Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 14 lutego 2022

"Skromna róża" Iris Murdoch - O granicach miłości i wolności

Iris Murdoch

Skromna róża

Tytuł oryginału: An Unofficial Rose
Tłumaczenie: Krystyna Tarnowska
Wydawnictwo: Zyska i S-ka
Seria: Kameleon
Liczba stron: 320
 


 

Teoretycznie, brak działania to jeden z najefektywniejszych sposobów zminimalizowania prawdopodobieństwa poniesienia porażki. Bezczynność i brak aktywności to także mniejsze ryzyko, że pobrudzimy się się moralnie, czyniąc coś, co uchodzi za niewłaściwe czy nieetyczne. Tyle, że w praktyce nieustanne przyjmowanie postawy biernego obserwatora jest niemożliwe – prędzej czy później kapryśna fortuna upomni się o nas i sprawi, że i my damy się wciągnąć w wir zachodzących wydarzeń. Przypomina nam o tym Iris Murdoch (ur. 1919) w swojej powieści Skromna róża.

Akcja utworu rozpoczyna się w chwili pogrzebu Fanny Peronett, która odchodzi z ziemskiego padołu po trudnej i bolesnej walce z chorobą nowotworową. Ostatnie pożegnanie to dla rodziny i przyjaciół moment przepełniony poczuciem straty oraz niedowierzaniem, że ktoś tak ruchliwy i żywotny, tak szybko i nagle zgasł. Śmierć Fanny, choć poprzedzona kilkunastomiesięczną agonią, wciąż traktowana jest jakoś coś niespodziewanego i być może właśnie ta aura niezwykłości rezonuje całym szeregiem zajść, które wywołane bądź zapoczątkowane zostają wraz ze zniknięciem kobiety.

Sednem większości zdarzeń, do jakich dochodzi w następstwie zgonu Fanny jest szeroko rozumiana miłość, której różnorakie odcienie przybliża nam Iris Murdoch. Niekiedy jest to uczucie równie wielkie, co nagłe, buchające niczym potężny płomień. To także światełko, tlące się od dawien dawna, cierpliwie czekające, by zapłonąć żywym blaskiem. Bywa też, że jest to uczucie utajone, które w sprzyjających okolicznościach budzi się, łapczywie pragnąc nadrobić stracony czas. Co ciekawe, w większości przypadków jest to emocja ślepa i zniewalająca – jedna postać usiłuje obdarzyć swoją głęboką afektacją drugą, mimo iż ta nieszczególnie jest tym zainteresowana, nie dostrzegając przy tym, że i ona staje się obiektem westchnień ze strony trzeciej. Słowem, tak jak to u Iris Murdoch bywa, czytelnik jest świadkiem burzy uniesień oraz intryg, z czego wynikają epizody zarówno komiczne, jak i tragiczne.

Co znamienne dla prozy angielsko-irlandzkiej pisarki, praktycznie wszyscy bohaterowie przewijający się na kartach dzieła to mniej lub bardziej oryginalne osoby, z których każda sprawia wrażenie (…) człowieka oddającego się poważnym rozważaniom [1]. Jeśli dodać jeszcze do tego patos, uporczywą autoanalizę oraz wiwisekcję własnych stanów uczuciowych i duchowych, nietrudno o skojarzenie, że jesteśmy widzami, zaś przed naszymi oczami rozgrywa się teatralny spektakl. Takie doznania wzmaga sama autorka, która w treść swojej opowieści regularnie wplata wstawki nawiązujące do scenicznej rzeczywistości: (…) wszystko jest czymś w rodzaju maskarady [2]; (…) reszta domowników, na podobieństwo postaci w sztuce (…) [3]; (…) i żeby on mógł wejść na scenę, kiedy już wszystko będzie doprowadzone do końca [4]; (…) dzięki pewnemu fatalizmowi, dzięki poczuciu, że pchnęły go do działania potężniejsze moce (…) [5]. Dodając do tego choćby letnią, gwałtowną burzę akompaniującą swoimi grzmotami poważnej rozmowie czy pohukiwanie sowy katalizujące niewypowiedzianą groźbę oraz podkreślające panujące napięcie, oczywistym staje się, że Murdoch nieustannie przypomina nam, że życie to jedna wielka gra.

Jak to u Iris Murdoch bywa, miłosnym porywom towarzyszy szereg refleksji natury czy to filozoficznej, czy religijnej. Zagadnieniem, nad którym autorka pochyla się w Skromnej róży jest m. in. wolność. Pojęcie to jest ukazywane z różnych punktów widzenia – jednym z prezentowanych odcieni jest choćby oswobodzenie się z małżeńskich więzów, które następuje poprzez śmierć partnera czy partnerki, jak i poprzez ucieczkę z kochankiem czy kochanką. W pierwszym przypadku, Murdoch ciekawie pokazuje, jak zmienia się optyka na bliską, ale niekoniecznie miłą nam osobę, po tym jak nagle znika ona z naszego bezpośredniego otoczenia – to, co jeszcze niedawno mogło zdawać się nużącą rutyną, nagle może okazać się trudną do zapełnienia pustką, zaś zwrócona czy zwiększona tym sposobem autonomia, jawi się jako niełatwa do zagospodarowania: Ach, zrobi to wszystko, a potem będzie wolny. Będzie wolny. Ale co to znaczy? [6]. Nie mniej ciekawie przedstawiono jak niełatwo wyrwać się toksycznej relacji, kiedy nasze postępowanie opiera się na religijnych zasadach. Zerwanie małżeńskich więzów jest niemal niemożliwe, bowiem z jednej strony są one święte, z racji tego, że ustanawia je Bóg, z drugiej zaś, nawet kiedy małżonek czy małżonka okazują się niewierni, a przy tym podli i zwyczajnie źli, to nakłada się na nas obowiązek pokornego znoszenia cierpienia, zgodnie z tezą, że każdemu z nas przypisany jest krzyż, jaki musimy dźwigać na swych barkach w trakcie ludzkiej wędrówki po ziemskim padole.

Wydaje się, że na Skromną różę można spojrzeć także jako na konfrontację dwóch różnych światopoglądów i życiowych postaw. Tarcia i zgrzyty, które zapełniają niejedną kartę powieści to efekt ścierania się podejścia przyziemnego, prozaicznego i monotonnego z egzystencją wiedzioną w sposób niefrasobliwy, nonszalancki i lekkoduszny. Wymowne są tutaj słowa jednej z bohaterek, która na widok ćmy z opalonymi skrzydłami stwierdza, że takie stworzenie powinno się czym prędzej dobić: Już nie będzie latać. Jak owad nie może latać, lepiej go zabić. Lepiej, żeby nie żył, niż żeby pełzał po podłodze [7]. W tym braku litości dla ćmy można dopatrzeć się pogardy dla konieczności taplania się w jałowej, płaskiej i nudnej wegetacji pozbawionej wielkich wzruszeń i efektownych dokonań. Przeciwieństwem jest tytułowa skromna róża, a więc osoba, która czyni dokładnie to, czego się od niej oczekuje, także wówczas, kiedy wiąże się to z ogromnymi wyrzeczeniami i przedkładaniem dobra innych ponad własne.

Akcentami wyciszającymi liczne emocjonalne burze i zawirowania są opisy przyrody. Malowniczość i spokój natury przyjemnie kontrastują z człowieczymi wybrykami, podkreślając przy tym ich śmieszność, próżność i daremność. Zielone cienie drzew zaczynały się wydłużać i gęstnieć, a kolory stawały się intensywniejsze przez samą zapowiedź wieczoru. Lśniąca powierzchnia leniwego strumienia, jak ciemny lakier, była widoczna za cedrem i niknęła w miejscu, gdzie gęsta kępa bambusów prawie zasłania osiemnastowieczny mostek [8]; Złote słońce popołudnia, rozpostarte teraz jak cienka pajęczyna na nieruchomej i nie niknącej mgiełce dymu tytoniowego, wypełniało ogromny salon Emmy, zatłoczony trochę podniszczonymi, trochę zakurzonymi, pięknymi sprzętami [9]. 

Owocem tych wszystkich składowych jest lektura niespieszna, koncentrująca się na psychologii poszczególnych postaci, a przy tym zajmująca. Czytelnik zyskuje okazję, by przyjrzeć się reakcjom ludzi, którzy znajdują się w sytuacjach niezwykłych i niecodziennych, kiedy nie mają możliwości odniesienia się do palety dotychczasowych doświadczeń. A wszystko to podane, w odrobinę egzotycznych z polskiego punktu widzenia, angielskich realiach.



Ambrose

 ------------------------------------

[1] Iris Murdoch, Skromna róża, przeł. Krystyna Tarnowska, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1997, s. 52
[2] Tamże, s. 22
[3] Tamże, s. 141
[4] Tamże, s. 181
[5] Tamże, s. 185
[6] Tamże, s. 13
[7] Tamże, s. 269
[8] Tamże, s. 35
[9] Tamże, s. 61  

5 komentarzy:

  1. praktycznie wszyscy bohaterowie przewijający się na kartach dzieła to mniej lub bardziej oryginalne osoby, z których każda sprawia wrażenie (…) człowieka oddającego się poważnym rozważaniom - niezbyt to chyba realistyczne. Z moich obserwacji wynika, że tacy ludzie są wyjątkami, a im bardziej poważne rozważania, tym mniej chętnych do ich uprawiania. Widzę, że to jedna z Twoich ulubionych pisarek, ale czy pomimo zacięcia psychologicznego nie stoi na bakier z socjologią a nawet z psychologią społęczną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niezbyt, ale taki chyba był zamiar autorki :) Posługując się groteską i wyolbrzymieniem, trochę trudno operować też pełnym realizmem.

      Generalnie ciekawy zarzut. Czyli wg Ciebie wartościowa literatura to tylko taka, w której grupa bohaterów stanowi próbkę reprezentatywną danej społeczności? A co jeśli chcemy ukazać portret konkretnego środowiska, które przecież rzadko kiedy nie będzie wiernym przekrojem całego społeczeństwa?

      Usuń
    2. Ale co w tym nierealistycznego? Murdoch nie miała ambicji takich jak Balzac, by realistycznie zarysować obraz społeczeństwa. Interesowali ją ludzie niemający trosk materialnych, lubiący oddawać się rozważaniom, filozofować, i takich właśnie ludzi wybierała na bohaterów swoich książek. Nigdy nie twierdziła, że takie osoby stanowią większość społeczeństwa.

      Bardzo zachęcająca recenzja. Skoro agonia Fanny trwała aż kilkanaście miesięcy, dlaczego jej znajomi uważają, że zgasła szybko i nagle?

      Usuń
    3. Ta książka jest właśnie taka mocno Murdochowa, czyli zaludnia ją grono specyficznych postaci :)

      A pisząc o nagłym i szybkim zgaśnięciu, miałem na myśli fakt, że sama choroba pojawiła się u Fanny niespodziewanie. Stąd z osoby będącej duszą towarzystwa, niemal z dnia na dzień, stała się chorą wymagającą prawie całodobowej opieki.

      Usuń
  2. =>Ambrose Czyli wg Ciebie wartościowa literatura to tylko taka, w której grupa bohaterów stanowi próbkę reprezentatywną danej społeczności? - Absolutnie nie! Choćby dlatego, iż wątpię, czy istnieje coś takiego jak naprawdę reprezentatywna próbka jakiejkolwiek większej społeczności. Może w przypadku naprawdę małych, wyraźnie odgraniczonych, mocno scementowanych i posiadających poczucie własnej odrębności... Jednak => Agnieszka (koczowniczka) nie wyobrażam sobie nie żadnej grupy, a na pewno społeczności, która składałaby się, choćby tylko w większości, z ludzi lubiących rozważać i filozofować. No, chyba że byłby to dyskusyjny klub książki albo zebranie kółka miłośników filozofii..

    Wydaje mi się, że jednym z najczęstszym argumentów podnoszonych za tym, by czytać, jest zdobywanie wiedzy, nie tylko tej ściśle, ale i szeroko rozumianej. Warunkiem tego jednak jest, by to, o czym mowa, niezależnie od tego, czy dotyczy szczegółu, czy ogółu, oddawało jakąś rzeczywistość. Może być nawet fikcyjna, ale nie powinna przedstawiać jako oczywistą rzeczywistość tego, co ani oczywiste, ani rzeczywiste nie jest. Fakt - pewne konwencje sygnalizują, że nie mamy do czynienia z tekstem wprost, ale z opisu wrażeń Ambrose z lektury nie wiedziałem, że mamy do czynienia z groteską. Odnosiłem się tylko do tego, co przeczytałem w recenzji. Może nie dość uważnie... Samej książki nie czytałem, podobnie jak żadnego innego dzieła autorki, z tego co pamiętam...

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)