Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

wtorek, 30 września 2025

Katarzyna Kobylarczyk „Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty” - gorąca dyskusja w DKK



Lekturą września 2025 roku w Dyskusyjnym Klubie Książki w Rawie Mazowieckiej był „Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty” pióra Katarzyny Kobylarczyk, współczesnej (ur. 1980) rodzimej pisarki i reporterki.

Tytuł wyjaśnia tematykę w zupełności i nie ma się co nad tym dłużej rozwodzić – jest to zbiór zapisków autorki z serii wycieczek do Hiszpanii w pogoni za zaliczaniem kolejnych fiest, z których bogactwa i różnorodności ten kraj słynie. Jeśli liczycie na solidny reportaż ze zwiedzania, z poznawania kraju, w stylu Cejrowskiego, to się zawiedziecie. O zbliżeniu się do poziomu Mariusza Szczygła czy Ryszarda Kapuścińskiego nawet nie wspomnę. Ja, jak zwykle, książki nie szufladkowałem, dałem jej szansę nie oczekując niczego, w szczególności bycia reportażem, ale i tak niewiele jej to pomogło.

Czytało się to całkiem fajnie, specjalnie używam tego płytkiego słówka, gdyż idealnie oddaje ono głębię, a raczej jej brak, zarówno dzieła, jak i odczuć czytelniczych nim wywołanych. Owszem, język, styl i narracja przyjemne w odbiorze, choć i tutaj można się przyczepić do używania bez odnośników słów, których znaczenie znane jest tylko nielicznym. W drodze do artyzmu literackiego Kobylarczyk tak się zapędza w „poetyckość”, że aż momentami śmieszy. Na pocieszenie znajdziemy w tekście sporo ciekawostek, choć niekoniecznie o samych hiszpańskich fiestach. Ogólnie sam styl zwiedzania Hiszpanii w wykonaniu autorki jest dla mnie tak powierzchowny, że aż karykaturalny. Nie tylko, że ogranicza się do zaliczania kolejnych miejscówek, bo fiest już niekoniecznie, a przynajmniej nie dogłębniej, niż inni fototuryści, z których sama sobie dworuje. Zdarza się jej nawet wyprawa do zamku, z którego odwiedzenia rezygnuje, bo go nie może znaleźć(!). Przypomina mi to „podróżników” w stylu „gość, który widział wszystkie kraje świata, i nawet w niektórych wylądował”.

W książce znajdujemy prawdziwe perełki, jak poetycki wręcz fragment o tangu i starym flamenco, ale jest tego jak na lekarstwo i przez kontrast tym bardziej razi, czym ta książka mogła być, i czym nie jest. Większość rozdziałów wygląda tak – pojechaliśmy na fiestę, widzieliśmy albo się spóźniliśmy, i wróciliśmy. Niektóre rozdziały mają aż trzy strony (nie kartki!), a niektóre jedną. Wielka czcionka, co trzecia strona pusta i twarde okładki, jakby to było nie wiem jakie dzieło. Ja tego nie kupuję.

O dziwo, książka wywołała w klubie gorącą dyskusję. Nie! Niech się autorka nie cieszy. Nie była to konfrontacja między zachwyconymi i sceptykami, a między tymi, którzy uznali, iż bardzo im się podobała, a którzy byli w mniejszości, i tymi, którzy uznali, iż była tylko OK. Głosowanie wyglądało tak, iż książka:

nie podobała się – 0 głosów

była OK – 4 głosy

podobała się – 1 głos

bardzo się podobała – 2 głosy

zachwyciła – 0 głosów

Przekładając to na podsumowanie – można poczytać, jeśli nic innego nie ma pod ręką, ale skoro tyle jest rzeczy świetnych, a życie takie krótkie, więc...





Opis obrazka



P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/b4t636



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)