Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 15 marca 2021

Naomi Klein "Doktryna szoku" - O mrocznych aspektach kapitalizmu katastroficznego

Naomi Klein

Doktryna szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne

Tytuł oryginału: The shock doctrine. The rise of disaster capitalism
Tłumaczenie: Hanna Jankowska, Katarzyna Makaruk, Tomasz Krzyżanowski, Michał Penkala
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Liczba stron: 592
 

Ekonomia i polityka to niesamowita sieć naczyń połączonych, która poraża swoją złożonością. Śledzenie wszystkich zależności, jakie występują pomiędzy poszczególnymi składowymi to rzecz żmudna, a niekiedy wręcz niemożliwa, bowiem odpowiednio rozległą perspektywę, nieodzowną do dostrzeżenia tychże powiązań, zyskujemy nierzadko dopiero po upływie stosownego czasu, który można oznaczać lata czy wręcz całe dziesięciolecia. Ale kiedy już ktoś kompetentny podejmie się trudu wykonania analizy danego zjawiska z uwzględnieniem różnorakich czynników ekonomiczno-politycznych, to z reguły możemy cieszyć się nie tylko intrygującą lekturą, ale i szerokim polem do własnych przemyśleń. Tak właśnie jest w przypadku książki Doktryna szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne autorstwa Naomi Klein (ur. 1970), kanadyjskiej działaczki społecznej i dziennikarki o amerykańskich korzeniach.

Rozległy esej, jakim raczy nas autorka to rozbudowane studium poświęcone neoliberalizmowi. Klein przybliża narzędzia oraz okoliczności, jakie w różnych krajach były się niezbędne do wcielenia w życie neoliberalnych reform gospodarczych oraz odmalowuje skutki tychże transformacji. Jednocześnie warto zaznaczyć, że z racji faktu, iż Kanadyjka jest zaciekłą przeciwniczką neoliberalizmu, to jej dzieło (…) stanowi próbę podważenia kluczowej tezy (…), zgodnie z którą triumf kapitalizmu w wersji neoliberalnej jest owocem wolności, natomiast nieskrępowany wolny rynek idzie w parze z demokracją [1].

Wydaje się, że pisząc o tym, co ma do powiedzenia Klein, należy wyjaśnić kluczowe pojęcia, jakimi operuje autorka. I tak kwestią najważniejszą jest to, z czym Klein tak niestrudzenie walczy, czyli neoliberalizm w wydaniu chicagowskiej szkoły ekonomicznej, przez który Kanadyjka rozumie ideę głoszącą konieczność minimalizacji ingerencji politycznych w gospodarkę. W praktyce odbywa się to poprzez (…) obniżkę podatków, liberalizację handlu, prywatyzację usług publicznych, cięcia wydatków socjalnych oraz deregulację [2], a także demontaż instytucji państwowych, których zadania przejmowane są przez firmy prywatne. Klein sygnalizuje, że wprowadzenie tych wszystkich radykalnych i niepopularnych z punktu widzenia szeregowego obywatela zmian (bo prowadzących do znacznego osłabienia ochrony socjalnej), reklamowanych pod szyldem wolnego rynku, możliwe jest tylko w społeczeństwach i państwach, które padły ofiarą ogromnego wstrząsu i w rezultacie znajdują się w stanie chwilowego otumanienia – nadmiar napływających, bardzo różnorodnych bodźców uniemożliwia trzeźwą ocenę sytuacji oraz przewidzenie długotrwałych skutków rozwiązań proponowanych w zamian za finansową pomoc przez międzynarodowe instytucje bankowe. Taki krótkotrwały acz głęboki szok może być wywołany wojną, kryzysem ekonomicznym, atakiem terrorystycznym bądź klęską żywiołową, ale okazuje się on tylko preludium do prawdziwego horroru, jakim w ujęciu Naomi Klein jest wdrożenie gospodarki rynkowej w najbardziej agresywnym wydaniu, której wyznacznikami są: (…) niskie podatki i cła, skorumpowani urzędnicy i przede wszystkim mnóstwo taniej siły roboczej, która przez wiele lat nie zaryzykuje domagania się uczciwej płacy czy najbardziej podstawowej ochrony miejsc pracy z obawy przed najbrutalniejszymi represjami [3]. Kanadyjka podkreśla, że beneficjentami takiego systemu (można porównać go do współczesnej wersji kolonializmu) ślepo nastawionego na maksymalizację zysków jest bardzo wąskie grono ludzi władzy (wieruszka polityczna danego państwa) oraz potężne korporacje i koncerny, które mogą nieustannie ciąć koszty operacyjne, nomen omen, kosztem swoich pracowników oraz środowiska naturalnego.

Publikacja Klein jest niezwykle wartościowa, bowiem autorka bardzo kompleksowo omawia zagadnienie neoliberalizmu. Kanadyjka odkrywa przed nami korzenie tej ideologii, pokazuje pierwsze próby jest zastosowania w praktyce, opisuje w jaki sposób z biegiem lat rozprzestrzeniła się ona po całym świecie. Stąd w trakcie lektury poznamy prace i koncepcje Friedricha Augusta von Hayeka czy Miltona Friedmana z chicagowskiej szkoły ekonomii oraz wyruszymy w podróż po całym globie, by z bliska zobaczyć zasiewanie ziaren wolnego rynku. Chile pod rządami Augusto Pinocheta, Argentyna pod butem junty wojskowej, Rosja, w której władzę przejmuje Borys Jelcyn, Wielka Brytania na czele której stoi Margaret Thatcher, Polska w okresie transformacji, Chińska Republika Ludowa dążąca do mariażu kapitalizmu (jako ustroju ekonomicznego) z komunizmem (jako ustroju politycznego), Republika Południowej Afryki wyzwalająca się z jarzma apartheidu, Irak padający ofiarą zbrojnej interwencji USA w ramach międzynarodowej walki z terroryzmem, Azja Południowo-Wschodnia zmagająca się z niszczycielską siłą tsunami czy wreszcie USA walcząca z konsekwencjami huraganu Katrina – oto miejsca, które odwiedzimy wspólnie z Naomi Klein. Są to przestrzenie pogrążone w chaosie bądź recesji, gdzie można zastosować doktrynę szoku, jako, że: Kryzysy są na swój sposób strefami wolnymi od demokracji – lukami w polityce, w których zdają się nie obowiązywać zasady kompromisu i konsensusu [4]. Tym samym możliwe jest burzenie starego porządku i wznoszenie na jego zgliszczach czegoś zupełnie nowego, stosując przy tym metody, które w normalnych okolicznościach mogłyby zostać za niehumanitarne czy okrutne. Pod tym kątem szczególnie wizyty w krajach rządzonych autorytarnie są bardzo pouczające, bowiem Naomi Klein przytacza słowa Yasmin Sooki, działaczki na rzecz praw obywatelskich, która stwierdza, że (…) gdy skupiasz się na torturach i nie patrzysz na to, czemu one służą, to nie rozumiesz prawdziwej historii [5]. Książka Klein sprawia, że całkiem inaczej patrzy się na przemoc, do jakiej uciekają się dyktatorzy czy junty ze wspomnianych państw – przestaje się ona jawić jako przejaw sadystycznych wybryków, a okazuje się środkiem nieodzownym do zaprowadzenia i utrzymania neoliberalnej polityki.

Ponadto ogromne wrażenie wywiera posiadana przez Klein umiejętność wyłuskiwania pojedynczych faktów (trzeba przy tym podkreślić mrówczą pracę autorki i jej pomocników, którzy przekopali się przez setki publikacji, czasopism, książek, materiałów wideo czy wywiadów), nierzadko odległych od siebie zarówno z perspektywy czasowej jak i geograficznej, i znajdowania pomiędzy nimi niteczek powiązań – w efekcie otrzymujemy spójną i logiczną teorię, pozwalającą zauważyć mechanizmy ekonomiczno-polityczne, według których funkcjonuje współczesny, zglobalizowany świat oparty na idei wolnego rynku. Przy okazji Doktryna szoku to kopalnia ciekawostek i niuansów obrazujących wielowymiarowość współczesnego świata, złożonego z szeregu składowych wzajemnie na siebie oddziałujących. Za sprawą Klein rzeczywistość przybiera odrobinę mniej chaotyczną postać, bowiem na pierwszy plan wyciągnięte zostają skutki określonych działań czy braku takowych – stąd z niektórych katastrof czy nieszczęść zdjęte zostają szaty niemożliwych do przewidzenia kaprysów fortuny, pod którymi skrywają się nieuchronne konsekwencje zaniedbań, celowej bierności czy prowokacji.

Reasumując, mimo, iż Doktryna szoku nie jest lekturą łatwą, ani przyjemną – bowiem z jednej strony wymaga od czytelnika niemałego poziomu wiedzy z takich dziedzin jak ekonomia, polityka czy historia, z drugiej zaś ukazuje najmroczniejsze aspekty człowieczej natury, co działa mocno przygnębiająco – to zdecydowanie jest pozycją wartościową, bowiem uczy krytycznego podejścia do zachodzących wokół nas wydarzeń, które często przybliżane są wyłącznie z jednej perspektywy. I co najistotniejsze, rozległy esej Naomi Klein dobitnie pokazuje dlaczego w wielu przypadkach walczy się jedynie ze skutkami kryzysów, zamiast z ich przyczynami – smutna prawda jest taka, że wielu ludziom bardzo się to opłaca.

 

Ambrose




[1] Naomi Klein, Doktryna szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne, przeł. Hanna Jankowska, Tomasz Krzyżanowski, Katarzyna Makaruk, Michał Penkala, Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2009, s. 29 – 30

[2] Tamże, s. 14

[3] Tamże, s. 226

[4] Tamże, s. 175

[5] Tamże, s. 247

 

11 komentarzy:

  1. Noo! - wygląda na mocną lekturę. Szkoda, że nie ma suplementu dot. „pandemii” Covida.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale epidemia jeszcze trwa, więc trochę trudno byłoby ją i jej skutki rzetelnie skomentować. A co do nazewnictwa, to nawet jeśli zrezygnujemy ze słowa "pandemia" to chyba nie zmieni faktu, że COVID-19 ma wysoką zaraźliwość, co w połączeniu z niską śmiertelnością skutkuje bardzo dużą liczbą zachorowań.

      Usuń
    2. A czemu niska śmiertelność skutkuje bardzio dużą liczbą zachorowań? Logika się kłania...

      Usuń
    3. Ale epidemia jeszcze trwa, więc trochę trudno byłoby ją i jej skutki rzetelnie skomentować. A co do nazewnictwa, to nawet jeśli zrezygnujemy ze słowa "pandemia" to chyba nie zmieni faktu, że COVID-19 ma wysoką zaraźliwość, co w połączeniu z niską śmiertelnością skutkuje bardzo dużą liczbą zachorowań.Jest wiele epidemii, które wciąż trwają - od grypy począwszy a na cukrzycy skończywszy, więc to żaden argument. Grypa jest zresztą świetnym przykładem do analiz. Widać na przykład jak łatwo manipulować statystykami i wnioskami, nie tylko tymi dotyczącymi samej choroby, ale i innych rzeczy, na przykład skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek. Co do samych szczepionek, to na grypę mamy co sezon szczepionki robione „on nowa” z nadzieją, że trafią w nadchodzący szczep. Tylko że covid mutuje częściej niż grypa. Resztę można samemu sobie dośpiewać. A co do śmiertelności covida, to nie do końca tak jest, że jest niska. Wspomnij Lombardię. I tylko jakoś nikt nawet nie pyta, dlaczego tam była wysoka. I co zrobimy, jeśli tak jak to zdarzało się w przypadku grypy, pojawi się szczep o większej śmiertelności albo skutkach ubocznych pojawiających się dopiero po wyzdrowieniu. Nie przeczę, że Covid jest i że jest to wielki problem. Jednak cała reszta tego, co leci z mediów na jego temat to jeden kit. Teraz na przykład zapowiadają, że na wiosnę epidemia wygaśnie. Tylko czemu ostatniego lata nie wygasła? W ogóle cała sprawa przypomina wojnę z terroryzmem - im gorzej, tym lepiej. Covid jest nawet lepszy niż terroryzym. Przy tym ostatnim udało się co prawda zapomnieć o podstawach demokracji, prawie międzynarodowym, konstytucjach i prawach człowieka, ale przy cowidzie udało się nawet obalić dogmaty chrześcijaństwa. Szkoda, że brak informacji, czy muzułmanie też się dali w ten sposób spacyfikować. I właśnie mi się skojarzyło - wszyscy liczą fale covida. Którą teraz mamy? Trzecią? Szkoda, że większość nie wie, że w tradycji morskiej dziewiąta jest zabójcza.

      Usuń
    4. Panie Anonimie bądź Pani Anonim - przy niskiej śmiertelności mniej lub bardziej świadomie lekceważy się zagrożenie i zapomina się o środkach ostrożności, co sprzyja transmisji ;)

      Andrew - no ale przypadek COVID-19 to klasyczny przykład zetknięcia ludzkości z czymś nieznanym (czy nie do końca poznanym). Czyli dominują emocje, sporo jest niewiadomych, które zastępuje się domysłem, prognozą czy zwykłym zgadywaniem. A co najważniejsze, panuje spory chaos, co sprzyja właśnie kapitalizmowi katastroficznemu, o którym pisze Klein. Stąd faktycznie epidemia/pandemia to dla niejednego doskonałe źródło zarobku. Tylko nawet uwzględniając wszystkie te aspekty, co nam zostaje? Myślisz, że udałoby się przejść przez COVID-19 bez żadnych obostrzeń czy szczepień?

      Usuń
    5. Zarobek to nie problem. A przynajmniej nie taki jak to, w jaki sposób zmieniają się sposoby sprawowania władzy i w ogóle realia polityczno-społeczne. Co zostało z ideałów demokracji i z wiary? A co nam zostaje? Może myśleć krytycznie i dbać o siebie? Czy uda się przejść przez Covid? A można przejść? Przecież on jest jak grypa - nigdy się go nie pozbędziemy ani nie opanujemy. Musimy się nauczyć z nim żyć. A szczepienia? Naprawdę wierzysz, że opłaca się skórka za wyprawkę? Czy na przykład rządy krajów, które uważają, że pewne szczepionki są nic nie warte, są złożone z idiotów a ich naukowcy to kretyni, czy może odwrotnie? Zresztą, poczytaj oficjalne ulotki do szczepionek na grypę (dynamika i ograniczenia skuteczności), a sam sobie pewnie odpowiesz. Ja na przykład uważam, że ryzyko brania lekarstwa o znaczącym odsetku poważnych działań ubocznych to co innego (bierzemy je gdy już jesteśmy chorzy i wiemy co stawiamy oraz co mamy zamiar wygrać) niż branie szczepionki o której nawet nie wiemy, czy może być skuteczna ani jakie naprawdę będą długofalowe skutki tych szczepień. To nie jest tak, że można się szczepić co chwilę. Co będzie, gdy pojawi się mutacja o wysokiej śmiertelności? Czy ci, co właśnie się zaszczepili będą się mogli od razu zaszczepić drugą szczepionką? Nie wiem, dlatego polegam na zdrowym rozsądku - unikam niepotrzebnych kontaktów i myję ręce. Mój ojciec po trzech zawałach i innych chorobach przez kilka lat szczepił się na grypę, a potem przez kilka lat się nie szczepił. Nie chorował ani wtedy, ani później, ale dbał o siebie - w okresie grypy nie chodził się do kina ani na inne imprezy, nie łaził godzinami po marketach, itd. Nie wiem, czy warto się szczepić na Cowida. Na pewno nie jest obojętne czym, a wyboru zdaje się nasz system nikomu normalnemu nie oferuje. Każdy powinien sam zdecydować, choć mam wrażenie, że się niejeden na szczepieniu przejedzie. Jeśli poszczepienna ochrona ma choć w przybliżeniu podobną dynamikę jak przy grypie, to szybko spada w czasie, a na pewno większość zaszczepionych będzie się zachowywać „odważniej” niż rozsądni niezaszczepieni. Skutki można przewidzieć, tym bardziej, że współistniejących szczepów covida mamy już chyba więcej niż kiedykolwiek było odmian grypy w jednym sezonie, a co to znaczy też nie trzeba tłumaczyć. I obym się mylił, ale będzie więcej. Mam wrażenie, że większość liczy na to, że po zaszczepieniu wszystko wróci całkiem do tego, co było, a to może się okazać największym rozczarowaniem.

      Usuń
    6. Andrew, ulegasz chyba temu, o czym sam tak często wspominasz, tzn. mitowi "starych, dobrych czasów". Bo kiedy mieliśmy okres, gdy mogliśmy w pełni stanowić o własnym losie? Na razie i tak chyba nie jest aż tak źle, bo szczepienia nie są obowiązkowe. Jeśli nie czujesz się przekonany, nie musisz się im poddawać. Oczywiście powinieneś skalkulować co się bardziej opłaca, bo bycie zaszczepionym prawdopodobnie będzie wiązać się z jakąś formą uprzywilejowania, ale zawsze to jakiś wybór.

      Co do grypy, to owszem, czytałem ulotkę, i dalej nie rozumiem Twojego sceptycyzmu. Chcesz to się szczepisz, nie chcesz - nie szczepisz. Rozważasz za i przeciw, i podejmujesz decyzję. To, że szczepienie nie jest w 100% efektywne, nie jest chyba dla Ciebie zaskoczeniem?

      A co do przypadku Twojego ojca, to wybacz, ale takie przykłady, mimo iż każdy jest niewątpliwie ciekawy i wartościowy, gdy się nad nim pochylić, to bardziej nadają się na anegdoty. Bo co nam mówi jeden przypadek, gdy dywagujemy nad dużą społecznością? Że są wyjątki? Że nie każdy organizm reaguje tak samo? To raczej wie każdy, kto choć trochę interesuje się statystyką czy badaniem populacji. Ja mogę przytoczyć historię moich rodziców, ale to też raczej w formie ciekawostki, a nie żadnego argumentu. Pod koniec grudnia moja mama jako pielęgniarka przyjęła 1. dawkę szczepionki, a na początku stycznia tata złapał COVID-19. No i mimo iż praktycznie cały czas byli razem (zaczęli funkcjonować osobno dopiero po pojawieniu się symptomów i pozytywnym wyniku testu, ale chory „prątkuje” jeszcze przed wystąpieniem objawów), to mama się nie zaraziła. Ale pewnie gdyby porozmawiać z ludźmi, to na pewno znalazłaby się odwrotna sytuacja. Tylko jeśli będziemy patrzeć na to zjawisko jednostkowo, to dalej niczego się nie dowiemy na temat wielkich liczb.

      Jeśli chodzi o wady szczepień, to zgadzam się, że najpoważniejszym problemem może być przeświadczenie, że skoro mam przeciwciała, to mogę wszystko. No ale tutaj zostaje nam tylko edukacja i uświadamianie innych, bo jeśli tę kwestię będą podnosić tylko politycy, to nic to nie da, bo im z założenia niemal nikt nie ufa, a niestety są oni znacznie bardziej medialni niż choćby epidemiolodzy ;)

      No a z tą podstawową higieną i rozsądkiem to byłoby pięknie, gdyby to rzeczywiście funkcjonowało, ale jak widać wielu ma z tym poważny problem.

      Usuń
    7. Nie chodzi tylko o stanowienie o własnym losie. Weź pod uwagę choćby takie aspekty jak poziom inwigilacji. Za PRL znajomi szachiści korespondowali z zachodnimi i część listów przychodziła przepakowana i z napisem informującym o tym, że był sprawdzany, co było powodem do narzekań na inwigilację, podobnie jak incydentalne telefoniczne rozmowy kontrolowane. Teraz służby podsłuchują wszystkich w czasie rzeczywistym i nikomu to nie przeszkadza. W dodatku krąg upoważnionych do tych ewidentnie sprzecznych z prawem działań wciąż się rozszerza a większość ludzi naiwnie sądzi, że skoro nie łamią prawa, to nic im nie grozi. Tak jakby nie można na przykład do szantażu wykorzystać czegokolwiek, co wcale nie jest sprzeczne z prawem, na przykład skoku w bok, poglądów politycznych, religijnych czy czegokolwiek innego.

      Wszyscy już zapomnieli respiratory byłego ministra i nawet ich nie interesuje jak to było możliwe, ani dlaczego niczego nikt w tej sprawie niczego nie zrobi. Covid, po wojnie z terroryzmem, to kolejny pretekst by społeczeństwo samo się zniewoliło w zamian za złudne poczucie bezpieczeństwa. A że zniewolenie jest realizowane bez użycia przymusu bezpośredniego (na razie), to czy to lepiej? To tak jak z cenzurą w mediach - ekonomiczna i polityczna okazała się dużo skuteczniejsza niż jawna, instytucjonalna. W dodatku większość jej nie zauważa.

      Ze szczepionkami grypy chodziło mi głównie o to, że z każdym miesiącem po przyjęciu spada jej skuteczność w związku z czym zaleca się wzięcie je jak najpóźniej przed sezonem grypy byle nie przed samym jego początkiem. Skąd wiedzieć, kiedy zacznie się prawdziwy sezon na koronawirusa? :) Do tego dochodzą inne sprawy, jak na przykład prawdopodobieństwo trafienia w szczep, bo to gra toczona co roku od nowa i fakt, że niektóre gorsze (tańsze) szczepionki działały gorzej niż sama grypa. Na stoczni w Szczecinie wszyscy się szczepili bo było za darmo, aż do czasu, gdy zakupiono jakąś tańszą szczepionkę i większość dobrze ten eksperyment zapamiętała. No i skoro przy szczepionkach na grypę, które są dużo tańsze, widać ewidentne manipulacje statystyką ich skuteczności, to co przy covidowych, które są dużo droższe i które są na chorobę, którą ludzie dużo bardziej się obawiają?

      A ci, którzy ręczą za skuteczność szczepionek nie tak dawno przysięgali, że przyłbice są super. Już nie pamiętasz? Ci sami naukowcy nawet pokazywali symulacje komputerowe ukazujące, jak się w niej wirusy przemieszczają. I te same źródła teraz zakazują przyłbic, bo doznały nowego objawienia. Skąd wiesz, że za rok albo dwa nie zmienią frontu i w innych sprawach? Oczywiście, każdy ma swój rozum i absolutnie nie namawiam nikogo, się nie szczepił. Im więcej ludzi się zaszczepi, tym prędzej dowiemy się czegoś więcej, więc raczej zachęcam wszystkich do szczepienia ;) Czasami tylko dam się ponieść na szczerość ;)

      Usuń
    8. Pełna zgoda, co do postępującej inwigilacji. O tym właśnie pisze Naomi Klein, tzn., że momenty kryzysowe traktowane są jako swoista strefa próżni, w której nie obowiązują demokratyczne zasady, a w imię wyższej konieczności, niejako przy okazji, wprowadzane są prawa czy zmiany, jakie w normalnych okolicznościach byłyby nieakceptowalne. No ale tutaj zostaje nam jedynie bardzo uważne patrzenie politykom na ręce i podnoszenie larum, w wątpliwych przypadkach. Na ile ten krzyk będzie słyszalny, to już inna kwestia.

      Co do pana ministra, to nie jest tak źle. Całkiem niedawno, bo w połowie lutego tego roku, pojawił się w polsatowskim Gościu Wydarzeń. Akurat oglądałem. Padło też pytanie o respiratory.

      Jeśli chodzi o szczepienia, to w przypadku, gdy słyszałem bądź czytałem wypowiedź lekarza, epidemiologa czy wirusologa (nie polityka!), to za każdym razem sygnalizowano fakt, że szczepienia trzeba będzie co jakiś czas powtarzać. Nie wiadomo na razie, jaki to będzie okres czasu – rok, 2 lata? – bo to już trzeba przetestować na żywym organizmie. Oczywiście ryzyko mutacji istnieje, ba, mutowanie tego wirusa to fakt, ale pozwolić, by cała populacja przechorowała COVID-19 i liczenie na odporność stadną, to chyba trochę hardkorowe rozwiązanie, które prawdopodobnie zniszczyłoby naszą służbę zdrowia. Natomiast opcja poszczenia w sezonie grypowym (covidowym), powstrzymywania się w takim okresie od kontaktów z innymi, unikania ludzkich zbiorowisk, itd., itp., to środki zapobiegawcze, do których (wg mnie) zastosują się jednostki. Kompletnie nie wyobrażam sobie, by nagle nasze społeczeństwo stało się tak odpowiedzialne i karne, i tym samym ograniczać rozprzestrzenianie się koronawirusa.

      A co do przyłbic, to ja bardziej kojarzę opracowania krytyczne (tutaj filmik z września 2020 roku: Face Shield or Face Mask to Stop the Spread of COVID-19?). Wg mnie fakt pojawienia się przyłbic to raczej pokłosie sprytnej interpretacji wprowadzonego na chybcika prawa, mówiącego o obowiązku zakrywania ust i nosa bez konkretnego wskazania maseczek (stąd dozwolone były przyłbice, ale i kominy czy szaliki, na upartego mogłeś nawet chodzić z chusteczką przyłożoną do twarzy). No i dodam, że niejednokrotnie słyszałem lekarzy, epidemiologów czy wirusologów, ubolewających, że dozwolone są jakiekolwiek maseczki, że nie ma wymogu, by stosować co najmniej te z filtrem FFP2.

      Usuń
  2. Ach, kolejna autorka, która bardzo długo jest na mojej liście "do przeczytania" i jakoś z niej nie może spaść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spróbuj od czegoś krótszego. "NIE to za mało" to dość reprezentatywna książka, chociaż w porównaniu z "Doktryną szoku" czy "No logo" jest bardziej ogólnikowa.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)