Marilyn Brookwood
Sieroty z Davenport
Eugenika (stgr. εὐγενής, eugenes, czyli dobrze urodzony) to termin ukuty przez Francisa Galtona, kuzyna Karola Darwina, dotyczący selektywnego rozmnażania, mającego na celu wzmacnianie pozytywnych cech dziedzicznych. Korzenie eugenicznej filozofii wiążą się z przeświadczeniem, że z racji faktu, iż cywilizacja umożliwia przetrwanie oraz funkcjonowanie osób niepełnosprawnych czy upośledzonych, zaburzony zostaje naturalny mechanizm selekcji, odpowiedzialny za wymieranie słabszych i promowanie najsilniejszych. Zrównoważenie tego niepożądanego czynnika cywilizacyjnego jest możliwe albo poprzez promowanie zwiększonej reprodukcji osobników uznanych za wartościowych (eugenika pozytywna) lub przez zniechęcanie czy przymusowe ograniczanie reprodukcji osobników mniej perspektywicznych (eugenika negatywna). W przypadku tego drugiego rozwiązania, rodzi się szereg pytań natury etycznej – na jakiej podstawie można uznać, że dana jednostka jest na tyle nierokująca, że zakłada się, iż najlepszych wyjściem jest jej sterylizacja (czy nawet fizyczna eliminacja)? Co jeśli narzędzia służące owej weryfikacji utylitarności poszczególnych członków społeczeństwa są wadliwe, niejasne, oparte na subiektywizmie czy myśleniu życzeniowym? I co jeszcze ważniejsze, cóż czynić z potomstwem tych nieszczęsnych ludzi, którzy zyskali łatkę nieprzydatnych – czy jakakolwiek ideologia (przebrana w szaty nauki) ma prawo skreślać najmłodszych już na starcie, jedynie z racji pochodzenia? Szereg trudnych pytań, na które odpowiedź, jak niemal zawsze, stara się znaleźć literatura, czego najlepszym przykładem jest znakomity reportaż Sieroty z Davenport. Eugenika, Wielki Kryzys i wojna o dziecięcą inteligencję autorstwa amerykańskiej psycholożki Marilyn Brookwood.
Książka to nakreślenie przełomowych odkryć grupy psychologów z Iowa Child Welfare Research Station, którzy w latach 30-tych i 40-tych XX wieku, w cieniu Wielkiego Kryzysu (1929 – 1933), analizując losy dzieci z placówek opiekuńczych, w tym z tytułowego sierocińca Davenport Home, udowadniają, że środowisko, oprócz uwarunkowań genetycznych, ma nie mniej ważki wpływ na kształtowanie się dziecięcej psychiki, co podważa ówczesne eugeniczne teorie głoszące dziedziczną determinację cech umysłowych i związaną z tym stałość ilorazu inteligencji: Psycholodzy prowadzili badania nad rozwojem dziecka na takich uczelniach, jak Stanford, Columbia, Berkeley, Minnesota, Chicago i innych, jednak żadna z placówek nie dorównywała temu, co rozwinęło się w jedno z najaktywniejszych i najprężniej działających środowisk badawczych w historii psychologii. W stacji Iowa zespół naukowców wniósł przełomowy wkład do wiedzy na temat rozwoju intelektualnego dzieci, określany potem mianem „perspektywy Iowa” [1]. Dzieło Marilyn Brookwood nie tylko przybliża dokonania takich ludzi jak Bird Baldwin, George Stoddard, Harold Skeels, Marie Skodak czy Beth Wellman, ale również ukazuje jak trudne do zaakceptowania są płynące z ich prac wnioski, które negują ramy ówczesnej psychologii, skażonej eugenicznym podejściem.
Dzieło Marilyn Brookwood to zanurzenie się w trzewia surowej rzeczywistości amerykańskiej lat 30-tych i 40-tych XX wieku, w której tryumfy święcą eugeniczne idee: Era eugeniki w USA rozpoczęła się na początku XX wieku i trwała do wczesnych lat czterdziestych tamtego stulecia. W tym okresie testy na inteligencję wykorzystywano do oceny dzieci w wieku szkolnym, a także dzieci i dorosłych umieszczonych w zakładach opieki, imigrantów przybywających na Ellis Island, pacjentów zamkniętych w szpitalach psychiatrycznych, więźniów, osób uważanych za intelektualnie upośledzone oraz rekrutów w armii [2]. Ogromny napływ migrantów, próby utrzymania segregacji rasowej, światowy kryzys ekonomiczny, pozbawiający wielu ludzi pracy i dachu nad głową, katalizują supremacyjne teorie, wedle których wszelkie patologiczne przymioty (m. in. niski poziom inteligencji) są dziedziczne (Podobnie jak ich brytyjscy pobratymcy amerykańscy eugenicy z początku XX wieku obawiali się, że cechy niskiej inteligencji i moralnej degeneracji przejdą z rodziców na potomstwo i zdominują populację [3]), co stanowię podwalinę przekonania, że istnieje jedynie ściśle określona grupa człowieczych jednostek godna tego, by płodzić potomstwo: Zwolennicy eugeniki wierzyli, że wszystkie ludzkie cechy są uwarunkowane biologiczne i dziedziczone, a te problematyczne, między innymi alkoholizm, skłonność do popełniania przestępstw i popadania w ubóstwo, epilepsja, obłęd i rozwiązłość, wynikają z niskiej inteligencji. Osoby, które przejawiały takie cechy, mogły zostać umieszczone w placówkach opiekuńczych i poddane sterylizacji, a podobne decyzje często opierały się na wynikach testów IQ [4].
Zarysowanie tego historyczno-kulturowego tła pozwala lepiej uzmysłowić sobie, przed jakim wyzwaniem stają naukowcy z Iowa Child Welfare Research Station (prowadzący swe badania między innymi w tytułowym Davenport Home, gdzie dzieci dorastają w straszliwych warunkach: W latach 1933 – 1935, w najgorszym okresie kryzysu, do Davenport napływały kolejne fale dzieci, a liczba podopiecznych wzrosła do około 400, tym samym niemal się podwajając. Programy socjalne Nowego Ładu jeszcze nie powstały, a choć Marie Skodak i Harold Skeels opisywali warunki panujące w sierocińcu jako „dickensowskie”, przepracowany personel doceniał to, że w ogóle ma pracę [5]), których obserwacje kolidują nie tylko ze stanem wiedzy ówczesnej psychologii, ale i z mocno rozpowszechnionymi, rasistowskimi stereotypami i uprzedzeniami (ich zasadność zostaje bezwzględnie zanegowana). Co gorsza, przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi dziedzinami wiedzy jest nadal bardzo ubogi, w rezultacie czego Iowianie stają się więźniami bańki, w jakiej tkwi amerykańska psychologia, nie dostrzegająca odkryć z zakresu genetyki czy biologii: W latach dwudziestych ubiegłego wieku rozwój badań naukowych skłonił większość amerykańskich genetyków i biologów do odwrócenia się od eugeniki, którą zaczęli postrzegać jako pseudonaukową manię. Jednak amerykańscy psycholodzy zajmujący się testami umysłowymi nie zwracali uwagi na biologiczne badania mechanizmów rozwoju i zachowania i pozostawali niedoinformowani lub niezainteresowani odkryciami na poziomie komórkowym dotyczącymi roli środowiska w rozwoju [6]. W tym właśnie kontekście, dokonania psychologów z Iowa Child Welfare Research Station są tym większe i bardziej godne podziwu, bowiem większość z nich odbiera tradycyjne wykształcenie, zgodnie z którym poziom inteligencji nie ulega znaczącym zmianom w przeciągu całego człowieczego żywota. Uzyskiwane rezultaty, pokazujące, że intelektualna kondycja dziecka może się drastycznie pogorszyć w fatalnych warunkach (brak opieki, czułości, bodźców stymulujących do intelektualnego wysiłku), ale i poprawić w sprzyjających okolicznościach, zaprzeczają nabytej wiedzy. Dopiero drobiazgowa weryfikacja, żmudne powtórzenia, jak i nieustanna wymiana poczynionymi obserwacjami prowadzi do konstatacji, że inteligencja może się zmieniać, konstatacji, która w panujących realiach, wymaga niemało umysłowej otwartości, przyzwoitości, jak i odwagi.
Tym samym, na przykładzie takich ludzi jak Bird Baldwin, George Stoddard, Harold Skeels, Marie Skodak czy Beth Wellman, autorka kreśli portret prawdziwego naukowca, który jest człowiekiem rzetelnym i uczciwym, zdolnym do przyznawania się do błędów, autokrytycznym, ale i ciekawskim, empatycznym, elastycznym, potrafiącym zanegować powszechnie przyjęte prawidła, jeśli wskazują na to uzyskane (a następnie odpowiednio zweryfikowane i potwierdzone) dane. Na zasadzie awersu i rewersu, Sieroty z Davenport to jednocześnie smutna opowieść o wszelakiej maści koteriach i kółkach wzajemnej adoracji, ludziach, którzy zyskawszy wysoką pozycję czy to społeczną, czy naukową, traktowani są niczym bożyszcza, nawet, gdy głoszone przez nich hasła, tezy czy nauki, stoją w sprzeczności z faktami.
Pozostając jeszcze przy kwestiach naukowych, warto dodać, że opisując działalność naukowców z Iowa Child Welfare Research Station, Marilyn Brookwood kilkukrotnie podkreśla, jak ważką rolę w każdym człowieczym życiu, a więc i w prowadzonych badaniach, odgrywa przypadek. Momentami dzieło Amerykanki to wręcz apoteoza kapryśnej fortuny, której trudne do przewidzenia powiewy piszą rozdziały niezwykłych historii, odmieniających koleje człowieczej cywilizacji: Rewelacje Skeelsa były wynikiem splotu strasznych i fortunnych wydarzeń. Gdyby Wielki Kryzys, burze Dust Bowl i ekstremalne warunki pogodowe nie przytłoczyły rodzin z Iowa i nie sprawiły, że dom z Davenport zapełnił się porzuconymi dziećmi; gdyby rodzice adopcyjni nie pozwali stanu i nie zatrudnili Skeelsa do przetestowania inteligencji dzieci z Davenport, gdyby nie to, że naczelnik Woodward z niewytłumaczalnych względów umieścił BD i CD na oddziałach z kobietami o niskiej inteligencji, dzięki czemu Skeels mógł odkryć, że ich wyniki IQ drastycznie się zmieniły, gdyby Skeels nie pielęgnował kontaktów z urzędnikami stanowymi, którzy pozwolili na kontynuowanie badań w Iowa; gdyby dyrektor George Stoddard nie zachęcał Iowian do szukania wyjaśnień; gdyby stanowe komisje eugeniczne nie nakazały umieszczania kobiet o niskiej inteligencji w zakładach opiekuńczych; gdyby nawet część z tych rzeczy się nie wydarzyła, psychologowie z Iowa zapewne nie wpadliby na trop tych radykalnych odkryć [7].
Uwzględniając te wszystkie kwestie, o których pisze Marilyn Brookwood, Sieroty z Davenport okazują się być znakomitym reportażem, który w fascynujący sposób zapoznaje nas z naukowym dorobkiem badaczy z Iowa Child Welfare Research Station. Autorka z ogromną starannością oraz odwołując się do licznych źródeł, odmalowuje okoliczności prowadzonych badań, ich wpływu na ówczesną psychologię czy odbioru przez środowisko naukowe. Książka jest portretem nauki, którą tworzą ludzie pełni pasji i zaangażowania, (pod)świadomie czujący, że w świecie nauki praktycznie nic nie jest stałe, niezmienne czy ustalone raz na zawsze, że kolejne odkrycia pociągają za sobą konieczność nieustannej weryfikacji aktualnego stanu wiedzy, że nierzadko nowe rewelacje mogą negować, to, co przez lata uchodziło za pewnik czy dogmat.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)