Prozę Henninga Mankella, niestety już nieżyjącego (1948-2015) szwedzkiego pisarza (również dziennikarza, reżysera i autora sztuk teatralnych) podczytuję już od dłuższego czasu. Po prawdzie dawkuję sobie ją, podobnie jak w przypadku innych ulubionych autorów, by dłużej obcować z jego twórczością nim dojdę do momentu, kiedy zostaną mi jako ostatnia opcja już tylko powtórki. Mankell to pisarz szczególny, na pewno nie tylko dla mnie. Kto poznał jego powieść „Comédia infantil”, nigdy nie zapomni tego czytelniczego przeżycia, jednak coraz bardziej doceniam również jego powieściowy cykl „Kurt Wallander”, którego protagonistą jest szwedzki policjant specjalizujący się w śledztwach dotyczących zabójstw. Stereotyp mówi, że kryminały to literatura dla plebsu, typowo rozrywkowa, lecz na pewno nie sprawdza się to w przypadku Mankella. Niestety, dotąd czytałem serię o Wallanderze wyrywkowo, więc skoro coraz bardziej ją doceniałem, postanowiłem, już w chronologii świata przedstawionego, uzupełnić wszystkie braki. I tym sposobem wziąłem na kieł „Mordercę bez twarzy”, od którego zaczynają się opowieści o Wallanderze.
Wybrałem wydanie Wydawnictwa Biblioteka Akustyczna w formie audio, w tłumaczeniu Anny Marciniakówny i z głosem Marcina Popczyńskiego. Przekład okazał się na piąteczkę; jedyne co mi nie zagrało, to wyrażenie „życie na szerokiej stopie”. Też tak macie, że Was to trochę razi i wolicie „życie na wysokiej stopie”?
Fabuła wygląda typowo dla powieści kryminalnej, detektywistycznej; dochodzi do podwójnego zabójstwa w jednej ze szwedzkich wsi. Sprawą oczywiście musi zająć się nasz protagonista. Potem jednak okazuje się, że postępowanie nie jest proste i w dodatku, niby kręgi na wodzie, zbrodnia ta prowokuje dalsze tragedie. W tym aspekcie jedyne, co mi nie do końca pasowało, to że ostatnie słowo umierającej ofiary „zagraniczny” szwedzcy policjanci od razu zinterpretowali jako wskazanie na obcokrajowca. Mi się to raczej w pierwszym rzędzie kojarzy z samochodem lub czymś w tym stylu, a dopiero w dalszej kolejności z osobą. Być może zresztą w oryginale, po szwedzku, brzmiało to nieco inaczej.
W „Mordercy bez twarzy” odnalazłem już to wszystko, co potem uwielbiałem w późniejszych powieściach cyklu o Wallanderze – niepowtarzalny klimat przypominający najlepsze powieści amerykańskiego noir (w sensie mroczności, a nie stylu prowadzenia dochodzenia polegającego na biciu i braniu po mordzie), świetne tło społeczne, obyczajowe i przekonujące realia policyjne. Aż dziw, że coś takiego napisał ktoś, kto z tego co wiem, nie miał osobiście niczego wspólnego ze służbami.
Powieść po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w roku 1991 i dziś przy jej lekturze aż łza się w oku kręci na wspomnienie Szwecji, której już nie ma. To wciąż jeszcze były czasy, gdy w Szwecji policjanci w zasadzie nie nosili broni. Również inne realia, do dziś aktualne na północy Europy, są szokujące dla nas, mieszkańców kraju Zulu-Gula. Szwedzki policjant otrzymuje zgłoszenie, że uciekł hart i się tym oficjalnie zajmuje. Spróbujcie zgłosić naszej policji bezpańskiego psa albo śmieci w lesie…
Proza Mankella jest doskonała, ale wymagająca od odbiorcy wiele. To, co dla mnie jest zaletą, czyli ukazanie realistycznego przebiegu śledztwa, bez genialnych policjantów, wszechwiedzących księży i profilerów, znajdowanych znikąd dowodów, pościgów i bijatyk, za to pełnego żmudnej roboty, prowadzących donikąd wątków, przemęczenia i zniechęcenia, dla innych może być minusem. Po wysłuchaniu zaś tej pierwszej odsłony śledztw Wallandera widzę, że poznawanie ich po kolei, poza naprawdę wysokiej klasy powieściami detektywistycznymi, daje możliwość śledzenia, jak zmienia się w czasie szwedzkie społeczeństwo i Szwecja. Inna sprawa, że prowokuje to przemyślenia na temat zmian zachodzących równolegle w świecie i w Europie, a przede wszystkim w Polsce. I nie są to niestety refleksje optymistyczne. Puentą może być jedno z ostatnich zdań tej powieści, przypomnę wydanej w 1991 roku:
„Niepokój na świecie będzie narastał.”
Jeśli chodzi o Marcina Popczyńskiego, to jak zwykle sprawił się na piąteczkę i książka czytana przez niego jest równoprawną alternatywą dla literek. Nie tylko dla tych z wadliwym wzrokiem.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/b4t636
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)