Michelle Richmond
I że Cię nie opuszczę
The Marriage Pacttłumaczenie: Maria Smulewska
wydawnictwo Otwarte 2018
stron: 488
ISBN: 978-83-7515-459-7
Niedawno moja piękniejsza połowa zakończyła lekturę powieści I że Cię nie opuszczę pióra znanej amerykańskiej autorki Michelle Richmond, którą następnie mi poleciła. Po takiej rekomendacji nie miałem innej opcji, jak też się z nią zmierzyć.
Według reklamy na okładce Lisa Gardner, należąca do wąskiego grona moich ulubionych powieściopisarzy, opatrzyła książkę komentarzem: Ta książka nie pozwoli ci zmrużyć oka przez całą noc: zaczniesz wątpić w każdego, kogo kiedykolwiek kochałeś. Niestety, taką przesadzoną opinią mocno mi podpadła.
Alice i Jake to para młodych, dobrze rokujących ludzi (prawniczka i psycholog-terapeuta), którzy w końcu postanawiają się pobrać. Na ceremonii ślubnej, na którą wprosił się pewien milioner, w prezencie otrzymują od niego zaproszenie do elitarnego klubu dla wzorowych małżeństw funkcjonującego w tajemnicy pod znaną tylko członkom nazwą Pakt.
Ten pakt to, jak się okazje, pisemne zobowiązanie do dbania o to, by małżeństwo było wzorcowe pod każdym względem i trwało aż do grobowej deski. Młodzi podpisują dokumenty akcesyjne do Paktu nie zagłębiając się zbytnio w regulamin, który jest do nich załączony. Rzecz karygodna, tym bardziej w przypadku prawniczki. Na skutki nie trzeba będzie długo czekać.
Co będzie dalej nie zdradzę. Sam pomysł na fabułę jest oryginalny i ciekawie zrealizowany. Ewidentnie I że cię nie opuszczę jest klasycznym thrillerem. Może jak na mój gust akcja rozwija się w nim nieco zbyt wolno i napięcie też nie narasta kaskadowo, a wszystkie fajerwerki autorka zachowała na koniec, jednakowoż czyta się to od początku bardzo przyjemnie. Co innego końcówka. Tam mamy już wszystkie elementy gatunku w pełnym natężeniu – jest i napięcie, i tempo, i naprawdę oryginalne zwroty nie tylko akcji, ale i podejrzeń protagonistów oraz czytelnika co do istoty sytuacji, w jakiej się młodzi małżonkowie znaleźli. Jak się cała awantura zakończy oczywiście nie ujawnię, nadmienię tylko, że dla mnie koniec jest nieco naciągany.
Dla ludzi, którzy nie tracą czasu na refleksje i ich odmianę auto, może być powieść Michelle Richmond niezłym przyczynkiem do rozmyślań na temat instytucji małżeństwa i celów związków małżeńskich a także może być impulsem do rozważenia niebezpieczeństw wstępowania nie tylko do sekt religijnych, ale i innych organizacji lub związków o podobnym charakterze. Ja jednak miałem już swoje własne przemyślenia dotyczące podobnych problemów i nie do końca się one zgadzają z wydźwiękiem powieści. Wydaje mi się też, że choć zakończenie jest dobrym wstępem do krytyki wszelkiego rodzaju władzy autorytarnej (jest dobrze, póki władca jest dobry), to umknie to większości czytelników przytłoczonych tematyką małżeństwa i sekty, niezbyt zresztą w moim odczuciu głęboko potraktowanych.
W powieść wplecione są wybrane przykłady problemów małżeńskich a także naprawdę interesujące ciekawostki ze statystyk, psychologii związków i prostych metod dbania o jakość małżeństwa. Dla tych, którym tematyka jest obca to mocny atut dzieła.
Choć książka nie w pełni mnie usatysfakcjonowała, być może z powodu zachwytów mojej lubej, które podniosły moje oczekiwania, to sposób narracji, jaki prezentuje Michelle Richmond, spodobał mi się na tyle, że jeśli trafi się okazja, mam zamiar sięgnąć po coś jeszcze z powieści firmowanych jej nazwiskiem.
Alice i Jake to para młodych, dobrze rokujących ludzi (prawniczka i psycholog-terapeuta), którzy w końcu postanawiają się pobrać. Na ceremonii ślubnej, na którą wprosił się pewien milioner, w prezencie otrzymują od niego zaproszenie do elitarnego klubu dla wzorowych małżeństw funkcjonującego w tajemnicy pod znaną tylko członkom nazwą Pakt.
Ten pakt to, jak się okazje, pisemne zobowiązanie do dbania o to, by małżeństwo było wzorcowe pod każdym względem i trwało aż do grobowej deski. Młodzi podpisują dokumenty akcesyjne do Paktu nie zagłębiając się zbytnio w regulamin, który jest do nich załączony. Rzecz karygodna, tym bardziej w przypadku prawniczki. Na skutki nie trzeba będzie długo czekać.
Co będzie dalej nie zdradzę. Sam pomysł na fabułę jest oryginalny i ciekawie zrealizowany. Ewidentnie I że cię nie opuszczę jest klasycznym thrillerem. Może jak na mój gust akcja rozwija się w nim nieco zbyt wolno i napięcie też nie narasta kaskadowo, a wszystkie fajerwerki autorka zachowała na koniec, jednakowoż czyta się to od początku bardzo przyjemnie. Co innego końcówka. Tam mamy już wszystkie elementy gatunku w pełnym natężeniu – jest i napięcie, i tempo, i naprawdę oryginalne zwroty nie tylko akcji, ale i podejrzeń protagonistów oraz czytelnika co do istoty sytuacji, w jakiej się młodzi małżonkowie znaleźli. Jak się cała awantura zakończy oczywiście nie ujawnię, nadmienię tylko, że dla mnie koniec jest nieco naciągany.
Dla ludzi, którzy nie tracą czasu na refleksje i ich odmianę auto, może być powieść Michelle Richmond niezłym przyczynkiem do rozmyślań na temat instytucji małżeństwa i celów związków małżeńskich a także może być impulsem do rozważenia niebezpieczeństw wstępowania nie tylko do sekt religijnych, ale i innych organizacji lub związków o podobnym charakterze. Ja jednak miałem już swoje własne przemyślenia dotyczące podobnych problemów i nie do końca się one zgadzają z wydźwiękiem powieści. Wydaje mi się też, że choć zakończenie jest dobrym wstępem do krytyki wszelkiego rodzaju władzy autorytarnej (jest dobrze, póki władca jest dobry), to umknie to większości czytelników przytłoczonych tematyką małżeństwa i sekty, niezbyt zresztą w moim odczuciu głęboko potraktowanych.
W powieść wplecione są wybrane przykłady problemów małżeńskich a także naprawdę interesujące ciekawostki ze statystyk, psychologii związków i prostych metod dbania o jakość małżeństwa. Dla tych, którym tematyka jest obca to mocny atut dzieła.
Choć książka nie w pełni mnie usatysfakcjonowała, być może z powodu zachwytów mojej lubej, które podniosły moje oczekiwania, to sposób narracji, jaki prezentuje Michelle Richmond, spodobał mi się na tyle, że jeśli trafi się okazja, mam zamiar sięgnąć po coś jeszcze z powieści firmowanych jej nazwiskiem.
Wasz Andrew
- nie podobała mi się
- była w porządku
- podobała mi się
- naprawdę mi się podobała
- była niesamowita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)