Cesare Pavese
Plaża
Rozgrzane ziarenka żółtego piasku, a na nich ciała skąpane w promieniach słonecznego złota. Delikatny chlupot fal leniwie oblizujących niedalekie skały. Gwar rozmów, chichoty i śmiech, piski podekscytowanych dzieci. Szachownica światłocienia malowana przez pobliskie parasole. Żar sączący się z nieba, intensywny, rozleniwiający. Wakacyjna pora, tłum letników, nadmorski kurort – czyż znaleźć można lepsze okoliczności do filozoficznego podglądactwa i autoanalizy własnego żywota? Jeśli nie jesteście co do tego przekonani, to oddajmy głos mistrzowi słowa pisanego – oto Cesare Pavese (1908 – 1950), włoski poeta, prozaik i tłumacz, i jego urokliwa, ale i niepozbawiona metafizycznego ciężaru nowela Plaża.
Głównym bohaterem, a zarazem pierwszoosobowym narratorem jest bezimienny mężczyzna, około 30-letni, nauczyciel (prawdopodobnie) akademicki, który w momencie rozpoczęcia dzieła przyjeżdża spędzić letni wypoczynek w okolicach Genui. Protagonista przyjmuje zaproszenie Dora, przyjaciela z czasów dzieciństwa i jego żony Clelii, choć nie w pełni korzysta z gościnności ich nadmorskiej willi. Narrator odwiedza ją w regularnie, ale odmawia oferowanego noclegu i decyduje się na wynajęcie pokoju w jednym z licznych domostw, nastawionych na tego typu działalność w sezonie wakacyjnym. Mężczyzna niemal codziennie pojawia się na tytułowej plaży, która staje się sceną interakcji z Dorem, Clelią oraz ich bogatym gronem towarzyszy i towarzyszek. To właśnie odnawiane, trwające czy też zawiązujące się relacje są przedmiotem snutej opowieści o retrospektywnym charakterze.
Plaża to dzieło specyficzne, bowiem skoncentrowane jest na dywagacjach snutych przez bezimiennego narratora, dywagacjach, których źródłem są zarówno bieżące wydarzenia, jak i wspomnienia z okresu młodości i przygód wspólnie przeżytych z Dorem. Swobodne krążenie myśli, orbitowanie wokół wielu zagadnień, które szybko się zmieniają nadają utworowi impresjonistycznego sznytu przy jednoczesnej erozji fabuły – snuta opowieść, pełna niedopowiedzenia, subtelnego minimalizmu, budowana z oszczędnym użyciem środków stylistycznych, rachityczna pod względem dynamiki wydarzeń, meandruje niczym potok pośród tematycznych kamieni, na które składają się uniwersalne, ludzkie sprawy, począwszy od miłości, poprzez tęsknotę za bezpowrotnie utraconą młodością, a skończywszy na dumaniu nad sensem prowadzonego żywota. Na poszczególnych stronach autorowi udaje się oddać nostalgię katalizowaną obrazami z przeszłości, która przeplata się z melancholią sycącą się poczuciem osamotnienia. Ta mieszanka skutkuje niepowtarzalnym nastrojem, nieco mrocznym, niepozbawionym rezygnacji, który ciekawie kontrastuje z letnią sielanką.
Kluczem do uzyskania owego specyficznego klimatu jest osoba narratora. Bezimienny bohater to typ introwertyka, który niechętnie dzieli się swoimi emocjami, woląc przeżuwać je w odosobnieniu. To postać stroniąca od towarzystwa, znużona bliźnimi, ceniąca sobie samotność (czy też mocno do niej przyzwyczajona), która lubi trzymać się na uboczu wydarzeń i spoglądać na nie z bezpiecznej, nieco odleglejszej perspektywy (Z drugiej zaś strony patrzeć na nich, jak zazwyczaj bywało, w otoczeniu ich genueńskich znajomych, w niekończących się rozmowach przeskakiwać z tematu na temat, brać udział w wieczorach towarzyskich, dla mnie tak obojętnych, i w istocie całą podróż odbyć po to tylko, żeby z Dorem zamienić jedno spojrzenie i parę słów z Clelią – wszystko to nie bardzo mi się uśmiechało [1]; Kosztowałem moich zwyczajnych, dziwnych przyjemności: siedzieć z boku, wiedząc, że o parę kroków dalej, poza cieniem, bliźni mój szarpie się, śmieje, tańczy. A nie brak też było mi materiału do rozmyślań [2]; Nie było dla mnie nowiną, że już trzy osoby tworzą tłum i że wtedy nie warto mówić [3]). Ów charakter odludka skutkuje rozwiniętym zmysłem obserwacji – protagonista z mistrzowską wprawą wyławia wszelkie, nawet drobne gesty, ukradkowe czy porozumiewawcze spojrzenia, słowne gierki, momenty wymownego milczenia, niuanse, z jakich składa się nasza codzienność, a bez dostrzegania których owa codzienność pozostaje bardziej zagadkowa i mniej zrozumiała.
Mocnym punktem noweli pozostaje symbolika, jaką stosuje Cesare Pavese. Najważniejszą rolę, co oczywista, odgrywa tytułowa plaża, która może wyrażać kilka przeciwstawnych kwestii – z jednej strony przywodzi ona na myśl lenistwo, bezczynność, a więc i zastój, stagnację, indolencję. Z drugiej zaś plażowanie może kojarzyć się z nagością, której niedaleko do odsłaniania się, bezbronności, ale i większej uważności: Kiedy człowiek jest półnagi, mówi z dziwną ostrożnością: słowa nie brzmią już w ten sam sposób, często się milczy i ma wrażenie, iż cisza sama przez się objaśni nie dopowiedziane części zdań [4]. Nierzadko to także targowisko próżności, obnoszenie się ze swoją fizycznością, cielesnością, seksualnością. Nie mniej ważkim elementem jest morze, które także może mieć bardzo dualistyczną wymowę – beztroskie leniuchowanie nad morzem to bytowanie w rzeczywistości poza głównym nurtem, ucieczka od ciężaru rutyny i natłoku spadających na nas obowiązków (Na szczęście byłem nad morzem, gdzie dni się nie liczą [5]); morze może też uchodzić za ogromną pustelnię, przestrzeń na tyle rozległą, że możemy w niej pozostać sami z naszymi myślami: Nie było sposobu, by ją nakłonić, żeby weszła do wody razem ze mną. Wyznała mi, że wszystko robi z innymi, ale z morzem chce być sama [6].
W rezultacie, mimo iż Plaża to lektura krótka (polskie wydanie liczy niecałe 100 stron), to zarazem jest to dzieło wielce zajmujące. Niespieszne rozważania głównego bohatera oraz odmalowywane przez niego zdarzenia, których jest świadkiem (niekiedy mimowolnym), doskonale unaoczniają nieporadność i niezdarność ludzkiego rodzaju w nawiązywaniu trwałych relacji z bliźnimi. Pavese przypomina jak trudno prowadzi się dialog, kiedy zamykamy się w skorupie własnego egoizmu, nie dbając o uczucia bliskim nam osób, nie licząc się z ich potrzebami. Międzyludzkie kontakty pozostają wówczas bardzo powierzchowne, płytkie, nietrwałe, niczym zamki z piasku budowane na plaży.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie https://zrzutka.pl/nc3hm5
------------------------------------
Faktycznie bohater opowiadania był wyjątkowo zagadkowy.
OdpowiedzUsuńCo zmęczyło mnie w Plaży to chyba mroczny nastrój, o którym wspominasz. Była w tym wszystkim jakaś - nomen omen - duszność, która u mnie powodowała spory dyskomfort.
O, a mnie właśnie ten klimat bardzo przypadł do gustu :) Jakie to piękne, że tak różnie można odbierać tę samą lekturę.
Usuń