Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 12 lutego 2021

Natsume Sōseki "Światło i mrok" - O możności zrozumienia bliźniego

Natsume Sōseki

Światło i mrok

Tytuł oryginału: Meian
Tłumaczenie: Barbara Andrasik
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 452
 




Cóż pozostaje czynić człowiekowi, który spostrzeże się, że (...) marzenia pozostają marzeniami. Że są takie, których cokolwiek by się zrobiło, nie da się zrealizować. Albo, które zrealizować jest bardzo trudno [1]? Czy mimo przeciwności losu powinniśmy brnąć poprzez bagno niesprzyjających okoliczności i dążyć do upragnionego celu? Czy też lepiej odpuścić sobie i nie trwonić sił, których zapas nie jest przecież nieograniczony? Z drugiej jednak strony, czyż nie istnieją rzeczy, do których powinniśmy dążyć bez względu na wszystko? Dla przykładu czy poznanie i zrozumienie natury najbliższej nam osoby nie jest kwestią, której warto się poświęcić?

Przed takim właśnie dylematem stają bohaterowie powieści Światło i mrok autorstwa japońskiego klasyka Natsume Sōsekiego (1867 – 1916) – Onobu i Yoshio Tsudowie to młode małżeństwo z nieco ponad półrocznym stażem, których relacja wystawiona zostaje na swoistą próbę. Oboje mają na sumieniu próżność, egoizm oraz przemilczenia dotyczące pewnych spraw z nie tak odległej przeszłości. W dodatku na skutek umiłowania do ekstrawagancji i wystawnego stylu życia popadają w kłopoty finansowe, z których dotychczas wyciągał ich ojciec Yoshio. Tyle, że tym razem rodzic postanawia odciąć dopływ gotówki, karząc w ten sposób nieodpowiedzialność syna, za nic mającego sobie ojcowskie napomnienia. Ostatnim elementem układanki, który zmienia dotychczas gładką egzystencję państwa Tsudów w trudną do rozwikłania łamigłówkę jest choroba Yoshio – działania powzięte do tego, by zdobyć pieniądze niezbędne na zabieg i pobyt w szpitalu są niczym kamyczki uruchamiające lawinę drobnych zdarzeń, które stanowią bodziec do tego, by zastanowić się nad trwającym niespełna rok związkiem małżeńskim.

Światło i mrok to dzieło, które wyróżnia się stylem, jakim operuje autor. Natsume Sōseki jawi się jako kaligraf, tyle, że zamiast kreślenia znaków pisma japońskiego, mamy do czynienia z pieczołowitym i niezwykle starannym odmalowaniem ludzkich charakterów. Pisarz zagląda do najskrytszych zakamarków psychiki swoich bohaterów, ukazując tytułowe światło i mrok. Dzięki temu czytelnik bardzo dokładnie poznaje zarówno Onobu jak i Yoshiego, odkrywając nie tylko charakter protagonistów, ale także to, jak są oni postrzegani przez ludzi z najbliższego otoczenia. Konsekwencją takiego podejścia są jednak bardzo długie sceny, które momentami można uznać za nieco rozwleczone – o ile samo tło danej scenerii naszkicowane jest szybo i precyzyjnie, o tyle partie dialogowe i towarzyszące im przeżycia wewnętrzne danej postaci są niezwykle rozbudowane. Taka maniera sprawia, że książka to niełatwa lektura, bowiem śledzenie skomplikowanych przemyśleń oraz słownych potyczek wymaga uwagi i skupienia, ale jednocześnie czytelnik zyskuje okazję do zanurzenia się w odmęty cudzego umysłu i poznania ścieżek, jakimi podążają niedostępne dla postronnych myśli.

Złożoność prowadzonych rozmów i związanych z nimi refleksji wynika z faktu, że w codziennym życiu protagonistów ogromną rolę odgrywają konwenanse i społeczne normy oraz nakazy. Usiłowania, by jakoś połączyć ze sobą własne uczucia z wymaganiami otoczenia skutkują tym, że postawy poszczególnych osób to wielopoziomowe konstrukcje. Toczone konwersacje przywodzą na myśl siłowanie się na słowa bądź taniec szermierzy – bohaterowie niczym aktorzy w teatrze nō co rusz przywdziewają kolejne maski, starannie ważąc wypowiadane zdania, zawzięcie analizując, jaką część własnych uczuć wystawić na światło dzienne, a którą pozostawić skrytą w mroku. Tym samym Sōseki uzmysławia nam jak trudno jest dociec kim właściwie jesteśmy – zrozumienie bliźniego to syzyfowa praca, bowiem wiąże się z koniecznością przedarcia się przez pancerz autokreacji oraz zachowań wynikających żywionych względem nas oczekiwań.

Kontynuując wątek pojedynków, Światło i mrok można potraktować jako portret małżeństwa, rozumianego jako arena, na której walkę o wpływy toczą ze sobą kobieta oraz mężczyzna. Wydaje się, że w mniemaniu Sōsekiego w damsko-męskich relacjach nigdy nie można mówić o pełnej harmonii i zgodności, że zawsze będą pojawiać się mniejsze bądź większe tarcia. Należy się jednak zastanowić czy taki stosunek do małżeństwa nie jest pokłosiem skrajnego egoizmu bohaterów, z których żadne nie zamierza zaakceptować przywar czy słabostek partnera. Ponadto ani Onobu, ani Yoshio nie biorą pod uwagę możliwości zmiany własnego postępowania – stąd wspólna egzystencja to skazane na niepowodzenie usiłowania, by zestawić ze sobą niepasujące do siebie elementy (Skoro to coś obcego, to cokolwiek być nie zrobiła, nie zjednoczysz się z tym. Niezależnie, ile czasu minie, zawsze będzie odrębne [2]).

Utwór japońskiego klasyka to także sposobność, by zanurzyć się w Japonii z okresu Meiji (1868 – 1912), czyli Ery Światłych Rządów. Dla Kraju Kwitnącej Wiśni jest to bardzo ciekawy moment w historii z racji tego, że państwo przechodzi gruntowną modernizację na wzór zachodni, czemu towarzyszą liczne zmiany społeczne, polityczne, gospodarcze oraz kulturowe. Co prawda w Świetle i mroku wiele ważkich wydarzeń jest ledwie zasygnalizowanych, tak, że trzeba wyławiać je sitkiem własnej wiedzy historycznej z nadmiaru treści, co jednak nie zmienia faktu, że czytelnik może choćby częściowo wyobrazić sobie życie w Tokio na początku XX wieku. I tak w utworze pobrzmiewają echa japońskiej ekspansji terytorialnej w Azji (jeden ze znajomych Yoshio planuje przeprowadzkę do Korei, która od 1907 roku znalazła się pod japońskim protektoratem), widoczne są zmiany w obyczajowości (Onobu i Yoshio zostają sobie oficjalnie przedstawieni poprzez swatkę, ale to Onobu wyraża chęć wyjścia za podobającego się jej Yoshio, na co przystaje opiekujący się nią wuj), wreszcie w oczy rzuca się dynamiczny postęp techniczny (tradycyjnym rikszom pieszym towarzyszą tramwaje, których gęstą siecią jest stopniowo oplatane całe Tokio). Jeśli dodać jeszcze do tego orientalną z punktu widzenia Europejczyka nutkę japońskiej kultury, to Światło i mrok śmiało można określić mianem literackiej podróży, która wymaga od naszego umysłu otwarcia się na nowe bodźce.

Przechodząc do podsumowania, muszę przyznać, że Światło i mrok to powieść, którą bardzo trudno mi jednoznacznie ocenić. Z chronologicznego punktu widzenia, książka jest ostatnim dziełem Natsume Sōsekiego, które jednak nie zostało ukończone z uwagi na śmierć pisarza. W moim odczuciu to urwanie historii w tracie jej snucia jest bardzo widoczne – pomijając fakt, że utwór zostaje ucięty w punkcie kulminacyjnym, przed jakimikolwiek rozstrzygnięciami, to w oczy rzuca się surowość prozy Sōsekiego. Dzieło kojarzy się z nieuformowaną przez rzeźbiarza bryłą, na powierzchni której można odnaleźć wiele chropowatości i nierówności. Z drugiej zaś strony nie sposób nie docenić misterności w kreowaniu psychologizmu postaci oraz drobiazgowości przy kreśleniu skomplikowanych zależności pomiędzy poszczególnymi protagonistami, którzy uparcie starają się dzierżyć w swoich rękach nici nie tylko własnego, ale i cudzego losu. Summa summarum, wychodzi na to, że Światło i mrok to przede wszystkim propozycja dla japonistów oraz znawców bądź miłośników prozy Sōsekiego. Natomiast z pewnością nie jest to książka, od której warto rozpocząć znajomość z japońszczyzną.

 

Ambrose




[1] Natsume Sōseki, Światło i mrok, przeł. Barbara Andrasik, Wydawnictwo Psychoskok, Konin 2016, s. 137

[2] Tamże, s. 148

4 komentarze:

  1. Powieść dla mnie bardzo trudna w odbiorze. Bohaterowie stali ciągle za jakąś zasłoną, nie czułam między nimi bliskości (ani też sama się do nich nie zbliżyłam), kryli się pod maskami, a ich (często niezrozumiałe dla mnie) rozmowy wydawały się być o niczym; prowadzili między sobą gry, których konwencji nie bardzo rozumiałam... Do opisu życia tej klasy (wyższa klasa średnia?) pasują określenia - próżność, beztroska, pustka, wystawność, pogarda dla ludzi niższej klasy. Pisarz stosował do opisu ich stanu ducha mnogość przymiotników o negatywnym wydźwięku. Stąd może moje poczucie zupełnej obcości emocjonalnej wobec bohaterów powieści.

    Największą przyjemność odnalazłam w tropieniu tych fragmentów, które - w kontraście do paskudnej (pokrętnej) psychiki bohaterów - odnoszą się do estetyki japońskiego życia (stroje, przedmioty wokół), piękna architektury, przyrody. W drugiej części powieści, kiedy Oshio znalazł się w uzdrowisku w górach, odnalazłam przyjemność czytania i urok odchodzącej starej Japonii. Wzbudziła moją ciekawość zagadka, której rozwiązania nie poznamy. Ciekawe, czy istnieją teorie na temat tego, jakie zakończenie Soseki miał na myśli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudna i wymagająca - wg mnie te 2 słowa dobrze podsumowują powieść "Światło i mrok". Jeśli jednak chodzi o samo zachowanie, to trochę światła na motywy postępowania poszczególnych bohaterów rzuca tekst Luizy Stachury, która na swoim blogu bardzo wnikliwie, z uwzględnieniem kontekstu społeczno-kulturowego, przyjrzała się tej właśnie powieści: „Płomień przeznaczenia, tak?”* Na marginesach „Światła i mroku” Natsumego Sōsekiego". Po lekturze wpisu prawdopodobnie nieco inaczej spojrzymy na dane zachowania, które mogą okazać się bardziej racjonalne.

      A co do wątku z uzdrowiskiem położonym poza Tokio, to te fragmenty luźno skojarzyły mi się z "Krainą śniegu" Kawabaty. Ale zestawiając te 2 książki, doskonale widać, dlaczego to Kawabata został uhonorowany literackim Noblem :) A co do ewentualnego zakończenia "Światła i mroku" to kto wie, może za jakiś czas gruchnie wieść, że w jakiejś szufladzie odnalazły się szkice ostatnich fragmentów tej powieści. Chociaż chyba prędzej doczekamy się polskiego tłumaczenia "Zoku Meian" autorstwa Minae Mizumury - ten utwór z 1990 roku to właśnie kontynuacja "Światła i mroku" :)

      Usuń
  2. Dziękuję za polecenie tekstu Luizy Stachury; nie trafiłam dotąd na jej blog. Rzeczywiście wspaniale zanalizowała powieść Sosekiego. Inaczej na nią spojrzałam :-). I przypomniałam sobie postać Kobayasiego, na którą zwróciłam szczególną uwagę - była autentyczna, pozbawiona sztuczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Służę uprzejmie. Na blogu u Luizy można znaleźć bardzo dużo ciekawych tekstów poświęconych literaturze japońskiej, ale nie tylko.

      A postać Kobayashiego faktycznie jest ciekawa. A jeszcze bardziej interesująca jest przypadkowa zbieżność nazwisk, bowiem Takiji Kobayashi (autor m.in. książki "Poławiacze krabów") był działaczem proletariackim - celowo piszę "przypadkowa", bo pisarz ten zaczął tworzyć w latach 20-tych XX wieku, a więc już po śmierci Natsume Sōsekiego (1867 - 1916).

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)