Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 6 stycznia 2025

"Nasze szczęśliwe czasy" Gong Ji-young - O trudnej sztuce wybaczania

Nasze szczęśliwe czasy

Gong Ji-young

Tytuł oryginału: Urideul ui haengbok han shigan
Tłumaczenie: Marzena Stefańska-Adams
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Liczba stron: 256
Format: papier

 
 
Wybaczanie to trudna sztuka, której nie sposób opanować ot tak. Wymaga ogromnych pokładów silnej woli i umiejętności wzniesienia się ponad zaznane zło. To konieczność przezwyciężenia niechęci, złości czy odrazy, jakie wywołuje w nas uraz, doświadczony ze strony drugiej osoby. Jednocześnie wybaczanie wiąże się ze wspominaniem wyrządzonej nam krzywdy, co z jednej strony jest bardzo bolesne, bowiem oznacza powrót do niełatwych dla nas uczuć, z drugiej zaś, jest nieodzownym krokiem do poradzenia sobie z traumą, jaka na nas spada – jeśli bowiem jesteśmy gotowi wybaczyć oprawcy, to zarazem jesteśmy świadomi, że w naszej psychice doszło do niepożądanych zmian. A przecież to właśnie przyznanie, że mamy problem, jest sednem do jego rozwiązania, o czym przypomina nam Gong Ji-young (ur. 1963), południowokoreańska pisarka, autorka powieści Nasze szczęśliwe czasy.
 
Utwór to zapis rodzącej się relacji pomiędzy dwójką ludzi naznaczonych psychicznymi bliznami. Yun-su to 27-latek przebywający w więzieniu i oczekujący na wykonanie kary śmierci. Zbrodnie, jakich się dopuszcza – morderstwo oraz gwałt – wyrzucają go poza społeczny nawias. W oczach wymiaru sprawiedliwości nie rokuje żadnych szans na resocjalizację, stąd jedynym uczciwym wyrokiem zdaje się być permanentne wykluczenie poza obręb grupy. Są jednak tacy, którzy w Yun-su potrafią dostrzec człowieka zdolnego do zrozumienia własnych błędów – do tego grona zalicza się siostra Monika, zakonnica, która od 30 lat odwiedza skazańców, usiłując nawiązać z nimi kontakt i przekonać ich, że żadna przewina nie dehumanizuje na tyle mocno, by człowiek nie mógł szczerze żałować swoich czynów. W momencie rozpoczęcia utworu, siostra Monika postanawia poprosić, by w cotygodniowej wizycie w więzieniu towarzyszyła jej bratanica, Yu-jeong. Ta 30-letnia kobieta ma na pozór wszystko, o czym reszta może tylko pomarzyć – pochodzenie z bogatego domu pozwala spełniać niemal każdy kaprys czy zachciankę, to także możliwość egzystencji bez oglądania się na oczekiwania i wymagania innych. Yu-jeong jest niepokorna i zbuntowana, lub i szokować i prorokować. Tyle, że cała ta paleta wyzywających zachowań to maska przywdziana po traumatycznych wydarzeniach, jakie stały się jej udziałem przed 15 laty – jako młoda dziewczyna zaznała seksualnego wykorzystania. Co gorsza, rodzina tragicznym incydentem przejęła się o tyle, że w obawie o plotki i pogłoski zamiotła całą sprawę pod dywan. To postępowanie najbliższych na zawsze naznacza Yu-jeong, która od tej chwili nie umie otworzyć się na innych, co mocno utrudnia współegzystowanie z bliźnimi. Siostra Monika liczy, że spotkanie twarzą w twarz z tymi, nad którymi wisi widmo rychłej śmierci, będzie dla Yu-jeong swoistą terapią szokową po kolejnej już nieudanej próbie samobójczej. Ale czy osoba, która od lat pielęgnuje w sobie poczucie krzywdy będzie zdolna do zainteresowania się krzywdą drugiego człowieka?
 
Nasze szczęśliwe czasy to studium spustoszeń czynionych w psychice dzieci oraz wpływu, jakie te spustoszenia wywierają na ich dorosłe życie, które nierzadko staje się naznaczone dysfunkcjami. Gong Ji-young przypomina, że ludzie to bardzo wrażliwe homeostaty, których działanie mogą zakłócić różnorakie, negatywne bodźce. Długotrwała ekspozycja na wszelakiej maści patologie jest o tyle destrukcyjna, że okalecza emocjonalnie, i to na wielu poziomach. Człowiek sukcesywnie raniony w dzieciństwie ma o wiele większe problemy z tym, by zaufać innym – bliźni kojarzy się z zagrożeniem, z niebezpieczeństwem, z opresją. Może skutkować to pozorną nieprzystępnością czy oziębłością, co utrudnia budowanie związków z innymi, niejednokrotnie prowadząc do zachowań uznawanych za aspołeczne. Ponadto ziarno krzywd może wypuścić toksyczne korzenie przemocy – istota, która od najmłodszych lat jest poniewierania, która pada ofiarą znęcania się ze strony dorosłych, z dużym prawdopodobieństwem będzie te fatalne wzorce powielać, podświadomie zakładając, że agresja to jedna z form komunikowania się z otoczeniem. Co ważne, Gong Ji-young podkreśla, że dręczenie nie sprowadza się jedynie do fizycznych czy seksualnych aktów – równie szkodliwy jest brak wsparcia dla skrzywdzonego dziecka, poprzez zarzucenie mu, że jako ofiara w jakiś sposób sprowokowała swojego oprawcę, co czyni go współwinnym, bądź w ogóle wymazuje temat doświadczonego zła.
 
Co ciekawe, proza Gong Ji-young nie sprowadza się wyłącznie do epatowania opisami przejść i ciężkich prób, na jakie los (czy raczej: inni ludzie) narażają bohaterów. Równie istotnym elementem powieści jest zapis leczenia psychicznych ran, swoistej terapii, przez którą przechodzą Yun-su oraz Yo-jeong. Gong Ji-young uzmysławia jak długotrwałym, żmudnym i skomplikowanym procesem może być radzenie sobie z traumami, szczególnie, gdy pomoc otrzymujemy dopiero po wielu, wielu latach, w przeciągu których poniżające doznania mają czas, by na dobre osiąść w zakamarkach naszej psychiki.
 
Nie mniej interesującym aspektem lektury są rozważania o szeroko rozumianej zbrodni i karze. Koreanka zachęca nas do zastanowienia się nad tym, w jakim stopniu (lub też: czy w ogóle) opresyjne środowisko, w jakim dorastamy, może stanowić usprawiedliwienie dla wyrządzanego przez nas zła. Czy człowiek, który jako dziecko, zaznaje jedynie upokorzenia, przemocy, agresji i poniżenia faktycznie jest istotą obdarzoną wolną wolą, umiejącą przewidzieć konsekwencje swoich błędnych wyborów? Kontynuacją tych moralnych dylematów jest kwestia resocjalizacji – czy każdy, nawet najbardziej zatwardziały przestępca, na nią zasługuje? Czy są przypadki, w których kara śmierci jest jedynym słusznym wyborem? A jeśli tak, to czy przy jej orzekaniu sędziowie i prokuratorzy winni kierować się jedynie popełnionym przestępstwem, czy też pod uwagę brany winien być szerszy kontekst, jak choćby wspomniane wcześniej, ewentualne traumy oskarżonego, zaznane za młodu, które okaleczają serce i umysł?
 
Ostatnim akcentem Naszych szczęśliwych czasów, o którym warto wspomnieć, jest kontekst społeczno-kulturowy. Książka Gong Ji-young, jak zresztą niemal wszystkie propozycje wydawnictwa Kwiaty Orientu, to znakomita sposobność, by przyjrzeć się funkcjonowaniu przedstawicieli narodu południowokoreańskiego, którzy, z naszej polskiej szerokości geograficznej, są ludźmi jakże odległymi, obcymi, mało znanymi. Korea Południowa pióra Gong Ji-young jest o tyle frapująca, że ukazana zostaje zarówno z punktu widzenia osób na tyle bogatych, że mogą egzystować w niemal zupełnym oderwaniu od innych, jak i z perspektywy społecznych dołów, dla których przetrwanie kolejnego dnia to niemałe wyzwanie (w tym kontekście powieść odrobinę skojarzyła mi się z fenomenalnym filmem Parasite w reżyserii południowokoreańskiego artysty Bonga Joon-ho).

W rezultacie, Nasze szczęśliwe czasy, to intrygująca lektura poruszająca szereg trudnych, ale jakże istotnych tematów, których motywem przewodnim jest krzywda oraz jej toksyczne następstwa. Gong Ji-young przypomina, jak wielką tragedią jest znęcanie się na dziećmi, które w większości są niczym gąbka, nasączająca się negatywnymi doświadczanymi – w tym ujęciu Koreanka uprzytomnia nam, że niewielu jest ludźmi złych do szpiku kości, dla których występek jest celem i radością samymi w sobie. Wielu zbrodniarzy to ludzie za młodu poważnie poranieni, których świat ludzi dorosłych oszukał podwójnie – z jednej strony oprawcy nie doczekali się sprawiedliwości, z drugiej zaś, ofiary nie otrzymały należytej pomocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)