Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

środa, 22 czerwca 2022

"Bestiariusz nowohucki" Elżbieta Łapczyńska - O bestiach i bohaterach

Elżbieta Łapczyńska

Bestiariusz nowohucki

Wydawnictwo: Biuro Literackie
Liczba stron: 125
Format: .epub 
 
 




Słyszysz? Rytmiczne uuuh, uuuh, niech żyje stal, niech ożyje i ożywi miasto, ożywi machinę górującą nad nim. Zadmuchać piec, wydrążyć spust [1]. Te odgłosy, ten hałas i szum, te krzyki i skandowania, to ustawiczne dudnienie, stukot i łomot – o tak, oto rodzi się ona. Wielka i potężna. Niestrudzona i wytrwała. Socjalistyczna chluba, zapowiedź nowego i lepszego, kwintesencja komunistycznych planów i marzeń. Nowa Huta. Miasto płynnie przechodzące w kombinat. Przestrzeń, w której rządzi przemysłowa utylitarność. Miejsce, gdzie nic nie zostaje pozostawione przypadkowi, gdzie chaos (przynajmniej teoretycznie) zostaje ujarzmiony. W powietrzu unosi się dym, obficie wypluwany z dumnie sterczących, drapiących niebo kominów. Głośne syreny tną dobę na trzy równe części. A jeśli spojrzeć niżej, na Plac Centralny i oplatające go ulice, wyznaczające pięciokątne granice Nowej Huty, to oczom naszym ukażą się ludzie – mrówki pędzące przed siebie, skrzętnie wykonujące swe zadanie. Czy jednak każda z nich jest taka sama? Jakie historie w sobie skrywają? Chcąc znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania, warto sięgnąć po Bestiariusz nowohucki, śmiały debiut literacki Elżbiety Łapczyńskiej (1987).

Skromna objętościowo książka (wydanie elektroniczne liczy sobie niecałe 130 stron) składa się z 8 opowiadań, których akcja osadzona jest w latach 50-tych XX wieku, a więc w okresie najbardziej dynamicznych zmian, do jakich dochodzi na północno-wschodnich obszarach Krakowa. Łapczyńska przybliża poszczególne epizody narodzin nowego miasta, ukazując je z perspektywy jego mieszkańców, będących zarazem jego współtwórcami, budowniczymi, jak i żywą tkanką.

Pomimo tego, iż dzieło skonstruowane jest w oparciu o relacje i opowieści bogatego grona bohaterów, będących przy tym pierwszoosobowymi narratorami, to centralnym punktem pozostaje ona – Nowa Huta. Sercem tego naznaczonego stalą i betonem terytorium jest kombinat, bowiem: Huta wytwarzała, a ludzie dostrajali do niej głosy [2]. Gdy cały mechanizm rusza i zaczyna produkować swoje dobra (stal, cement, koks), człowiek z konstruktora staje się trybikiem, jakże maleńkim w porównaniu z potężnymi i majestatycznymi urządzeniami i aparaturą: Co krok – kołtuny maszynerii. Piętrowe konstrukcje z żelaza tworzyły brunatne ściany. Gdy się przyjrzeć, ściana delikatnie poruszała swoimi członkami, to tłok, to rolka, to kleszcze sunące pod sufitem. Trudno (...) było rozpoznać początek i koniec jednej maszyny, stalowe pancerze wtapiały się w siebie i nadawały sobie wzajemnie powolny ruch [3]. Ta wielkość płodów ludzkiej myśli, które przecież początkowo były tylko fantazją, a przyoblekły się w materialne szaty, może przytłaczać, a zarazem działa kojąco, bowiem w ich cieniu nikną codzienne problemy czy małe dramaty: Dalej chodziliśmy więc na budowę kombinatu, gdzie przerastało nas wszystko. Gdzie wina nie pęczniała w człowieku jak ropień, bo była nieważna w obliczu sześćdziesięciometrowych konstrukcji ze stali [4]. Jednocześnie kombinat staje się autonomicznym organizmem, który tak jak wszelkie istoty żywe, ustawicznie się rozwija, nie znosząc przy tym marazmu i bezruchu: Kombinat, aby się wznieść, wgryzał się w ziemię, mościł się w wykopach, a równocześnie nad ziemią oplatał się stalowymi prętami. Nie przestawał się rozrastać w dół, na boki i w górę, jakby wstrzyknięto mu w krwiobieg stymulant [5].

Kombinat, aby się wznieść, potrzebuje rąk, które mu w tym pomogą, rąk tych, którzy poniekąd stają się ofiarami składanymi na ołtarzu postępu. Wielu bowiem mieszkańców to ludzie zawieszeni pomiędzy starym, a nowym, pomiędzy oszałamiającą techniką a wciąż mocno zakorzenionym przesądem i zabobonem – tęsknie patrzą oni do przodu (Chciał żyć, chciał biec w przyszłość, chciał tworzyć nowe z niczego, ze snów [6]), by móc powiedzieć o sobie: Wymyśliłam się od nowa [7], ale za wartką myślą nie zawsze nadąża umysł, który grzęźnie w błocku dnia wczorajszego czy w zdradzieckich piaskach chwili bieżącej. Stąd właśnie biorą się dychotomie, które zaskakują, ale i świetnie oddają ludzką potrzebę oswajania niezrozumiałego, potrzebę często sprowadzającą się do uproszczania i spłycania. I tak w ateistycznym (zgodnie z założeniami) społeczeństwie pojawia się Mistrz Śmierci (człowiek odpowiedzialny za to, by: Witraż postawić, mowę wygłosić, zmarłego pochować [8]), który de facto przejmuje obowiązki księdza. Niepoślednią rolę odgrywa też prorok – jego funkcja sprowadza się do tego, by (…) czytać z dymu Wielkiego Pieca, na którego narodziny wszyscy pilnie się przygotowywali [9]. Godne wzmianki jest także podejście do procesu technologicznego, które jawi się niczym uczestnictwo w religijnym czy mistycznym obrzędzie. Ekstatyczne napięcie i wyczekiwanie plączące się z duchowym uniesieniem – wręcz namacalne – przywodzą na myśl pasję, jaka towarzyszy pierwszym chrześcijanom, biorących udział w Eucharystii: Zanim surówka wżarła się w halę, wszystkie oczy, a były ich tysiące, śledziły ruch elektroświdra. Drążył dziurę w płaszczu kolosa, by upuścić rozżarzone do białości soki. Walczył już od dwóch godzin. Uroczysta chwila tonęła w kadzi. Brzuszysko opasane rurociągami górowało nad halą. Wszystkie twarze, a były ich tysiące, zwróciły się tam, skąd miał wybić żywioł. Wypatrywały początku [10].

Obserwacja postaci, jakie do istnienia powołuje Łapczyńska, jest o tyle frapujące, że niemal wszyscy to ludzie, na których piętno zdążył już odcisnąć nowy ustrój. W teorii są to oddani pracownicy oraz lojalni wobec komunistycznej władzy obywatele – ich (postulowaną) siłą jest poczucie wartości oparte o przynależność do wspólnoty, która pozwala sprostać najbardziej ambitnym wyzwaniom i planom, a tym samym osiągać rzeczy nieosiągalne poza Związek Radzieckim i jego bratnimi republikami ludowymi. Kiedy jednak odrzucimy propagandowe hasła, którym niedaleko do bełkotu, oczom naszym ukazuje się człowiek zepsuty, niepełny czy wybrakowany – na kartach Bestiariusza nowohuckiego przewijają się figury z zagubioną tożsamością czy ciałem, ze ścigającymi je demonami przeszłości, pozbawione duszy czy wysysające życiową energię z innych. Nowa Huta wcale nie jest nowym wspaniałym światem – to raczej betonowa dżungla, w której niełatwo jest przetrwać. Warunkiem koniecznym zachowania godności, zdrowia, a w skrajnych przypadkach, życia jest bezwzględna troska o swoje interesy, ciągła czujność, nie uleganie słabościom przejawiającym się choćby zaufaniem bliźnim. W tym kontekście perypetie większości bohaterów i bohaterek sprowadzają się do poszukiwań człowieczeństwa i humanitaryzmu, poszukiwań, które prowadzone są na ziemi jałowej, na rozległym pustkowiu, gdzie każda kropla koleżeństwa, miłości czy uprzejmości urasta do rangi upragnionej oazy.

Ta nowohucka bezduszność i wilczość budują opresyjną atmosferę, dodatkowo akcentowaną przez tło, na którym rozgrywają się opisywane wydarzenia. Szarość i burość to dominujące barwy: Poranek, który zakończył długą, długą przerwę, miał kolor pomyj. Niebo mieszało się z błotem, które nigdy nie znikało z miasta. Po szybach spływał brudny deszcz, a ubranie i pościel nasiąkały wilgocią [11]. Nieprzyjemnym wrażeniom wzrokowym towarzyszą równie nieatrakcyjne odczucia węchowe: Pachniało wapnem i niesprawną kanalizacją, jak wszędzie, jak w całej Nowej Hucie (…) [12]. Jednak tym, co rzuca się w oczy najbardziej jest powszechne niedokończenie – Nowa Huta jest projektem na tyle ambitnym, że nierzadko brakuje środków, by zrealizować wszystkie jego założenia: A trudno, żeby na miejscu było cokolwiek w mieście, które niby jest, ale niczego w nim nie ma do końca [13].

Bestiariusz nowohucki nie jest w żadnym razie opartą na faktach historią narodzin Nowej Huty. Dzieło Łapńczyńskiej to śmiała, literacka wizja, którą poznaje się z ogromną ciekawością, bowiem autorka zarówno kreśli intrygujące portrety psychologiczne, jak i z ogromną wprawą operuje językiem (aż grzechem byłoby nie rzec, że w rękach Łapczyńskiej jest on płynny i plastyczny niczym rozgrzana surówka hutnicza). Wypadkową jest bestiariusz, w którym opisano niejedną ludzką bestię, ale to zarazem zapis trudów codziennej egzystencji nowohuckich pionierów (zdolnych do czynów wzniosłych i szlachetnych). Książka jest więc swoistym hołdem złożonym budowniczym i twórcom Nowej Huty, hołdem, w którym zawarto jednak bardzo wyraźne ostrzeżenie, że chciwość prowadząca do gwałtu na naturze – jeśli spojrzeć z odpowiednio rozległej perspektywy – nigdy nie pozostaje bezkarna.

 

P.S. Tak, Ukraina wciąż walczy. Tak, możemy, choćby w pewnym stopniu, pomóc jej obrońcom i obrończyniom. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! zrzutka.pl/adr4dn

 

Ambrose

 

------------------------------------
[1] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak ptak z ludzką głową nawiedził Emila w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 5
[2] Tamże, s. 11
[3] Tamże, s. 15
[4] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak człowiek bez twarzy nie pozwalał mówić w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 72
[5] Tamże, s. 67
[6] Tamże, s. 69
[7] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak arszeniczki pożegnały śmierć w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 79
[8] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak Mistrz Śmierci odkrył, co to znaczy umrzeć w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 26
[9] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak Huta zyskała proroka w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 111
[10] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak ptak z ludzką głową nawiedził Emila w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 3
[11] Tamże, s. 5
[12] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak mała kobieta zerwała się do biegu w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 44
[13] Elżbieta Łapczyńska, O tym, jak arszeniczki pożegnały śmierć w: Bestiariusz nowohucki, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020, s. 81

10 komentarzy:

  1. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce. Wiesz może, skąd u autorki tak wielkie zainteresowanie Nową Hutą? Może ktoś z jej rodziny tam pracował? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja właśnie o "Bestiariuszu nowohuckim" dowiedziałem się z sieci - widziałem kilka recenzji, wzmianki o nominacji do Nagrody Nike i Nagrody Literackiej Gdynia, informację o otrzymaniu Nagrody Conrada. Poczytałem opis książki i poczułem się zaintrygowany na tyle, że po nią sięgnąłem ;)

      A jakie jest dokładne źródło zainteresowania autorki Nową Hutą to ciężko mi powiedzieć, ale pewne znaczenie może mieć fakt, iż artystka jest krakowianką oraz, że babcia i dziadek byli związani z Nową Hutą (m. in. ich wspomnienia posłużyły do stworzenia owego bestiariusza).

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc nie zaciekawiło mnie to za bardzo. Wolałbym o Nowej Hucie coś w stylu Czarnego ogrodu Małgorzaty Szejnert. Nie wiem, piszesz o tej książce jako o czymś niemal realistycznym, choć z dużą dozą realizmu magicznego w wersji technokomunistycznej, tymczasem fragment, który znalazłem w sieci, raczej wskazuje na kompletny surrealizm, cokolwiek to znaczy... Może kiedyś, innym razem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to zdecydowanie nie jest książka o reportażowym sznycie. To takie pogranicze realizmu i elementów magicznych :)

      Usuń
  3. Bardzo interesująca, odkrywcza literacka wizja: przedstawienie Nowej Huty jako bytu niezupełnie realnego, mającego swoje wewnętrzne życie, nadaje temu socjalistycznemu potworowi jakieś dodatkowe znaczenie i rzeczywiście - jest hołdem dla ludzi tam pracujących. Jeszcze chyba nikt tak nie pisał o hucie/fabryce czasów komunizmu, a wcześniej czytałam tylko o mieście kapitalistycznym (np. w "Ziemi obiecanej" Reymonta).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ta książka zaciekawiła mnie właśnie z uwagi na to, że ukazano w niej pewną część historii Nowej Huty, a temat ten intryguje mnie o tyle, że dawno, dawno temu, przymiarki do napisania powieści, której akcja rozgrywałaby się właśnie w Nowej Hucie, zdradził Paweł Majka (współczesny polski pisarz, specjalizujący się głównie w literaturze science fiction). Autor na jednym ze spotkań sypał tyloma ciekawostkami i anegdotami związanymi z powstawaniem Nowej Huty, że z utęsknieniem wyczekuję jego dzieła, które jednak póki co się nie ukazuje :)

      Usuń
    2. Paweł Majka już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, ale na razie się jeszcze nie odważyłem na pierwsze podejście :)

      Usuń
    3. Heh, mam podobnie, tzn. jakoś nie mogę się przełamać i sięgnąć po pierwszą książkę Pawła Majki. Tyle, że ja tak się jakoś nastawiłem na tę powieść z Hutą w tle, że nic innego z jego twórczości nie jest w stanie zainteresować mnie na tyle, by upchać to w mojej czytelniczej kolejce.

      Usuń
    4. „Autor na jednym ze spotkań sypał tyloma ciekawostkami i anegdotami związanymi z powstawaniem Nowej Huty, że z utęsknieniem wyczekuję jego dzieła, które jednak póki co się nie ukazuje”. Chyba jednak się ukazało. :) Tytuł – „Dzielnica obiecana”, akcja – Nowa Huta. Przed chwilą przeczytałam o tym na blogu Pawła Miłosza, ale niestety nie wiem, jak zapisać link do recenzji, by działał.

      https://seczytam.blogspot.com/2022/06/pawe-majka-dzielnica-obiecana.html

      Usuń
    5. O tej książce też było na spotkaniu, w którym uczestniczyłem. A powieść, na którą czekam ja miała być bardziej realistyczna, bez fantastycznonaukowej otoczki :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)