Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

wtorek, 10 listopada 2020

Tom Clancy jakiego lubię – Czas patriotów



Tom Clancy

Czas patriotów

oryg. Patriot Games (1987)
cykl: (Jack Ryan #2)
tłumacz:Leszek Erenfeicht
lektor: Janusz Zadura
wydawca: Biblioteka Akustyczna 2015
długość nagrania: 25:22:15
ISBN: 978-836-473-273-7

czy



Czas patriotów
oryg. Patriot Games, 1992
reżyseria Phillip Noyce
główna rola - Harrison Ford






W zamierzchłej przeszłości przeczytałem kilka powieści Toma Clancy’ego, amerykańskiego pisarza, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, czy to ze względu na dokonania literackie, ich ekranizacje, czy też firmowanie jego nazwiskiem niezliczonych gier komputerowych. O ile pierwsze książki, które wyszły spod jego pióra, mnie zachwyciły, to potem trafiłem na nowsze i trochę się zniechęciłem. Jakiś czas temu postanowiłem sobie przypomnieć jego twórczość, a konkretnie jego sztandarowy cykl o Jacku Ryanie i przeczytać go nie w kolejności ukazywania się poszczególnych książek, a zgodnie z chronologią świata przedstawionego. Bez skrupułów, pierwszą pozycję, w której protagonista całej serii prawie nie występuje, mam już za sobą i przyszedł czas na odsłonę drugą, Czas patriotów, który wydano kiedyś nad Wisłą również pod tytułem Patrioci, i w której nasz heros po raz pierwszy pokaże się w pełnej krasie.

Choć wielokrotnie oglądałem w telewizji ekranizację tej powieści, jej samej nigdy nie czytałem. Może właśnie dlatego, że oglądałem film, który oceniałem jako bardzo dobry, ale o tym później; wróćmy do książki. Dokładniej do audiobooka, gdyż wybrałem wersję audio w interpretacji Janusza Zadury.

Jack Ryan jest wykładowcą w Akademii Marynarki USA w Annapolis, Maryland. Podczas pobytu z rodziną na urlopie w Londynie Jack jest przypadkowym świadkiem zamachu zorganizowanego przez irlandzką organizację ULA (Armię Wyzwolenia Ulsteru) na jadących samochodem członków rodziny królewskiej i udziela zaatakowanym pomocy zabijając jednego z zamachowców a drugiego raniąc, co w konsekwencji udaremnia akcję terrorystów.

Początek fabuły przybliżyłem tym nielicznym, którzy jeszcze filmu nie oglądali lub też go nie kojarzą. Co dalej nie będę zdradzał, gdyż powszechnie znana wersja filmowa w tym aspekcie dość znacząco się różni od powieściowej. Może nie w ogólnym zarysie, ale za to w wielu bardzo ważnych aspektach. I tu dochodzimy do tego, co już wcześniej zasygnalizowałem.

Kiedy oglądałem Czas patriotów w telewizji, oceniłem go jako bardzo dobry i sądząc z ocen w serwisach poświęconych dziesiątej muzie nie byłem w tym odosobniony. Teraz, po wysłuchaniu powieści, mam wrażenie, że takie oceny dają tylko ci, którzy książki wcześniej nie poznali. Dlaczego? Ano dlatego, że po skończeniu lektury (czy tak można mówić o słuchaniu książki czytanej, tego dalej nie wiem) obejrzałem sobie jeszcze raz film, który pamiętałem już dość słabo, i stwierdziłem, że... to szmira! Zastanowiwszy się nad powodem tak drastycznej zmiany oceny ekranizacji doszedłem do wniosku, że są tego trzy przyczyny.

Po pierwsze, Harrison Ford ma klasę wystarczającą, by swą grą aktorską przykuć uwagę czytelnika i zamaskować ewidentną słabość filmowej wersji fabuły oraz realiów świata przedstawionego. Po drugie, widz oglądając produkcję z 1992 roku, zwłaszcza systematycznie odgrzewaną w TV, podświadomie nie oczekuje chyba niczego na zbyt wysokim poziomie w stosunku do dzieł kinematografii dzisiaj uznawanych za mistrzowskie. Po trzecie, przepaść między powieścią a ekranizacją jest tak wielka, że nie wyobrażam sobie, by po poznaniu treści książki można było wystawić pozytywną ocenę wersji, którą możemy obejrzeć na ekranie. Te trzy przesłanki razem są świetnym przyczynkiem do zastanowienia się nad poziomem wymagań, jaki stawia się dziełom literackim w porównaniu do tego, czego oczekuje się od produkcji filmowych.

Zawsze zastanawia mnie, jakie pokłady pychy muszą mieć w sobie ci, którzy zmieniając dzieło literackie w trakcie ekranizacji uważają, że je poprawią. Rozumiem, że jeśli obszerną powieść trzeba zawrzeć w jednym filmie, to nie ma innej metody, niż literacki pierwowzór pociąć i jakoś posklejać, co jak pokazuje praktyka, jest bardzo trudne, podobnie jak przedstawienie na ekranie powieściowych treści pozadialogowych. Jednak jeśli zmienia się elementy, których się nie skraca i w dodatku całkiem się to knoci, a przy okazji zmienia wydźwięk całości, to prowadzi to najczęściej do kompletnej porażki i Czas patriotów jest tego pięknym (a raczej tragicznym) przykładem.

Książka okazała się godna miana prawdziwego majstersztyku w swej klasie, czyli powieści z pogranicza sensacji, thrillera, kryminału i szpiegostwa wzbogaconej o liczne elementy militarne i techniczne, polityczne i filozoficzno-moralne. To Clancy, jakiego lubię.

W przeciwieństwie do ekranizacji, w której motywy obu stron konfliktu spłycono i ograniczono niemal wyłącznie do zemsty, w powieści mamy do czynienia z walką dobra ze złem, cywilizacji z barbarzyństwem. Choć naczelnym wyznacznikiem książki, zgodnie z założeniami kanonu, jest dobra rozrywka zapewniona głównie przez napięcie, poczucie zagrożenia i dynamiczną akcję, to w przeciwieństwie do filmu jest ona przepełniona pozytywnymi wartościami skontrastowanymi z postawami negującymi dobro, etykę i cywilizację.

Weźmy choćby sprawy damsko-męskie. Aż razi tutaj różnica między wersją drukowaną, która jest pochwałą udanego małżeństwa i szczerego, stałego związku, a filmową, która próbuje epatować widza bezsensownymi epizodami z dziwkami w bieliźnie.

W powieści znajdziemy sporo ciekawych aspektów, po których w filmie nie pozostał nawet ślad, lub które wręcz zostały wypaczone i odwrócone o 180 stopni oraz spłycone tak bardzo, że już bardziej nie można, jak na przykład stosunek policjanta do eskortowanego terrorysty. O co dokładniej chodzi nie będę zdradzał, żeby nie spojlerować.

Książka zawiera sporo ważkich treści, jak na przykład ostrzeżenie przed używaniem opiatowych środków przeciwbólowych nawet wtedy, gdy lekarze chcą nam je udostępnić. Z powieści wynika również między innymi intrygujące pytanie o to, ile z sukcesów służb ma swój rodowód w bratobójczej walce pomiędzy różnymi ugrupowaniami terrorystycznymi, a ile stricte w samej pracy antyterrorystycznej jako takiej. Są też całkiem niezłe przyczynki do tematu konfliktu asymetrycznego, choć nazwa taka nigdzie nie pada – w końcu to tekst z 1987 roku. Ani śladu z tego nie odnajdziemy w wersji filmowej.

Kolejny z aspektów, których w filmie nie zobaczymy, to świetne odmalowanie obrazu ówczesnych służb takich jak amerykańskie, które mają większy problem z nadmiarem niż z brakiem informacji. W ogóle – powieść doskonale oddaje klimat lat osiemdziesiątych. To były „dawne dobre czasy” dla Ameryki, gdy o islamskim terroryzmie nikt nie słyszał, a jedynym problemem poza rasizmem były komunizm i faszyzm. To były czasy, gdy skuteczność FBI w rozbijaniu rodzimych grup terrorystycznych sprawiała, że i one, i zagrożenie terrorem nie były w niemal zauważane przez społeczeństwo, co zresztą było dla FBI problemem, gdyż nie doceniano pracy tej agencji na wspomnianym polu.

O dziwo, choć książka jest jak na ten gatunek dość mocno przepełniona elementami rozważań moralnych, politycznych i innych, to budzi też zarazem w odbiorcy dużo bardziej dramatyczne uczucia niż seans filmowy. O niebo lepiej trzyma się też realiów z zakresów techniki i technologii.

W powieści znalazła się też ciekawa zagadka – dlaczego w samolocie lecącym z prędkością ponaddźwiękową słychać ryk silnika? Wszak pilot porusza się szybciej niż dźwięk wydawany przez silniki...

W książce przytrafiły się sporadyczne błędy, na przykład stylistyczne, które przypisałbym tłumaczowi oraz jeszcze rzadsze, sytuacyjne, które jednak obstawiałbym jako pomyłki autora, ale kompletnie nie są one w stanie zepsuć frajdy z lektury.

Jeśli zaś mówimy o wersji audio – to niesamowity tembr głosu Janusza Zadury wydaje się być stworzony do tego typu narracji, jaką mamy w Czasie patriotów i choć mam wrażenie, że dykcja momentami mogłaby być lepsza, to są fragmenty wręcz fenomenalnej interpretacji, jak na przykład naśladowanie w polskim akcentu Francuza mówiącego po angielsku. To po prostu trzeba usłyszeć.

Absolutnie i zdecydowanie polecam – to klasyka gatunku w najlepszym rozumieniu tego słowa. Być może wrócę jeszcze kiedyś ponownie do wersji audio lub drukowanej. A film? – na pewno już nigdy się nie skuszę. Strata czasu, a po książce może wywołać odruch wymiotny. Co ja w tym widziałem???


Wasz Andrew

książka:


  • nie podobała mi się 
  • była w porządku
  • podobała mi się 
  • naprawdę mi się podobała 
  • była niesamowita 

film:



  • nie podobał mi się 
  • był w porządku
  • podobał mi się 
  • naprawdę mi się podobał
  • był niesamowity 

seria Jack Ryan według chronologii świata przedstawionego (za Wiki)
Rok wydaniaTytuł oryginalnyTytuł polskiChronologia fabułyWspółautor
1993Without RemorseBez skrupułów1
1987Patriot GamesCzas patriotów2
2002Red RabbitCzerwony królik3
1984Hunt for Red OctoberPolowanie na Czerwony Październik4
1988Cardinal of the KremlinKardynał z Kremla5
1989Clear and Present DangerStan zagrożenia6
1991Sum of All FearsSuma wszystkich strachów7Dan Fogelman
1994Debt of HonorDług honorowy8
1996Executive OrdersDekret9
1997Rainbow SixTęcza Sześć10
2000Bear and the DragonNiedźwiedź i smok11
2003Teeth of the TigerZęby tygrysa12
2010Dead or AlivePoszukiwany żywy lub martwy13Grant Blackwood
2011Locked OnWyścig z czasem14Mark Greaney
2012Threat VectorWektor zagrożenia15Mark Greaney
2013Command AuthorityZwierzchnik16Mark Greaney
2014Full Force and EffectZ pełną mocą i skutkiem17

4 komentarze:

  1. po rekomendacji świetnego Gubernatora sięgam po Toma , a co jeszcze z audiobooków polecasz tak na szybko ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No - Gubernator to była wyższa półka, Tom to bardziej rozrywkowy gatunek. Na pewno z ostatnich polecam Goniąc czarne jednorożce,Tajemnicze życie grzybów i Distortion

      Usuń
  2. dzięki , skorzystam , blog odkryty niedawno i dodany jako ciekawe okno na kulturę , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od kultury to jest raczej Ambrose, ja siebie tak nie postrzegam. Wolę dzieła nieraz niższych lotów artystycznych ale albo poruszających we mnie czułe struny, albo zaskakujących wiedzą. W sumie - przy których się dobrze bawię, choć niekoniecznie ze śmiechem. Dzięki za miłe słowa i zapraszamy do ponownych odwiedzin.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)