Tajemna historia pana Musashiego
Jun'ichirō Tanizaki
Tytuł oryginału: Bushuko hiwa
Tłumaczenie: Krystyna Piórkowska
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Współczesna Proza Światowa
Liczba stron: 187
Dzisiaj, dla
odmiany, postanawiamy bliżej przyjrzeć się swojemu odbiciu, które na co dzień
oglądamy przed lustrem. Stajemy twarzą w twarz z osobnikiem, którego
prawdopodobnie tylko my zdołaliśmy dokładnie poznać. Uważnie śledzimy mierzące nas
bacznym spojrzeniem oblicze. Z nabożną czcią badamy profil, ustawiamy się en face i zaczynamy eksplorować wszelkie
bruzdy i rysy, którymi naznaczona jest nasza fizjognomia. Skupiony wzrok,
zaciśnięte usta, ściągnięte brwi znamionują koncentrację. Przyglądamy się
postaci, która jest dla nas tak znajoma, ale która potrafi skrywać jeszcze
przed nami tajemnice. Co oznaczają delikatne zmarszczki, nieśmiało zarysowujące
się w kącikach oczu? Co sygnalizuje zmarszczony nos? Dlaczego usta wykrzywiają
się w nieznacznym grymasie? Czy zaglądając głęboko w oczy jesteśmy w stanie
dojrzeć, co też leży na dnie naszej duszy? Człowiek to ogromna zagadka, którą
rzadko potrafi rozwikłać nawet sam zainteresowany. Wierzchnia skorupa, którą
dumnie prezentujemy światu często stanowi pancerz, pod którym pieczołowicie
przechowujemy wszelkie sekrety, których z pewnością nie chcielibyśmy powierzyć
obcym, przed którymi sami odczuwamy paniczny lęk. Każdy z nas jest w posiadaniu
tajemnej historii dotyczącej własnej osoby, z czego doskonale musiał zdawać
sobie sprawę genialny Jun’ichirō Tanizaki.
Ten japoński
artysta, żyjący w latach 1886 – 1965, uchodzi, obok Yasunariego Kawabaty i Natsume
Sōsekiego, za najwybitniejszego przedstawiciela prozy Kraju Kwitnącej Wiśni.
Sylwetkę artysty przybliżyłem przy okazji zbiorków: Dziennik szalonego starca. Niektórzy wolą pokrzywy oraz Dwie opowieści o miłości okrutnej. Z
pewnością warty przypomnienia jest fakt, że Jun’ichirō Tanizaki po początkowej
głębokiej fascynacji kulturą Zachodu zwrócił się w stronę rodzimej tradycji,
która stała się inspiracją do napisania niejednego utworu. O tym, że pisarz
czerpał z dorobku kulturowego oraz historii Japonii świadczy choćby dzieło Tajemna historia pana Musashiego, z
którym polski czytelnik może zapoznać się za sprawą niezastąpionego Państwowego
Instytutu Wydawniczego i jego wspaniałej serii Współczesna Proza Światowa.
Utwór
Tanizakiego już od początku stanowi nie lada wyzwanie, nawet dla zaprawionego w
lekturze czytelnika, który z gracją porusza się po szlakach literackiej fikcji.
Z krótkiej przedmowy, autorstwa Rybaka z Sheyang, dowiadujemy się, że mamy do
czynienia z powieścią historyczną zatytułowaną Tajemna historia pana Musashiego, która powstała w oparciu o
odnalezione szczęśliwym zbiegiem okoliczności dokumenty – Marzenia nocy, spisane przez mniszkę Myōkaku
oraz Wyznania Dōamiego, pióra byłego służącego pana Musashiego. Całość została uzupełniona w
oparciu o dodatkowe źródła – Kroniki
Wojenne Domu Tsukuma oraz Genealogię
Domu Tsukuma. Summa summarum otrzymujemy
literacki płód, będący biografią wielkiego bushi [1], żyjącego na przełomie okresów Muromachi i Azuchi-Momoyama (XVI w.),
w burzliwych czasach, gdy w Japonii postępowało rozbicie dzielnicowe, a wojny domowe
toczone pomiędzy potężnymi klanami nie należały do rzadkości. Tytułowy Musashi,
zasłynął jako inteligentny oraz sprytny przywódca, dzielny i zręczny wojownik,
z którego przebiegłością mało kto mógł się równać. Narrator przekonuje jednak
usilnie, że za wszystkimi przymiotami, decydującymi o skuteczności w sprawowaniu
rządów czy prowadzeniu bitew stała dzika namiętność, skrywana przez pana
Musashiego. Książka to próba udowodnienia wysnutej tezy, że tajemniczym źródłem
potęgi wielkich wodzów jest najczęściej nieugaszony, wiecznie płonący popęd
seksualny.
W Tajemnej historii pana
Musashiego, Jun’ichirō Tanizaki dokonuje zabiegu podobnego do tego,
jaki zastosował w Shunkinshō, czyli
rozmyślania nad życiem Wiosennej Harfy, utworze będącym fikcyjną biografią
Shunkin, wybitnej mistrzyni gry na samisenie [2].
Narrator snujący historię sławnej osobistości, odsłania przed czytelnikiem tę
część ludzkiej natury wielkich jednostek, o której wszelkie świadectwa są
skrzętnie pomijane albo przemilczane przez oficjalnych kronikarzy. Podmiot
liryczny bezpardonowo i konsekwentnie przedstawia wszelkie zboczenia, perwersje
oraz moralną deprawację, podkreślając jak ważną rolę w życiu uznanego artysty
czy wojownika odgrywa dane zwyrodnienie, które okazuje się fundamentem,
katalizatorem, bądź nieodzownym elementem wielkości danego osobnika. Warto
zwrócić uwagę, że narratorzy, prezentujący historię czy to pana Musashiego czy
też mistrzyni Shunkin, muszą dokopywać się do prawdy, uporczywie wydobywać ją
na światło dzienne – korzystają oni z bezpośrednich relacji zaufanych świadków,
bądź źródeł, których nie ujęto w formalnych annałach. Cierpliwie i metodycznie
przekopują zapiski oraz notatki, które w większości składają się na błahe i
miałkie obrazy życia codziennego – teksty te na pozór nie przedstawiają zbyt
wielkiej wartości i są skrzętnie pomijane przez szanujących się badaczy. Ale to
właśnie narratorzy Tanizakiego, miłośnicy historii oraz kultury, wybitni
erudyci, którzy potrafią oczarować snutą opowieścią, utkaną ze zwiewnego i
lekkiego języka, wyłuskują fakty oraz wydarzenia, okazujące się znamienne dla
egzystencji bohaterów. Obie relacje mają zatem charakter swoistej sensacji – narratorzy
wykorzystują biograficzne luki osobistości, o których rozprawiają i wciskają w
nie elementy, również te którym nierzadko blisko do domysłu i przypuszczeń. W rezultacie
uzyskujemy portret człowiek z krwi i kości, któremu nieobce są chwile słabości,
momenty, w których szlachetny duch ulega podszeptom podatnego na słabości
ciała. Tanizaki prowadzi więc swoistą demitologizację wykreowanych przez siebie
bohaterów – początkowo stroi ich w szaty wielkości, by na kolejnych kartach
powieści dokonać wielkiego obnażenia, ukazania prawdziwej ludzkiej natury,
która zawsze skrywa w sobie pewien niemoralny pierwiastek, która przecież z
założenia skażona jest piętnem niedoskonałości.
W Tajemnej
historii pana Musashiego nie
brakuje dobrze znanego u Tanizakiego motywu silnej polaryzacji, do jakiej
dochodzi w obrębie ludzkiej psychiki. Japoński artysta w początkach swojej
twórczości reprezentował literacką grupę Tambi-ha (Szkołę Estetów) i jej wpływy były widoczne przez okres
całej późniejszej kariery – dualizm człowieczej natury, który pojawia się w
wielu utworach autora, jest bardzo często przedstawiany za pomocą kobiety.
Fizycznemu pięknu, niespotykanej urodzie, kokieteryjnej zmysłowości,
szlachetnemu urodzeniu damy, typowej dla prozy Tanizakiego, towarzyszy
najczęściej podły, bądź zepsuty charakter – wiele bohaterek jest złośliwych,
cynicznych, dwuznacznych, bezwzględnych, egoistycznych, czy wręcz okrutnych.
Wszelkie negatywne przymioty są głęboko zamaskowane pod warstwą wyjątkowo
urodziwej, wręcz niewinnej twarzy, na której jednak, w chwilach, gdy niewiasta
ukazuje swoje prawdziwe oblicze, odmalowuje się złośliwy błysk w oku, złowrogi zarys
fałszywego uśmiechu czy szpetny grymas szyderstwa. Co interesujące, nawet tego
typu demoniczne kobiety zdolne są do czułości czy łagodności, chociaż cały czas
należy mieć baczenie, czy oby nie jest to tylko gra pozorów, pajęczyna za
pomocą której opleciona zostaje ofiara, zupełnie ulegająca wpływom ponętnej,
tajemniczej i nierzadko lubieżnej kusicielki.
Warto
jednocześnie zauważyć przewrotność oraz ironię, z jakimi Jun’ichirō Tanizaki
podchodzi do tematów poważnych, które kojarzą się z oficjalną sztywnością. Tajemna
historii pana Musashiego może
zostać uznana za nawiązanie do biografii bardzo popularnego, także poza
granicami Japonii, Musashiego Miyamoto, rōnina [3],
twórcy szkoły walki dwoma mieczami (niten'ichi-ryū) oraz autora Księgi
pięciu kręgów (Gorin-no Sho). Musashi Miyamoto (którego sylwetka pojawia się nawet w
zachodniej popkulturze) zasłynął jako wybitny wojownik, który nigdy nie został
pokonany w żadnym ze stoczonych pojedynków (a odbył ich ponad 60), brał także
udział w licznych bitwach oraz potyczkach. Ale w utworze Tanizakiego próżno
szukać zapierających dech w piersiach scen batalistycznych czy przyprawiających
o szybsze krążenie opisów zaciętych walk – japoński autor pisze o życiu
znamienitego bushi, odwołując się do jego chwalebnej przeszłości tylko w
takim stopniu, w jakim jest to konieczne dla prezentowanej opowieści. Zamiast
naszpikowanej akcją i adrenaliną relacji, czytelnik otrzymuje misterne portrety
psychologiczne oraz skomplikowane intrygi, rozwijające się w trawionym przez
pożądanie umyśle. Należy przy tym zaznaczyć, że Tanizaki znakomicie uświadamia,
że w najtajniejszych zakątkach naszych serc kryje się głęboka i mroczna
studnia, która pozostaje poza zasięgiem samokontroli. Spoglądając zza jej
krawędzi, zaglądając do niej, odkrywamy bezbrzeżną ułomność własnej duszy,
która przeraża i paraliżuje.
Zastanawiający
jest również sam początek utworu, w którym otrzymujemy szczegółowy opis
portretu przedstawiającego pana Musashiego. Uwagę czytelnika zwracają dwie
kwestie – pierwszą jest twarz bohatera, na której zgodnie z sugestiami
narratora, malują się pewien niepokój, wewnętrzna duchowa rozterka,
niewysłowiona melancholia, znamionujące wewnętrzną mękę, będącą wynikiem
zaciętej walki ze wstydliwą stroną swojej natury; drugą intrygującą rzeczą jest
element europejski w tradycyjnym stroju pana Musashiego – wojownik uzbrojony
jest w puklerz, czyli niewielką okrągłą tarczę z charakterystycznym
wybrzuszeniem. Odnoszę wrażenie, że już na pierwszych kartach swojego dzieła
Jun’ichirō Tanizaki puszcza oko do swoich fanów, którzy doskonale znają
życiorys pisarza (artysta nierzadko porównywany jest do Oscara Wilde’a).
Wskazówką, że pan Musashi może być w pewnej mierze projekcją samego autora,
jest europejski puklerz, który zdaje się symbolizować chwilową fascynację
Tanizakiego światem Zachodnim.
Reasumując
krótko Jun’ichirō Tanizaki serwuje swojemu czytelnikowi arcyciekawą wyprawę w
głąb ludzkiej duszy, która rozrywana jest przez dzikie namiętności, którą targa
trudna do ugaszenia żądza. Autor z ogromną wprawą porusza się w mętnym labiryncie
ludzkiej psychiki, prezentując jej najmroczniejsze strony. Jednocześnie trudno
odmówić uroku językowi, jakim posługuje się narrator, który jest szczególnie
wyczulony na piękno świata, otaczającego zepsutego człowieka. W rezultacie
otrzymujemy ciekawie połączenie estetyzmu z perwersyjnym, silnie destrukcyjnym
erotyzmem, czyli dzieło charakterystyczne dla dojrzałego mistrza Jun’ichirō
Tanizakiego, który jednak dla europejskiego czytelnika nadal pozostaje artystą
słabo poznanym, wręcz anonimowym.
Tekst bierze udział w wyzwaniu Japonica:
[1] bushi – termin oznaczający wojownika,
obejmował arystokrację wojskową oraz samurajów; od określenia bushi pochodzi nazwa kodeksu moralnego
japońskich wojowników - bushidō;
[2] samisen – trzystrunowy, szarpany japoński instrument muzyczny; jego
nazwa w języku japońskim oznacza dosłownie "struny trzech smaków"; samisen jest podstawowym instrumentem w
muzyce teatru kabuki, towarzyszy także pieśniom ludowym;
[3] rōnin – w okresie feudalnej Japonii (1185 – 1868) termin oznaczający
samuraja bez pana; samuraj stawał się rōninem,
gdy jego pan ginął, tracił majątek lub poparcie swojego suwerena; w dosłownym
tłumaczeniu rōnin oznacza człowieka-falę
Świetny wstęp, przykuwa uwagę, a dalej jest tylko lepiej :) Znowu nie znam autora, znowu motywujesz do poszerzania wiedzy :) Dobra robota!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) Tanizakiego szczerze i serdecznie polecam. Na zachętę mogę wspomnieć, że Hiromi Kawakami za swoją powieść "Sensei i miłość" została wyróżniona nagrodą im. Tanizakiego. Ten twórca w Japonii cieszy się ogromną popularnością i estymą - uważany jest za mistrza penetracji ludzkiej psychiki i ja z tą opinią jak najbardziej się zgadzam :)
UsuńNazwisko kojarzę, ale twórczości kompletnie nie. Na pewno teraz zapamiętam, że powinnam poniuchać :)
UsuńWidzę, że japońska proza podbiła Twoje serce i całe szczęście! Gdzie ja bym znalazła tyle ciekawych tytułów do zapamiętania, jeśli nie w Twoich recenzjach? :))
OdpowiedzUsuńDzięki, mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie Ci skorzystać z mojej listy :) Przy okazji mojej przygody z literaturą japońską, przekonałem się, że nie sprowadza się ona wyłącznie do Murakamiego, który okazał się tylko wierzchołkiem góry lodowej :)
UsuńPrzeczytam i odniosę się trochę później, a tymczasem proponuję Wam udział w takiej zabawie http://pandziejaszek.blogspot.com/2014/09/rozkminka-o-wyzwaniu.html jeśli macie ochotę i pomysł, to chętnie poznam, a zapewne nie tylko ja, Wasze bibliobiografie.
OdpowiedzUsuńO rany, niedawno na blogu Oli, komentując jej udział w tym wyzwaniu stwierdziłem, że szczerze podziwiam ją za tego typu zestawienie, bo ja nie byłym w stanie zrobić czegoś takiego. Przemyślę jeszcze tę sprawę, może coś mi się uda zmajstrować :)
UsuńKoncepcja transmutacji popędu seksualnego w inne dziedziny aktywności wcale nie jest nowa. Wydaje się nawet dość przekonująca. No ale nie wszystko musi być nowe, by było dobre.
OdpowiedzUsuńKsiążka sądząc z Twojej recenzji zapowiada się zdecydowanie interesująca, tym bardziej, iż chyba można ją odczytywać dość różnorodnie. Zwłaszcza temat rozwiązłości ;)
Tanizaki wcale nie rościł sobie pierwszeństwa odnośnie tej koncepcji :) Po prostu w znakomity sposób przedstawia ją w swoich utworach, otaczając ją subtelnym woalem literatury. Mnie bardzo podoba się jego twórczość właśnie z tego powodu - na warsztat bierze mit o danej osobie (a takich mitów nie brakuje w żadnej kulturze), po czym krok po kroku wyodrębnia z tego mitu, z tego posągu, człowieka z krwi i kości, z wszystkimi jego wadami i słabościami. Moim skromnym zdaniem taka świadomość istnienia warstwy człowieczej (ale tej brudnej i wstydliwej) w każdym, nawet w największym bohaterze czy świętym, jest bardzo ważna. Wydaje mi się, że akurat w naszej kulturze trochę tego brakuje :)
UsuńPowiedziałbym nawet, że bardzo brakuje. Ale może się mylimy? Może po prostu nasi święci są jedynymi naprawdę świętymi, a nasi bohaterowie są jedynymi prawdziwymi bohaterami? ;)
UsuńI tym oto sposobem kolejna pozycja ląduje na mojej liście do przeczytania...
OdpowiedzUsuńHa, ja już sobie odpuściłem regularne aktualizowanie listy lektur do przeczytania. W domu mam całą masę książek cierpliwie czekających w kolejce i tylko przed wizytą w bibliotece zaglądam do tytułów starszych utworów, które kiedyś miałem w planie poznać :)
Usuń