Milewski, jako jeden z nielicznych współczesnych rodzimych pisarzy, zasłużył na słowa uznania nie tylko za świetny styl; spokojny, rzeczowy i bez wysztucznionych literackich wodotrysków, ale za podstawy literackiego rzemiosła – brak nie tylko błędów stylistycznych, gramatycznych czy składniowych, ale nawet literówek i innych tekstowych chochlików. No – może jedna interpunkcja się trafiła. Na tle innych autorów, tłumaczy i wydań, to bardzo przyjemna czytelnicza odmiana.
Z samej swej istoty wszelkie reportaże z Kraju Kwitnącej Wiśni, z krainy odległej i mało znanej, są dla Europejczyków bardzo interesujące, więc i dla nas też. Piotr Milewski nie musiał więc koloryzować i ubarwiać swej opowieści; chwała mu za to, że się od tego powstrzymał, przez co jego dzieło dodatkowo zyskało na wiarygodności. Powstrzymał się też, wbrew obecnej modzie, od koncentrowania się na „atrakcjach”, a po prostu opisał swe codzienne życie w tym jakże niecodziennym dla nas, trudnym do wyobrażenia, środowisku. Atrakcje same się zdarzyły, gdyż trafiły się w czasie jego pobytu i trzęsienia ziemi, i kryzys, który wywarł na japońskiej rzeczywistości jeszcze większy wpływ, niż największe nawet katastrofy z Fukushimą włącznie.
Jakkolwiek „Planeta K” w swoim gatunku jest dziełem doskonałym, kompletnym, w którym trudno nawet sobie wyobrazić coś, co można by poprawić czy ulepszyć, to czytając je należy sobie zdawać sprawę, że prawdopodobnie realia korporacji, które autor opisuje, nie są do końca reprezentatywne dla całej Japonii, zwłaszcza zaś skostniałość jego pracodawcy w zakresie procesów decyzyjnych, polityki personalnej i innych aspektów. Z drugiej strony rzeczowe opisanie stanu faktycznego, bez dorabiania interpretacji po fakcie i po czasie, daje nam świetny, prawdziwy obraz. Każdy rozumie, że żadnej kraj i żaden naród nie jest do końca jednorodny.
Lektura sprawiła mi wielką czytelniczą i poznawczą frajdę, między innymi właśnie brakiem szukania poklasku, tego tak powszechnego, a usilnie skrywanego parcia na bestseller, na zaskoczenie na siłę odbiorcy, na zaszokowanie czytelnika. I nie były to tylko moje odczucia – już dawno żadna lektura nie uzyskała takich ocen w naszym klubie:
0 - nie podobała się
0 – była OK
1 – podobała się
6 – bardzo się podobała
1 – była rewelacyjna
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)