Fuminori Nakamura
Kieszonkowiec
W jakim stopniu człowiek jest podmiotem, a na ile tylko przedmiotem? Bo czyż nie jest tak, że los w najmniej oczekiwanym momencie lubi przypomnieć nam, iż jesteśmy tylko bezbronnym listkiem, wystawionym na podmuchy złośliwej fortuny, której kaprysy są trudne do przewidzenia? Stąd nasze działania i decyzje mogą przynosić rezultaty zupełnie odmienne od tych, jakie się spodziewamy. Przekonuje się o tym choćby bohater Kieszonkowca, powieści autorstwa japońskiego pisarza Fuminoriego Nakamury (ur. 1977).
Protagonista, a zarazem pierwszoosobowy narrator dzieła to Nishimura, pełen sekretów i tajemnic człowiek w trudnym do ustalenia wieku, który zgodnie z tytułem, trudni się kieszonkostwem. W chwili, gdy go poznajemy, mężczyzna po okresie przymusowej nieobecności ponownie zjawia się w Tokio. Powrót do stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni wiąże się z niebezpieczeństwem, bowiem przeszłość nie lubi nie zamkniętych spraw, tyle, że jest to konieczność dla umysłu targanego niepokojem o losy bliskiej osoby.
Kieszonkowiec to bardzo krótka choć złożona książka, której charakter, podobnie zresztą jak w przypadku Nishimury, pozostaje trudny do uchwycenia. Utwór Nakamury przyjmuje różne formy, korzystając z kilku literackich konwencji, by finalnie okazać się czymś innym, niż byśmy się tego spodziewali. Autor kreśli przed nami oszczędną w treść miniaturę, w której mimo rachitycznej fabuły zawarto bardzo wiele wątków, stanowiących znakomite punkty wyjścia do samodzielnych przemyśleń.
Pomijając najbardziej powierzchowną warstwę sensacyjną, która nie jest zbytnio wyszukana, książkę można uznać za studium człowieczych jednostek zamieszkujących współczesne, ogromne metropolie. Anonimowość bytujących w nim ludzi zostaje bardzo mocno zaakcentowana przez stosunek Nishimury do otoczenia, który postrzega napotykanych osobników przez pryzmat posiadanych przez nich dóbr materialnych, jakie godne są skradzenia. Zatem materializm wiedzie tu prym, zdecydowanie górując nad ludzkimi relacjami, które są mdłe, słabe i nietrwałe – pierwsza poważniejsza, niesprzyjająca okoliczność wystarcza, by je zerwać i pozostawić po nich jedynie pulsujący ślad, pieczołowicie doglądany gdzieś na samym dnie duszy (pielęgnowanie żalu po niepodjętych działaniach jest przecież znacznie prostsze niż mierzenie się z konsekwencjami dokonanych wyborów).
Figura Nishimury jako podglądacza ludzkich natur jest o tyle udana, że bohater to baczny obserwator nie tylko z uwagi na wrodzone predyspozycje wynikające z charakteru, ale także z racji wykonywanego zawodu. Opróżnianie cudzych kieszeni to ten typ pracy, w której człowiek zmuszony jest do kontaktu z drugą osobą (nawet jeśli ów pechowiec nie jest tego świadomy, a i gdyby był, to z pewnością nie życzyłby sobie tego typu styczności), co stwarza wiele sposobności do podpatrywania zarówno psychiki pojedynczych person jak i mechanizmów, jakie rządzą ludzkimi społecznościami. Stąd Nishimura chętnie dzieli się z nami swoimi refleksjami poświęconymi nie tylko zachowaniom ludzi, ale i tymi dotyczącymi przedmiotów, które stanowią przecież istotny elementem naszej egzystencji. Za sprawą protagonisty rzeczy martwe zaczynają jawić się jako żywe istoty, które nie zawsze są skore do współpracy ((...) obiekty podkreślały swoją osobność i spadały na ziemię, zanim się obejrzałem [1]). To także rodzaj lustra, w którym odbija się nasza dusza – Nakamura posuwa się wręcz do stwierdzenia, że na podstawie naszych najbardziej osobistych własności, można bez większych problemów określić osobowość właściciela (W portfelu, tak jak w telefonie, widać charakter i styl życia jego posiada. Jako najważniejsza z rzeczy, które człowiek nosi ze sobą, stanowi centrum, przestrzeń ukrytą przed innymi ludźmi [2]).
Co ciekawe, tak jak Nishimura lubuje się w przyglądaniu się ludziom, tak czytelnik zyskuje okazję, by podejrzeć codzienność tego skrytego człowieka. Mimo iż fabuła naszpikowana jest niedopowiedzeniem, zaś przeszłość mężczyzny spowita jest mgłą tajemnicy, to od czasu do czasu jej wyziewy przerzedzają się i wtedy przed naszymi oczami ukazuje się wyrzutek, który prowadzi smutną wegetację na społecznym marginesie. Wybór takiego stylu życia zdaje się być podyktowany zgorzknieniem i rozczarowaniem, któremu towarzyszy brak poczuciu sensu. Jedynym stymulantem jest deszczyk emocji, który pojawia się w chwili zaglądania do cudzych kieszeni. W tym kontekście sytuacja Nishimury pokazuje, że niektórym z nas bardzo trudno jest uporać się z demonami dnia wczorajszego – tyle że, jeśli się im zupełnie poddamy, to nasz byt może szybko popaść w koleiny beznadziei. Jednocześnie ów żywot, toczący się niejako z rozpędu i bezwolności, nabiera drogocenności, kiedy pojawia się realna groźba, że zostanie on przedwcześnie zakończony.
Kieszonkowiec prezentuje się intrygująco, kiedy spojrzymy na niego jako na panoramę Tokio, bowiem japońską stolicę oglądamy z perspektywy zupełnie innej od tej, do jakiej przyzwyczają nas wszelakiej maści przewodniki turystyczne. Nishimura oprowadza nas po dzielnicach, do których nie zapuszczają się przyzwoici ludzie, ceniący sobie własne bezpieczeństwo. Opuszczone fabryki; tanie, zaniedbane mieszkania; podniszczone domki szeregowe; hotele miłości z pokojami na godziny – ta część miasta, w której gościmy wspólnie z bohaterem bardzo dobrze współgra z postulowanym wyalienowaniem współczesnego człowieka, będącego przeraźliwie samotnym, mimo przebywania w ogromnej ludzkiej ciżbie.
Ostatnim elementem, o który warto wspomnieć jest symbolika, jaką chętnie operuje Fuminori Nakamura. Obsesyjnie powtarzającym się motywem jest ogromna wieża, która dla protagonisty ma szereg znaczeń, począwszy od punktu obserwacyjnego, poprzez zimną obojętność i niewzruszoność, na szczycie niesamowitej rozkoszy skończywszy. Bardziej subtelnie, a przez to ciekawej prezentują się jednak mizerna roślina wyrastająca ze szczeliny w asfalcie, wyrażająca osamotnienie człowieka na pustyni ogromnej, bezosobowej metropolii czy pudełko z zepsutymi resztkami bento, które można traktować jako metaforę mętnej i bezcelowej wegetacji.
Wypadkową komponentów, jaki do skonstruowania swojej opowieści używa Fuminori Nakamura jest bardzo dobra proza, którą czyta się zainteresowaniem zarówno jako książkę rozrywkową (znakomite wrażenie robi starannie nakreślony klimat noir), jak i pozycję skłaniającą do zadumy nad ludzką naturą (pojawiają się m.in. bezpośrednie odniesienia do koncepcji Dostojewskiej zbrodni i kary). Kieszonkowiec jest przy tym o tyle niezwykły, iż mimo potężnego ładunku mroczności i beznadziei, może zostać uznany za afirmację ludzkiego żywota, i to takiego, które pozornie wydaje się bezwartościowe. Utwór z 2009 roku jest o wiele dojrzalszy i bardziej kompletny niż pierwsza książka Nakamury, jaka ukazała się w języku polskim, tj. Dziecko z ziemi (pierwsze japońskie wydanie to rok 2005). Przyjemnie jest obserwować tak duży skok jakościowy w stosunkowo krótkim czasie japońskiego pisarza.
Ambrose
[1] Fuminori Nakamura, Kieszonkowiec, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Kwiaty Orientu, Skarżysko-Kamienna 2020, s. 5
[2] Tamże, s. 9
O! - To mnie zaintrygowało. Japoński noir i w dodatku z tą afirmacją życia pozornie bezwartościowego? Muszę zapamiętać tę pozycję!
OdpowiedzUsuńDo tej afirmacji dochodzimy razem z bohaterem bardzo powoli, ale sam proces dotarcia do niej faktycznie jest b. ciekawy.
UsuńMnie również zainteresowała ta książka. Kolejna odsłona Tokio - miasta pełnego miejsc zaniedbanych i ludzi odrzuconych. Podobnie jak w "Stacji Tokio Ueno" bohaterem jest człowiek przegrany, któremu nie poszczęściło się w życiu i który staje się obserwatorem cudzych żyć - poprzez poznawanie zawartości ich kieszeni (znakomity pomysł). Koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńJeśli miałbym porównać te 2 pozycje, to w "Kieszonkowcu" mamy zdecydowanie więcej zawoalowanych treści - bohater to niezwykle skryta osoba, stąd o niejednej kwestii możemy dowiedzieć się jedynie czytając między wierszami. No i protagonista "Kieszonkowca" jednak nie poddał się zupełnie jak Kazu ze "Stacji Tokio Ueno".
UsuńCiekaw jestem jak Ty odbierzesz tę lekturę.
Prawdę mówiąc, nie pamiętam żadnej afirmacji życia w tej powieści.;( "Kieszonkowiec" nie zrobił na mnie wrażenia, ot, historia osobnika o niecodziennym fachu. Może zbyt wiele sobie obiecywałam.
OdpowiedzUsuńJa odczytałem to tak, że w samej końcówce, w tych dość drastycznych okolicznościach, bohater przekonuje się, że jednak życie, które do tej pory wiódł, wcale nie było takie złe, że lepiej żyć w ten sposób (błądząc i popełniając błędy) niż nie żyć w ogóle ;)
UsuńHa, ja z kolei nie obiecywałem sobie zbyt wiele, jako, że w trakcie lektury "Dziecka z ziemi" czułem się jakbym obcował z dziełem surowym i niedokończonym.
Piszesz, że na początku książki kieszonkowiec po okresie przymusowej nieobecności ponownie zjawia się w Tokio. Czyżby ten pan spędził trochę czasu w więzieniu? :)
OdpowiedzUsuńNie ;) Nieobecność wynika z troski o własne życie.
UsuńA co tu dokładnie jest noir?
OdpowiedzUsuńWszystko jest bardzo względne i relatywne, trudno wskazać jednoznacznie pozytywne postacie. Miasto jest opresyjne, nieczułe i prezentowane od tej gorszej strony. A klimat jest mroczny i melancholijny.
Usuń