Goodbye i wybrane opowiadania
Osamu Dazai
Tytuł oryginału: Guddo Bai
Tłumaczenie: Dariusz Latoś
Wydawnictwo: Akademickie Dialog
Liczba stron: 202
Seria: Skarby Orientu
Format: .epub
Nawet gdy życie jawi się jako nieustanna tortura, jako cykl powtarzających się pasm klęsk i niepowodzeń, jako niekończące się upokorzenie, to w wielu przypadkach to, co wydaje się być jedynym racjonalnym wyjściem – samobójstwo – jest krokiem bardzo trudnym do wykonania. Malutka, ledwie tląca się iskierka woli trwania nie pozwala na podjęcie ostatecznej akcji, która unicestwiłaby nie tylko poczucie beznadziei, ból i cierpienie, ale także byt. Tyle, że taka wegetacja na krawędzi psychicznej wytrzymałości to doświadczenie równie trudne, co bolesne, o czym przekonamy się sięgając książkę Goodbye i wybrane opowiadania autorstwa Osamu Dazaia (właśc. Shūjiego Tsushimy), japońskiego prozaika (1909 – 1948), którego dorobek do dzisiaj w Kraju Kwitnącej Wiśni cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem.
Zbiór opublikowany przez Wydawnictwo Akademickie Dialog na łamach serii Skarby Orientu i przełożony przez japonistę Dariusza Latosia to przekrojowy wybór najbardziej reprezentatywnych dla Dazaia tekstów, ze wszystkich okresów jego literackiej aktywności. Książkę otwiera przedmowa tłumacza, w której wspomniano dotychczasowe polskie translacje dzieł Dazaia, przybliżono wybrane rozdziały tragicznego życiorysu japońskiego artysty oraz pokrótce scharakteryzowano wchodzące w skład zbioru opowiadania. To krótkie wprowadzenie (będące szczególnie przydatne dla tych, którzy nigdy nie obcowali z piórem Dazaia) dobrze przygotowuje na spotkanie z frazą przesiąkniętą defetyzmem i smutkiem, ale i czarnym humorem oraz autoironią.
Mimo iż zbiór cechuje pewna różnorodność, to jednak zanurzenie się w literackich płodach Dazaia przynosi głównie zetknięcie się z paletą fatalistycznych i negatywnych emocji. Większość utworów naznaczona jest metafizycznych znużeniem, które w wielu wypadkach przynosi zgniłe owoce w postaci prób targnięcia się na własne życie. Widmo śmierci krąży po kartach książki, choć kostusze nie udaje się zatryumfować – jeśli już ktoś umiera, to nie są to główni bohaterowie, których sylwetki są w większości wzorowane na osobie samego autora. Autora, którego żywot napiętnowany jest złowróżbnymi epizodami – uzależnienie od morfiny i środków przeciwbólowych, alkoholizm, depresja, pełne perturbacji relacje z rodziną, nie mniej burzliwe kontakty i związki z kobietami, próby samobójcze to wydarzenia, których echa odnajdujemy w Goodbye i wybranych opowiadaniach.
Otwierające zbiór Wspomnienia dają możliwość spojrzenia na dzieciństwo i młodość pisarza urodzonego w familii majętnego właściciela ziemskiego, którego opiekunką, przez kilka lat, pozostaje ciocia (Wychowywałem się w licznej rodzinie – z prababką, babką, ojcem, matką, trzema starszymi braćmi, czterema starszymi siostrami, jednym młodszym bratem, ciocią i jej czterema córkami – ale można powiedzieć, że do piątego czy szóstego roku życia nie zdawałem sobie sprawy z istnienia nikogo poza ciocią [1]. Jako chorowite dziecko, często zostaje on w domu, zaś nadmiar wolnego czasu pozwala na zgłębianie różnorakich lektur – to oczytanie, w połączeniu z bujną wyobraźnią, skutkują nie tylko częstym sięganiem po pióro, ale i notorycznymi kłamstwami, które rozwijają się na wielu poziomach, począwszy od oszukiwania dorosłych w celu urwania się ze szkoły, poprzez plagiatowanie wypracowań, a skończywszy na udawaniu grzecznego chłopca. Kwintesencją blagi, oszustwa, fałszu jest maska, z którą protagonista niemal nigdy się nie rozstaje, będąc świadom, że człowieczy byt to ustawiczna gra, pełna różnych osób i kontekstów sytuacyjnych, do jakich ciągle trzeba się dostosowywać, niekoniecznie ujawniając swoje faktyczne uczucia: Zawsze miałem wrażenie, że gdzieś za mną ktoś jest i mnie obserwuje, zawsze przybierałem jakąś pozę. Do każdego, nawet najdrobniejszego gestu dodawałem w głowie didaskalia (…) [2]. Tekst szczególnie ciekawy, jeśli zestawi się go z książką Mishima. Życie Johna Nathana, bowiem widocznym staje się, jak wiele punktów wspólnych mają wczesne lata egzystencji Osamu Dazaia i Yukio Mishimy, dwóch wielkich japońskich literatów, dwóch, którzy przedwcześnie i z własnej woli opuścili ziemski padół
Perły błazeństwa to również dzieło, na które cień rzuca biografia Osamu Dazaia, a dokładnie połowicznie nieudana próba samobójcza z 1930 roku. Połowicznie, gdyż kobieta, z którą Dazai decyduje się na ten straceńczy krok, ginie w morskich falach niedaleko Kamakury. W podobnym położeniu znajduje się Ōba Yōzō, niespełniony malarz, wątpiący w sens uprawianego fachu (Sztuka to gówno wydalone przez system ekonomiczny współczesnego świata. Forma realizacji zdolności zarabiania na życie, nic więcej. Nawet najdoskonalsze dzieło jest produktem tak samo jak para skarpet [3]), który razem z kochanką, starszą o kilka lat barmanką z odwiedzanego regularnie lokalu na Ginzie, postanawia utopić się w morzu. Mężczyźnie, dobremu pływakowi, któremu dopisuje szczęście w postaci pomocnych dłoni miejscowych rybaków, udaje się wyjść cało z tego wydarzenia, ale dla partnerki kapryśna fortuna nie jest już tak łaskawa. W chwili rozpoczęcia utworu, Ōba Yōzō trafia do pobliskiego sanatorium dla gruźlików, w którym dochodzi do zdrowia. W rekonwalescencji towarzyszy mu młoda pielęgniarka oraz dwójka przyjaciół, którzy przybywają w odwiedziny wraz ze starszym bratem Yōzō, usiłującym zatuszować całą aferę, o tyle niewygodną, że ofiara to mężatka pochodząca ze znacznie niższych sfer. Dla Yōzō to zresztą niepierwsze kłopoty – nie mniejszym problemem dla szacownej rodziny był jego lewicowy aktywizm, zaciekle zwalczany przez nacjonalistyczny rząd (identyczne epizody odnajdziemy w życiorysie Dazaia). Sam powrót do zdrowia także jest specyficzny – Yōzō pogrąża się w zadumie i oddaje się wspomnieniom, ale te refleksyjne momenty regularnie przeplatają się z wybuchami wesołości, związanymi z obecnością przyjaciół, którzy cieszą się, że Yōzō nie umarł. Śmiech, zważywszy na okoliczności, zdaje się być niestosowny, tyle, że jeśli bliżej się mu przyjrzeć (czy też, gdy lepiej się w niego wsłuchać), to dostrzegalna jest fałszywa nuta – to raczej szczerzenie się, robienie dobrej miny do złej gry, to uśmiech zakłopotania i wstydu, którym zakrywa się pustkę egzystencji, znużenie, niemoc, apatię. Pod względem treści Perły błazeństwa są typowe dla dorobku Dazaia, ale tym, co mocno je wyróżnia jest forma – Japończyk decyduje się na intrygujący eksperyment, jakim jest wprowadzenie narratora pierwszoosobowego, bardzo krytycznie nastawionego wobec siebie pisarza, starającego się na naszych oczach napisać opowiadanie, którego bohaterem jest właśnie Ōba Yōzō. Literacki demiurg co rusz wychyla się zza snutej historii, komentując to, co dotychczas udało mu się spłodzić (Obudziłem się ze snu, przeczytałem ponownie te kilka linijek i miałem ochotę zapaść się pod ziemię, takie były paskudne, obrzydliwe [4]) oraz dzieląc się z nami przemyśleniami w materii budowania fabuły (Chyba powoli tracę wątek. Może zmiana tempa i kilka ujęć panoramicznych? [5]), doboru stylistycznych środków (Teraz wyznam wszystko. Tak naprawdę użyłem tego mężczyzny mówiącego w pierwszej osobie i między poszczególnymi scenami kazałem mu zdradzać rzeczy, o których wcale nie powinno się wspominać w opowiadaniu, bo miałem pewien niecny plan. Chciałem za jego sprawą po kryjomu, niezauważalnie dla czytelników, nadać mojego dziełu specjalnego charakteru [6]) czy więzi, jakie łączą go z wykreowanymi postaciami (To opowiadanie to jeden wielki chaos. Słaniam się na nogach, Nie potrafię zapanować ani nad Yōzō, ani nad Kosuge, ani nad Hidą. Szybują w przestworzach [7]). Zgryźliwość i autoironia to wyróżniki tego tekstu. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Ōba Yōzō to także protagonistka najgłośniejszej powieści Osamu Dazaia pt. Zatracenie.
W Opowieści o psie także mamy do czynienia z pierwszoosobowym narratorem, będącym pisarzem o niespecjalnie wysokim mniemaniu na temat własnego warsztatu ((…) pracowałem nad kiepską powieścią, przejmując się każdym najmniejszym szczegółem [8]. Tekst cechuje się jednak lżejszym ciężarem gatunkowym, bowiem jego przedmiotem jest dziwaczna relacja protagonisty z psim gatunkiem – mężczyzna, wedle własnych słów, nie znosi oraz boi się czworonogów, choć podejmowane przez niego działania, na czele z pragnieniem wgryzienia się w psią psychikę, raczej temu przeczą. Ten krótki i przewrotny utwór dobrze uzmysławia, jak cienka jest granica między nienawiścią, a sympatią.
Nagląca skarga to opowiadanie kojarzące się odrobinę z Chrystusem z Nankinu Ryūnosuke Akutagawy (opowiadanie można odnaleźć w zbiorze Niesamowite opowieści z Chin). Podobnie jak jego przyjaciel, Osamu Dazai bierze na warsztat raczej egzotyczną z punktu widzenia mieszkańca Kraju Kwitnącej Wiśni religię chrześcijańską i reinterpretuje opisane w Biblii zdarzenia. Bohaterem jest Judasz, który zwraca się bezpośrednio do czytelników i czytelniczek, tłumacząc motywy, jakie nim kierują, kiedy postanawia zdradzić swojego mistrza i nauczyciela. Nagląca skarga to kolejne, oryginalne spojrzenie na jedną z najtragiczniejszych figur chrześcijaństwa – tym razem Judasz jawi się jako człowiek wykonujący najbardziej niewdzięczną pracę, której jednak nikt nie dostrzega i nie docenia, co rodzi poczucie rozgoryczenia: Co on takiego potrafi? Nic, zupełnie nic. Dla mnie to nieopierzony chłystek. Gdyby nie ja, już dawno padłby martwy gdzieś pod płotem, on i ci jego uczniowie, bezużyteczni głupcy [9]; Nie raz brakowało chleba, gdybym czegoś nie załatwił, pomarliby wszyscy z głodu. Czasem mówiłem mu, żeby wygłosił kazanie, a sam po kryjomu zbierałem datki od zgromadzonych albo wydębiałem ofiary od miejscowych bogaczy. Zajmowałem się wszystkim, od organizacji noclegu aż po kupowanie ubrań i wyżywienia, nie szczędziłem wysiłków, ale nigdy nie usłyszałem słowa wdzięczności, ani od niego, ani od tych jego durnych uczniów [10]. Judasz Dazaia nie wierzy też w Królestwo Niebieskie, zmartwychwstanie czy zbawienie, a mimo to bezgranicznie kocha Jezusa za jego czystość, niewinność, naiwność, pozostawanie ponad przyziemnymi sprawami – dopiero gdy Chrystus zaczyna przejawiać uczucia, które Judasz interpretuje jako zainteresowanie płcią przeciwną, przychodzi rozczarowanie na tyle potężne, że całkowicie burzy dotychczasowe wyobrażenie o wielbionym obiekcie: O zgrozo, a więc jednak, mój pan stał się zachłanny. Jego umysł stracił dawną jasność. Nie ma dla niego nadziei. To zwykły człowiek. Najzwyklejszy. Żadna strata, jeśli zginie [11]. Nagląca skarga jest więc jeszcze jedną próbą wyjaśnienia motywacji stojących za działaniami Judasza – rzecz oryginalna z zaskakującym zakończeniem.
Osiem widoków Tokio to znowuż historia pisarza, któremu niespecjalnie wiedzie się w życiu: Był trzeci lipca 1940 roku. W tamtym czasie miałem nawet trochę odłożonej gotówki, ale przyszłość i tak rysowała się w ciemnych barwach – mogłem przecież nagle wpaść w kryzys twórczy i nic już nie napisać. Wystarczyłoby, żeby ta niemoc potrwała dwa miesiące, a znów nie miałbym grosza przy duszy [12]. W chwili rozpoczęcia fabuły, pierwszoosobowy narrator a jednocześnie główny bohater wyrusza na skromną wycieczkę do cichej wioski w górach południowego Izu z zamiarem oddania się pisaniu: Osiem widoków Tokio. Chciałem kiedyś napisać takie opowiadanie, bez pośpiechu i nie szczędząc wysiłków. Chciałem opisać dziesięć lat mojego życia w Tokio, posługując się obrazami z różnych jego momentów [13]. Mężczyzna swój zamiar realizuje na naszych oczach, racząc nas smutną opowieścią człowieka uwikłanego w młodzieńczy bunt pozbawiony jakiejkolwiek ideologii i odcinający go od rodziny, w miłosne perturbacje skutkujące próbami samobójczymi, w alkoholizm i morfinizm, skazujące go na ostracyzm i wpędzające w sidła depresji (Powoli zaczynałem rozumieć, kim byłem w oczach świata: dla jednych głupim, aroganckim draniem, dla innych idiotą; podłym, chytrym dziwkarzem; oszustem udającym geniusza, który żyje w luksusach, a kiedy potrzebuje pieniędzy, grozi rodzinie, pozorując próby samobójcze. Ponoć maltretowałem swoją wierną żonę, traktowałem ją jak psa, aż wreszcie przegoniłem z domu. Ludzie rozpowiadali te i inne teorie z pogardą, obrzydzeniem, furią – zostałem wyrzucony poza nawias, traktowano mnie jak wyrzutka [14]). Mimo przywoływania wielu depresyjnych i dołujących epizodów, Osiem widoków Tokio tchnie pewnym optymizmem, rzadkim dla pióra Dazaia – źródłem tych promyków nadziei jest fakt, że narratorowi udaje się przezwyciężyć nękające go demony, co pozwala prowadzić bardzo skromną, ale jednak spokojną egzystencję, przepełnioną małymi radościami, jakimi są obecność bliskiej osoby czy możność wykonywania zawodu, który jest jednocześnie pasją.
W podobnym tonie utrzymana jest następna pozycja, W kwestii ubioru, która pozornie jest autoironiczną satyrą na własne skąpstwo przejawiające się, gdy tylko trzeba wyłożyć pieniądze na wierzchnie odzienie. Pod warstewką humoru skrywa się jednak historia pełna dramatów i upadków, które jednak kończą się pogodzeniem z samym sobą i akceptacją tego, co zsyła nam los: Wierzę uparcie, że tylko z najgłębszego, bojaźliwego wejrzenia w siebie bierze się prawdziwe wzniosłe światło. W każdym razie, chcę dalej żyć. Pragnę nadal wieść to najbiedniejsze, ale najdumniejsze życie [15].
Mój mąż, Villon to krótkie opowiadanie (w nowym przekładzie – tłumaczeniem w wykonaniu dr Krystyny Okazaki możemy delektować się sięgając po zbiór Tydzień świętego mozołu), w którym zawierają się niemal wszystkie elementy charakterystyczne dla stylu tego japońskiego dekadenta. Akcja osadzona jest w powojennej Japonii, która pod okupacją amerykańską z wolna podnosi się z poniesionej klęski, gdy nędza, ubóstwo i wynikająca z nich desperacja są wręcz powszechne. Autor poprzez reminiscencje i wspomnienia swoich bohaterów odnosi się również do czasów, kiedy trwał jeszcze konflikt – wojna przedstawiona zostaje z perspektywy pospolitych cywili, dla których prowadzone walki oznaczają przede wszystkim niedostatek, problem ze zdobyciem alkoholu niezbędnego do prowadzenia skromnej knajpy oraz nieustanne napięcie związane z groźbą nalotów i wywołanych nimi pożarów. Właściwa treść – naznaczone krzywdą i beznadzieją perypetie pana Otaniego i jego małżonki (a właściwie konkubiny) – w sporej mierze odnoszą się do życiorysu samego Dazaiego, który z jednej strony był uznanym prozaikiem, z drugiej zaś zagubionym człowiekiem przekonanym o własnej bezwartościowości, ukrywającym swoje traumy pod maską błazna i utracjusza oraz zalewającym lęk przed życiem morzem spożytego alkoholu. Mój mąż, Villon jest o tyle przewrotny, że napisany z punktu widzenia partnerki pana Otaniego, która cierpliwie znosi zadawane upokorzenia, tak jakby Dazai doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak niewdzięcznym był mężem i sam poddał własne działania i liczne chwile słabości gruntownej krytyce. Ponadto godne uwagi jest zdanie traktujące o sprawczej roli masy, ciżby, ludzkiego skupiska – to nie jednostka decyduje o tym, czy coś jest wartościowe bądź nie (Nie ma arcydzieł ani dzieł nieudanych. Dobre jest to, co ludzie uznają za dobre, złe to, co ludzie uznają za złe [16]); a idąc o krok dalej, można rzec, że zbiorowość odpowiada za przyklejanie nam łatek, wtłaczanie nas w określone role czy dyktowanie postępowania wedle ustalonych wzorców i zgodnego z oczekiwaniami. Mocne wrażenie wywiera sama końcówka, która poprzez słowa pana Otaniego: Robię takie rzeczy właśnie dlatego, że nie jestem nieludzki [17]; stanowi bardzo wyraźne nawiązanie do powieści Zatracenie, której bohater, wedle własnego mniemania, nie zasługuje dłużej na to, by być nazywany istotą ludzką (zresztą tytuł angielskiego przekładu to No longer human, co można tłumaczyć jako Nigdy więcej człowiekiem). Pan Otani jeszcze nie dotarł do krawędzi otchłani…
Finalna pozycja, tytułowe Goodbye to nieukończona powieść, która urywa się w momencie, gdy powoli klarować zaczyna się koncepcja dzieła. Jego bohater to: Tajima Shūji, lat trzydzieści cztery, redaktor naczelny czasopisma „Obelisk”; słychać u niego lekkie naleciałości dialektu Kansai, ale nigdy nie opowiada o swoim pochodzeniu. Człowiek kuty na cztery nogi, posadę redaktora zajmuje tylko dla zachowania pozorów, tak naprawdę pomaga w interesach na czarnym rynku, zawsze zarabiając na tym krocie [18]. Mimo iż nielegalne interesy przynoszą ogromne zyski, to jednak Tajima pragnie z nimi skończyć i skoncentrować się na pracy redaktora. Zamiar nie jest przy tym tak prosty, jak mógłby się wydawać – mężczyzna, oprócz żony, ma jeszcze dziesięć utrzymanek, które pochłaniają większość nierejestrowanych dochodów. Aby zamknąć czarnorynkowy rozdział życia, należy wcześniej rozstać się ze wszystkimi kochankami – w tym celu Tajima zamierza skorzystać z pomocy bardzo urodziwej, ale obdarzonej trudnym charakterem handlarki z targowiska. Czytelnik bądź czytelniczka wyruszają w podróż razem z tą pozornie niedobraną parą, by po kolei odwiedzić wszystkie bliskie sercu Tajimy kobiety i w klarowny sposób dać im do zrozumienia, że dotychczasowe więzi uczuciowe wygasły. Utwór niestety urywa się już po pierwszej wizycie, ale ta krótka próbka wystarcza, by docenić kunszt Dazaia, który potrafi pisać też bardzo ironicznie i w sposób niepozbawiony humoru, przybliżając meandry człowieczej natury, pełen sprzeczności i absurdów.
Wypadkową tych wszystkich tekstów zebranych przez Wydawnictwo Akademickie Dialog i przełożonych przez Dariusza Latosia jest bardzo interesujący i wartościowy zbiór, który pozwala nam poznać różne oblicza pisarstwa Osamu Dazaia. Zaproszeni zostajemy do osobliwego świata pisarza, naznaczonego cierpieniem i poczuciem odrzucenia, niezrozumienia, marginalizacji – te gorzkie wrażenia ukrywane są pod maską figlarza i prowokatora, igrającego z konwencją i naruszającego obyczajowe tabu. W wielu tekstach odnajdziemy okruchy biografii Dazaia, ponadto raczeni jesteśmy ciekawymi portretami społeczeństwa japońskiego, czy to z lat 30-tych XX wieku czy też z okresu trudnego i tragicznego powojnia, gdy kraj znajduje się pod amerykańską okupacją. Wszystko to składa się na dzieło, po które śmiało sięgnąć mogą fani i fanki pióra Dazaia jak i miłośnicy oraz miłośniczki japońszczyzny.
---------------------------------
[1] Osamu Dazai, Wspomnienia w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 12
[2] Tamże, s. 32
[3] Osamu Dazai, Perły błazeństwa w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 50
[4] Tamże, s. 46
[5] Tamże, s. 53
[6] Tamże, s. 60
[7] Tamże, s. 69
[8] Osamu Dazai, Opowieść o psie w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 86
[9] Osamu Dazai, Nagląca skarga w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 99
[10] Tamże, s. 100
[11] Tamże, s. 105
[12] Osamu Dazai, Osiem widoków Tokio w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 112
[13] Tamże, s. 113
[14] Tamże, s. 130
[15] Osamu Dazai, W kwestii ubioru w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 150
[16] Osamu Dazai, Mój mąż, Villon w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 170
[17] Tamże, s. 172
[18] Osamu Dazai, Goodbye w: Goodbye i wybrane opowiadania, przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2020, s. 173
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)