Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 29 marca 2021

Réka Mán-Várhegyi "Magnetyczna góra" - Węgry, socjologia i postmodernizm

Réka Mán-Várhegyi

Magnetyczna góra

Tytuł oryginału: Mágneshegy
Tłumaczenie: Elżbieta Sobolewska
Wydawnictwo: Biuro Literackie
Liczba stron: 344
 

 

 

 

Proszę Państwa, tak jak mam to w zwyczaju, na początek pragnąłbym się podzielić refleksją, która stanowiłaby mniej lub bardziej płynne przejście do omawianej dzisiaj książki. I tak w moim skromnym odczuciu niewątpliwym osiągnięciem postmodernizmu w dziedzinie literatury jest coś, co prywatnie nazywam powieścią mozaikową. To utwór, w którym poruszony zostaje szereg ważkich tematów, a którego fabuła nie jest zredukowana do rachitycznego ciągu kilku prostych zdarzeń jawnie pełniących rolę rusztowania dla wspomnianej nadbudowy refleksyjnej, nie będący przy tym potężną cegłą ociekającą rozwlekłymi dywagacjami – ów efekt (zwięzłość formy i obfitość treści) można uzyskać za pomocą kilku sztuczek sprowadzających się do majstrowania przy konstrukcji dzieła i zrywania z obowiązującymi wzorcami i standardami. W moim mniemaniu dobrym przykładem takiej powieści jest Magnetyczna góra autorstwa węgierskiej pisarki Réki Mán-Várhegyi (1979).

Fabuła książki osadzona została na Węgrzech na przełomie XX i XXI wieku, a więc w bardzo znamiennym okresie. Pożegnanie mijającego stulecia oraz wyjście naprzeciw temu nadciągającemu coraz większymi krokami to rytuał, któremu towarzyszy szereg emocji, łącznie z tymi najbardziej skrajnymi. I tak w niektórych ludziach rozbudzone zostają ogromne, ale niczym nieuzasadnione nadzieje, które szybko mogą przerodzić się w jeszcze większe rozczarowania. Nie brak też tonów katastroficznych, bowiem kiedy w grę wchodzi rozległa perspektywa czasowa wymykająca się jednostkowemu pojmowaniu, zawsze łatwiej jest szafować hasłami o końcu świata niż uczciwie zaprząc umysł i wyobraźnię do wzmożonej pracy. Ale nowy wiek to także bardzo istotne wydarzenia, zarówno w skali makro jak i mikro. I tak lata zerowe XXI wieku to dla kilku krajów Europy Środkowo-Wschodniej (w tym Polski oraz właśnie Węgier) finalizacja przygotowań przed upragnionym przystąpieniem do Unii Europejskiej, będąca zwieńczeniem procesu intensywnej i dynamicznej transformacji ustrojowej (oba państwa zostają oficjalnie przyjęte na łono wspólnoty w 2004 roku). Przechodząc wreszcie do ujęcia najwęższego, ale przez to najbardziej ludzkiego, przełom XX i XXI wieku to moment obfity w ważne epizody i przeżycia, jakie stają się udziałem Réki oraz Enikő, głównych bohaterek Magnetycznej góry.

Obie protagonistki to kobiety usiłujące odnaleźć swoje miejsce w budapesztańskim światku akademickim, którym w zamyśle autorki zdaje się patronować Margaret Cavendish. Ta XVII-wieczna arystokratka, filozofka, naukowczyni, poetka i pisarka uchodzi za pionierkę feminizmu, ale jednocześnie przez wielu ówczesnych traktowana była jako rodzaj ciekawostki czy wręcz wybryku natury, o czym najlepiej świadczy przytoczony na początkowych stronach Magnetycznej góry cytat z Własnego pokoju Virgini Woolf: Cóż za nieodżałowana strata, że kobieta, która potrafiła napisać: „szlachetność umysłu najwyższą jest miarą szlachectwa niewiasty”, trawiła czas na wypisywanie bzdur, popadając w pogłębiającą się niezgodę ze światem, aż w końcu stała się taką dziwaczką, że kiedy czasami opuszczała swoją samotnię, wokół jej powozu gromadził się tłum gapiów. Przykładu szalonej księżnej używano pewnie jako postrachu i ostrzeżenia wobec nazbyt przemądrzałych panienek (...) [1]. Patrząc tak na Rékę jak i na Enikő przez pryzmat stereotypów i uprzedzeń, można by obie uznać za nazbyt przemądrzałe panienki i na tym zakończyć analizę tych postaci – dopiero porzucenie takiego upraszczającego podejścia umożliwia dostrzec kompozycyjny zamysł w kreacji obu kobiet, które ogromnie się od siebie różnią (a przez to uzupełniają). I tak doktorka nauk społecznych Enikő Börönd (jej losy śledzimy z punktu widzenia trzecioosobowego narratora) to osoba wywodząca się z inteligenckiej familii z tradycjami, która wzbudza niechęć lepiej lub gorzej udokumentowanymi przewinami, do jakich zaliczają się wyniosłość, niedostępność, pogarda dla otoczenia czy koneksje i układy zahaczające o nepotyzm oraz łóżkowe skróty na krętej ścieżce kariery (Pochodzi z półżydowskiej, inteligenckiej rodziny z Budy, w której wszyscy są kimś ważnym, więc ona też tak musi. A z takim zapleczem nietrudno się ustawić. Wiesz, to są tego rodzaju ludzie, którzy na okrągło świętują swoją genialność, co chwilę mdleją z wrażenia, jakie to mają genialne dzieci czy wnuki, zamiast na wycieczki chodzą na psychoanalizę, a kiedy tylko jakiś współczesny pisarz coś naskrobie, pierwsi się dowiadują i natychmiast rozmawiają o tym przy kolacji. Börönd nie ma nawet w dorobku porządnie przeprowadzonych badań, tylko kilka seminariów z postmodernizmu i kawałek napisanej książki, a mówi się, że już szykują dla niej fotel prezesa Węgierskiego Towarzystwa Socjologicznego [2]). Na przeciwnym biegunie znajduje się Réka, świeżo upieczona studentka, której perypetie przybliżane są poprzez pierwszoosobową narrację ((…) dopiero przed kilkoma miesiącami dopuścili mnie do akademickiej społeczności socjologów i przede mną jeszcze wiele lat pracy, nim uda mi się pochwalić ważniejszymi osiągnięciami [3]). Réka aspiruje nie tylko do roli badaczki, ale i członkini klasy średniej. Jest jedną z niewielu, której udaje się wyrwać z Békásmegyer, miasteczka-blokowiska o bliżej nieustalonym statusie, leżącego na północnych obrzeżach (słowo rubieżach zdaje się równie zasadne) węgierskiej stolicy. Codzienność Enikő i Réki to w zasadzie dwie odmienne rzeczywistości, które przecinają się dopiero w akademickich murach – tutaj fascynacja miesza się z niezrozumieniem, a głęboki podziw z zazdrością. Co interesujące, o ile nakreślony grubą, nierzadko ironiczną i prześmiewczą kreską portret Enikő jako typowej przedstawicielki inteligencji z Budy zestawiony z naszkicowaną nie mniej karykaturalnie Réką, uosabiającą dziewczynę z prowincji naiwnie ufną w siłę nauki, sygnalizuje odmienność doświadczeń węgierskich kobiet w zależności od proweniencji, o tyle wszechobecny na Węgrzech dualizm i wynikający z niego konflikt kreślony wzdłuż takich linii jak prowincja – metropolia, patriotyzm – kosmopolityzm czy konserwatyzm – liberalizm, zostaje uwypuklony dopiero poprzez zestawienie Enikő Börönd z Tamásem Bogdánem. Ten wywodzący się z niewielkiego miasteczka na południu Węgier mężczyzna to ceniona osobowość w gronie budapesztańskich socjologów, a przy tym miłośnik kobiecych wdzięków – jego urokowi ulega Enikő, zaś wynikły z tego związek emocjonalny to niesamowita huśtawka nastrojów oraz tarcia na niemal każdej płaszczyźnie, które unaoczniają ogromne różnice światopoglądowe symbolizujące burzliwą relację łączącą inteligencję aspirującą, pierwszopokoleniową oraz inteligencję o ugruntowanej pozycji, głęboko osadzoną w sile tradycji swoich przodków (Bogdán obawiał się, że takiej kobiety jak Enikő nie będzie mógł zabrać do swojego domu w Baja, do swoich chrześcijańskich zdystansowanych, zamkniętych w sobie i wiecznie niezadowolonych bliskich, którzy tyrają od rana do wieczora i uważają za coś niewłaściwego, jeśli człowiek nie cierpi wystarczająco dużo, wykonując swoją pracę [4]).

Obok tych utarczek (czy raczej: pod nimi) sytuuje się reprezentowany przez Rékę Békásmegyer. Owo (…) bezkresne morze bloków [5] to na poły mityczna kraina, która za sprawą przesady chętnie stosowanej przez Mán-Várhegyi przywodzi na myśl kolejne kręgi piekła. To zaniedbane osiedle to siedlisko patologii, występku, skrajnie prawicowej ideologii, ale przede wszystkim to kolebka beznadziei. Bo w Magnetycznej górze Békásmegyer to kwintesencja niemożności wyrwania się z sideł środowiska, które przytłacza nas swoim jarzmem, którego piętno zawsze będzie się za nami ciągnąć – wg miejskiej legendy ten brak możliwości oswobodzenia się to pokłosie tego, iż z ogromnego wysypiska odpadów elektrycznych zlokalizowanego w sercu Békásmegyer zwanego Magnetyczną Górą (…) do dziś bez przerwy idzie promieniowanie, a promienie nie pozwalają im się stąd wyzwolić, chyba że na bardzo krótki czas [6].

Z racji faktu, iż niemal wszyscy bohaterowie związani są ze środowiskiem naukowym, Magnetyczną górę można rozpatrywać też jako powieść kampusową. W tym kontekście dzieło Mán-Várhegyi wypada bardzo solidnie. Węgierka akcentuje uniwersalne problemy, z jakimi zmaga się światek akademicki, którego członkowie nierzadko zapominają, co właściwie jest sednem prowadzonych przez nich badań: Naukowcy zamknęli się w wieży z kości słoniowej. I nauki społeczne nie stanowią tu wyjątku. A badania są całkowicie wyalienowane. I oderwane od życia. Rzeczywistość jest dla badaczy czymś obcy. Liczą się tylko założenia teoretyczne [7]. Skutkiem jest dewaluacja nauki jako takiej, która przestaje się być narzędziem służącym poznaniu i zrozumieniu otaczającego nas świata oraz pewnych jego aspektów, a staje się środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest zawodowa kariera. Réka Mán-Várhegyi zwraca także uwagę na zbyt małe pokłady wrażliwości i empatii, które są nieodzowne w naukach społecznych – trafnym symbolem takiej ignorancji oraz znieczulicy zamieniającej badania w biedaturystykę jest torebka za 199 euro, o której rozmyśla Tamás Bogdán, gdy w celach zawodowych razem z Enikő Börönd wyrusza do Békásmegyer: Ucieszył się, że Enikő nie zabrała ze sobą zbyt wielu ubrań i ubierała się w miarę skromnie, że wzięła ze sobą stary plecak, a nie błyszczącą stalowoszarą torebkę, która kupiła sobie, kiedy byli w Wiedniu, za 199 euro. Jak gdyby nie przyszło jej do głosy, że człowiek wrażliwy na problemy społeczne nie może tak po prostu latać z torbą za 199 euro [8].

Nie mniej istotnym elementem Magnetycznej góry jest styl, jakim operuje autorka. Przyznać trzeba, że utwór jest bardzo specyficzny, a przy tym oryginalny. Réka Mán-Várhegyi zgrabnie posługuje się ironią, której ofiarą pada niemal każda z przewijających się postaci – pisarka podśmiechuje się ze swoich protagonistów, skrzętnie odmalowując ich słabostki czy drobne fiksacje. Nie brakuje przy tym zmyślnych porównań ((…) ubrana w długą białą suknię, jak gdyby szykowała się na konkurs sobowtórów Najświętszej Marii Panny [9]), absurdu, groteski czy zabawnych scen sytuacyjnych (na czele wysuwają się monolog prowadzony przez Enikő na głos i w ojczystym języku w trakcie sesji jogi, w której uczestniczy razem z mężem Amerykaninem i jego amerykańskimi przyjaciółmi oraz rozmowa Tamása Bogdána z kilkuletnią, ale nad wyraz dojrzałą córką). Ponadto bardzo ciekawym zabiegiem jest mnogość wątków, jakie rozwija Mán-Várhegyi (wiele z nich pozostaje otwartych): ta obfitość umożliwia m.in. przyjrzenie się literaturze i jej sile – znamienne, że Réka, Enikő, ale i kilka innych kobiet pisze (bądź próbuje pisać) książki, a sam proces kreacji jawi się jako zajęcie terapeutyczne oraz pozwalające uporządkować własny żywot; to również okazja do wprowadzenia motywów surrealistycznych – od czasu do czasu na karty powieści wylewa się rzeczywistość, której źródłem są sny oraz halucynacje, wyrażająca to, co skrzętnie ukrywane w podświadomości danych bohaterów; to także głos oddany wykluczonym i pogardzanym, bowiem Békásmegyer zajmuje niemałą przestrzeń Magnetycznej góry; wreszcie to szansa na poruszenie kwestii związanych z szeroko rozumianym feminizmem – Mán-Várhegyi zestawia choćby te same postępowania, które są różnie oceniane w zależności od tego czy ich autorem jest kobieta czy mężczyzna.

Wypadkową tych wszystkich składowych jest dzieło w pewnym sensie pokraczne, bowiem raczeni jesteśmy niesamowitą hybrydą, która może przywrócić o czytelniczy zawrót głowy. Réka Mán-Várhegyi atakuje nasze czytelnicze bodźce serwując nam niezwykle eklektyczne danie, które jednak zdecydowanie warto zakosztować, bowiem Magnetyczna góra to intrygujące spojrzenie zarówno na społeczeństwo węgierskie jak i światek akademicki.
 

Ambrose




[1] Réka Mán-Várhegyi, Magnetyczna góra, przeł. Elżbieta Sobolewska, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 3

[2] Tamże, s. 23

[3] Tamże, s. 4

[4] Tamże, s. 249 – 250

[5] Tamże, s. 191

[6] Tamże, s. 192

[7] Tamże, s. 244

[8] Tamże, s. 177

[9] Tamże, s. 78

 

8 komentarzy:

  1. Bardzo dużo obiecuję sobie po tej książce. Jeśli jest tak dobra jak film "Pewnego dnia" nakręcony wg scenariusza autorki, to będzie bosko.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za informację na temat filmu. Nie wiedziałem, że Réka Mán-Várhegyi jest także scenarzystką. Pewnego dnia będę musiał obejrzeć "Pewnego dnia" :)

      Usuń
    2. Film niszowy, czasem pokazują go na kanale Ale Kino!

      Usuń
    3. O, to może kiedy trafi się i na TVP Kultura :)

      Usuń
  2. Bardzo chętnie sięgnę po tę książkę, zwłaszcza że studiowałam socjologię i chętnie podpatrzę życie uniwersyteckie w Budapeszcie. Świetnie dobrałeś cytaty, już polubiłam cięty język autorki :-). W każdym razie wygląda na to, że pozornie nudny światek ludzi nauki kryje bardzo wiele. Ciekawa jestem jaki jest wiodący motyw tej książki, na co pisarka kładzie szczególny nacisk, ale skoro to powieść mozaikowa to pewnie trudno to stwierdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to tym bardziej jestem ciekaw Twoich wrażeń, czy masz podobne doświadczenia, itd. Jeśli chodzi o dobór cytatów, to b. dziękuję, ale przyznaję, że nie było to szczególnie trudne, bowiem autorka chętnie posługuje się drwiną i ironią, stąd w trakcie lektury na ustach nieustannie błąka się uśmiech :)

      Ha, a z tym motywem wiodącym to ciekawa sprawa, bo szczerze mówiąc, nie wiem czy można mówić o jednym, kluczowym aspekcie tej książki. Wydaje mi się, że tutaj bardzo wiele zależeć będzie od samych czytelników - jedni mocno skoncentrują się na wątkach feministycznych (mignął mi gdzieś trochę banalny slogan, że to pierwsza węgierska powieść #metoo), ci lepiej znający węgierskie realia pewnie bacznie będą przyglądać się zarysowanemu konfliktowi społecznemu, a tacy jak Ty, Awito, tj. z wykształceniem socjologicznym, być może swoją największą uwagę skupią na tym jak został odmalowany akademicki światek. W każdym razie raz jeszcze rzeknę, żem ciekaw niezmiernie, jak Ty odbierzesz tę książkę :)

      Usuń
  3. Czy tytuł może być w jakimkolwiek stopniu nawiązaniem do Manna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takowych nie zauważyłem, ale gdyby przystąpić do lektury z tezą, że odniesienia są, to pewnie coś by się znalazło :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)