Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 29 marca 2019
Ziemowit Szczerek "Wiedźmin. Turbolechita" - Próbując zdefiniować polskość
Reżyseria: Piotr Sieklucki
Teatr: Nowy Proxima
Czas trwania: 90 min.
Założenie, że najlepszym – zaraz
po Janie Pawle II oraz Lechu Wałęsie – polskim towarem eksportowym jest
Wiedźmin, znany też jako Geralt z Rivii (czyli literacka postać wykreowana
przez Andrzeja Sapkowskiego) jest może nieco ryzykowne, ale z pewnością warto
je przyjąć, jeśli zdecydujemy się na udział w spektaklu Wiedźmin Turbolechita, wystawianym na deskach krakowskiego Teatru
Nowego Proxima. Sztuka napisana przez Ziemowita Szczerka w reżyserii Piotra
Siekluckiego to próba konfrontacji z problemami i kompleksami, które w pewnym
stopniu są wyznacznikiem polskości.
Wiedźmin Geralt (czy może
Dzidowład, by brzmieć bardziej swojsko, słowiańsko) już od momentu podniesienia
się ze sceny (pijacka drzemka?) przykuwa uwagę widzów – charakterystyczne
białe, długie włosy okalające twarz naznaczona blizną w połączeniu z
efektownym, czarnym skórzanym płaszczem oraz równie czarnymi butami z cholewami
wzbudzają szacunek, który jednak szybko przechodzi w uśmieszek naznaczony
drwiną, kiedy uświadomimy sobie, że dopełnieniem wiedźmińskiego stroju są biały
podkoszulek skrywający okrągły brzuszek oraz spodnie firmy Adidas z ogromnymi,
koniecznie trzema, białymi paskami. Ów bohater (wciela się w niego Juliusz Chrząstowski), raczej komiczny niż tragiczny,
przedstawia się nam jako najważniejszy kniaź w izbie kucnej (innymi słowy jako
przywódca) Lechickiego Imperium – samozwańczy władca w obszernym monologu
(przerywanym niekiedy wtargnięciem na scenę różnorakich intruzów) informuje
nas, z jakich przyczyn postanowił wstąpić na kurhan (tron) oraz co zamierza
osiągnąć.
W formie dygresji warto w tym
miejscu podkreślić, że protagonista to człowiek długo deliberujący nad każdym
słowem w duchu językowego purytanizmu, wyrażającemu się w plenieniu wszelkich
obcych, tj. niesłowiańskich naleciałości, wtrąceń i zapożyczeń. Owa lingwistyczna
batalia to zresztą tylko jeden z elementów walki o tożsamość, walki prowadzonej
ze wszystkim, o czym nie można powiedzieć, że jest prawdziwe lechickie.
Celem, do którego dąży Wiedźmin
jest usiłowanie przywrócenia Polsce (jako spadkobierczyni Imperium Lechitów)
należnej jej świetności i godności. W znamiennym dla nas Polaków tonie, tj. za
sprawą narzekań i utyskiwań, Geralt odmalowuje przed nami całą panoramę
niegodziwości i niesprawiedliwości, których ofiarą pada nasz naród. Tym samym
Wiedźmin wywleka na światło dzienne nurtujące nas od wieków kompleksy, których
ciągle nie potrafimy przepracować – myślą przewodnią jest poczucie niższości
wobec cywilizacji Zachodniej, które leczone jest sporymi dawkami pogardy,
odczuwanymi wobec szeroko rozumianego świata Wschodu oraz wychwalaniem
wszystkiego, co prawdziwie polskie. Panaceum na te traumy i bolączki jest przy
tym coś znacznie bardziej namacalnego niż odległa, świetlana, ale niekoniecznie
możliwa do ziszczenia się przyszłość – lekiem proponowanym przez Geralta jest
przeszłość spod szyldu turbosłowianizmu, czyli wizja potężnego państwa, którego
początki sięgają kilka tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa. Snuta wizja
jest o tyle kusząca, że nie wymaga niemal żadnej akcji czy działania – pożądana
jest jedynie wiara w jej autentyczność, wiara, która wyjaśnia i konstytuuje
odwieczne poczucie krzywdy; która pozwala osiąść na laurach, bowiem wszystko,
co istotne zostało już przez nas osiągnięte (a później niesłusznie odebrane);
która usprawiedliwia potrzebę czy wręcz konieczność sięgnięcia po kolejną
butelką piwa (bądź cydru narodowego) i pogrążenia się w apoteozie starych,
dobrych czasów.
Kwintesencją turbosłowiańskiej
religii okazuje się Wiedźmin – prawdziwy Polak Patriota, mesjasz, którego imię
to czterdzieści i cztery, superbohater (ale ten nasz, a nie żaden amerykański)
i zbawiciel w jednym. Jego słowa i obietnice mamią oraz kuszą – wydaje się, że
to jedyny osobnik, któremu można zaufać, bowiem Geralt poprzysięga walkę z
wszelakiej maści potworami i monstrami, niezależnie od tego, czy są to strachy
realne i prawdziwe, czy tylko fikcyjne mary będące emanacją naszych lęków,
niepokojów i wstydów.
Turbosłowianizm nie jest jedyną
składową widowiska, bowiem duet Szczerek & Sieklucki bardzo umiejętnie
wykorzystuje też popkulturowe elementy, które zgrabnie są wplatane w symbolikę
spektaklu. Conan z Cymerii (złośliwie przemianowany na Conana z Pedalii) jako
reprezentant barbarzyńców (w tej roli Krystian Durman) odpowiedzialnych za złupienie i spalenie Starożytnego
Rzymu, których potomkowie współtworzyli cywilizację Zachodu, obecnie trawioną
przez takie plagi jak homoseksualizm
oraz islam; Dilbert (Karol Miękina) znany z komiksów Scotta Adamsa jako przedstawiciel
amerykańskiego imperializmu, którego nośnikami są demokracja czy keczup Heinz i
wreszcie Elbończycy (Maciej Ferlak, Grzegorz Witek i Grzegorz Janeczek), potężni brodacze opatuleni futrami, brodzący po pas w
błocie jako personifikacja kudłatych wschodnich Słowian wywodzących się z
dzikich azjatyckich stepów – wszystkie te postacie nawiązują żywy dialog z
Wiedźminem, podkreślając przy okazji niemożność samoidentyfikacji (Geralt nie
raz i nie dwa rozważa, czy jako Polska jesteśmy jeszcze Wschodem czy już Zachodem).
Dopełnieniem Wiedźmina Turbolechity jest świetna oprawa muzyczna, którą
zapewniają grający na perkusji i obsługujący instrumenty klawiszowe Jaskier (Aleksander
Fiałek) wespół z reżyserem Piotrem Sekluckim, wykonującym znakomicie dobrane
piosenki Kultu i Kazika (w budowaniu klimatu słowiańszczyzny pomaga zagrane na
wstępnie W południe, ogromne wrażenie wywiera też
zaśpiewane z pełną mocą Prosto).
Wynikiem tych wszystkich zabiegów
jest inscenizacja, która nie pozwala widzowi pozostać obojętnym. Za sprawą
Wiedźmina nawiązującego żywą interakcję z publicznością, zmuszeni jesteśmy do
skonfrontowania się ze stereotypami i myślowymi schematami, które nierzadko
sami powielamy. Tym samym Szczerek i Seklucki skłaniają nas do tego, byśmy
krytycznie potraktowali siebie samych, zadrwili z własnych przywar i
słabostek oraz z przymrużeniem oka spojrzeli na martyrologiczno-patetyczny portret Prawdziwego Polaka.
12 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kurczę - chętnie bym się na to wybrała.
OdpowiedzUsuńTeatr Nowy Proxima zaprasza ;)
UsuńWnioskuję, że jak to u Szczerka, wszystko grubą kreską rysowane?
OdpowiedzUsuńNo właśnie ta gruba kreska mocno mnie zniechęca, brzmi jak satyra po linii najmniejszego oporu, brakuje sandałów do skarpet hihihi :/
UsuńAnno, prozy tego artysty nie znam, ale faktycznie, postacie mocno karykaturalne, tym bardziej, że większość to odwołania do popkultury :)
UsuńMati, zawsze jeszcze mogła się pojawić nagonka na przesycony hipokryzją katolicyzm, a akurat tego udało się uniknąć. Postacie raczej symboliczne, bez psychologicznej głębi, ale konsekwencją są potężne dawki absurdu, który na żywo całkiem nieźle się przyswaja.
Kurczę na razie nie ma tego w repertuarze :) Lubię Szczerka i będę polował na bilety :)
OdpowiedzUsuńSpektakl wizytuje obecnie inne polskie teatry, ale podejrzewam, że prędzej bądź później wróci do grodu Kraka. Polecam i ciekaw jestem czy sztuka przypadnie Ci do gustu ;)
UsuńPodoba mi się, gdy sztuka korzysta z tego, co aktualne do komentowania rzeczywistości. Wtedy sztuka żyje.
OdpowiedzUsuńZgadza się, chociaż dialog z aktualnymi problemami może być z jednej strony gwarantem przyciągnięcia uwagi opinii publicznej (szczególnie, gdy tematyka jest kontrowersyjna), z drugiej zaś istnieje ryzyko, że dzieło może przebrzmieć i po pewnym czasie stać się niezrozumiałe ;)
UsuńA jaki jest tytuł trzeciego utworu śpiewanego przez p. Siekluckiego? W trakcie tego utworu, jako podkład wizualny na ekranie wyświetlane są obrazki Polski z lotu ptaka. Czy Ktoś może zna/pamięta?
OdpowiedzUsuńPS. Utwór "W południe" jest rewelacyjnie zaśpiewany!!!
Niestety nie potrafię pomóc. Wydaje mi się, że trzeba by spytać u źródła.
UsuńAlbo iść drugi raz dla odświeżenia pamięci ;-). Bardzo dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.
Usuń