Umberto Eco
Temat na pierwszą stronę
tytuł oryginału: Numero zero
tłumaczenie: Krzysztof Żaboklicki
wydawnictwo: Noir sur Blanc 2015
liczba stron: 160
wersja audio:
lektor: Mariusz Bonaszewski
czas trwania: 5h 45’
Lekturą maja 2019 w Rawskim Dyskusyjnym Klubie Książki była powieść Temat na pierwszą stronę pióra Umberto Eco, zmarłego w 2016 włoskiego semiologa, filozofa, bibliofila i mediewisty, powieściopisarza, autora felietonów i esejów, któremu największą popularność przyniosła ekranizacja innej jego powieści zatytułowanej Imię róży. Wstyd przyznać, ale tej ostatniej książki jak dotąd nie przeczytałem, może właśnie dlatego, że ekranizacja okazała się nadzwyczaj udana. Czytałem zaś Cmentarz w Pradze, który oceniam jako niezwykle wartościowy, stąd sięgając po Temat na pierwszą stronę miałem wielkie nadzieje, iż trafię po raz kolejny na ucztę czytelniczą w moim guście. Z drugiej strony rzecz biorąc pamiętałem, iż w 2015 Ambrose opublikował na naszym blogu prześwietną recenzję tego dzieła i to rodziło moje obawy, gdyż zwraca on większą niż ja uwagę na wąsko pojęte artystyczne walory literatury; nie byłem pewny, czy Temat nie okaże się jak dla mnie przeintelektualizowany, czy nie będzie zbyt wiele formy w porównaniu do treści. Jakby tego było mało, ta akurat publikacja nie ma zbyt wysokich ocen w największym polskim portalu czytelniczym. Tradycyjnie jednak postanowiłem dać jej szansę, by przemówiła sama do nieuprzedzonego, więc nie przypomniałem sobie ani opisu Ambrose, ani nie czytałem żadnej innej recenzji.
Protagonistą Tematu jest Colonna, człowiek około pięćdziesiątki, którego trudno nazwać nieudacznikiem, ale jeszcze dalej mu do miana człowieka sukcesu. Jego dość smętną w ostatnim czasie egzystencję przerywa niespodziewanie propozycja złożona mu przez niejakiego Simei’ego, który oferuje głównemu bohaterowi niecodzienną pracę. Przez rok Colonna ma być uczestnikiem i świadkiem przygotowań do wydania nowej gazety, która powinna być gotowa mówić prawdę o wszystkim. Po zakończeniu całego przedsięwzięcia ma opisać jego przebieg w formie książki. Rychło okazuje się, że do wydania nowego czasopisma nigdy nie dojdzie i jest to rodzaj oryginalnego eksperymentu. W trakcie jego trwania Colonna poznaje personel przyszłej niedoszłej gazety, który okazuje się niewielką, ale niezwykle interesującą grupką oryginałów. Więcej nie będę zdradzał, gdyż w prostej z pozoru intrydze kryją się głębie, których odkrywanie będzie prawdziwą czytelniczą ucztą.
No i się zdradziłem, ale po kolei. W pierwszej chwili lektura wzbudziła mą niechęć swym nadmiernie, na pozór niejako na siłę wysublimowanym poziomem narracji, pełnym erudycyjnych popisów, aluzji i nawiązań do różnych znanych i mniej znanych elementów wiedzy o świecie jak najszerzej pojętym, zabawy konwencjami i ewidentnym pogrywaniem z czytelnikiem. Wszystko to pachniało mi ambicjami na Wielką Literaturę Piękną, czymś, co zawsze budzi we mnie podejrzenie, iż pod barokowym stylem lub awangardowym warsztatem, pod nowatorskimi hasłami lub wielkimi ideami, tak naprawdę nie ma niczego wartościowego. Na pewno czytelnik mało oczytany i z niezbyt szerokimi horyzontami będzie miał problemy ze zrozumieniem i docenieniem Tematu; chyba, że poświęci mu wiele czasu, łącznie z kopaniem w internecie, by uzupełnić swą wiedzę z wielu dziedzin, nie tylko literatury i sztuki. O dziwo jednak ta praca na pewno się opłaci, a ja też, po kilku pierwszych stronach, przeszedłem od niechęci od zachwytu.
Temat na pierwszą stronę jest prawdziwym dziełem otwartym. Stanowi o tym nie tylko jego wielopłaszczyznowość i wielowątkowość. Tak naprawdę każdy utwór literatury pięknej, poza może najprostszymi i najuboższymi, jest dziełem otwartym, bo to czytelnik nadaje mu ostateczny i niepowtarzalny kształt interpretacyjny. Tym razem Umberto Eco, żonglując gatunkami, konwencjami i tematami, daje odbiorcy swego dzieła tak wiele możliwości różnorodnego odczytania lektury, że jest to prawdziwy ewenement. Nawet najprostsza rzecz – co jest głównym wątkiem, na pewno dzieli czytelników. Mamy tworzenie gazety, dziennikarstwo, problem wolności prasy, roli mediów i wszystko, co się z tym wiąże, łącznie z kształtowaniem świata. Mamy „teorie spiskowe” i pytanie, czy są one nimi naprawdę, czy też raczej należałoby wiele z nich nazwać uprawnionymi teoriami historycznymi. Mamy romans, mamy wątek kryminalny, wojnę i politykę, i jeszcze wiele, wiele więcej. Część podaną bezpośrednio, a część gdzieś tam, tuż za horyzontem. A mimo tego, mimo tej nieoznaczoności, lektura błyskawicznie wciąga niczym thriller czy kryminalno-sensacyjny bestseller, mimo tego, iż przez długie momenty tak naprawdę akcja w ogóle się nie toczy, a poruszamy się wśród refleksji i innych dygresji.
Wspomniałem, iż jakby mało było tej otwartości interpretacyjnej, Umberto Eco ewidentnie toczy grę z czytelnikiem i prowadzi go na manowce poznania. Wystarczy poczytać recenzje. W większości pojawia się na jednym z pierwszych miejsc określenie nieudacznik. Tylko czy rzeczywiście którakolwiek z naszych dramatis personæ naprawdę jest nieudacznikiem? Nie mówię już, by recenzenci siebie z nimi porównywali, ale czy naprawdę między byciem gwiazdą a byciem nieudacznikiem nie ma niczego pośredniego? Zwykłego, przeciętnego życia chociażby? Autor genialnie wodzi czytelnika za nos, między innymi przez sugerowanie mu rzeczy, do których tak naprawdę nie ma żadnych podstaw. Podobnie ma się sprawa z wielce interesującym obrazem Włoch i wieloma innymi rzeczami przedstawionymi na kartach powieści. Temat na pierwszą stronę pokazuje, jak chyba żadne inne dzieło, jak wielką rolę w kreowaniu świata przedstawionego, a i wyobrażeń o rzeczywistości również, ma nie tylko pisarz, ale i czytelnik. I jak rola tego ostatniego wzrasta stosownie do tego, im bardziej otwarty (na interpretacje) jest utwór literacki.
Mógłbym się tak rozwodzić bardzo długo, gdyż zawsze mi to przychodzi z łatwością po lekturze, która wzbudza we mnie silne emocje, rodzi wiele refleksji, daje dobrą rozrywkę, niesie wiedzę lub prezentuje ważne dla mnie wartości; ta zaś daje to wszystko w jednym. Przy okazji rozmowy o książce w DKK wynikła, dzięki spostrzegawczości i wiedzy jednej z klubowiczek, pewna sprawa, która pokazuje jak bardzo Eco przykładał się do researchu przed rozpoczęciem nowej powieści. Chodzi o sprawę delikatnego autyzmu, którym dotknięta jest jedna z pierwszoplanowych postaci powieści. Niewielu ludzi ma taką wiedzę, by to docenić, a dla mnie ma to walor dodatkowy, że pisarz aż tak się przyłożył do zgłębienia tematu - jest to bowiem również zwrócenie uwagi na fakt, że rzeczywistość nie jest binarna, o czym ostatnio coraz częściej zapominamy.
Coraz więcej naukowców zauważa, że nie nadążamy za postępem nauki, techniki i technologii. Jednym z objawów jest fałszywe, wywodzące się chyba z gier komputerowych i w ogóle technologii informatycznych, a umacniane jeszcze przez system edukacji i media, propagandę i religie, przekonanie iż świat jest zero-jedynkowy. Zdrowy-chory, autystyczny-nieautystyczny, dobry-zły, czarny-biały, pedofil-normalny, homo-hetero, itd. Tymczasem rzeczywistość taka nie jest. Ani w aspekcie społecznym, ani naukowym, ani żadnym innym. Tak jak czerń i biel absolutna są tylko postulatami, a istnieją tylko różne odcienie szarości, tak jest i ze wszystkim innym. Jak nieskończenie wiele jest stopni prowadzących do nieba, tak samo wiele jest tych, które prowadzą do piekła. To też jeden z kluczy do interpretacji Tematu na pierwszą stronę, a zapewniam Was, że jest tych kluczy nieskończenie wiele i dla każdego wystarczy na indywidualne i całkowicie niepowtarzalne podejście do tego dzieła.
Powiedziałbym o sobie, że zawsze wolę konkrety; może dlatego przedkładam prozę nad poezję, zwłaszcza tę tworzoną przez artystów do tego stopnia naszprycowanych różnymi specyfikami wprowadzającymi w odmienne stany świadomości, że pewnie sami nie wiedzieli do końca co piszą. Ale to wcale nie znaczy, że konkret oznacza jedyną prawdę, jedyną interpretację. Dobre pytanie to też konkret, podobnie jak dobra hipoteza. Z pozoru niejednoznaczne dzieło Umberto Eco okazało się jak najbardziej konkretne, choć zarazem wspaniale otwarte. Otwarte szeroko i wielopoziomowo. Choć Cmentarz w Pradze mnie zachwycił, to Temat na pierwszą stronę wywarł na mnie jeszcze większe wrażenie. Polecam absolutnie i wyjątkowo gorąco. A jeśli Was nie przekonałem, zajrzyjcie do wspomnianej już recenzji pióra Ambrose. Jeszcze raz namawiam do sięgnięcia po tę książkę. Szkoda, że Umberto Eco już odszedł i nic więcej dla nas nie napisze...
Jak się domyśliliście ze zdjęcia, Temat na pierwszą stronę poznałem w wersji audio, a interpretacja Mariusza Bonaszewskiego okazała się strzałem w dziesiątkę. To interesująca alternatywa nawet dla tych, którym literki nie sprawiają trudności.
Wasz Andrew
Słowna skala ocen:
- beznadziejna
- bardzo słaba
- słaba
- może być
- przeciętna
- dobra
- bardzo dobra
- rewelacyjna
- wybitna
- arcydzieło
Aż sobie poszukam audiobooka, tak zachęcająco piszesz o tej książce.;)
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam potem Twoje wrażenia z lektury. Na pewno znajdziesz w niej jeszcze coś innego. Taka to książka :)
OdpowiedzUsuńSuper lekturę wybrano w Twoim DKK. Książka jest stosunkowo krótka, ale w pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że pełna jest intrygujących treści, a jej pojemność interpretacyjna jest przeogromna.
OdpowiedzUsuńI jak widać, Eco jest nie tylko bardzo dobrym teoretykiem ("dzieło otwarte" to jego koncepcja przybliżona w eseju Dzieło otwarte. Forma i nieokreśloność w poetykach współczesnych), ale i znakomitym praktykiem.
W samej powieści ogromnie podobał mi się sposób, w jaki Eco zabawia się z czytelnikiem i igra z jego oczekiwaniami. W tym kontekście najciekawszy wydaje mi się wątek Braggadocia ;)
P.S. Dzięki za miłe słowa, ale wydaje mi się, że Twoja recenzja w zupełności wystarcza, by przekonać wahającego się czytelnika, czy warto sięgnąć po "Temat na pierwszą stronę". Zwróciłeś uwagę na bardzo interesujące niuanse.