Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 30 czerwca 2025

Michał Gołkowski „Błoto” - „Stalowe szczury #1” ♥♥♥


Dotąd byłem nie tyle fanem Michała Gołkowskiego, współczesnego (ur. 1981) polskiego pisarza i tłumacza, co jego cyklu powieściowego „SybirPunk”, gdyż tylko to z jego twórczości poznałem. Nie mogąc się doczekać czegoś pokrewnego, co by wyszło spod jego pióra, sięgnąłem po „Błoto” otwierające serię powieściową „Stalowe szczury”. Powstrzymałem się, jak to u mnie najczęściej, od jakiegokolwiek researchu na temat dzieła z zamiarem pozwolenia, by przemówiło samo za siebie. Pewne obawy były, no bo gdzie future SF, a gdzie pierwsza wojna światowa, a tego ostatniego się spodziewałem na podstawie grafiki zdobiącej okładkę. No, ale raz kozie śmierć. Wybrałem formę audio w interpretacji Filipa Kosiora i zacząłem słuchać.

Początek bardzo mi się spodobał – pierwsza wojna światowa widziana oczami Niemców, głównie eks-oficera dowodzącego szturmową karną kompanią na froncie zachodnim. Potem, gdy zauważyłem, że zmierza to w kierunku steampunka, prawie się się przeraziłem. Do końca chyba życia będzie mnie prześladować wspomnienie grafomańskiego wybryku „Orzeł bielszy niż gołębica” popełnionego przez Konrada T. Lewandowskiego, który od lat jest w rawskim Dyskusyjnym Klubie Książki synonimem literackiej beznadziei. Owszem, cyberpunk, a właściwie sybirpunk, wyszedł Gołkowskiemu genialnie, no ale gdzie cyber, a gdzie steam… Słuchałem jednak dalej…

No i okazało się, że rzecz, która na początku mnie wciągnęła, jednak nie puściła, i nie tylko dotrwałem do końca, lecz się wręcz rozsmakowałem. A to zakończenie! – niezwykle zaskakujące. Nawet, jak na tę odmianę science fiction, mistrzowsko zaskakujące.

Fabuły nie będę zdradzał, zakończenia tym bardziej. Oczywiście, podobnie jak w „SybirPunku”, opowieść ta to przede wszystkim akcja, ale tyma razem nie tylko. Autorowi udało się genialnie wczuć w klimat, który jak sądzę, jest przekonującym literackim odbiciem atmosfery Wielkiej Wojny, szczególnie zaś rzeczywistości niemieckich oddziałów szturmowych i wojny pozycyjnej. Emocje okopowej nędzy, panicznego strachu, bezsensu wojny, ale przeplatających się z momentami dumy, chwały i bohaterstwa. „Jak pięknie jest umierać za ojczyznę”. Książka wiernie oddaje też rzeczywisty przeskok od wcześniejszych wojen, do pierwszej wojny stechnicyzowanej, przemysłowej. Mamy tu więcej z prawdziwego obrazu I wojny niż w niejednym „poważnym” dziele.

Podobnie,w moim odczuciu, wykreowana przez Gołkowskiego postać protagonisty jest celnym odzwierciedleniem pewnego typu człowieka objawiającego szczególne cechy drzemiące w bliżej niekreślonej liczbie ludzi, ale ujawniające się tylko w określonych okolicznościach.

Oczywiście, taki sukces, w postaci udanego dzieła w bardzo trudnym gatunku, nie bierze się znikąd. Podobnie jak w przypadku „SybirPunka” tak przekonujące oddanie realnych elementów nie byłoby możliwe bez tytanicznej pracy przy researchu, którą pisarz musiał wykonać. Tym bardziej, że „Błoto” to całkowicie odmienny czas i rejon kulturowy niż Rosja przyszłości z „SybirPunka”.

Narracja jest tak dynamiczna i plastyczna, że bez problemu przeniosłem się w świat przedstawiony i audiobooka wręcz połknąłem. Filip Kosior dał radę! Jedyne, czego żałuję, to że głównym bohaterem nie jest Polak. W końcu po obu stronach Wielkiej Wojny nasi brali czynny udział, co niemal nie ma odbicia w naszej świadomości historycznej. Polecam na przykład historię drugiego i trzeciego w dziejach niemieckiego wojska szturmu z użyciem masowego ataku gazowego, jakie miały miejsce niedaleko Skierniewic, w których jak zwykle, i po stronie zwycięzców, i ofiar, byli Polacy. No, ale z założeń fabuły powieści, a jeszcze bardziej cyklu powieściowego, wynikało, że protagonistą musiał być Niemiec. Może to i dobrze…

Oczywiście, nie jest to powieść dla każdego. Steampunk to specyficzny kanon, więc jeśli nie jesteście jego fanem, nie polecałbym od „Błota” zaczynać poznawania dorobku Michała Gołkowskiego. Dla mnie jednak była to bomba, chociaż za tym podgatunkiem fantastyki nie przepadam. I choć „SybirPunka” oceniam wyżej; w końcu steampunk to nie cyperpunk, a ja w SF wolę więcej science niż fiction, to już nie mogę się doczekać drugiej części „Stalowych szczurów”. Polecam gorąco.


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df

niedziela, 29 czerwca 2025

Charles Dickens „Opowieść o dwóch miastach” - piękna literatura piękna ♥♥♥


Przyznaję, że po powieść angielskiego pisarza Charlesa Dickensa (1817-1880) sięgnąłem bez żadnego researchu poza tym, że ma wysokie oceny na goodreads i świadomością, że to klasyka. Połączenie tych dwóch przesłanek pozwoliło spodziewać się, że będzie co najmniej nieźle, mimo iż książka swoje lata ma – pierwsze wydanie to rok 1859. Wybrałem wydanie w formie audiobooka wydawnictwa POTOP, któremu głosu użyczył Artur Ziajkiewicz.

Rzecz cała dzieje się w czasie rewolucji francuskiej i można powiedzieć, że dzieło w stylu narracji, podejściu do spraw społecznych, socjologii i historii, nieco trąci myszką, ale byłoby to stwierdzenie fałszywe. Gdybyśmy nie wiedzieli, że powieść powstała niemal dwa wieku temu, moglibyśmy zgadywać, że napisał ją jakiś genialny współczesny i wystylizował na tamtą epokę. Mistrz pióra, który z niespotykanym rozmachem połączył w jednej powieści dwa narody i dwa państwa (Francję i Anglię), dwa kraje, dwa społeczeństwa, które poszły odmiennymi drogami. Który splótł losy kilku jakże odmiennych bohaterów na tle dziejowej zawieruchy, ozdabiając całość pięknym romansem, wyraźnym przesłaniem (morałem), świetną akcją, napięciem i grą na emocjach czytelnika. Jeśli zaś wiemy, kiedy powieść powstała – czyż Dickens nie jest jak antyk, cudowny mebel; odmienny od dzisiejszych, nienowoczesny, ale piękniejszy i cenniejszy od wszystkich nowości?

Jeśli chodzi o samą rewolucję francuską, to mam wrażenie, że Zachód już zapomniał jej lekcję i nauczkę z rewolucji październikowej. O ile poziom największej biedy nie jest jeszcze tak tragiczny jak „w dawnych dobrych czasach”, które spowodowały tamte kataklizmy, to przepaść między najbiedniejszymi, i nawet klasą średnią, a najbogatszymi, jest większa niż kiedykolwiek w dziejach, i wciąż się pogłębia. To nie wróży dobrze.

Nie wiem, czy to najlepsza książka autora, nic więcej jeszcze nie poznałem, ale na pewno jedna z najpiękniejszych w mojej przygodzie z literaturą. Nie rozpisuję się więcej, gdyż „Opowieść o dwóch miastach” wywołuje bardzo osobiste emocje oraz refleksje, zarówno na temat samego siebie, jak i innych ludzi. To raczej temat na spotkanie dyskusyjnego klubu książki niż na krótką recenzję. Musicie tę lekturę przeżyć sami. To piękna literatura piękna.W przypadku tego wydania audiobook jest dobrym wyborem jako alternatywa dla literek. Polecam gorąco


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df

sobota, 28 czerwca 2025

Sylwia Czubkowska „Chińczycy trzymają nas mocno. Pierwsze śledztwo o tym, jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę.” ♥♥♥


„Chińczycy trzymają nas mocno. Pierwsze śledztwo o tym, jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę.” Książka o tym długim tytule, pióra Sylwii Czubkowskiej, współczesnej dziennikarki, odleżała się u mnie nieco w czytelniczej kolejce, ale w końcu sobie o niej przypomniałem. Wybrałem wydanie audio z głosem Wojciecha Stagenalskiego. Od razu to zaznaczam, gdyż po wielu spotkaniach Dyskusyjnego Klubu Książki w Rawie Mazowieckiej, do którego należę, przekonałem się, że nośnik ma znaczenie. I nie chodzi tu tylko o umiejętności lektora. Czasami wersja audio „lepiej wchodzi” niż druk, a czasami odwrotnie, i trudno z góry orzec, jak będzie w danym przypadku.


czwartek, 26 czerwca 2025

Åsne Seierstad „Historie afgańskie” - historia od podszewki ♥♥♥


„Historie afgańskie” – kiedy mnie to w końcu przestanie prześladować?! Autorka, Åsne Seierstad, w posłowiu uzasadnia, dlaczego nadała swej książce taki, a nie inny, tytuł - „Afghanerne ”, czyli „Afgańczycy”. Ale Polak zawsze wie lepiej. Nic dziwnego, skoro wie lepiej nawet niż Mickiewicz, co było jego ojczyzną – przecież nie Litwa, tylko Polska, to tym bardziej wie, jaki tytuł jest lepszy dla książki „zwykłego” autora, który pewnie nawet nie wie co to takiego „wieszcz”. Gdy przeglądam tytuły na goodreads, gdzie w jedną chwilkę można porównać dziesiątki, a nawet setki, wydań tego samego dzieła, widzę, iż żadna chyba nacja tak często i tak dowolnie nie zmienia tytułów importowanych dzieł literackich, jak nasza. Nieodmiennie zadziwia mnie ta buta moich rodaków, którzy zawsze wszystko wiedzą lepiej, i dziwią mnie ich ciągłe skargi, że nikt nas nie lubi nie wiadomo dlaczego. Wszystko wiedzą lepiej, a tego jednego nie wiedzą…



poniedziałek, 23 czerwca 2025

"Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu" Haruki Murakami - O zawiłościach synowsko-ojcowskich relacji

Haruki Murakami

Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu 

Tytuł oryginału: Neko o suteru. Chichioya ni tsuite kataru toki
Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott
Wydawnictwo: MUZA SA
Liczba stron: 80

 
 

Jestem mężczyzną
Znowu zostanę tarczą
A w kraju jesień
[1]

Wojna to doświadczenie, jakim bardzo trudno jest się podzielić z tymi, którzy nigdy nie mieli z nią do czynienia. Ogrom zaznanych traum czy przeżyć daleko wykraczających poza to, z czym stykamy się na co dzień w czasach pokoju, skutecznie zawęża platformę porozumienia. Częste obcowanie ze śmiercią, która nadciąga ze wszystkich stron, która czai się niemal za każdym rogiem, które staje się elementem rutyny, okalecza duchowo, co mocno utrudnia funkcjonowanie już w powojennych realiach – nierzadko weterani nie znajdują zrozumienia u swoich bliskich czy nawet całego społeczeństwa. O tym, że wojna buduje mury, które mogą okazać się prawie niemożliwe do przeskoczenia (bądź obejścia, ominięcia), boleśnie przekonuje się Haruki Murakami (ur. 1949), japoński pisarz, eseista i tłumacz literatury amerykańskiej, autor eseju Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu. 

sobota, 21 czerwca 2025

Piotr Milewski „Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji” - praca w Japonii od kuchni ♥♥


Lekturą czerwca 2025 w Dyskusyjnym Klubie Książki w Rawie Mazowieckiej była książka współczesnego polskiego podróżnika, fotografa i pisarza (niekoniecznie w tej kolejności) Piotra Milewskiego zatytułowana „Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji”. Autor opisuje w niej wrażenia z pięciu lat pobytu w Japonii, w czasie których pracował w jednej z tamtejszych firm.

Milewski, jako jeden z nielicznych współczesnych rodzimych pisarzy, zasłużył na słowa uznania nie tylko za świetny styl; spokojny, rzeczowy i bez wysztucznionych literackich wodotrysków, ale za podstawy literackiego rzemiosła – brak nie tylko błędów stylistycznych, gramatycznych czy składniowych, ale nawet literówek i innych tekstowych chochlików. No – może jedna interpunkcja się trafiła. Na tle innych autorów, tłumaczy i wydań, to bardzo przyjemna czytelnicza odmiana.

Z samej swej istoty wszelkie reportaże z Kraju Kwitnącej Wiśni, z krainy odległej i mało znanej, są dla Europejczyków bardzo interesujące, więc i dla nas też. Piotr Milewski nie musiał więc koloryzować i ubarwiać swej opowieści; chwała mu za to, że się od tego powstrzymał, przez co jego dzieło dodatkowo zyskało na wiarygodności. Powstrzymał się też, wbrew obecnej modzie, od koncentrowania się na „atrakcjach”, a po prostu opisał swe codzienne życie w tym jakże niecodziennym dla nas, trudnym do wyobrażenia, środowisku. Atrakcje same się zdarzyły, gdyż trafiły się w czasie jego pobytu i trzęsienia ziemi, i kryzys, który wywarł na japońskiej rzeczywistości jeszcze większy wpływ, niż największe nawet katastrofy z Fukushimą włącznie.

Jakkolwiek „Planeta K” w swoim gatunku jest dziełem doskonałym, kompletnym, w którym trudno nawet sobie wyobrazić coś, co można by poprawić czy ulepszyć, to czytając je należy sobie zdawać sprawę, że prawdopodobnie realia korporacji, które autor opisuje, nie są do końca reprezentatywne dla całej Japonii, zwłaszcza zaś skostniałość jego pracodawcy w zakresie procesów decyzyjnych, polityki personalnej i innych aspektów. Z drugiej strony rzeczowe opisanie stanu faktycznego, bez dorabiania interpretacji po fakcie i po czasie, daje nam świetny, prawdziwy obraz. Każdy rozumie, że żadnej kraj i żaden naród nie jest do końca jednorodny.

Lektura sprawiła mi wielką czytelniczą i poznawczą frajdę, między innymi właśnie brakiem szukania poklasku, tego tak powszechnego, a usilnie skrywanego parcia na bestseller, na zaskoczenie na siłę odbiorcy, na zaszokowanie czytelnika. I nie były to tylko moje odczucia – już dawno żadna lektura nie uzyskała takich ocen w naszym klubie:


0 - nie podobała się

0 – była OK

1 – podobała się

6 – bardzo się podobała

1 – była rewelacyjna


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df

piątek, 20 czerwca 2025

Daniel Cole „Ragdoll” - „Fawkes and Baxter” #1


W jednej z dzielnic Londynu dochodzi do makabrycznego morderstwa. Policja znajduje zwłoki złożone z części ciał sześciu ofiar, zszyte jak kukiełka. Temat „szmacianej lalki”, jak określa sprawę prasa, nie schodzi z pierwszych stron gazet. Zwłaszcza że zabójca drwi z policji, przekazując mediom listę nazwisk kolejnych ofiar wraz z datami planowanych morderstw.

Śledztwo w tej szokującej sprawie prowadzi detektyw William „Wolf” Fawkes, niedawno przywrócony do służy w londyńskiej policji metropolitalnej, oraz detektyw Emily Baxter, jego była partnerka. Czy Fawkes i Baxter zdołają dopaść zabójcę i ocalić sześć osób, gdy świat obserwuje każdy ich ruch?

Tyle o fabule dowiadujemy się z wydawniczego blurba, i tyle na początek wystarczy, by przybliżyć „Ragdoll” - pierwszą, debiutancką powieść Daniela Cole, Brytyjczyka, rozpoczynającą cykl „Fawkes and Baxter”. Powieść, która już doczekała się ekranizacji.

W moje ręce trafił audiobook z głosem Adama Baumana, więc zapowiadało się nieźle. Niestety i tak też pozostało po jego wysłuchaniu, czyli tylko nieźle.

Choć Cole jest rodowitym Brytyjczykiem, postawił, pewnie w celu łatwego osiągnięcia sukcesu sprzedażowego, na amerykańską szkołę thrillerów kryminalnych mówiącą, że ma być bardziej krwawo niż dotąd – więcej trupów, ćwiartowania, flaków, zboczeń, czy co tam ktoś jest w stanie wymyślić. No i sukces zdaje się był, ale „Ragdoll” raczej do klasyki gatunku nie wejdzie.

Pomysł na fabułę, choć „amerykański”, był oryginalny. Postacie bohaterów już mniej. Gorzej, że autor nie wczuł się w świat, który stworzył i nie wniknął w realia, w których umieścił swych bohaterów. Do połowy słucha się tego świetnie (Bauman jest naprawdę dobry), ale potem coś zaczyna zgrzytać. I nie chodzi nawet o wpadki jak ta o wyjmowaniu iglic z broni palnej używanej na planie filmowym (niby jak miałaby ona wtedy strzelać ślepakami). Raczej chodzi o to, że narracja nabiera tonu, jakby autor zaczynał ślizgać się po powierzchni przedstawianych scen, jakby w nich tak naprawdę nie siedział. Do połowy powieści, jak to u mnie zwykle, wyobrażałem sobie wszystko jakbym oglądał film, ale potem było z tym coraz gorzej. Czytałem, rozumiałem, ale już coraz trudniej było przenieść się w świat przedstawiony. Scena zaś kulminacyjna, to tragedia. Nie tylko nieprzekonująca, ale kompletnie nie mogłem sobie jej wyobrazić. Mam wrażenie, że autor też nie i pogubił się w pewnych momentach. Ponieważ zaś koniec wieńczy dzieło i on właśnie najbardziej wpływa na końcowe wrażenie, ten finał był kropką nad i. I mówiącym: i tak pięknie się zaczęło, i tak żałośnie się skończyło.

Po tych wrażeniach raczej nie palę się do następnych części „Fawkes and Baxter”. Jest tyle lepszych książek czekających na przeczytanie i autorów czekających na poznanie… Z drugiej strony, jeśli nie macie akurat co czytać, a „Ragdoll” jest pod ręką, to czemu nie. To i tak lektura na jeden raz, do której chyba z założenia nigdy się nie wraca.


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df

czwartek, 19 czerwca 2025

Charlotte Link „Samotna noc” - „Kate Linville & Caleb Hale” #4 ♥♥


 „Wszystko ta nuda...”


Charlotte Link jest jedną z najpoczytniejszych niemieckich współczesnych pisarek i zarazem jedną z bardziej znanych na świecie autorek specjalizujących się w thrillerach i powieściach kryminalnych, z których wiele doczekało się ekranizacji w formie seriali. Kiedy zaczynałem czytelniczą przygodę z bohaterami jej serii powieściowej „Kate Linville & Caleb Hale”, zwłaszcza protagonistka mocno mnie denerwowała, lecz i tak dałem się wciągnąć. Po każdą następną książkę cyklu sięgałem z większymi oczekiwaniami, gdyż z każdą odsłoną serii Kate ewoluowała, podobnie chyba jak i wena Charlotte, która jakby nabierała rozpędu.

Samotna noc” to czwarty odcinek policyjnych, dochodzeniowych i osobistych perypetii brytyjskiej policjantki Kate Linvill; Caleb Hale jest na razie zdecydowanie postacią drugoplanową. Tym razem nasza detektyw zmierzy się z seryjnym mordercą, ale jak zwykle szczegółów nie będę zdradzał. Nadmienię jednak, że jednym z problemów podniesionych w książce jest to, że coraz częściej przyczyną zbrodni, również tych najcięższych, staje się… nuda. „Wszystko ta nuda…”. Zauważyłem to i u innych autorów, i w realu, ale jakoś ucieka to utytułowanym mądralom i specjalistom od statystyk kryminalnych. Pewnie dlatego, że skoro brak odpowiedniej rubryki w formularzach wypełnianych przez prowadzących postępowania, to się jej nie zaznacza. Wybiera się inną, i wszystko toczy się dalej po staremu. To konsekwencje mody na testy, słowa klucze i ankiety z zamkniętą liczbą opcji do wyboru.

Intryga kryminalna jest całością zamkniętą w tej książce, więc niby powieść zasadniczo można czytać samodzielnie, bez uprzedniego poznania wcześniejszych pozycji z serii, lecz jeśli się spodoba, czyż nie głupio będzie wracać i poznawać ważne wątki osobiste, których dalszy ciąg już się zna? Tym bardziej, że wątki osobiste, obyczajowe, stanowią istotny element fabuły całego cyklu i spajają poszczególne powieści w całość.

Dziwiło mnie, i nadal dziwi, czemu Niemka umieściła miejsce akcji w Wielkiej Brytanii. Zwykle taki zabieg obniża wartość dzieła, gdyż autor z reguły niewiele wie o realiach, jeśli tłem nie jest kraj, w którym mieszka, lub który dobrze zna. Sprawia to, że rzecz staje się mniej przekonująca, mniej realistyczna, zwłaszcza, gdy czytelnik wie co nieco o kraju, który wybrano na świat przedstawiony i łapie pisarza na jego nieznajomości. O dziwo, Link jest wyjątkiem i choć nie wiem, jak dla Brytyjczyka, ale dla mnie pokazała, że można, że wszystko zależy od klasy twórcy. Na pewno z rodzimych autorów, jacy próbowali pisać kryminały, których akcja dzieje się w UK, żaden nawet nie zbliżył się do podobnego poziomu.

Ewolucja psychologiczna postaci, zwłaszcza protagonistki, pod wpływem przeżyć i wydarzeń, jest dużym plusem podnoszącym i tak wysoką ocenę dzieła, na którą składają się świetna narracja, klimat, dobra intryga kryminalna i ogólna fabuła cyklu. „Kate Linville & Caleb Hale” wskakują na listę moich priorytetów czytelniczych w kategorii czysta rozrywka, a Charlotte Link, chyba już na stałe, do moich ulubionych autorów.


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df