Marek Zmysłowski
Goniąc czarne jednorożce. Jak polski wilk z Wall Street został afrykańskim terrorystą.
czyta: Kamil Kulawydawca: Agora 2019-04-26
czas trwania: 13H 27M
ISBN: 9788326828027
Rankingi bestsellerów literackich są niezłym wskaźnikiem ułatwiającym wybór interesujących lub zapewniających dobrą rozrywkę lektur, ale trzeba brać poprawkę na mody czytelnicze i poziom większości czytelników, którym z reguły absolutnie nie przeszkadzają nawet największe niedociągnięcia, jeśli tylko wcześniej otrzymali informację, iż książka jest bestsellerem, iż zachwyciła, porwała oraz w ogóle jest och i ach. Błąd afirmacji jest, paradoksalnie, równie częsty na drugim krańcu czytelniczej populacji, czyli wśród wyrobionych bibliofilów gustujących w wyrafinowanych dziełach, którzy świadomie poszukują Wielkiej Literatury, a natrafiwszy na dzieło opatrzone taką etykietką są niejednokrotnie kompletnie ślepi na rażące nawet błędy stylistyczne czy merytoryczne. Na szczęście ci ostatni, jako nieliczni, nie mają wielkiego wpływu na notowania w serwisach internetowych czy rankingach sprzedażowych.
Swoją drogą, świetnie zamieszanie z oceną dzieł literackich pokazuje rozumienie terminu literatura piękna. Oczywiście, jego znaczenie może być nieco odmienne, zależnie od konwencji, ale co najmniej rozumieć należy przezeń beletrystykę, a najogólniej oznacza on wszelką literaturę nieużytkową, dla której wyznacznikiem jest aspekt estetyczny. Granica podziału między literaturą piękną a pozostałą, pomijając różnice w poszczególnych definicjach, nie jest do końca jednoznaczna, ale na pewno literatura piękna nie ma niczego wspólnego z piękną (lub nie) literaturą. Jest więc literaturą piękną tak samo dzieło grafomana piszącego co miesiąc jakiś kryminał, jak i najlepsza powieść noblisty. Tymczasem w popularnym użyciu, którego przykładem jest nawet największy polski serwis czytelniczy, literatura piękna jest używana jako synonim literatury z aspiracjami do Wielkiej Literatury (cokolwiek to znaczy), pięknej literatury, kanonu literatury czy po prostu klasyki, co jest oczywistym błędem i daje wiele do myślenia o poziomie większości oceniających, krytykujących i szufladkujących.
Mimo wszystko, rankingi bestsellerów są przydatne, więc nimi się posiłkuję, zwracając jednak szczególną uwagę na polskie notowania rodzimych książek, które przy niektórych nazwiskach po prostu głupieją, podobnie jak przy promowanych akurat nowościach rynkowych, polskich i zagranicznych. Po mojej ostatniej lekturze – Milczeniu aniołów Joanny Jax, które mimo wysokich notowań okazało się pełne niedoróbek niedopuszczalnych nawet na poziomie szkolnym, z tym większą obawą sięgnąłem po kolejną pozycję made in Poland, w dodatku autobiograficzną - Goniąc czarne jednorożce.
Marek Zmysłowski, wbrew temu co prawie wszyscy o nim piszą, nie jest celebrytą, gdyż nie jest znany z tego, iż jest znany. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową jego nazwisko, by po minucie mieć już pewne przybliżenie who is who. Chodzi o naszego rodzimego self-made mana, który podbił Afrykę i serce jednej z najpiękniejszych kobiet świata (to ostatnie jest kwestią gustu, więc pozostawiam każdemu zainteresowanemu ocenę, znów kłania się google). No więc cóż – mamy znaną osobę, pewnie z parciem na autopromocję, a w dodatku mamy mocno reklamowaną autobiografię napisaną bądź co bądź przez młodego człowieka (34 lata). Autobiografia zaś jako gatunek sama z siebie wymaga wielkiego krytycyzmu od odbiorcy z powodu nieodzownego w jej przypadku subiektywizmu autora, więc w przypadku młodego autora to niemal przepis na porażkę czytelniczą. No, ale skoro już powziąłem zamiar, to czas się z tym zmierzyć.
Wybrałem audiobooka w interpretacji Kamila Kuli i włączyłem. Włączyłem i już po kilku chwilach wiedziałem, że będzie co najmniej nieźle, by potem przejść do coraz większego poziomu czytelniczego zadowolenia, aż osiągnąłem, co mi się nieczęsto zdarza, etap na którym w trakcie lektury (lub słuchania) odczuwam żal, że to idzie tak szybko, że zaraz się skończy, a drugiego tomu na razie nie przewidziano.
Książka obejmuje perypetie życiowe młodego polskiego nieudacznika Marka Zmysłowskiego, który powoli, dzięki uporowi, pracowitości i jawampokażyzmowi zmienia się w człowieka sukcesu zarówno na polu biznesowym jak i damsko-męskim. Po pierwszych triumfach (i klęskach) w kraju, rusza do Nigerii, gdzie odnajduje się jako człowiek od start-upów w branży IT i z czasem staje się guru podobnych biznesów.
Wbrew obawom, Goniąc czarne jednorożce okazało się mniej autopromocyjne, niż wspomnienia pisane przez dziadków na emeryturach kombatanckich i politycznych. Kiedy czytam autobiografię, której bohater jest na początku taki sam, jak na końcu, to od razu widać, że autor pisze o sobie takim, jakim się chce widzieć teraz, a nie takim, jakim był, czy nawet chciał się widzieć wówczas, gdy brał udział we wspominanych wydarzeniach. Jeśli nawet w tym nie potrafił zachować autentyzmu i uczciwości, to co dopiero z resztą, ze sprawami podlegającymi ocenie (na przykład moralnej). Zmysłowski natomiast z dużym wyczuciem pokazuje przemiany jakim podlegał i czynniki, które te przemiany powodowały lub umożliwiały. Bez skrupułów obnaża też specyfikę polskiego rynku biznesowego, sprawy karier korporacyjnych, prania mózgów inaczej zwanego motywowaniem, wypalenia zawodowego i inne, a wszystko to przekazuje w takim stylu, że choć to tematy ważkie i jak najbardziej pouczające, czyta się (lub słucha) jak powieść przygodową. Samo nasuwa się porównanie do Jeffreya Archera, mojego ulubionego autora piszącego powieści o biznesmenach*, w ten sposób, iż czyta się je z zapartym tchem, tak jakby ekonomia była równie podniecająca co tropienie seryjnych zabójców. Zmysłowski wcale mu nie ustępuje, a nawet go chyba przewyższa, gdyż jego proza okraszona jest doskonałej jakości ironią i autoironią; niejednokrotnie skrzy niczym brylant najwyższej próby humorem i sprawia, że książka nie tylko wciąga, ale potrafi naprawdę poprawić samopoczucie oraz podładować baterie czytelnika. Co ciekawe, oceny zagranicznych czytelników (goodreads), sugerują, że nie jest to typowy polski humor - nieeksportowalny, gdyż niezrozumiały dla obcokrajowców, a taki prawdziwy, na wyższym i ogólnoludzkim poziomie.
Myślę, że Goniąc czarne jednorożce to książka dla każdego. Ci, którzy znają te tematy, odnajdą w niej autentyzm okraszony lekkością i bezpretensjonalnością stylu. Marzących o karierze korporacyjnej lub biznesowej, albo będących na jej początku, może przestrzec przed pułapkami, jakie na niej czyhają. Wszystkim może zaś służyć jako świetna rozrywka, która może być prawdziwym lekiem na jesienną depresję lub wypalenie i jednocześnie dać sporo wiedzy o tym, jak się sprawy na świecie mają, a zwłaszcza w dzisiejszej Afryce, o której wiemy najczęściej niewiele. Jest to bowiem zarazem, mimo całej rozrywkowości, lektura o wielkich walorach poznawczych, pozwala nie tylko ocenić Zmysłowskiego, ale i siebie samego, a może nawet przewartościować to i owo. Nie jest to pozycja tylko dla tych, których marzeniem są sława, władza i pieniądze, pokazuje bowiem, iż kluczem do sukcesu, który będzie nim dla nas samych, jest uświadomienie sobie tego, co naprawdę nas w życiu kręci, co daje nam szczęście, i dążenie do tego właśnie, a nie do tego, co się innym wydaje, że jest celem życia.
W przeciwieństwie do wielu innych książek aspirujących do literatury wyższych lotów, które roją się od wszelkich możliwych błędów, niejednokrotnie uwłaczających nawet adeptom szkoły podstawowej, Goniąc jednorożce można po prostu połknąć bez najmniejszego zacięcia. Można więc jak widać napisać i wydać w Polsce porządnie dopracowane dzieło. I co najważniejsze – wersja audio, którą akurat wybrałem, dzięki prostej, nie silącej się na aktorstwo, ale w pełni profesjonalnej interpretacji Kamila Kuli, jest tym, czego właśnie potrzebowałem, by zapomnieć o audiobooku Milczenie aniołów.
Absolutnie i zdecydowanie polecam
Wasz Andrew
* Archer tworzy też w wielu innych gatunkach powieściowych, w których także prezentuje mistrzowskiej pióro – gorąco zachęcam do poznania powieści tego autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)