Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
czwartek, 19 kwietnia 2012
Khul-khaal
„Khul-khaal. Bransolety Egipcjanek”, to książka bardzo odmienna od innych. Wyróżnia się już choćby tym, iż zanim przejdziemy do meritum, czekają nas trzy przedmowy, czy jak kto woli wprowadzenia. To, co w innej publikacji mogłoby śmieszyć, w tej nie tylko nie razi, ale wręcz wydaje się potrzebną, idealnie dopasowaną częścią całości. Każdy wstęp ma innego autora i z nieco innej perspektywy odnosi się do właściwej treści oraz jej tematyki. Każdy jest na swój osób interesujący, wyważony i dopełnia dalszą część lektury.
Nayea Atiya, autorka książki, ma wiele wspólnego zarówno ze światem Zachodu (a konkretnie Francją), jak i Egiptu. Jednak nie dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami, przeżyciami ani przemyśleniami. Na zasadniczą część jej publikacji, poza wspomnianymi trzema prolegomenami, składają się opowieści pięciu kobiet, pięciu Egipcjanek. Poza przynależnością państwową i płcią nic ich nie łączy. Nie wszystkie są muzułmankami, nie wszystkie pochodzą z najuboższych warstw społeczeństwa. Nie mają tego samego koloru skóry, umiejętności ani wykształcenia. Nie znają jedna drugiej. Nie łączą ich upodobania ani pragnienia. No może poza jednym. Poza marzeniem o szczęściu w małżeństwie.
Znajdziecie w „Bransoletach Egipcjanek", poza wspomnieniowymi opisami własnych dziejów pięciu głównych bohaterek, wiele faktów obalających powszechny nie tylko w Europie pogląd, iż kobieta w świecie arabskim jest niczym; jest permanentnie bita i poniżana. Jej pozycja jest inna, ale czy słabsza niż w naszej, europejskiej rzeczywistości, to już sprawa mocno dyskusyjna.
„Khul-khaal” nie jest lekturą porywającą. Nie wciąga i nie odrywa od zajęć. By ją ocenić trzeba wybrać spokojny czas, zrelaksować się i poddać rytmowi tych pięciu opowieści. Każda toczy się w innym tempie. Każda kobieta opowiada o swym życiu własnym językiem i w specyficznej, właściwej dla niej manierze. Wielka chwała Nayea Atiyi oraz tłumaczce* za to, że potrafiły oddać niepowtarzalny klimat każdej z tych gawęd i zachować prawdziwość tchnącą z każdej historii. Jedne z nich czyta się łatwiej, inne trudniej. Jedne są bardziej chronologiczne, inne to galimatias retrospekcji i refleksji. Jednak lektura wszystkich jest prawdziwą ucztą. Pozwala się nam przenieść do Egiptu i wysłuchać tych zwierzeń jakby bezpośrednio. Nie czuje się ingerencji pośredników i można dzielić radość i rozpacz, ból, strach i szczęście. Wszystko, co się wydarzyło i co zostało nam opowiedziane.
„Bransolety Egipcjanek” nie są dobrą rozrywką. Jeśli chcecie się zrelaksować po ciężkim dniu, odstresować po rozmowie z podwładnymi albo z szefem, nie jest to lektura dla Was. Jeśli jednak macie nastrój na niespieszną pogawędkę o życiu, jaką można wieść z przyjacielem nie widzianym od lat, który jakiś czas temu powrócił po długiej nieobecności, to jest to właściwa opowieść.
Khul-khaal nie jest źródłem rzetelnej wiedzy o przeciętnych Egipcjankach, o ile coś takiego w ogóle istnieje. Stereotypy nie występują w przyrodzie, a zwłaszcza wśród ludzi. Książka Atiyi jest jednak źródłem wiedzy prawdziwej i konkretnej. Jednostkowej. O dziejach tych właśnie kobiet, ich rodzin i znajomych. Także o charakterystycznych dla środowiska bohaterek mechanizmów społecznych. Oczywiście to spojrzenie jak najbardziej subiektywne, wypaczone przez braki wykształcenia, a nawet ewidentne zabobony, lecz tym bardziej przez to właśnie prawdziwe. Bo te kobiety właśnie tak widzą otaczający je świat, który bez nich przecież by nie istniał. Liczby i statystyki przefiltrowane przez bezuczuciowy mózg naukowca nie budzą współczucia, nie prowadzą czytelnika do osobistych przemyśleń i refleksji na temat rzeczy być może w życiu najważniejszych; rodziny, miłości, dzieci, seksu, pieniędzy. No i celu życia oczywiście. Również braku uniwersalności praw ludzkich i Boskich; zwłaszcza moralnych.
Jeśli znajdziecie czas na tę lekturę, na pewno nie pożałujecie. Choć nie da Wam instant rozrywki, da wiele do myślenia. Pozwoli też osiągnąć pewien rodzaj pełnej harmonii kontemplacji różnorodnych aspektów naszej coraz bardziej poplątanej rzeczywistości i uspokajającej refleksji o marności naszych problemów, o czym z przekonaniem Was zapewniam
Wasz Andrew
* Agnieszka Nowak
1 komentarz:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Juz po dwoch pierwszych akapitach tej recenzji wiedzialam, ze chce ta ksiazke przeczytac. To prawda, ze 5 historii to zdecydowanie za malo by uzyskac calkowity obraz sytuacji kobiet w Egipcie, ale na pewno bardzo dobry poczatek...
OdpowiedzUsuń