Dublińczycy
James Joyce
Tytuł oryginału: Dubliners
Tłumaczenie: Zbigniew Batko
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike 
Liczba stron: 325
James Joyce to jeden z największych pisarzy XX wieku. Jego wkład w literaturę jest niebagatelny, a obecnie chyba nikt nie wyobraża sobie powieściowego świata bez bohaterów irlandzkiego twórcy. Jednak sława oraz zachwyty nad dziełami Joyce’a przyszły już po śmierci autora, który, jak się często powtarza, zmarł pijany, ślepy i bez grosza.
Dublińczycy
 to zbiór piętnastu krótkich opowiadań, dość luźno ze sobą powiązanych –
 ich akcja rozgrywa się w Dublinie, wszystkie charakteryzują się 
podobnym, mrocznym i nieco melancholijnym nastrojem. Kolejni bohaterowi 
to mieszkańcy Dublina, a każde opowiadanie to chwilowe i krótkotrwałe wejście w indywidualny świat wybranych osób, co umożliwia spojrzenie na miasto z różnorakich perspektyw.
 
Na pozór, narracja jest najprostsza i najbardziej zrozumiała ze wszystkich dzieła Joyce’a (warto porównać ją do tej zaprezentowanej w Ulissesie, czy Finneganów tren). Jednak konwencjonalność, czy też klasyczność prowadzenia narracji wcale nie oznacza, że krótkie opowiadania są łatwiejsze w odbiorze. Każde z nich pod warstwą dość banalnej historii skrywa głębię pełną znaków, symboli oraz odwołań, obok których można przejść niezauważalnie.
Na pozór, narracja jest najprostsza i najbardziej zrozumiała ze wszystkich dzieła Joyce’a (warto porównać ją do tej zaprezentowanej w Ulissesie, czy Finneganów tren). Jednak konwencjonalność, czy też klasyczność prowadzenia narracji wcale nie oznacza, że krótkie opowiadania są łatwiejsze w odbiorze. Każde z nich pod warstwą dość banalnej historii skrywa głębię pełną znaków, symboli oraz odwołań, obok których można przejść niezauważalnie.
Dublińczycy
 na ujrzenie światła dziennego musieli czekać prawie 10 lat. Dzieło 
napisane w 1904 roku, dopiero po licznych perturbacjach z kolejnymi 
wydawcami, ukazało się drukiem w 1914 roku. Kłopoty wydawnicze wiązały 
się z rzekomą zbyt dużą obscenicznością oraz z tym, że uważano je za 
obrazoburcze. Część z tych zarzutów (?) jest z pewnością prawdziwa, bo 
rzeczywiście, Joyce zrywał z konwencją krótkich nowelek, znaną z XIX 
wieku. Ciekawa jest już sama forma, w które wtłoczono opowiadania – 
żadne z nich nie zaczyna się od klasycznego wstępu, żadne z nich nie ma 
też wyraźnego, spointowanego zakończenia. Wszystkie przypominają swego 
rodzaju lśnienie, krótkotrwałe i przypadkowe podglądanie danych 
bohaterów, śledzenie ich poczynań w danej, wybranej na chybił trafił, 
chwili. Autor, znany z wirtuozerii oraz fantazji stylistycznej, któremu 
obce są jakiekolwiek rygory językowe, tym razem raczy nas precyzyjnymi 
opisami, pełnymi ekspresji oraz silnych emocji. W swojej prozie Joyce 
nie unika wulgarności, pospolitości i blichtru. Autor prezentuje Dublin 
od jego mroczniejszej, brudniejszej strony, który momentami jawi się 
jako niekończące się zaułki pełne ludzi, bardziej przypominających 
szczury. Prezentowane postacie to często cyniczne oraz nieprzyzwoite 
indywidua.
W piętnastu opowiadaniach, wchodzących w skład Dublińczyków,
 Joyce prezentuje barwną paletę całego ludzkiego żywota. Początkowe 
nowele poświęcone są dojrzewaniu, dzieciństwu, wchodzeniu w 
rygorystycznie uformowany, pełen niezrozumiałych rytuałów i niedomówień 
świat ludzi dorosłych, których często okazuje się okrutny, nieczuły, 
brutalny i niesprawiedliwy. Wszystkie te sprzeczności, ułomności 
dorosłego życia najlepiej dostrzegają dzieci, które pełne naturalnej i 
nie wyplewionej jeszcze szczerości, wspomaganej bystrością i 
spostrzegawczością, nie widzą nic niestosownego w tym, by nazywać rzeczy
 po imieniu, gwałcąc tym samym szczytną ideę politycznej poprawności. 
Kolejne nowele to szkice ludzi dojrzałych, prezentujące ich rolę w 
społeczeństwie. Mamy okazję podziwiać zarówno samotnego filozofa, który 
świadomie odrzucił gromadną egzystencję na rzecz izolacji i spokoju 
(pojawia się jednak pytanie, czy wybór był w pełni samodzielny, czy też 
bohater został po prostu odpędzony od festynu życia, płacąc w 
ten sposób za swoje tchórzostwo w obawie przed stratą rzeczy 
najcenniejszej, jaką jest druga istota ludzka), jak i gromadę 
filantropów, poświęcających się sprawom życia publicznego w imię źle 
pojmowanych ideałów, niekiedy całkowicie wypaczając ich sens. Cały zbiór
 kończy piękne opowiadanie Zmarli, które jest równocześnie 
podsumowaniem całego zbioru. To piękna historia miłosna, która nie 
kończy się nawet pomimo śmierci jednego z kochanków – główny bohater 
przekonuje się, że chociaż zmarli są już nieobecni, i mimo, że dawno 
opuścili ziemski padół, to ciągle prowadzą cichą egzystencję w pamięci 
innych, nieustannie oddziałując na nasze życie, niekiedy uświadamiając 
nam jego pustkę i bezpostaciowość.
Krótko reasumując, Dublińczycy to
 idealny zbiór, aby zapoznać się z piórem J. Joyce’a. Autor w sposób 
przystępny i zrozumiały przedstawia pełnię swoich pisarskich możliwości,
 prezentując równocześnie wspaniały zmysł obserwacji oraz umiejętność 
wielowymiarowego odmalowania wydarzeń, których autentyzm sprawia, że 
czujemy się ich pełnowartościowymi świadkami. Dublińczycy to wspaniałe dzieło, które pozwala dostrzec potencjał, który posiadał Joyce, a który eksplodował w Ulissesie oraz Finneganów tren.
 Lektura krótkich opowiadań to równocześnie ciekawa rozrywka 
intelektualna – nowele prezentują się jako gra pisarza z czytelnikiem: w
 skromnych objętościowo i na pozór błahych historyjkach autor umieszcza 
drugie dno, którego czytelnik, gardzący prostymi rozwiązaniami 
fabularnymi, z pewnością będzie poszukiwać.  

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)