Takashi Hiraide
Kot, który spadł z nieba
Książka to kameralna historia, której osią są losy pewnego małżeństwa. Para trzydziestokilkulatków zatrudnionych w branży wydawniczej wynajmuje niewielki domek gościny w spokojnej dzielnicy Tokio. Oboje porzucili bezpieczne etatowe posady i realizują się pracując na zlecenie. Rytm biegnącej niespiesznie i powtarzalnie egzystencji zostaje w niewielkim stopniu zaburzony w momencie, gdy w życiu bohaterów pojawia się przygarnięta przez chłopca z sąsiedztwa kotka Chibi, która wkrótce bywa regularnym gościem. Zwierzątko z jednej strony przejawia nieufność i niezależność, z drugiej zaś bardzo szybko przywiązuje się do protagonistów, dla których staje się tematem wspólnych rozmów oraz źródłem refleksji.
Kot, który spadł z nieba to bardzo nostalgiczne i nastrojowe dzieło. Jako, że pierwszoosobowym narratorem powieści jest małżonek, utwór przywodzi też na myśl obcowanie z intymnymi, prywatnymi notatkami. Mężczyzna, który przejawia tendencje do zadumy, to uważny obserwator otaczającego go świata, ze szczególnym upodobaniem przyglądający się pozostającej w bezpośredniej bliskości przyrodzie. Proste zajęcia ogrodowe, wizyta w łazience z szerokim oknem sufitowym czy praca przy biurku wystawionym na taras stanowią sposobność do podglądania życia owadów, śledzenia zachowań ptaków czy podpatrywania zabaw Chibi. To baczne przyglądanie się odwiecznemu rytmowi przyrody ma własności kojące oraz wygłuszające - zatapiając się w bieg myśli bohatera, nietrudno jest zapomnieć o opresyjnej, ludzkiej cywilizacji, która bez przerwy gna w sobie znanym tylko kierunku, nakazując przy tym jej przedstawicielom na łapczywe zagarnianie jak największej ilości bodźców. Tyle, że te - dostarczane w tak dużych ilościach - mogą zostać jedynie powierzchownie liźnięte, co nieuchronnie prowadzi do ich spłycenia, co z kolei rodzi wrażenie pustki oraz frustrację.
Szczególne miejsce w zapiskach mężczyzny zajmuje kotka Chibi, która okazuje się pretekstem do rozważań poświęconych fatum oraz nieubłaganemu upływowi czasu. Chciałbym się dowiedzieć, co wydarzyło się owego dnia, zaledwie jednego dnia życia, przypominającego jedną kroplę. To, co nastąpiło wówczas, pochłonął już jednak mrok czasu [2] - Takashi Hiraide ciekawie uzmysławia nam, że wszystko, co nas otacza jest przemijalne, a więc płynne, zmienne, nietrwałe i efemeryczne. Czas nie zna pojęcia litości i sunie wytrwale przed siebie absorbując każdą rzecz, jaką napotka na swojej drodze. Ta niechybność przemian, jakie stają się także naszym udziałem, zostaje umiejętnie zaakcentowana przez zdarzenia rozgrywające się niejako na drugim planie. Śmierć będącego w podobnym wieku przyjaciela, zgon znajomego, starszego poety, wreszcie odejście staruszka, od którego wynajmowany jest domek sygnalizują, że ludzki żywot ma swój kres. Chwilowość ludzkiej bytności na ziemskim padole podkreślają także dzieła ludzkich rąk - opuszczone i burzone domy czy zarastający trawą, niegdyś starannie pielęgnowany ogród współtworzą atmosferę przemijalności. Wydaje się, że remedium na tę przesyconą niepewnością i ulotnością egzystencję, jest cieszenie się chwilą bieżącą, czego symbolem jest (...) cykl kolorowych litografii i enkaustyk (...) [3] znajomego artysty, zatytułowany Chwytanie błyskawic - owymi błyskawicami mogą być sprawy drobne, pozornie błahe, związane z pulsującą różnorodnością naturą, które istnieją tylko przez mgnienie oka, ale pozwalają dostrzec niezwykłość i złożoność świata, w jakim przyszło nam żyć.
Podejmowana przez Takashiego Hiraide tematyka idealnie współgra ze stylem, jakim operuje japoński autor. Zdania przypominają delikatne i zwiewne konstrukcje, utkane z przepięknej, poetyckiej słownej materii. Pieczołowitość i dbałość o pojedyncze wyrazy skutkuje zdaniami, które aż proszą się o leniwe i niespieszne smakowanie. Ponadto obcowanie z prozą Japończyka jest o tyle przyjemne, że pierwszoosobowy narrator to prawdziwy erudyta, który chętnie dzieli się z nami swoją rozległą wiedzą - karty książki nakrapiane są dygresjami poświęconymi architekturze, filozofii, historii czy sztuce. Pod tym kątem protagonista Kota, który spadł z nieba kojarzy się z narratorami kreowanymi przez japońskiego mistrza słowa pisanego, Jun’ichirō Tanizakiego - z podobną ilością ciekawostek orbitujących wokół szeroko rozumianej kultury Kraju Kwitnącej Wiśni spotka się czytelnik, który zdecyduje się na lekturę takich dzieł jak Ulotny most snów (do odnalezienia w antologii Tydzień świętego mozołu), Tajemna historia pana Musashiego, Dwie opowieści o miłości okrutnej, Dziennik szalonego starca, Niektórzy wolą pokrzywy czy Miłość głupca. Należy przy tym zaznaczyć, że o ile w pisarstwie Tanizakiego bardzo często przewija się wątek erotycznej perwersji, o tyle u Takashiego Hiraide możemy mówić jedynie o platonicznych uczuciach - Kot, który spadł z nieba niemal pozbawiony jest akcentów cielesnych, a miłość łącząca głównych bohaterów przejawia się przede wszystkim w subtelnych gestach i porozumieniu bez słów. Bardzo pozytywnie wypada także symbolika, jaką operuje Hiraide. Oprócz wspomnianych motywów przemijania uwidacznianych na kilka sposób, bardzo intrygująco prezentuje się okienko w kuchni, które z racji ulokowania na wysokości niewielkiej dziury w położonym tuż za ścianą domku płocie, działa na zasadzie camery obscura, tzn. daje odwrócony obraz znajdującego się za płotem zaułka - tym samym zwykłe kuchenne okienko, dzięki temu, że poświęciło mu się odpowiednią ilość uwagi, pozwala spojrzeć na świat z zupełnie odmiennej perspektywy. A obserwacja to nie tylko podstawa kontemplacji, bowiem jak przekonuje nas małżonka (...) obserwacja jest podstawą prawdziwej miłości, która nie popada w sentymentalizm [4].
W rezultacie wszystkich wspomnianych rzeczy, Kot, który spadł z nieba to bardzo treściwa, choć krótka lektura (polskie wydanie liczy niewiele ponad 140 stron). Takashi Hiraide zaprasza nas do rzeczywistości, która tchnie stoickim spokojem, gdzie nie ma miejsca na pośpiech, nerwowe ruchy czy podejmowane pod wpływem impulsów decyzje. Książka Japończyka przypomnienie nam, że naszej egzystencji nie musimy sprowadzać do pogoni za materialnymi dobrami czy kolejnymi awansami w pracy, która męczy i nuży. Jednym zdaniem - piękna lekcja na temat łapania błyskawic.
----------------------------------------------
[1] Takashi Hiraide, Kot, który spadł z nieba, przeł. Katarzyna Sonnenberg, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2016, s. 23
[2] Tamże, s. 142
[3] Tamże, s. 77
[4] Tamże, s. 45
Interesujące, że tylu pisarzy inspiruje kocie życie, w którym kluczową rolę pełni kontemplacja, wielogodzinna obserwacja codziennych zjawisk, łagodne doświadczanie przemijającego czasu, niezależność, a nawet obojętność na zgiełk życia. Japończyków również uwiodła niejednoznaczna kocia natura i przyznam się, że chciałabym przeczytać książki z motywem kota, które mam na półce: "Jestem kotem" Natsume Soseki, "Kroniki kota podróżnika" Hiro Akigawy i oczywiście "Kota, który spadł z nieba" mając nadzieję na liryczną, wyciszającą, a jednocześnie mądrą lekturę.
OdpowiedzUsuńJa wspomniane lektury czytałem w różnych etapach czasu (za niedługo opublikuję refleksje związane z lekturą "Kronik kota podróżnika) i przyznaję, że faktycznie dużo ciekawszym doświadczeniem mogłoby być poznawanie tych książek w krótszych odstępach czasowych. Łatwiej byłoby je ze sobą porównać ;)
UsuńCo ciekawe, o ile w "Kocie, który spadł z nieba" nie mamy nawiązań do innych kocich dzieł, o tyle zdanie otwierające "Kroniki kota podróżnika" to ukłon w stronę "Jestem kotem" :)
Z tej serii czytałam bardzo dobre „Sztormowe ptaki”. :) Podczas czytania Twojej recenzji odniosłam wrażenie, że „Kot” klimatem przypomina spokojne książki Yoko Ogawy, którą bardzo lubię. Ta powieść interesuje mnie też ze względu na to, że bohaterowie pracują w branży wydawniczej.
OdpowiedzUsuń"Sztormowe ptaki" mam na oku od czasu lektury Twojej recenzji. Prędzej czy później po nie sięgnę ;)
UsuńA proza Hiraide faktycznie odrobinę przypomina pióro Ogawy. Zwiewna, lekka, efemeryczna, sporo dygresji. Ciekaw jestem czy książka przypadałby Ci do gustu.
Zdecydowanie muszę więcej książek z tej serii dorwać w swe łapki.
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam znajomość, jak na razie same japońskie tytuły za mną ("Dziewczyna z konbini", "Pszczoły i grom w oddali") i póki co, lektury jawią się jako b. ciekawe.
Usuń