Boris Akunin
oryg. Борис Акунин
(prawdziwe nazwisko Григорий Шалвович Чхартишвили)
Azazel
tytuł oryginału: Азазель
cykl: Przygody Erasta Fandorina, #1
tłumaczenie: Jerzy Czech
czyta: Krzysztof Gosztyła
Świat Książki 2009
ISBN: 9788324725151
Sięgając po powieść Azazel otwierającą cykl o przygodach Erasta Fandorina, moskiewskiego policjanta, kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać poza tym, że opinie czytelników są raczej pozytywne. Kompletnie też nieznany był mi autor, czyli Boris Akunin, pisarz rosyjski pochodzenia gruzińskiego zajmujący się również tłumaczeniami z języka japońskiego.
Jest rok 1876. W Moskwie, która nie jest wówczas stolicą Rosji, ma miejsce bulwersujące samobójstwo. W cudowny słoneczny dzień w uroczym parku miejskim młody człowiek podchodzi do siedzącej na ławce nieznajomej pięknej dziewczyny i w obecności wielu postronnych osób popełnia samobójstwo strzelając sobie w głowę z rewolweru. Zdarzenie w oczywisty sposób zostaje zakwalifikowane jako samobójstwo, jednak nasz dociekliwy protagonista, czyli wspomniany we wstępie Fandorin, postanawia przyjrzeć się sprawie. Co z tego wynikło oczywiście zdradzać nie będę, podobnie jak nie wyłożę znaczenia tytułu. W moim odczuciu notki wydawców i zajawki w necie za dużo tutaj zdradzają przed czasem, więc sugerowałbym ich nie czytać.
Rozpoczynając lekturę, a właściwie słuchanie, gdyż wybrałem wersję audio w interpretacji Krzysztofa Gosztyły, miałem mieszane uczucia. Nie przepadam za przedwojennymi kryminałami, nawet pisanymi obecnie, a za rozgrywającymi się jeszcze dawniej tym bardziej. Powodem mojej niechęci jest fakt, iż kryminalistyka i współpracujące z nią nauki ścisłe oraz społeczne były wówczas w powijakach, co wpływało nie tylko na proces wykrywczy, ale i na siermiężność perspektywy, z której patrzono na zbrodnię, ofiarę, sprawcę i powiązania między nimi. Powieść oddająca realia czasu z natury musi więc być kryminalistycznie uboga, albo też musi być wypaczona i od świata rzeczywistego oddalona.
Szybko okazało się, że Azazel to perełka przełamująca ograniczenia. Niepowtarzalny sznyt prozy Akunina (uznanie dla tłumacza) sprawił, iż już po pierwszym rozdziale wiedziałem, że to nie jest pierwsza lepsza kryminalna sztampa. Narracja optymistyczna w wyrazie, nawet wtedy, gdy mówi o rzeczach od optymizmu dalekich, od razu skojarzyła mi się z Sagą o Fjällbace Camilli Läckberg. Z kolei niesamowite wczucie się w klimaty Rosji końca XIX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem sfer urzędniczo-arystokratycznych od razu przywiodło mi na myśl cykl o przedwojennym Wrocławiu i Eberhardzie Mocku Marka Krajewskiego, przy czym o ile Krajewski zachwyca głównie wrocławian, zwłaszcza przedwojennych, to Akunin wręcz powala stworzonym przez siebie obrazem carskiej Rosji, skrzącym się delikatnym, niepowtarzalnym humorem i pełnym niesamowitych detali, jak choćby mnogość typów powozów, rang urzędniczych czy takich perełek jak gorsety dla mężczyzn albo amerykańska ruletka (u nas zwana rosyjską).
Postaci barwne, oryginalnie nakreślone, są jak najbardziej przekonujące, a fabuła... No, to już prawdziwy fajerwerk. Boris Akunin objawił się jako prawdziwy mistrz suspensu zapewniając czytelnikowi ciężkie zagwozdki, naprawdę niespodziewane zwroty akcji i prześwietną rozrywkę aż do samego końca. Nie można też nie wspomnieć o lektorze; Krzysztof Gosztyła czytając tę powieść dał prawdziwy popis idealnie wczuwając się w specyficzną atmosferę dzieła.
Nie wiem jak będzie dalej z poziomem cyklu o Eraście Fandorinie, ale Azazel już wskoczył na zaszczytne miejsce w mojej hierarchii przeczytanych książek i gorąco polecam tę pozycję nie tylko wielbicielom kryminałów i sensacji, a sam już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po drugą odsłonę cyklu zatytułowaną Gambit turecki.
Wasz Andrew
Ocena:
- nie podobało mi się
- było w porządku
- podobało mi się
- naprawdę mi się podobało
- było niesamowicie
Ja też zakochałam się w Akuninie po przeczytaniu "Azazela", pozostałe części opowiadające o przygodach Erasta Fandorina wydawały mi się nieco słabsze...Ale klimat i wszelkie historyczne detale - to majstersztyk.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zmartwiłaś, ale zobaczymy...
Usuń