audiobook
Liu Cixin
Ciemny las
Orig. 黑暗森林
cykl: Wspomnienie o przeszłości Ziemi (tom 2)
(Remembrance of Earth's Past #2)
tłumaczenie: Andrzej Jankowski
głosu użyczył: Wojciech Stagenalski
Dom Wydawniczy Rebis 2017
ISBN: 9788380622531
Po poznaniu wnoszącej ożywczy powiew świeżości do będącego ostatnio w niejakim zastoju klasycznego science fiction powieści Problem trzech ciał otwierającej trylogię Wspomnienie o przeszłości Ziemi pióra chińskiego pisarza Liu Cixina nie jest pewnie dla nikogo zaskoczeniem, że musiałem się skusić i na drugą odsłonę tego dzieła. Ponownie wybrałem książkę czytaną w interpretacji Wojciecha Stagenalskiego, który – od razu to podkreślę – ze swego zadania wywiązał się znakomicie.
Ludzkość ma kłopot, który jak zawsze sama na siebie ściągnęła. Konkretnie, jak to często bywa, piwa nawarzyli uczeni, którzy po raz kolejny myśleli, że chwycą Pana Boga za nogi, a okazało się, iż znów był to ogon Szatana. Nawarzyli mądrale, a wypić muszą wszyscy; tym razem dosłownie, gdyż w stronę Ziemi zasuwa flota inwazyjna Trisolarian, którzy nie tyle chcą ją podbić, co usunąć raz na zawsze homo sapiens ze spisu gatunków wszechświata. Lot tej armady będzie trwał cztery wieki, więc Ziemianie mają trochę czasu do namysłu i przygotowań, tylko co zrobić, skoro między nimi a najeźdźcami istnieje niemożliwa do pokonania przepaść technologiczna i jakby tego było mało Obcy nie tylko mogą przechwytywać każdą rozmowę oraz każdą formę danych pojawiającą się w Układzie Słonecznym, ale i blokować postęp w ludzkiej nauce a nawet sabotować produkcję i dokonywać zamachów na ludzi uznanych za największe zagrożenie dla Trisolaris.
Co się wydarzy, tego oczywiście nie będę zdradzał – fabuła jest nie do odgadnięcia przed czasem, co stanowi oczywistą zaletę, a nawet zakończenie, z pozoru zamknięte i jasne, okazuje się otwarte i tajemnicze, gdy wspomnimy, iż będzie jeszcze tom trzeci.
Pisząc o drugiej powieści cyklu mógłbym po prostu powielać te wszystkie zachwyty, których doznałem w trakcie poznawania Problemu trzech ciał, a których jedynie część zawarłem w recenzji. Wbrew obawom, iż podobnego poziomu oryginalności, świeżości i rozmachu nie da się długo utrzymać, Ciemny las nie obniża w skali makro lotów ani o jotę. Już sam tytuł nawiązujący do oryginalnego rozwiązania paradoksu Fermiego czy koncepcja Programu wpatrujących się w ścianę oraz broni genetycznej dają pojęcie o genialności dzieła. Także tempo, klimat, granie na emocjach i wszystkie inne cechy ogólne powieści są na najwyższym światowym poziomie. Książka pełna jest fascynujących zwrotów, nie tylko zwrotów akcji, lecz również zwrotów koncepcji – nowatorskich, odkrywczych; świeżych spojrzeń na stare tematy i oryginalnych nowych wizji.
Wszystko super, tylko czy geniusz w jednej dziedzinie musi być zarazem idiotą w innej? Nie musi, jak pokazują choćby takie dzieła jak ponadczasowa Diuna Herberta, więc tym bardziej objawy ewidentnej głupoty tak rażą w utworze Liu Cixina. Aż roi się w nim od wpadek, które nie przystoją nawet podrzędnym twórcom SF kategorii B.
Baboli mamy do wyboru do koloru, wszelkiej maści i kalibru. Spotkamy na przykład ewidentne braki w zakresie wiedzy o broni jądrowej i spore kłopoty z przedrostkami liczebników, czyli rzeczy, których by można uniknąć posiłkując się choćby googlem. Mamy scenę strzelania z pistoletu w próżni kosmicznej tak kompletnie poronioną, iż nawet co bystrzejszy uczeń podstawówki zauważy jej niedorzeczność. Inny żenujący błąd to pranie suszone na zewnątrz, choć wszędzie unoszą się tumany pyłu. Takiej sceny nie puściłaby nawet niepiśmienna gospodyni z zabitej dechami wiochy na końcu świata ani autorka brazylijskich romansów. Wisienką na torcie jest mieszkanie protagonisty, które w pewnym momencie wyglądało jak nora narkomana, gdyż wszędzie walały się butelki po alkoholu. A ja głupi myślałem, że tak wygląda nora alkoholika.
Ewidentne błędy w szczegółach, znacząco obniżające realizm i wartość utworu, to pięta achillesowa Ciemnego lasu, który mógł być dziełem epokowym, prawdziwym kamieniem milowym w ewolucji fantastyki naukowej, a tak stanie się pewnie z czasem tylko jedną z oryginalniejszych powieści i niczym więcej.
Muszę jednak przyznać, że jak widzę po lekturze wielu recenzji, spora część polskich odbiorców ma duże problemy ze zrozumieniem tego co czyta lub tego co słucha, jeśli tylko odstaje to od ich wdrukowanych w mózg prawd ostatecznych. Powstają stąd nieuzasadnione, zbyt negatywne recenzje punktujące jako wady rzeczy, które wadami wcale nie są. Niektóre zakompleksione feministki wytykają na przykład chińskiemu autorowi, iż w postaci protagonisty prezentuje przekonanie, iż jak pokochać kobietę, to tylko najpiękniejszą na świecie. Otóż moim zdaniem tylko taką można pokochać i współczuję tym paniom, gdyż jak widać nie miały tyle szczęścia, by być dla kogoś najpiękniejszą i nie mogą zrozumieć, że obiektywna, racjonalna świadomość, iż kochana osoba nie jest miss świata, wcale nie przeszkadza kochającemu mężczyźnie na poziomie emocjonalnym, uczuciowym, widzieć w swej ukochanej tę naj naj. Jeszcze gorzej jest w sprawach socjologicznych. Wytyka się chińskiemu autorowi, że jest skaleczony umysłowo przez tamtejszy komunizm, w związku z czym nie widzi żadnych zalet demokracji, a wobec zagrożenia najazdem obcych za usprawiedliwione uznaje rządy mniej lub bardziej autorytarne. Chyba ci krytykanci nie widzą, że wszystkie opisane w Ciemnym lesie przykłady łamania prawa do wolności możemy obserwować w wiodących państwach demokracji; i nie trzeba było do tego najazdu wszechmocnych Obcych, wystarczyły dwa słowa klucze – terroryzm oraz covid.
Reasumując – Ciemny las przypomina wielki obraz, który z daleka wspaniałą czyni postać, budzi wielkie emocje i dostarcza bodźców do głębokich refleksji. Dodatkowo pozwala spojrzeć na świat i fantstykę z perspektywy Chińczyka, która jest od naszej bardzo różna. Niestety, z bliska widać niechlujstwo świadczące o tym, że malowano na szybko, na odwal się. Z tego też powodu, choć ze względu na ogólny wydźwięk dzieło to, podobnie jak cześć pierwszą, polecam gorąco, to jednak muszę swą ocenę całości zrewidować o tyle, że nie zachęcam do lektury nikogo, kogo nie zachwycił tom pierwszy i kto nie jest gotów dla ogólniejszych treści i klimatu pogodzić się z licznymi, karygodnymi wręcz uchybieniami. Aż boję się tego, co będzie w trzeciej części serii.
Wasz Andrew
- nie podobała mi się
- była w porządku
- podobała mi się
- naprawdę mi się podobała
- była niesamowita
Aj, ciekawe z czego wynikają te babole i niedoróbki. Sądzisz, że to faktycznie pośpiech?
OdpowiedzUsuńW końcowym efekcie pośpiech; nie tylko autora, ale i tych, którzy mieli przeprowadzić korektę. U źródła mogą też leżeć ograniczenia autora - nieznajomość podstaw, nieumiejętność obserwacji i kojarzenia, brak świadomości granicy między własną wiedzą i niewiedzą. Najbardziej zadziwia mnie rozrzut gatunkowy tych błędów.
Usuń