Bill Browder
Czerwony alert
Jak zostałem wrogiem numer jeden Putina
oryg. Red Notice: A True Story of High Finance, Murder, and One Man’s Fight for Justice (2014)
tłumaczenie: Radosław Madejski
audiobook
czyta: Robert Jarociński
czas trwania: 15 godz. 20 min.
wydawca: Sonia Draga 2015
ISBN: 978-83-7999-256-0
Do opisania moich wrażeń z poznanej już jakiś czas temu książki Billa Browdera Czerwony alert zbierałem się wyjątkowo długo. Nie dlatego, że mi się nie chciało, albo że nie wiedziałem, co napisać. Po prostu nadal przeżywam tę lekturę, nadal się we mnie kłębi, zwłaszcza w związku z tym, co się dzieje na Ukrainie. Nie mogę jednak odkładać tego w nieskończoność w oczekiwaniu, aż wszystkie refleksje i przemyślenia się uładzą, uleżą… Przejdźmy do książki.
Jak to zwykle czynię najczęściej, i tym razem sięgnąłem po wersję audio. Książce czytanej głosu użyczył Robert Jarociński, którego interpretacja okazała się w pełni profesjonalna i godna polecenia. Słuchać zacząłem nie tylko bez przeczytania notki na okładce, bez researchu o autorze, ale nawet nie zwracając uwagi na rozwinięcie tytułu. Może zresztą miałem rację, bo nijak ma się polskie do oryginalnego… Czerwony alert… Sensacja jakaś?
Po poznaniu całości oczywiście wszystko zweryfikowałem i mogę Wam zdradzić, że Bill Browder (właściwie William Felix Browder ur. 1964), Amerykanin a później Brytyjczyk, po zakończeniu edukacji został biznesmenem i milionerem. Pierwsza część książki, choć to rodzaj wspomnień, brzmi jak powieść sensacyjna z wątkiem ekonomicznym w stylu najlepszych dzieł Jeffreya Archera. Dynamiką i egzotyką budzi też skojarzenia ze świetną książką wspomnieniową polskiego self-made mana Marka Zmysłowskiego Goniąc czarne jednorożce. I choć ta ostatnia dotyczy Afryki, a Browder opowiada o Rosji, to jego opowieść jest nie mniej wciągająca, zaskakująca i zadziwiająca.
Warto też może wspomnieć o wątku polskim. Zanim Browder ruszył w pionierską podróż na podbój Rosji, odwiedził i nasz kraj. Niestety, jak się okazuje, dla Amerykanina czy Anglika podróż do Polski w 1990 to podróż w czasie do 1958 w realiach Zachodu. Nie tylko w sensie technologicznym czy ekonomicznym. Z Rosją oczywiście nie było inaczej.
Przy tej okazji napotykamy ciekawe spostrzeżenia na temat istnienia Polski w świadomości Amerykanów i Brytyjczyków. W umysłach Polaków kompletnie zindoktrynowanych własną propagandą panuje przekonanie, iż cały świat jest nam wdzięczny za „obalenie komuny” i zna naszą historię. Tymczasem dla Browdera, człowieka bądź co bądź wykształconego, obytego w świecie, a na pewno lepiej zorientowanego niż przeciętny Amerykanin czy Brytyjczyk, w dodatku wybierającego się właśnie do Polski, by przecierać tam pierwsze szlaki dla firmy, w której wówczas był zatrudniony (projekt restrukturyzacji Autosana), symbolem upadku komuny i zwrotnym momentem dziejów nie jest ani działalność Wałęsy, ani Solidarności czy Jana Pawła II, a upadek Muru Berlińskiego, „za którym poszła Czechosłowacja i inne kraje”. To tyle na temat naszego znaczenia w polityce światowej i jego odbicia w świadomości społecznej Anglosasów oraz o skuteczności kolejnych rządów RP w propagowaniu historii, wartości i wizerunku Polski na arenie międzynarodowej. Podobnie jest ze sprawą Katynia. Sposób, w jaki autor opisuje tę zbrodnię i historię jej ujawnienia pokazuje, że Polska w ogóle nie zdołała się przebić do świadomości Zachodu, o przełamaniu wewnętrznej propagandy w Rosji nie wspominając.
Polska była jednak tylko jednorazowym, krótkim i bez znaczenia przystankiem w karierze Browdera. Wkrótce doszedł on do wniosku, że praca dla innych nie jest zajęciem dla niego i zaczął poszukiwać własnej drogi. Okazało się, że jest nią bycie pionierem zachodniego kapitalizmu w otwierającej się właśnie na Zachód Rosji Jelcyna. Nie ograniczył się tylko do błyskawicznego pomnażania swego majątku, ale wydał również walkę legendarnej już dziś rosyjskiej korupcji i jej największym beneficjentom oraz sprawcom, czyli oligarchom. Wszystko szło dobrze, ale Browder przegapił pewien szczegół, który jak w przysłowiu okazał się kryć w sobie Diabła. Było nim objęcie władzy przez Putina.
Bill Browder, który z powodzeniem wojował z korupcją rosyjskich oligarchów nie zauważył, że od momentu, gdy Putin został największym oligarchą i mafiozem, ruskim capo di tutti capi, w dodatku wyposażonym w najwyższą władzę i osłanianym powagą urzędu prezydenta, to, co dotąd było po myśli przyszłego dyktatora, gdyż osłabiało oligarchów będących jego konkurentami w wyścigu po władzę i wpływy, zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Od momentu objęcia władzy przez cara rodem z KGB, który podporządkował sobie wszystko i ze wszystkiego czerpał zyski, z dnia na dzień stając się z biedaka najbogatszym człowiekiem na świecie, każdy atak na rosyjską korupcję i na oligarchów był atakiem na interesy Putina i jego ludzi.
Na szczęście Browder okazał się na tyle bystry, by wycofać z Rosji nie tylko siebie z rodziną i całym kapitałem swojej firmy, ale nawet pracowników, by nie stali się oni obiektami zemsty Putina. Niestety, Siergiej Magnitski (Siergiej Leonidowicz Magnitski ros. Сергей Леонидович Магнитский) rosyjski prawnik i whistleblower, który z poczucia patriotyzmu i uczciwości ujawniał nadużycia w organach skarbowych Federacji Rosyjskiej, automatycznie stał się wrogiem Putina postrzeganym jako sojusznik Browdera, gdyż wcześniej luźno z nim współpracował. Został aresztowany i osadzony pod fałszywymi zarzutami w areszcie, gdzie próbowano torturami zmusić go do fałszywych zeznań przeciwko Browderowi. Na skutek tortur i pobicia przez więziennych funkcjonariuszy zmarł w 2009 roku.
Śmierć Magnitskiego była przełomową chwilą w życiu Browdera i jest też zwrotnym momentem w całej opowieści. Autor stopniowo zmienia się z biznesmena zorientowanego przede wszystkim na sukces finansowy, w działacza społecznego walczącego o prawa człowieka, a w szczególności skoncentrowanego na oddaniu czci Magnitskiemu, ukaraniu sprawców jego zabójstwa i walce z Putinem. Okazało się, że upór jednego człowieka wspieranego przez grupę oddanych przyjaciół może dopiec nawet takim nietykalnym bandytom jak siepacze Putina oraz on sam. W 2012, dzięki staraniom Browdera i przyjaciół, brytyjska administracja zakazała wydawania wiz do Wielkiej Brytanii grupie urzędników związanych ze śmiercią Magnitskiego, zaś amerykańska Izba Reprezentantów uchwaliła tzw. ustawę Magnitskiego mającą ten sam skutek. Podobny akt Unia uchwaliła w 2020.
Opowieść Browdera czyta się jak najlepszy thriller z pogranicza polityki, prawa i gangsterki. Jednak, niestety, to nie jest fikcja. To relacja z pierwszej ręki na temat tego czym jest Rosja i kim jest Putin, jacy są oraz przekonująca analiza przyczyn obecnego stanu rzeczy. Autor nie zagłębia się w dawne dzieje, ale niewiele to zmienia, bowiem one są tylko podkładem na którym wyrosło to, co wyrosło. Podkładem wzmacniającym obecną patologię, podkładem, na którym odrodziło się Imperium Zła w jeszcze gorszym wydaniu niż to z czasów Stalina i zimnej wojny, ale jednak tylko podkładem.
Świetny, celny i rzeczowy obraz przejścia od komunizmu do kapitalizmu za Jelcyna krótko i dosadnie wyjaśnia dlaczego, nawet bez mającej ostatnio miejsce propagandy putinowskiej, większość Rosjan wcale nie widzi niczego kuszącego w wolności i demokracji, czego jak się wydaje nie może pojąć nie tylko większość szarych ludzi, ale i polityków a nawet „ekspertów” produkujących się mediach. Bardzo spostrzegawczym okazuje się też Browder w swej krótkiej analizie systemu prawa państw totalitarnych ze szczególnym uwzględnieniem Rosji.
Najbardziej pesymistyczna jest jednak końcówka książki. Sukces Browdera i jego przyjaciół – uchwalenie Ustawy Magnitskiego w USA – miał miejsce za Baraka Obamy, który był tak służalczy w stosunku do Rosji Putina, że w słowniku urzędników i mediów zaczęto stosować termin wyzerowanie w odniesieniu do wszystkich zbrodni i agresywnych działań popełnionych przez Rosję. Putin do ostatniego momentu był przekonany, że Obama nie dopuści do wejścia w życie Ustawy Magnitskiego; być może nie rozumiał, że prezydent w USA nie jest dyktatorem i nie ma żadnej władzy nad parlamentem. Tę porażkę odczuł jako osobisty afront. Jego wiarygodność tak spadła, że nawet ogłoszenie Czerwonego alertu, by ściągnąć Browdera do Rosji, nie zadziałało. Interpol, który wysługiwał się wielu dyktatorom na całym świecie, od Hitlera poczynając, Putinowi jednak odmówił wydania Browdera i po raz pierwszy w historii uczynił to nie po cichu, a w drodze publicznego oświadczenia. To, jak zareagował Putin pozwala go uznać za gorszego bandziora niż Stalin i Hitler. Po tę makabryczną historię odsyłam do lektury.
Dwa epizody z książki pozwalają szczególnie dobrze wczuć się i zrozumieć dzisiejszą Rosję, Rosjan i Putina. Pierwszy to opisane przez Browdera zdarzenie z domniemaną ofiarą wypadku drogowego, a drugi to rosyjska wersja bajki o złotej rybce. Browder w podsumowaniu używa sformułowania, iż rosyjska kultura biznesu i polityki to wierne odbicie zasad z więziennego spacerniaka. Jest to, być może nieświadome, nawiązanie do określenia rodem z zimbardowskiej psychologii społecznej – do mentalności więziennej. Putin jest bandytą, doszedł do majątku jak bandyta, morduje ludzi jak bandyta, więc nic dziwnego, że myśli jak bandyta. Herszt bandy nade wszystko ceni jedną rzecz – swój własny autorytet niezwyciężoności. To on gwarantuje mu władzę i bezpieczeństwo przed konkurentami. Dlatego właśnie, o czym Browder boleśnie się przekonał, nie kieruje się normalnie pojmowanym rachunkiem zysków i strat. Jeśli ma do wyboru decyzję, za którą stoją niewyobrażalne wręcz korzyści, ale która może w świadomości innych zostać odebrana jako ustępstwo z jego strony, a zwycięstwo jego oponenta, to wybierze każde inne rozwiązanie, choćby nawet miał ponieść straty wielokrotnie większe niż jego przeciwnik. Zwłaszcza zaś, jeśli cenę zapłaci nie osobiście on, tylko kto inny, choćby i cały naród, albo cały świat. Herszt bandy nie może sobie pozwolić na żaden spadek autorytetu, gdyż tylko autorytet oparty na strachu i micie niezwyciężoności gwarantuje mu utrzymanie się przy władzy i życiu. Politycy i „eksperci”, którzy myślą, że z Putinem się można dogadać, że można mu zawierzyć albo choćby przewidzieć, co zrobi, najwyraźniej są kompletnie oderwani od rzeczywistości. W Rosji takiej, jaką ona teraz jest, Putin nawet gdyby nagle przestał być urodzonym zbrodniarzem, nie ma innego wyjścia, jak chronić swój autorytet za wszelką cenę. Dosłownie – za wszelką cenę. Rachunek opłacalności gospodarczej, politycznej czy militarnej nie ma dla niego żadnego znaczenia. On nie może się przyznać do omyłki ani tym bardziej porażki. Takie coś grozi tym, że po władzę sięgnie kolejny chętny, a wśród bandytów emerytur się z reguły nie przewiduje. A nadzieja, że po śmierci Putina Rosja stanie się normalnym krajem, to największa bzdura, jaką słyszałem. Może na chwilę przybierze inną maskę, ale czy ktoś widział zorganizowaną bandę, mafię, która naprawdę się poprawiła sama z siebie i przeszła na stronę dobra, na uczciwą drogę?
Historia Rosji, nie tylko Rosji Putina, to historia niezliczonych zbrodni popełnionych nie tylko na innych narodach, ale nawet na własnym i kompletnej obojętności wszystkich sąsiadów, łącznie z Polską. Sprawa Magnitskiego była sprawą publiczną na całym świecie, szczególnie na Zachodzie, trafiała na pierwsze strony mediów i choć było to ujawnienie ewidentnie bandyckiego postępowania ludzie ściskali się z Putinem i najchętniej robiliby to nadal. Podobnie zresztą było z mordowaniem przeciwników Putina nie tylko w Rosji, ale nawet na Zachodzie. Podobnie z Ustawą Heroda, którą Putin przeforsował w Dumie nie mogąc się zemścić na Browderze za Ustawy Magnitskiego. Wszystko to pokazuje jak głęboko w tyłek wleźli Putinowi nie tylko Niemcy i Francuzi, co Polacy chętnie im wytykają, ale również sami Polacy, którzy w przeciwieństwie do narodów Europy Zachodniej powinni mieć inny poziom czujności jeśli chodzi o sprawy Imperium Zła. Przecież wojna Browdera wyciągnęła rosyjskie zbrodnie na pierwsze strony gazet całego świata, ale w Polsce na ten temat do mediów main streamu nie przedostawało się nic. Zresztą podobnie bywało i wcześniej - Polska usilnie starała się nie widzieć i nie słyszeć, gdy Stalin skazał na śmierć głodową 10 milionów Ukraińców.
Historia Magnitskiego ma w książce wymiar biblijny, a dla mnie może nawet większy, bo to nie Bóg ani nawet heros, a zwykły szary człowiek, który tylko w imię prawdy zmierzył się ze śmiercią i niewyobrażalnym cierpieniem, i to nie przez kilka godzin jak Jezus i inni męczennicy, ale całymi miesiącami, w dodatku mogąc w każdej chwili położyć kres temu cierpieniu i ocalić życie, ale świadomie odmawiając dzień po dniu zgody na poświadczenie nieprawdy. Książka wzrusza do łez, budzi wściekłość, wywołuje całą burzę uczuć i refleksji, również w nawiązaniu do kardynalnych problemów moralnych i filozoficznych. Jeśli miałbym wskazać jedną pozycję, która najlepiej pozwoli zrozumieć Rosję Putina, to z całą pewnością jest nią Czerwony alert. W dodatku jest ona całkowicie zbieżna z innymi opracowaniami pokazującymi Putina jako bandytę i zbrodniarza, a także, co niestety najbardziej podnosi jej wiarygodność, ze wszystkim, co się wydarzyło od daty ukazania się jej w druku, czyli od 2014.
Niezależnie od poglądów i sympatii politycznych, Czerwony alert do to pozycja absolutnie must read dla każdego, kto odróżnia dobro od zła, kto odróżnia demokrację od dyktatury, kto odróżnia Człowieka od kacapa, kto chce wiedzieć jakim „człowiekiem” jest Putin i jakim państwem jest Rosja. A także dla tych, którzy mają wątpliwości i chcieliby zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje. Może nawet przede wszystkim dla nich. Szkoda tylko, że chyba większość naszych elit, sądząc z ich czynów i zachowań, niczego nie czyta i niczego nie wie, a ich horyzont myślowy ogranicza się do najbliższych wyborów i dorwania się do władzy dla osobistych jedynie korzyści.
Wasz Andrew
Ps. W tej chwili celem Putina jest Ukraina. Jedynym sposobem, by zatrzymać tego bandytę jest zwycięstwo Ukrainy. Nie jakaś ugoda, która pozwoli Putinowi zachować twarz i ogłosić kolejne zwycięstwo, ale kompletne zwycięstwo Ukrainy i klęska Rosji. Putina tak jak Hitlera, można tylko pokonać. Wspierajmy Ukrainę. Albo wygra Ukraina, albo przegrają wszyscy dobrzy ludzie.
„Zdjęcie, które mówi wszystko
Okropne, przerażające zdjęcie. Poza średniowiecznymi hołdami lennymi i obrazami pańszczyźnianych chłopów bijących pokłony dziedzicowi nie widziałem tak sportretowanej uniżoności.” - Maciej Pawlicki wPolityce 20 maja 2013
Uf..., lektura sprawia wrażenie niełatwej, ale b. wartościowej. Tytuł faktycznie trochę kiczowaty, no ale przy takiej treści, spokojnie można go przeboleć. Szkoda, że te sygnały słane przez Putina, mówiące o tym, czego można się po nim spodziewać, były tak ochoczo ignorowane przez nasze zachodnie rządy.
OdpowiedzUsuńHa - porażony treścią i wnioskami chyba za mało podkreśliłem, że czyta się to świetnie, niczym najlepszą sensację.
Usuń