Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Jun’ichirō Tanizaki "Dziennik szalonego starca. Niektórzy wolą pokrzywy" - O gwałtach na tematach tabu popełnianych

Okładka książki Dziennik szalonego starca. Niektórzy wolą pokrzywy 

Dziennik szalonego starca

Niektórzy wolą pokrzywy

Jun’ichirō Tanizaki


Tytuł oryginału: Futen rojin nikki. Tade kuu mushi
Tłumaczenie: Mikołaj Melanowicz
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Proza Współczesna
Liczba stron: 324



Seks. Seks. Seks! S-e-k-s. Czy nie mierzi was, czy nie czujecie się skrępowani, kiedy tak bezwstydnie nadużywam tego słowa? Spływa ono z moich ust, wibrujące resztki ściekają z moich zębów. Czy mimowolnie nie rośnie w was oburzenie, gdy widzicie, że ktoś celowo używa tego specyficznego w naszych kręgach kulturowych wyrazu, byle tylko przykuć waszą uwagę? Z drugiej strony, ciekawe, czy gdyby narządy wydalnicze nie znajdowały się w tak bliskim sąsiedztwie narządów rozrodczych, akt prokreacji przez tyle stuleci również byłby traktowany jako coś mistycznego, tajemniczego, ale równocześnie brudnego i wstydliwego. W każdym razie, uważam, że seks, mimo postępującej laicyzacji naszego społeczeństwa, odchodzenia od religijnego kultu czystości, coraz większej odwagi w wyrażaniu własnych potrzeb, nadal jest i pewnie przynajmniej przez jakiś czas będzie tematem tabu. Podobnie jak i starość. Chociaż ta z kolei zdaje się zdążać w zupełnie przeciwnym kierunku – o seksie rozprawia się coraz więcej i coraz śmielej, tymczasem starość dopiero od niedawna stała się tematem aż tak drażliwym, niepożądanym, że spychanym na margines. W końcu starzenie się to powolne niszczenie naszego ciała, to stopniowa anihilacja naszego umysłu, wreszcie, to nieuchronne zbliżanie się do końca naszej ziemskiej egzystencji. W dobie gnającego na złamanie karku postępu technologicznego, proces starzenia się jest traktowany jako swoista porażka, niemoc potężnego demiurga-człowieka, który, przynajmniej pozornie, potrafił podporządkować sobie zarówno przyrodę ożywioną jak i nieożywioną, a który nadal nie umie okiełznać własnego, jakże kruchego i słabego ciała. Trwający zatem i osiągający absurdalne rozmiary kult młodości nakazuje nam zapominać i milczeć o ludziach starych, bezużytecznych i uciążliwych oraz o tych wszystkich odmieńcach, buntownikach, którzy nie akceptują najnowszych trendów i nie chcą dopasować się do otoczenia. Na szczęście owi wojownicy, walczący z formą i schematem znajdą się zawsze, w każdej epoce i w każdym kraju. W swoich literackich wędrówkach, goszcząc w tajemniczej i ciągle dla mnie egzotycznej Japonii, natknąłem się na tamtejszego burzyciela dobrego smaku, Jun’ichirō Tanizakiego.

Jun’ichirō Tanizaki należy do grona najwybitniejszych japońskich pisarzy. Urodzony w Tokio artysta studiował na wydziale literatury japońskiej Cesarskiego Uniwersytety Tokijskiego. Jednak w owym czasie zdecydowanie bardziej niż studia, Tanizakiego interesowała twórczość własna oraz nieustanne seksualne przygody. Ponadto młody Japończyk zachłysnął się zachodnim stylem życia - wszystko co europejskie wydawało się nad wyraz wspaniałe oraz interesujące. Stąd też porzucenie tradycyjnego stroju kimono na rzecz marynarek i garniturów, nauka gry na gitarze powiązana z zauroczeniem hałaśliwym jazzem, czy radość płynąca z wielkiego trzęsienia ziemi, które nawiedziło Tokio w 1923 roku, wiążąca się z możliwością odbudowy miasta wg zachodnich kanonów architektonicznych. Z biegiem czasu fascynacja europeizmem zaczynała słabnąć i stopniowo ustępować chęci poznania rodzimej kultury. Pod koniec życia Tanizaki interesował się niemal wyłącznie sztuką japońską, w szczególności klasyczną literaturą japońską. Polski czytelnik ma okazję do zapoznania się z twórczością Tanizakiego za sprawą zbioru Państwowego Instytutu Wydawniczego, w skład którego wchodzą dwie powieści: Dziennik szalonego starca oraz Niektórzy wolą pokrzywy.

Dziennik szalonego starca, to dzieło napisane w 1962 roku, a więc u zmierzchu życia Tanizakiego (1886 – 1965 r.). Bohaterem powieści, czy raczej narratorem prezentowanego dziennika jest Tokusuke Utsugi, siedemdziesięciokilkuletni Tokijczyk. Czytelnik zapoznaje się z zapiskami Utsugiego, prowadzonymi na przełomie roku 1960 oraz 1961. Mają one charakter prywatnych notatek, w których narrator pieczołowicie opisuje kolejne przeżyte dni. Owa szczegółowość objawia się w wymienianiu niemal każdej błahostki, która składa się na obraz codziennej egzystencji bohatera. Istotna jest pogoda, aktualnie panująca na zewnątrz, potrawy spożywane w ciągu dnia, rodzaje przyjętych lekarstw oraz ich dokładna ilość, czy wreszcie własny nastrój i samopoczucie. Utsugi, w pełni zdając sobie sprawę, że powoli kończy już swój żywot, często oddaje się wspomnieniom, porównując współczesną Japonię z krajem, który zachował się w jego pamięci.

Prowadzony dziennik jest równocześnie zapiskiem postępującej degradacji, która zachodzi w ciele oraz umyśle Utsugiego. Z każdym dniem ciało jest coraz słabsze, coraz częściej odmawia posłuszeństwa. Pojawiają się gwałtowne skoki ciśnienia, puchnięcie nóg, czy mrowienie w lewej ręce. Typowe objawy starości, które tak wielu z nas napawają lękiem. Ale nie tylko ciało sprawuje się coraz gorzej. Z wiekiem pogarsza się również umysłowa sprawność, co nie objawia się wyłącznie lekką, starczą demencją. Utsugi pała wręcz chorobliwą żądzą wobec własnej synowej, wobec której pozwala sobie na coraz śmielsze oraz zuchwalsze zachowanie. Jako człowiek znajdujący się na brzegu Styksu, Utsugi z biegiem czasu prawie zupełnie wyzbywa się skrępowania i niemal otwarcie podkreśla swoje przywiązanie do żony własnego syna, szczerze bawiąc się zażenowaniem oraz gniewem – uczuciami, jakie ten stan rzeczy wywołuje wśród najbliższych.

Dziennik szalonego starca stanowi znakomite kompendium w zakresie pożądania oraz starości. Autor przeplata tutaj seksualne podniecenie, miłość zdegradowaną wyłącznie do fizycznej żądzy z wnikliwą obserwacją degeneracji własnego ciała, tworząc niezwykłą hybrydę. Sferę erotyczną, która na podstawie niepisanej umowy zarezerwowana jest niemal wyłącznie dla ludzi młodych oraz przede wszystkim pięknych, łączy ze starością, która dla wielu będąc synonimem brzydoty i nieatrakcyjności, stanowi przeciwieństwo seksualności. Całość czyta się doskonale, m.in. za sprawą ogromnej dozy autentyzmu, tchnącego z kart powieści. Dziennik szalonego starca to ostatnie dzieło Tanizakiego, który pisząc je, miał mniej więcej tyle lat, co główny bohater. Życiowa mądrość, znakomita znajomość meandrów ludzkiej psychiki, własne, często dosyć gorzkie doświadczenia ze starością, doprawione równie mocno kpiną i ironią, co sentymentalną refleksją, sprawiają, że powieść stanowi dzieło tyleż osobliwe, co znakomite.

Niektórzy wolą pokrzywy, druga powieść w prezentowanych zbiorze, uchodzi za szczytowe osiągnięcie Tanizakiego. To historia dwojga ludzi, Misako oraz Kaname, których małżeństwo chyli się powoli ku ruinie, będąc jedynie tekturową dekoracją, prezentowaną rodzinie oraz coraz węższemu gronu znajomych. Na pierwszy rzut oka, wydaje się, że Tanizaki przedstawia czytelnikowi dobrze znaną oraz popularną przypowieść, w której cierpiąca na brak wystarczającej atencji ze strony męża, wciąż atrakcyjna małżonka wikła się w romans z innym mężczyzną. Jednak kolejne strony książki odsłaniają przed nami zgoła inną, bardziej skomplikowaną i ciekawszą historię. Kaname Shiba, początkowo głęboko zafascynowany towarzyszką swojej dalszej życiowej drogi, zauważa, że jego szczere uczucie wobec małżonki stopniowo zamiera, by zwiędnąć zupełnie. Kaname jest przy tym nieczuły oraz obojętny na krzywdę wyrządzaną w ten sposób najbliższej osobie. To za jego sprawką, małżeństwo staje się związkiem wyłącznie na pokaz, utrzymywanym z racji obaw przed reakcją konserwatywnego społeczeństwa japońskiego na publiczne okazanie trapiących parę problemów. Kaname nie potrafiąc przemóc się i dostrzec choćby cienia atrakcyjności w małżonce, swoje fizyczne żądze zaspokaja za sprawą licznych kochanek, o istnieniu których nie wspomina jednak Misako. Kaname, uchodzący przed żoną za człowieka o sercu zimnym niczym głaz, daje jej wyraźnie do zrozumienia, że jako kobieta nadal zasługuje na szacunek oraz prawdziwą miłość, których to szukać powinna w ramionach innego mężczyzny. Bohater popycha zatem Misako do związku z Aso.

W rezultacie powstaje krucha i jakże skomplikowana figura, którą tworzy wyżej wymieniona trójka. Układ jest tym bardziej zawiły, że państwo Shiba posiadają dziesięcioletniego syna, którego boją się skrzywdzić decyzją o rozwodzie. Konsekwencją jest stan niemocy oraz marazmu, w którym pogrążeni są główni bohaterowie. Zarówno Kaname, Misako jak i Aso jak ognia unikają działania, przekładając ponad nie bierność, po cichu licząc, że sprawa bez niczyjej pomocy znajdzie szczęśliwe rozwiązanie, które w pełni zadowoliłoby wszystkich. Ich zachowania oraz oczekiwania są jednak bardzo ambiwalentne. Krępuje strach nie pozwala przedsięwziąć zdecydowanej akcji, która mogłaby zakończyć panujący układ. Obawa przed tym, co powiedzą inni, a więc rodzina, sąsiedzi, znajomi skłania trójkę dorosłych ludzi do odgrywania katorżniczej i dosyć bolesnej komedii, zgodnie z którą Kaname oraz Misako stanowią zgodne małżeństwo, a Aso jest wyłącznie przyjacielem rodziny, który jednak w ogóle nie pojawia się w domu państwa Shiba. Troska o zachowanie społecznych norm, silne więzy konwenansów oraz tradycyjny model szczęśliwej rodziny połączone z obawą o dobro syna, który jako dziecko rozwodników mógłby być narażony na złośliwe plotki oraz zjadliwości ze strony obcych ludzi okazują się zbyt silne, by się im przeciwstawić.

W pewnym więc sensie sytuacja, w której znajdują się bohaterowie, mimo deklarowanego cierpienia, jest dla nich całkiem wygodna, bowiem pozwala uniknąć bezpośredniej konfrontacji z problemami, nie wymaga podjęcia inicjatywy. Dziwaczny układ zaczynają naruszać kuzyn Kaname, Hideo Takanatsu oraz ojciec Misako. Szczególnie teść Kaname przykuwa czytelniczą uwagę. Starszy pan, który za młodu czerpał z życia garściami, znajdując się pod głębokim wpływem europejskiej kultury, zakochujący się na starość w rodzimej Japonii, jej tradycjach oraz obyczajach bardzo mocno przypomina autora książki, Jun’ichirō Tanizakiego. Kwestią kluczową dla utworu jest zgrabnie wpleciony motyw lalki. W kulturze japońskiej sporym zainteresowaniem cieszą się teatry lalkowe, których wielkim fanem jest ojciec Misako. Kukiełki o drewnianych, precyzyjnie wyrzeźbionych i pieczołowicie malowanych twarzach, za sprawą wprawnych dłoni mistrzów teatru odgrywają najpopularniejsze dramaty historyczne. Jednocześnie, posiadające piękne, ale i dumne oraz niedostępne oblicza lalki, reprezentują jeden z typów kobiet, które potrafią wzbudzić zainteresowanie Kaname. Gejsze, damy nocy, prostytutki to swoiste lalki-zabawki, zapełniające życie seksualne bohatera z racji niemożności natrafienia na prawdziwą kobietę-boginię, której Kaname mógłby oddawać nieustanną cześć. Można tu dostrzec pewną analogię do Lalki Prusa. Kaname, podobnie jak i Wokulski, zakochuje się w wykreowanym przez siebie ideale kobiety, który nie istnieje jednak w rzeczywistości, do czego sprowadza się cały dramat bohatera.

Niektórzy wolą pokrzywy jest równocześnie pięknym obrazem, ukazującym nieuchronne zmiany, które zachodzą w każdej, a w tym przypadku japońskiej kulturze. Otwarcie na świat, wiąże się równocześnie z przejmowaniem z niego wszelakiej maści wpływów, wzorców. Pytanie, jakie zdaje się stawiać Tanizaki między wierszami swojej prozy brzmi, czy warto te schematy przyjmować bezkrytycznie, bezmyślnie odrzucając dorobek kulturowy własnego kraju. Zachodnia ideologia, mocno uproszczona i okrojona, postrzegana głównie jako swoboda obyczajów, nieskrępowane relacje damsko-męskie, czy pozornie nieograniczona wolność, znajduje podatny grunt w umysłach młodych Japończyków, reprezentowanych przez małżeństwo Shiba.

Reasumując krótko, moje pierwsze spotkanie z Jun’ichirō Tanizakim, uważam za niezwykle udane. Japoński mistrz pióra mocno mi zaimponował i z pewnością zdecydują się jeszcze sięgnąć po jego prozę. To, co szczególnie podoba mi się w obu utworach, to charakterystyczne, otwarte zakończenie. Autor rozstaje się z czytelnikiem tuż przed finałem przedstawianej historii. Bieg wydarzeń zdaje się klarować w jeden, jasny obraz, który ozdobiony efektowną pointą, zakończyłby daną powieść. Tymczasem zostajemy opuszczeni z na poły rozgrzebaną fabułą, tak, że możemy jedynie przypuszczać, jakimi to torami przebiega ona dalej. Rozstrzygnięcie zdaje się być bardzo bliskie, dosłownie na wyciągnięcie ręki, jednak nie następuje ono, co może szczególnie drażnić czytelników nawykłych do standardowych schematów powieściowych, zgodnie z którymi fabuła zostaje zgrabnie zamknięta jednoznaczną klamrą zakończenia. Stosowana przez Tanizakiego forma pozwala nieco odmiennie spojrzeć na czytane dzieło – autor umiejętnie prezentuje przed nami wyrwane fragmenty cudzego życia, przy lekturze których możemy odnaleźć, niekiedy dobrze widoczne, a niekiedy poukrywane, mądrości, refleksje, spostrzeżenia dotyczącego egzystencjalnego całokształtu. Ponadto Tanizaki, podobnie jak choćby nasz Stanisław Lem, chętnie stawia swoich bohaterów w sytuacjach nietypowych, niespotykanych, niecodziennych, a więc takich, w których trudno kierować się dotychczasowym doświadczeniem, nabytą wiedzą, czy radami innych. A co najważniejsze, Tanizaki nie jest typem autora, który przeprowadza czytelnika przez wszystkie meandry swojej powieści, prowadząc go niczym uczniaka, chętnie zdradzając wszelkie tajniki swojego warsztatu.

P.S.
Oczywiście dzieła Tanizakiego to również znakomita okazja to zapoznania się z kulturą japońską. Zbiór, o którym piszę, wydany przez Państwowy Instytut Wydawniczy, okraszony jest sporą ilością, pochodzących od tłumacza, przypisów, które chronią przed pobłądzeniem przy odkrywaniu kultury Kraju Kwitnącej Wiśni.

P.S.2
Miło mi poinformować, że powyższy tekst został uznany za recenzję dnia wg portalu Czytanie nie szkodzi:

Czytanie nie szkodzi


Bardzo dziękuję za to wielkie wyróżnienie.
 
Dziennik szalonego starca [Junichiro Tanizaki]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)