Przypadkowy człowiek
Iris Murdoch
Tytuł oryginału: An Accidental Man
Tłumaczenie: Zdzisław Bohdanowicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 720
Otaczający nas świat to
przestrzeń, która skrywa w sobie nieskończoną wręcz liczbę zagadek i
paradoksów. Źródła zdumienia i konfuzji są przy tym bardzo różnorodne –
począwszy od fenomenów fizycznych czy chemicznych, poprzez niezwykłe zjawiska
pogodowe, a na tajemnicach, jakie wciąż ma dla nas w zanadrzu Kosmos
skończywszy. Ale by znaleźć rzeczy intrygujące, wcale nie trzeba szukać tak
daleko – przecież i ludzie, z jakimi się stykami na co dzień mogą stanowić
kłębowisko interesujących sprzeczności. Ciekawymi przypadkami są choćby
wszelakiej maści pechowcy i niezguły. W końcu jak to jest możliwe, by wokół
jednej ludzkiej jednostki skupiały się nieszczęścia w ilościach niemal
hurtowych? Dlaczego nie brak osobników, którzy niezależnie od tego, za co by
się nie wzięli, ponoszą sromotną klęskę? O jednoznaczne powody jest niezwykle
trudno. Nie brak za to dobrze odmalowanych portretów tego typu nieszczęśników,
o perypetiach których możemy poczytać w niejednej powieści (Gaston Bonaparte z
dzieła Szaleniec? Endō Shūsaku, mag Rincewind
z cyklu Świat Dysku Terry'ego
Pratchetta, Nachiket Bosy vel Alu z Koła rozumu Amitava Ghosha, Nick Belane
ze Szmiry Bukowskiego to tylko
wierzchołek góry lodowej). Pośród tej szerokiej palety tytułów na czytelniczą
uwagę z pewnością zasługuje Przypadkowy
człowiek pióra Iris Murdoch, żyjącej w latach 1919 – 1999 anglo-irlandzkiej
pisarki.
Tytułowym bohaterem utworu,
będącym jednocześnie spoiwem łączącym zagmatwaną sieć wątków jest Austin Gibson
Grey, niespełna 50-letni mężczyzna, którego prześladują fatum oraz konsekwencje
podejmowanych działań. Ten niezaradny niezdara nie może poszczycić się żadnym
istotnym osiągnięciem, za to jego byt to niekończące się pasmo porażek i
upokorzeń. Bezpardonowe zwolnienie z pracy, śmierć pierwszej żony, utrata
drugiej małżonki, nagabywanie ze strony przyjaciółki, która chciałby stać się
kimś o wiele bliższym, smutna wegetacja w cieniu starszego brata odnoszącego
sukcesy niemal na każdym polu, lęk przed pierworodnym synem skorym do oceniania
i krytyki to smutna codzienność, z jaką musi mierzyć się Austin Gibson Grey.
Siłą, która pozwala mu trwać mimo nieporadności jest czar, jakim emanuje w
połączeniu z kombinacją miłości własnej oraz przeświadczenia o własnej
wyjątkowości (Austin, który nie miał
właściwie czym się pochwalić, zdawał się nigdy nie wątpić o bezwzględnej
ważności własnej osoby. Tylko dlatego, że był sobą, świat był mu winien
wszystko, i chociaż świat płacił mu bardzo mało, Austin pozostawał niepoprawnym
i bezczelnym wierzycielem. Bieda nie mogła go zmóc. Sam fakt, że jest Austinem,
pozwalał mu iść naprzód [1]).
To właśnie perypetie Austina stanowią jeden z kluczowych motorów napędowych
fabuły.
Drugim istotnym elementem
popychającym akcję do przodu są losy Ludwika Leferriera, którego także śmiało
można określić mianem przypadkowego
człowieka. Ten nauczyciel literatury starożytnej gorąco liczący na etat na
Uniwersytecie Oksfordzkim to syn niemieckich migrantów, którzy z racji
antynazistowskich poglądów zmuszeni zostali do poszukiwań nowej ojczyzny.
Wielka tułaczka z przystankami we Francji i Anglii kończy się w USA – w
rezultacie Ludwik to urodzony w Wielkiej Brytanii Amerykanin, który w momencie
rozpoczęcia powieści postanawia wykorzystać zawiły splot okoliczności,
towarzyszący jego przyjściu na świat. 22-letni młodzieniec przybywa do Europy,
by uciec przed powołaniem do amerykańskiej armii. Trwa właśnie konflikt w
Wietnamie, ale Ludwik dla którego wojna to tylko (…) bomby, napalm, zabici i okaleczeni [2]
nie kwapi się, by wziąć w nim bezpośredni udział. Po wewnętrznej walce,
przezwyciężeniu wyrzutów sumienia, zmaganiu się z poczuciem winy wynikającym z
niedopełnieniem obywatelskiego obowiązku, Ludwik decyduje się przyjąć
przysługujące mu obywatelstwo brytyjskie i tym sposobem (oraz dzięki znajomości
z Garthem, synem Austina) trafia do środowiska (…) strasznie angielskich Anglików (…) [3].
Kręgi, w których zaczyna obracać
się Ludwik, a których częścią jest Austin Gibson Grey to londyńska inteligencja
– Iris Murdoch w znakomitym stylu kreśli zróżnicowane portrety psychologiczne
jej członków oraz opisuje zachodzące pomiędzy nimi interakcje. Na łamach książki
przewija się bardzo liczne grono osób, wśród których nie brakuje typowych dla
Murdoch sylwetek: młody abnegat nagle tracący koncept na swoją przyszłą
egzystencję; gardzące sobą, chwilami wręcz nieznoszące się rodzeństwo;
eteryczna młoda kobieta z głową w chmurach, wegetująca kompletnie poza sprawami
świata doczesnego czy młodzieniec będący typem myśliciela, przekładający
dywagacje ponad faktyczne działanie to jednostki kojarzący się z bohaterami
takich dzieł jak Czas aniołów, Dzwon, Jednorożec, W sieci czy Zacny uczeń. Równie znamienne są
relacje, jakie zachodzą pomiędzy poszczególnymi postaciami – tak jak ma to
miejsce w innych dziełach Murdoch jest to trudna do śledzenia plątanina, która (choć
wydaje się to niemożliwe) gmatwa się coraz mocniej w miarę rozwoju fabuły
(zgodnie ze słowami, że (…) nic nie było
tu proste ani zrozumiałe (…) [4]).
Ta patetyczność i melodramatyczność przemieszane z potężnymi afektacjami to
wyróżnik prozy anglo-irlandzkiej pisarki, która w swoich utworach przejawia
tendencje do przerysowywania i karykaturowania stanów emocjonalnych swoich protagonistów.
Obok wielkich wzruszeń, istotną
rolę odgrywają też filozoficzne dysputy, w które chętnie angażują się bohaterowie.
Czołową kwestią, która poddawana jest wnikliwej analizie jest znane z książek
Murdoch zagadnienie dotyczące tego, co dalej w momencie, gdy za prawdziwe
przyjmiemy nietzsche’owskie stwierdzenie Gott
ist tot (Bóg nie żyje). Iris
Murdoch zdaje się pytać, czy: Nie jestże
wielkość tego czynu za wielka dla nas? [5].
Jak bowiem zapełnić powstałą w ten sposób pustkę? Jak nadać cel życiowej egzystencji,
skoro u jej kresu miałyby czekać tylko nicość i chaos? Można odnieść wrażenie,
iż artystka w pewnej mierze szanuje ideę doskonałego i wszechmocnego Boga,
bowiem jest ona na tyle potężna i uniwersalna, że bardzo trudne okazuje się zastąpienie
jej na szeroką skalę. Oprócz tego nie brak innych, popularnych tematów –
autorka bierze na warsztat m.in. miłość, usiłując odkryć tajemnice tego
uczucia. Sporo przestrzeni poświęcono także międzyludzkim relacjom, które w
ogromnym skrócie można sprowadzić do konstatacji: (…) być nieodwołalnie skazanym na urojenia (…) [6],
bowiem nasze kontakty z bliźnimi przeważnie oparte są na wyobrażeniach i
przypuszczeniach, które są znacznie wygodniejsze niż wysiłek związany z
poznaniem i zrozumieniem drugiej osoby.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć
o formie, w jakiej utrzymane jest dzieło. Dominuje narracja trzecioosobowa z
mową pozornie niezależną, co umożliwia podsłuchiwanie wewnętrznych przemyśleń
snutych przez daną postać. Świetnym uzupełnieniem są rozbudowane partie
dialogowe pojawiające się w trakcie
przyjęć, które w ciągu całej powieści organizowane są kilkukrotnie – rozmowy,
podszyte plotką, sensacją i głodem wieści na temat cudzego życia bardzo dobrze
obrazują słabostki człowieczej natury, która nierzadko skażona jest fałszem i
dwulicowością. Hipokryzja uwidoczniona zostaje też w części epistolarnej,
bowiem Murdoch z ochotą pokazuje nam listy, liściki i wiadomości, jakie
przesyłają do siebie protagoniści. Zestawianie zasłyszanych w trakcie przyjęć oraz
wyłuskanych z komunikacji pocztowej tekstów z tym, jak dane osoby komunikują
się na co dzień jest przednią rozrywką.
Reasumując, Przypadkowy człowiek to kolejna bardzo solidna książka w bogatym
dorobku Iris Murdoch. Utwór to bardzo udane połączenie literatury obyczajowej
(w której nie brak akcentów humorystycznych i melodramatycznych) oraz
problematyki z zakresu filozofii i etyki. Anglo-irlandzka autorka kreśli liczne
grono postaci, a poprzez zachodzące między nimi oddziaływania prezentuje szereg
moralnych postaw, przyjmowanych w najróżniejszych, niekiedy bardzo skrajnych
okolicznościach.
[1] Iris Murdoch, Przypadkowy człowiek,
przeł. Zdzisław Bohdanowicz, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1978, s. 59 – 60
[5] Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, przeł.
Leopold Staff, Wydawnictwo Nietzsche Seminarium, Łódź-Wrocław 2010, s. 168
[6] Iris Murdoch, Przypadkowy człowiek,
przeł. Zdzisław Bohdanowicz, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1978, s. 270
Jako że ta książka wciąż przede mną, napiszę tylko tyle, że Twoja recenzja jest kolejną pochlebną opinią na temat "Przypadkowego człowieka".;)
OdpowiedzUsuńW takim razie, żeby jeszcze bardziej zachęcić do lektury, dodam tylko, że klimatem "Przypadkowy człowiek" najbardziej przypomina mi "W sieci". Nie brak wątków humorystycznych, a i bohaterowie to takie niezguły, które jednak wzbudzają czytelniczą sympatię.
UsuńTo dobra zachęta, dziękuję!;)
UsuńSłużę uprzejmie ;)
UsuńWprawdzie czytałam chyba tylko jedną powieść tej pisarki, ale kusisz coraz mocniej, by wreszcie się przyjrzeć bliżej jej twórczości. "Przypadkowy człowiek" intryguje mnie przede wszystkim ze względu na ciekawe portrety psychologiczne bohaterów.
OdpowiedzUsuńJa sięgam po książki Murdoch regularnie i na ogół jestem z nich zadowolony. Mniej więcej wiem czego oczekiwać, bo pisarka ma kilka tematów i kwestii, które regularnie porusza.
UsuńPowiem szczerze, że nigdy jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z żadnym dziełem tej autorki, ale Twoja recenzja bardzo do tego zachęca, więc się za tą książką rozejrzę. Chyba, że na początek polecał byś coś innego?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że "Przypadkowy człowiek", ewentualnie "W sieci" to całkiem dobre powieści, by rozpocząć z nimi znajomość.
UsuńWiem, że to drobny drobiazg nieliteracki, ale proszę o doprecyzowanie: stron jest 720 czy 270? ;)
OdpowiedzUsuń720 ;) Przypis numer 6 pochodzi ze strony 270.
UsuńIris Murdoch jeszcze przede mną, chociaż już mam na półce kilka jej tytułów. Widziałam kiedyś film o jej życiu, który mnie zaintrygował, Ty też kusisz. Widzę, że warto zacząć od "Przypadkowego człowieka", w której pisarkę poruszyło to samo, co Becketta, że świat bez Boga nas przerósł... Wyłuskałam u Ciebie też jeszcze jedno nazwisko: Amitav Ghosh. Swego czasu przeczytałam jego książkę, nie powieść, raczej esej historyczny, który tkwi w mojej głowie do dziś. Muszę rozejrzeć się za jego twórczością... Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńHa, ja z kolei czuję się szczerze zaintrygowany wspomnianym filmem. Z chęcią dowiem się więcej o autorce, która powołuje do życia tak nieszablonowych protagonistów.
UsuńJeśli chodzi o Amitava Ghosha, to jak na razie przeczytałem tylko wspomniane "Koło rozumu", ale mam w planach kontynuować znajomość z autorem. Można wiedzieć, jaki jest tytuł eseju, z którym się zetknęłaś?