Po zmęczeniu audiobooka z powieścią Iana Douglasa „Star Carrier: Pierwsze uderzenie”, która bardzo mnie zawiodła, z dużymi obawami sięgnąłem po kolejną space operę, również w wersji audio, a mianowicie „Rój” otwierający cykl „Star Force”. Gdyby nie siostra moja rodzona, czyli skleroza, to bym pewnie w ogóle zrezygnował, ale zapominałem, że już próbowałem dzieł autora „Roju”, czyli Briana Larsona, amerykańskiego pisarza sygnującego swe książki pseudonimem B.V. Larson. Dopiero po skończeniu „Roju” sprawdziłem i okazało się, że kiedyś słuchałem audiobooka „Rebelia” rozpoczynającego serię „Rebel Fleet”. „Rebelia” nie spodobała mi się na tyle, by kontynuować poznawanie opowieści rebeliantów, a „Rój”?
No cóż – ogólnie rzecz biorąc było całkiem przyjemnie, choć bez jakiejś fascynacji lekturą. Oryginalny pomysł na fabułę, zrównoważony balans między technikaliami a resztą, dobrze skonstruowane postacie, wartka akcja, niezła batalistyka. Roch Siemianowski, który zapewnił głos książce czytanej, dał radę, choć jak to u niego zwykle, było to raczej lektorskie rzemiosło niż artyzm.
Niestety ogólne, nawet niezłe, wrażenie psuje kilka elementów. Jeden z nich, to że autor jest kolejnym przykładem ludzi, którzy nie wiedzą, gdzie zaczyna się ich niewiedza, w związku z czym nie dokonują researchu. Stwierdzenie, na którym oparto jeden ze znaczących wątków książki, iż wszystkie stworzenia żyjące w głębinach ziemskich mórz są ślepe, jest totalną bzdurą. W tym momencie wali się cały gmach „science” w tym science-fiction. Podobnie jak założenie, na którym opierają się technikalia powieści, a mianowicie, że umysł jest niezależny od ciała. Sęk w tym, że jest, i to ze sprzężeniem zwrotnym. Są podgatunki SF w których świat wykreowany jest alternatywny wobec naszej rzeczywistości, więc może się i rządzić odmiennymi prawami, lecz „Rój” do nich nie należy. To klasyczna future military science fiction space opera i w tym wypadku podobne uchybienia rażą.
Książka, choć powstała piętnaście lat temu, pokazuje, przez porównanie ze starszymi w tym gatunku, jak zmienia się nasz świat, jak rośnie jego komplikacja. W powieści przewija się na przykład pytanie, po czyjej stronie stanąć, jeśli zostajemy wmieszani w konflikt, w którym początkowo nie jesteśmy stroną i w którym nie znamy prawdy o walczących ze sobą przeciwnikach. Ten problem jest tylko muśnięty, ale jest, natomiast bardzo wyraźnie widać u autora to, o czym pisał Paul Mason w swej przeciekawej książce „Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje”. Chodzi o oderwanie władzy od ludu, na co lud reaguje oderwaniem od władzy. Wyraźne jest w „Roju” przedstawienie wszystkich niemal polityków jako dupków, co staje się, i co widać i w literaturze, coraz powszechniejsze.
No, ale to tylko taka dygresja. Pewnie Was interesuje, czy w końcu „Rój” mi się podobał, czy nie. Czy warto po niego sięgać. Słuchało się tego nawet nieźle, były momenty dobre, ale suma sumarum muszę przyznać, iż chyba nie będę się palił do następnego podejścia pod tego autora. Jest tylu lepszych pisarzy, że na Larsona szkoda czasu. No, chyba że jesteście fanami space opery i już wszystko inne czytaliście...
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/b4t636
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)