Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 28 lipca 2025

"Mgła" Anna Brzezińska - Ponury, karnawałowy żart

Anna Brzezińska

Mgła 

Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 192
 
 
 
 
 
 
 

To byli dobrzy ludzie, ta garstka wokół niego, choć generalnie mieszkańcy Florencji byli zdrajcami. Właśnie oni zdradzili republikę i ściągnęli z powrotem Medyceuszy. Zdradzili go ludzie, którym służył jako prawdziwy republikanin, jako sekretarz Drugiej Kancelarii, podróżujący dyplomata i założyciel florenckiej armii obywatelskiej. Po upadku republiki i odsunięciu od władzy gonfaloniere Piera Soderiniego, stojącego na czele rządu republiki, il Machia też został zdymisjonowany [1] – gorzkie wyrzuty i rozczarowanie il Machii, jednej z licznych postaci przewijających się na kartach powieści Czarodziejka z Florencji Salmana Rushdiego, w której rozpoznać można Niccolò Machiavelliego, wydają się być zrozumiałe, biorąc pod uwagę oddanie, z jakim późniejszy autor takich traktatów jak Książę czy O sztuce wojny służył Florencji, w której po wygnaniu Medyceuszy (1494) ponownie zapanował ustrój republikański. Tyle, że perspektywa ludzi władzy rzadko pozostaje zbieżna z punktem widzenia szarych obywateli, o czym możemy przekonać się sięgając po książkę Mgła autorstwa polskiej pisarki Anny Brzezińskiej (ur. 1971).

Akcja utworu osadzona jest w Città di Sant’Angelo, mieście, które czasy największej chwały ma już za sobą. Gród, przed laty słynący z mężnych rycerzy, odważnych Świętych zaciekle walczących z pogaństwem, bez oglądania się na ryzyko utraty własnego żywota czy budowniczych, wznoszących wspaniałe budowle, z wolna poddaje się degrengoladzie. Na wieść o zbliżających się wojskach cesarza z północy, w szeregach których znajdują się członkowie wygnanego przed laty rodu Bianchich, usiłujący odzyskać odebraną im władzę, widmo zagłady coraz śmielej przystraja się w szaty realności – Città di Sant’Angelo pogrąża się w narastającej anarchii, bowiem w obliczu niechybnego końca, ludzie coraz częściej szukają choćby chwilowego ukojenia w rozpuście i występku. Karczmy i burdele wypełniają się ludzkimi szumowinami, w miejskich murach pojawia się coraz więcej maruderów z okolic podbitych przez cesarską armię, nadto czeladnicy coraz śmielej podnoszą głowy, nie godząc się dłużej na jawną niesprawiedliwość, wyrażającą się w tłustych brzuchach i przepychu, w jakim pławią się ich majstrowie. Ostatnie akty ludzkiej tragedii rozgrywają się na naszych oczach.

Ów dramat, który przybliża nam Anna Brzezińska rozpisany zostaje za sprawą dwóch, przeplatających się narracji pierwszoosobowych. Pierwszą z opowieści, rozgrywającą się kilkadziesiąt lat przed głównymi wydarzeniami, snuje Draco, nielichy rzezimieszek, wyrodny syn pierworodny młynarza, który porzuca ojcowiznę i przystępuje do awanturniczej bandy, gdzie szybko zaczyna wieść prym. Jego „dokonania” nie umykają lokalnej władzy, która pragnąc pozbyć się niewygodnego osobnika, oskarża go o herezję i razem z resztą niewiernych skazuje na śmierć. Szczęście jednak uśmiecha się do Draca, bowiem córka kasztelana, w noc karnawału, na mocy wiekowej tradycji, ułaskawia go – wyrok zamieniony zostaje na wygnanie. Draco, sprowokowany przez wybawczynię, postanawia wyruszyć na osnutą mgłą, złowrogą Nebbię, potężną i tajemniczą górę, wedle legend zamieszkiwaną przez smoka, by zgładzić niebezpieczną bestię i udowodnić własną wartość.

Na planie bieżącym, raczeni jesteśmy historią anonimowego czeladnika, który relacjonuje finalne momenty Città di Sant’Angelo, tuż przed przybyciem wojska cesarza. Szybko przekonujemy się, że narastająca panika oraz niepokój, nie udzielają się narratorowi oraz jego kompanom, ba, młodzieńcy są zachwyceni fermentem i zamieszaniem, jakie wywołują kolejne zwycięstwa cesarza z północy, z lubością obserwując coraz bardziej nerwowe poczynania kasztelana i jego świty, eleganckich dam, świątobliwych mężów, bogatych kupców, pobożnych zakonnic, czy wreszcie własnych majstrów. Do tych wszystkich ludzi, którzy zajmują nieco lub znacznie wyższe szczeble na społecznej drabinie, narrator i jego banda żywią uczucia, w których zazdrość miesza się z głęboką awersją – wizja rychłego końca tego znienawidzonego światka (śmiało można określić go mianem „elit”), taplającego się w błocie hipokryzji, obłudy, fałszywej skromności i wyższości, na każdym kroku okazywanej maluczkim, napawa czeladników stanem wręcz euforycznym. W tym ujęciu, Brzezińska przypomina uniwersalną prawdę, że żadna tyrania (oparta na politycznym czy religijnym prześladowaniu) czy ustrój bazujący na ogromnych nierównościach społecznych, w chwilach kryzysu, nie może liczyć na wsparcie ze strony większości, na którą składają się słabi, uciskani, pozbawieni równych praw czy godnego życiowego startu – suma wyrządzonych krzywd jest z reguły większa niż lęk przed potencjalną zagładą, niesioną przed siłę z zewnątrz (która nierzadko jawi się jako karząca ręka sprawiedliwości). Ba, zagrożenie trwałości struktury władzy, jest często zapalnikiem, który dodatkowo katalizuje coraz gwałtowniej narastającą anarchię w obrębie całego układu, wywołaną strachem elit przed wspomnianym wrogim czynnikiem zewnętrznym.

Mgła jest więc jeszcze jedną opowieścią o tym, jak nietrwały jest otaczający nas, pozornie dobrze nam znany, świat, który na skutek splotu kilku nieszczęśliwych wypadków może ulec diametralnej przemianie. Dynamika tych nadciągających przeobrażeń z kolei boleśnie uzmysławia człowieczą bezradność i bezsilność wobec dziejowych mechanizmów wielkiej historii – gdy tryby zostaną puszczone w ruch, jako jednostki nie jesteśmy w stanie ich zatrzymać, i pozostaje nam jedyne bezradne przyglądanie się postępującej destrukcji.

Owa zamierająca, odchodząca rzeczywistość, stylizowana na włoskie miasta przełomu średniowiecza, jest przy tym bardzo zajmująca, choć zarazem bezkompromisowo naturalistyczna (fragmentami wręcz turpistyczna). Anna Brzezińska ze swadą odmalowuje nieliczne blaski i wszelkie cienie Città di Sant’Angelo, zabierając nas w duszne zakamarki, w których króluje prawo silniejszego, gdzie spryt i pięści to cechy tyleż pożądane, co nieodzowne, by przetrwać. Słabszym pozostają żebry, nadzieja na litość, kupa gnoju (śmierdzącego, ale jednak ciepłego), albo śmierć, którą zadaje się lekko, która jest stałym elementem brutalnej, ale i niezwykle intensywnej codzienności. Ta bliskość kostuchy, w momencie rozpoczęcia fabuły wzmocniona przez widmo upadku Città di Sant’Angelo, sprawia, że część społeczności pogrąża się w karnawałowym nastroju, w którym zawiera się kontestacja dotychczasowego porządku rzeczy i chęć wykorzystania do cna ostatnich kropel pozostałego żywota – z cienia wyłania się fatalizm, więc stary ład musi odejść w pokorze, by zrobić miejsce wygłupom i ekscentryczności, które w mniemaniu bardziej świątobliwych, będą zahaczać o profanację i bluźnierstwo. Powaga i patetyzm przegrywają z drwiną, wulgarnością i negacją. Błazeństwo bałwochwalczo wywala nogi na złotym stolcu, nie lękając się żadnych kar, które nic nie znaczą z racji nadchodzącej nicości, anihilacji.

Ta groteskowość, żart, bufonada wkrada się zresztą do stylu, który, jeśli by traktować go z pełną powagą, jest wyjątkowo nieprzyjazny. Zdania-molochy, ciągnące się strona po stronie, naszpikowane dygresjami i wtrąceniami, rytmiczne, ale wymagające absolutnego skupienia, by wyłapać zawartą w nich treść. Rachityczna fabuła, która co rusz ustępuje oracyjnym popisom narratorów, rozwijająca się niespiesznie, zapadająca się pod naporem domysłów i mistyfikacji. Fakty przeplatane sennymi majakami i pijackimi przechwałkami, spychające nas w gąszcz niejasności, osnuwające wszystko mgłą niedopowiedzenia. Wszystko to sprawia, że Mgła jest lekturą trudną, nieprzystępną, momentami nużącą.

W rezultacie, mimo iż sam zamysł na Mgłę wydaje się bardzo atrakcyjny, to książka pozostaje pomysłem nie w pełni udanie zrealizowanym. Intrygujący, mroczny, fatalistyczny klimat i ciekawie oddane realia świata stylizowanego na przełom Średniowiecza i Renesansu nie wystarczają, by przykryć fabularną pustkę, którą autorka opakowuje w eksperymentalny styl. Sam przekaz, że wszelakie rewolucje biorą się z głębokich, społecznych niesprawiedliwości to zdecydowanie za mało. 

 


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df

 
 
Ambrose

 ------------------------------------

[1] Salman Rushdie, Czarodziejka z Florencji, przeł. Jerzy Kozłowski, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2008, s. 265 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)