Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 31 stycznia 2025

"Zadupia" António Lobo Antunes - Wojna jako moralne bezdroża

Zadupia

António Lobo Antunes

Tytuł oryginału: Os cus de Judas
Tłumaczenie: Wojciech Charchalis
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron: 213
Format: .epub

 
 
Mamy krew tak czystą jak generałowie w klimatyzowanych gabinetach Luandy, tak czystą jak dżentelmeni, którzy wzbogacili się, handlując helikopterami i bronią w Lizbonie, wojna toczy się na zadupiach, rozumie pani, a nie w tym mieście kolonialnym, którego rozpaczliwie nienawidzę, wojna to kolorowe punkty na mapie Angoli i upodlone wioski, oszalałe z głodu za drutami, kostki lodu wciskane w tyłek, niesłychana głębia niewzruszonych kalendarzy [1]. Wojna bywa chwalebna i heroiczna, może być wspaniałą przygodą czy przyspieszoną lekcją dojrzewania, choć uczciwie przyznając, większość tych pozytywnych obrazów zbrojnych konfliktów to jedynie majaki umysłów ludzi, którzy nigdy nie byli na linii frontu i, którym nie dane było zetknąć się z prawdziwymi, wojennymi realiami. Fakty zastąpione zostają wyobrażeniami, które podsycane są propagandą, ideologią czy romantycznymi wizjami. Jeśli jednak wsłuchać się w głosy tych, którzy na własne oczy ujrzeli nieodzowne składowe walk i bitew, tj. zniszczenia i zezwierzęcenie, to wówczas wojna ujawnia swoje szkaradne oblicze – miejsca, gdzie wojna rozciąga swoje macki stają się cywilizacyjnymi i moralnymi zadupiami, o czym przekonuje nas António Lobo Antunes (ur. 1942), portugalski pisarz, lekarz psychiatra, weteran wojny o niepodległość Angoli (1961 – 1974), autor książki Zadupia.
 
Utwór utrzymany jest w formie monologu pierwszoosobowego narratora, którym jest portugalski lekarz, uczestnik wojny w Angoli. Bohater, prześladowany przez wspomnienia z Afryki, wyrzyguje swoją tragiczną historię każdemu, kto znajdzie w sobie odpowiednie pokłady cierpliwości, by ją przyswoić. W momencie rozpoczęcia dzieła, bezimienny protagonista, nocna istota szukająca ukojenia w alkoholu i przytulnej atmosferze baru, odnajduje kolejnego słuchacza w osobie przypadkowo poznanej kobiety. Razem z nią towarzyszymy mężczyźnie, który po raz kolejny zatapia się w bagnie wojennych traum, przybliżając tym samym oblicza zmierzchu kolonialnej Portugalii.
 
Zadupia to powieść, która orbituje wokół dwóch zagadnień, jakimi są wspomniana już wojna oraz Portugalia za czasów rządów António de Oliveiry Salazara (1889 – 1974), portugalskiego polityka, profesora ekonomii, który w latach 1932 – 1968 pełni funkcję premiera, choć wraz z  wprowadzeniem w życie konstytucji w 1933 roku związanej z koncepcją Nowego Państwa, sprawuje on w istocie władzę dyktatorską typu autorytarnego. Nowa ustawa zasadnicza oparta jest na bazie ustroju korporacyjnego, będącego połączeniem idei papieskich encyklik dotyczących chrześcijańskiej nauki społecznej i konserwatyzmu. Polityczny pluralizm zastąpiony zostaje Unią Narodową (União Nacional), rządzącą monopartią, zaś gwarantem trwałości nowego, wspaniałego świata jest PIDE (port. Polícia Internacional e de Defesa do Estado, pol. Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa), tajna policja polityczna. Istotnym elementem Nowego Państwa jest także podtrzymywanie imperialnego mitu, którego nieodzowną składową są portugalskie terytoria zamorskie – perłą w tej koronie jest Angola, afrykańska kolonia, będąca źródłem ropy, diamentów, rud żelaza i metali kolorowych. Z tego względu, gdy napięcia z lat 50-tych XX wieku, wywołane agresywną polityką portugalskiego osadnictwa i skutkujące pęcznieniem kolejnych angolskich organizacji niepodległościowych, osiągają punkt wrzenia w 1961 roku w postaci antykolonialnych wystąpień, rząd portugalski bez namysłu przystępuje do brutalnej pacyfikacji. Prześladowania i represje miejscowej ludności, pociągające za sobą wzmożoną aktywność angolskich partyzantów, przeradzają się w długą i wyniszczającą wojnę narodowowyzwoleńczą, która trwa do 1974 roku, i przez którą przewija się około 65 000 Portugalczyków. Służba w Angoli – zsyłka na Czarny Ląd, by tłamsić wolnościowe dążenia Angolczyków w imieniu autorytarnego dyktatora – jest doświadczeniem formującym dla kilku pokoleń portugalskich mężczyzn. Przy czym, wbrew oczekiwaniom rodziny czy społeczności pozostałej w kraju, pobytowi w wojsku daleko do uszlachetniania czy wzmacniania narodowego ducha – miast rycerskich porywów i patriotycznych aktów pojawiają się pytania i wątpliwości o sens prowadzonej działalności: Przy każdym rannym, który dostał w zasadzce albo od miny, przychodziło mi do głowy to samo pytanie – mnie, dziecku Młodzieży Portugalskiej, katolickich pism „Wieści” i „Debaty”, siostrzeńcowi katechetów i bliskiemu znajomemu Świętej Rodziny, która odwiedzała nasz dom w szklanym kloszu, popchnięty do tego strasznego kurzu w ogromnym zdumieniu – czy to partyzanci, czy Lizbona nas morduje, Lizbona, Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy, banda pierdolonych skurwysynów, zmówionych, żeby dojebać w dupę, w imię interesów, których nie ogarniam? Kto mnie wysłał na to zadupie z czerwonego kurzu i piasku (…)? [2]. W pewnym sensie wyprawa na tytułowe zadupia jest inicjacją, procesem, pozwalającym otworzyć oczy i dostrzec w pełni marność, sztuczność, pustkę i ułomność Nowego Państwa, które nie ma niczego do zaoferowania poza sloganami i obłudną, fałszywą moralnością: Byliśmy rybami, jesteśmy rybami, zawsze byliśmy rybami, zrównoważonymi pomiędzy wodami, w poszukiwaniu niemożliwego kompromisu między bezkompromisowością a rezygnacją, zrodzoną pod znakiem Młodzieży Portugalskiej oraz jej żarliwego i głupiego patriotyzmu z puszki, podsycanego kulturalnie linią kolejową w Beira Baixa, rzekami Mozambiku i górami Masywu Galicyjskiego, szpiegowani przez tysiąc dzikich oczu PIDE, skazani na konsumowanie gazet, które cenzura redukowała do melancholijnych pochwał z zakrystii prowincji Nowego Państwa, i rzuceni w końcu w paranoiczną przemoc wojny, w takt dźwięków wojskowych marszów i bohaterskich przemówień tych, którzy zostali w Lizbonie, walcząc, walcząc dzielnie z komunizmem w parafialnych grupach małżeńskich, podczas gdy my, jak ryby, jeden po drugim umieraliśmy na zadupiach (…) [3]. W rezultacie ci, którzy mają ustalonego porządku rzeczy pilnować, chroniąc go przed zburzeniem, stają się zalążkiem wichrzycielstwa – to, co przyjęte za pewnik czy oczywistość poddane zostaje w wątpliwość, jest kontestowane; dotychczasowe świętości padają ofiarą szyderstwa i kpiny: Panie z Narodowego Ruchu Kobiet przychodziły czasem rozproszyć wizje menopauzy rozdawaniem medalików Matki Boskiej Fatimskiej i breloczków z wizerunkiem Salazara, w zestawie z nacjonalistycznym Ojcze Nasz i groźbami biblijnego piekła w więzieniu Peniche, gdzie agenci PIDE skutecznością przewyższali niewinne diabły z widłami, rodem z katechizmu [4].
 
To wielkie rozczarowanie będące udziałem tych, którym przychodzi przywdziać mundur, jest zrozumiałe, gdy pozna się cenę, jaką przychodzi im zapłacić za okupowanie cudzej ziemi – wielu żołnierzy, nawet jeśli nie odnosi żadnych obrażeń fizycznych, staje się psychicznymi wrakami. Moralne zubożenie i duchowa degeneracja, wynikające ze smrodu popełnionych zbrodni i brudu nadużyć oraz wykroczeń, są na tyle silne, że uniemożliwiają normalne funkcjonowanie po zakończeniu służby (Od jak dawna nie mogę spać? Wchodzę w noc jak ukradkowy łazęga z biletem drugiej klasy do wagonu pierwszej, potajemny podróżny moich rozczarowań skulony w inercji, która przybliża mnie do zmarłych i którą wódka podsyca sztucznym i kapryśnym szałem, więc o trzeciej nad ranem można mnie zobaczyć w ciągle otwartych barach, człowieka żeglującego po stojących wodach, który nie czeka na niespodziankę żadnego cudu, z trudem utrzymując na ustach udawany ciężar uśmiechu [5]). Wojaków męczą wyrzuty sumienia, traumy i koszmary – przeżyte wydarzenia są zbyt intensywne, skrajne i stresujące, by można było je przetworzyć i samodzielnie sobie z nimi poradzić. Tyle, że to, co zaznane w Angoli daleko wykracza poza zdolności zrozumienia ludzi nie mającego nic wspólnego z wojną, w efekcie czego powracający do ojczyzny nie mogą liczyć na żadne wsparcie, pomoc czy opiekę. Stają się natomiast osobliwością, której w najlepszym razie można szczerze współczuć, w najgorszym zaś, stanowiącą okazję do podglądania ludzi na krawędzi zagłady: (…) rodzina przyszła mnie zobaczyć z ciekawością, z jaką patrzy się na ocalałego z trzęsienia ziemi, zawalenia, samobójstwa, katastrofy, człowieka podskakującego na chodniku, zawałowca trzymającego się za serce w sklepie (…) [6].
 
Rozległa reminiscencja, jaką kreśli przed nami narrator, jest również bezlitosnym portretem wojny, która obdarta zostaje z wszelkiego patosu. Naturalistyczne opisy rannych, jęki cierpienia i umierania żołnierzy, splatają się z krzykiem rozpaczy miejscowych, którzy padają ofiarą napastowania, gwałtów, tortów czy morderstw. Wojna nie jest walką za ideały, poświęcaniem zdrowia i życia za hasła, w które szczerze się wierzy, lecz folgowaniem swoim najniższym instynktom, dla których łatwiej znaleźć uzasadnienie czy usprawiedliwienie: (…) przekrzykujący się majorzy odstawiali szklanki whisky z kośćmi do pokera zastępującymi kostki lodu, żeby wyprężeni jak brzuchate ołowiane żołnierzyki zasalutować wchodzącej, eskortowanej przez jakiegoś nagle dobrze wychowanego pułkownika, zostawiającej za sobą dostrzegalny w drżeniu epoletów ślad szeptanej w koszarach chuci, która później znajdowała ujście w schematach poglądowych na żylastym marmurze latryn, przeznaczonych do alfabetyzacji szeregowych. Masturbacja stała się naszą codzienną gimnastyką – skulone tłoki w lodowatej pościeli były niczym zgrzybiałe płody, których żadna macica nie wybudzi z hibernacji (…) [7]. To moralne upodlenie i zepsucie, zmieszane z nieustannym zagrożeniem i nerwowym oczekiwaniem na najgorsze, owocuje surrealistyczną i złowrogą aurą, naznaczoną bezsensem i alogicznością: Przy drzwiach do punktu opatrunkowego, rozespany i nagi, widziałem żołnierzy biegnących z bronią w garści w kierunku drutów, a potem głosy, krzyki, czerwone wytryski wydobywające się z luf karabinów przy strzelaniu, to wszystko, napięcie, brak porządnego jedzenia, tymczasowe zakwaterowanie, woda, którą filtry zmieniały w niestrawną papkę papieru – gigantyczny absurd wojny sprawiał, że atmosfera wydawała się nierealne, falująca i nieprawdopodobna, taką samą odnalazłem później w szpitalach psychiatrycznych, wyspach rozpaczliwej nędzy, przed którymi Lizbona się broniła, otaczając je murami i płotami, jak tkanki chronią się przed obcymi ciałami, otaczając je kapsułami zwłóknienia [8].
 
Obcowanie z Zadupiami jest o tyle specyficzne, że António Lobo Antunes komponuje prozę na własnych zasadach, nie oglądając się na czytelników i czytelniczki – snutej historii blisko do strumienia świadomości, co wiąże się z tym, że odmalowywane obrazy są poszarpane, fragmentaryczne, nielinearne. Dodając do tego manierę budowania rozległych, wręcz monumentalnych zdań, nafaszerowanych złożonymi porównaniami czy nie mniej skromnymi metaforami, okazuje się, że odbiorca musi pozostać maksymalnie skupiony, by wychwycić to, co pragnie przekazać António Lobo Antunes. Jeśli jednak mu się to uda, zostanie sowicie wynagrodzony – Zadupia są bowiem pięknym antywojennym manifestem o uniwersalnym przesłaniu, jakim jest potępienie przemocy i ukazanie jej negatywnych skutków, ze szczególnym naciskiem na spustoszenie czynione w psychice okupantów, którzy nierzadko wbrew własnej woli wysyłani są na dehumanizującą służbę. Dzieło Portugalczyka jest gorzkim rozliczeniem z dyktaturą Salazara i jego wizją Nowego Państwa opartego na przestarzałym, kolonialnym systemie, który gnije i zapada się, pociągając za sobą w niebyt dziedzictwo autokraty.


[1] António Lobo Antunes, Zadupia, przeł. Wojciech Charchalis, Wydawnictwo Noir sur Blanc, Kraków 2021, s. 194
[2] Tamże, s. 49 – 50
[3] Tamże, s. 109 – 110
[4] Tamże, s. 27
[5] Tamże, s. 75
[6] Tamże, s. 97
[7] Tamże, s. 25
[8] Tamże, s. 61

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)