pościgi samochodowe, strzelaniny rodem z westernu czy kanibalistyczne obrzędy, a przez presję czasu, mnogość możliwych rozwiązań skonfrontowaną z brakiem dowodów pozwalających wybrać prawidłowe rozwiązanie i odrzucić fałszywe tropy, zmęczenie i zagrożenie, że sprawca nie zostanie ujęty albo, co gorsza, iż w konsekwencji tego zginie ktoś jeszcze.
Oczywiście klimaty dochodzeniowe i realia środowiska policyjnego to nie jedyne aspekty poruszane w powieści. Zgodnie z kanonem szwedzkiej szkoły kryminału społecznego, krytyce poddawane są realia, w tym wypadku klasy wyższej, bogaczy i arystokratów. Szczególnie dające do myślenia jest ich milczenie, tuszowanie wszystkiego, co tylko da się zatuszować, w imię unikania skandalu i nieszkodzenia interesom. Przypomina się omertà, a porównanie do mafii samo się nasuwa.
Oczywiście, co pewnikiem szczególnie ważne dla czytelniczek, ale dla mnie również bardzo pozytywne, nie zabrakło w powieści i poważnych spraw sercowych. A że są one przedstawione w typowo szwedzki sposób, znacząco odmienny od naszego punktu widzenia i sposobu myślenia, a w dodatku interakcje uczuciowo-seksualne rozgrywają się pomiędzy śmiało wykreowanymi, nieschematycznymi postaciami, więc aż miło się czyta.
Szkoda, że wydanie zostało dotknięte chorobą naszych czasów, czyli błędami, które chyba nie tyle są winą chochlika drukarskiego, co raczej spowodowane brakiem solidnej korekty po tłumaczeniu. Nie dotyczą bowiem tylko i wyłącznie końcówek oraz tym podobnych drobiazgów, ale również ewidentnych potknięć stylistycznych. Choć zauważalne, na szczęście są na tyle sporadyczne, by nie zepsuć przyjemności z lektury. Śmiem twierdzić, iż Lars Bill Lundholm pokazał się jako autor plasujący się w czołówce twórców gatunku i już nie mogę się doczekać na kolejne spotkanie z sympatycznym, choć z pozoru chropawym, komisarzem Axelem Hake.
Wasz Andrew
Seria z Axelem Hake:
- Östermalmsmorden (2002) - Dobra dziewczyna. Morderstwa na Östermalmie
- Södermalmsmorden (2003) - Oddech smoka. Morderstwa na Sodermalmie
- Kungsholmsmorden (2005)
- Gamla Stan-morden (2009)
Za każdym razem gdy zasiadam do książki skandynawskiego autora cieszę się, ponieważ powieści te są inne. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Niby moje oczekiwania są duże, ale ani razu jeszcze nie rozczarowałam się. I dlatego po tą książkę sięgnę z ochotą.
OdpowiedzUsuńJa też ich uwielbiam. No są i inne nacje o wyraźnej specyfice widocznej w literaturze, ale oni mają to coś, za czym wciąż tęsknię :)
UsuńPodoba mi się to tło, które stanowi społeczeństwo razem ze swoimi obyczajami, przyzwyczajeniami, sekretami i zwyrodnieniami. Często ludzkie skupisko uważane jest za szarą, bezkształtną masę, ale nie można zapominać, że w jego skład wchodzą jednostki, które z reguły są unikatowe i niepowtarzalne.
OdpowiedzUsuńA ten szczegół dotyczący grypy - palce lizać. Zacząłem zwracać uwagę na podobne drobnostki, odkąd czytam Twoje teksty :)
:) Mam wrażenie, że z kryminałów więcej można się dowiedzieć o realiach społecznych niż z książek podróżniczych. Ja z kolei po Twoich tekstach też zaczynam na pewne rzeczy zwracać większą uwagę. A co do jednorodności grup społecznych, to nie tylko dzielą się na jednostki, ale i niezliczoną ilość podgrup, których istnienie i charakter ujawniają się tylko w pewnych okolicznościach.
UsuńJejku zapomniałem, że nie zmieniłem adresu na tego bloga!!! Lecę to zrobić:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń