Do niedawna powiedziałbym, że jestem fanem Kena Bruena, zmarłego niedawno irlandzkiego pisarza (1951-2025) specjalizującego się w hardboiled and noir crime fiction. Świadomie używam tych terminów zamiast rodzimych odpowiedników, gdyż perfekcyjnie oddają niepowtarzalny, niedościgniony sznyt jego prozy. W dodatku angielski to łacina naszych czasów, więc po co tłumaczyć…
Moja znajomość z twórczością Bruena zaczęła się od genialnej w pełnym tego słowa znaczeniu powieści „Londyński Bulwar” (tłum. Koziej Magdalena), dużo lepszej nawet niż jej udana ekranizacja i „Strażnicy bezprawia” (tytuł oryg, „The Guards” tłum. Sławomir Kędzierski) otwierającej cykl „Jack Taylor” o facecie wywalonym z irlandzkiej policji i przyciągającym kłopoty niczym magnes.
Oczywiście, jak wszystko, co wyjątkowe, wspomniane książki mają równie zajadłych przeciwników, co i zwolenników. Rozumiem, gdyż unikalny styl, zarazem lapidarny i bogaty, piekielnie mroczny i błyszczący wisielczym humorem, leniwy jak liryczna ballada i brutalny jak uderzenie pięścią poprawione kopem, nie każdemu pasuje, zwłaszcza przeintelektualizowanym zawodowym krytykom.
Polityka polskiego przemysłu wydawniczego wobec twórczości Kena Bruena jest godna kraju Zulu-Gula. Po pierwszej części „Jacka Taylora” ukazały się… 13 i 14. Witamy w kraju nad Wisłą!
Chcąc nie chcąc sięgnąłem więc po trzynastkę, czyli „Duchy Galway”. Fabuły nie zdradzę, wiadomo – taki as najlepiej bierze z zaskoczenia. Akcja, klimat i jeszcze raz akcja. Tylko…
Nie wiem, czy to już nie jest ten Bruen, czy nie to tłumaczenie (teraz Marcin Żuchowski). Mam wrażenie, że przede wszystkim to drugie. Jak by nie było, jeśli chodzi o to rodzime wydanie, powieść nie zachwyciła mnie tak jak poprzednie. Jeśli więc nie czytaliście wspomnianych wcześniej dwóch powieści Bruena, to od nich zacznijcie. A ja, trochę zawiedziony, nadal będę czatował na kolejne książki autora. Ta była tylko dobra. Chaotyczna narracja, niezbyt przekonująca, w ogóle czegoś brak. No, ale jak ktoś polubił Bruena, to nic innego mu nie pozostaje, jak brać to, co jest. Może kiedyś pojawi się inne tłumaczenie, to się porówna...
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)