Marzenie Celta
Mario V. Llosa
Tytuł oryginału: El sueno del Celta
Tłumaczenie: Marzena Chrobak
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 472
Mariano Vargas Llosa w wywiadzie dla
Newsweeka z października 2011 roku wyznał, że chociaż jeszcze niedawno
kandydował w wyborach prezydenckich, to jednak nie nadaje się na
polityka. Wg własnej opinii brak mu bezwzględnego zacięcia w dążeniu do
postawionego sobie celu. Należy dziękować Bogu, że peruwiański pisarz,
laureat nagrody Nobla, doszedł do tego wniosku, dzięki czemu nie będzie
zaniedbywać tego, w czym jest zdecydowanie najlepszy – w tworzeniu
nowych, niesamowitych powieści.
„Marzenie Celta” to przejaw
fascynacją osoby irlandzkiego patrioty, pisarza, rewolucjonisty oraz
nacjonalisty – Rogera Casementa. Llosa, na podstawie licznych notatek,
które sporządził, poznając życie tego niezwykłego człowieka, zaserwował
nam fantastyczny portret psychologiczny głównego bohatera. Poznajemy
dokładnie historię jego życia. Dowiadujemy się, że jako młody chłopak
stracił matkę, a w rezultacie i ojca, który nie potrafił się pogodzić z
odejściem żony. Mieszkając pewien czas u wujostwa w Liverpoolu, w końcu,
z głową nabitą ideałami o niesieniu cywilizacyjnego kaganka, wyrusza do
Afryki. Los rzuca go do Konga, wówczas znajdującego się pod panowaniem
króla Leopolda II. Idealistyczna wizja o rozwoju Afryki pod władzą
kolonizatorów pryska tuż po przybyciu na Czarny Ląd. Casement przekonuje
się, że życie rdzennego mieszkańca Konga jest niewiele warte i bardzo
łatwo je stracić. Przerażają go ciągłe baty, które spadają na czarne
plecy, nieludzki wysiłek, którego wymaga się od autochtonów, katorżnicze
prace, wyzysk, gwałty, obcinanie kończyn, nieludzki sadyzm. Wydawałoby
się, że to afrykańscy kanibale, czy inne dzikie plemiona, powinny budzić
strach – tymczasem jest dokładnie na odwrót. Biały człowiek okazuje się
prawdziwym demonem, potworem, zmorą mieszkańców Koga oraz całej Afryki.
Młody Roger, w tym bagnie odrazy,
spotyka jednak człowieka, podobnie jak on, czystego moralnie, który
również nie może zaakceptować tego, co widzi. Jest to młody kapitan,
emigrant z polski, z twardym jak skała akcentem – Józef Korzeniowski,
znany jako Joseph Conrad, dla którego Llosa również ma ogromny szacunek.
Laureat nagrody Nobla przyznał, że Jądro ciemności wywarło na niego
ogromny wpływ.
W końcu Casement, już jako konsul
brytyjski w Kongu, postanawia położyć kres wszystkim okropnościom i
nadużyciom. Podróżując po włościach króla Leopolda II, sporządza raport
na temat fatalnej sytuacji rdzennych mieszkańców Konga. Dokument okazuje
się ogromnym sukcesem, który przykuwa uwagę opinii publicznej. Sam
Roger zyskuje sławę szlachetnego wojownika.
Sława ta powoduje, że los rzuca go na
kolejne niespokojne wody. Tym razem niepokorny Irlandczyk, który coraz
bardziej zaczyna interesować się własną ojczyzną, trafia do Amazonii.
Rząd brytyjski słusznie uważa, że kto, jeśli nie on, będzie w stanie
sprawdzić doniesienia na temat fatalnego traktowania Indian Putumayo. Na
miejscu, mimo prób ukrycia prawdy przez Peruvian Amazon Company,
należącą do Julio Cesara Arany, na jaw wychodzi okrutne traktowanie
Indian, którzy zmuszani są do zbierania kauczuku. Wiek pracownika nie
gra absolutnie żadnej roli – Casement widział dzieci, które na głowach
nosiły ciężar porównywalny do ich własnej masy, stare kobiety, które
umierały po drodze z wycieńczenia. Kolejny raport, kolejny sukces, można
by rzec. Będzie to jednak spore uproszczenie, nie oddające w pełni, ile
wysiłku musiał dołożyć Roger, by cała kampania na rzecz wykorzystywania
Indian zakończyła się sukcesem. Szczegółów dostarczy lektura tej
fascynującej książki.
Po powrocie z puszcz Amazonii, Roger
Casement w końcu odkrywa swoją tożsamość. Okazuje się, że mimo iż tyle
lat mężnie i dzielnie służył pod Koroną Brytyjską, za co został
uhonorowany tytułem szlacheckim, sir Roger to jednak irlandzki patriota
ze stale rosnącą tendencją do skrajnego nacjonalizmu. W efekcie, już w
czasie trwania I Wojny Światowej, Casement trafia do Niemiec, gdzie
próbuje nakłonić wrogów Królestwa Brytyjskiego do wsparcia irlandzkiego
powstania.
W wyniku splotu wydarzeń, Roger trafia
do więzienia z zarzutem przewodniczenia powstaniu. Od tego momentu
zaczyna się powieść. Sposób narracji jest bardzo ciekawy. Cała książka
dzieli się na 3 części: Kongo, Amazonia i Irlandia. W każdej z nich, w
pierwszej kolejności jest rozdział „więzienny”, tj. opisujący obecną
sytuację Rogera – jest on skazanym na śmierć więźniem, który przeżywa
swoje ostatnie chwile. Cały czas jednak trwa debata publiczna, czy
rzeczywiście zasługuje on na najwyższy wymiar kary, ciągle skrzy się
nieśmiało iskierka nadziei na złagodzenie wyroku. Owe rozdziały
„więzienne” przeplatają się z rozdziałami „wspomnieniami”, które malują
przed nami historię człowieka czynu i honoru. Oczywiście wspomnienia z
części pierwszej dotyczą Konga, w części drugiej – Amazonii, natomiast w
ostatniej – działań związanych z Irlandią.
W trakcie lektury, przekonujemy się
również, jak łatwo jest oszpecić człowieka, który dokonał tyle dobra,
wojującego z niesprawiedliwością i nieludzkim traktowaniem innych ludzi.
Zagłębiając się w powieść, dowiadujemy się coraz więcej o mrocznej
tajemnicy Rogera. Był on homoseksualistą, a swoje przeżycia oraz
fantazje erotyczne zapisywał w prywatnych dziennikach. Scotland Yard,
gdy Casement został już osadzony w celi z oskarżeniem o zorganizowanie
powstania przeciw Koronie Brytyjskiej, odnajduje jego zapiski, które
trafiają do opinii publicznej. Casement, czego możemy się jedynie
domyślić, bowiem cały czas przebywa on w celi, nie mając możliwości
kontaktu ze światem zewnętrznym, okrzyknięty zostaje zboczeńcem i chyba
głównie na moralnej odrazie do jego zboczenia, budowany jest akt
oskarżenia. W sposób przerażający, Llosa ukazał, jak łatwo jest schować w
cieniu wielka dokonania i czyny. Jak łatwo jest odwrócić uwagę
publiczną od tej błyszczącej strony człowieka i zrobić z niego dewianta i
potwora, zasługującego jedynie na śmierć, w najlepszym razie na
pogardliwą litość.
W sposób bardzo interesujący został
również przedstawiony homoseksualizm jako osobisty dramat Rogera. Nie
chodzi mi tu oczywiście o to, że Casement załamał się psychicznie, kiedy
przekonał się, że jest gejem. Llosa uraczył nas zdecydowanie bardziej
misterną konstrukcją. Roger, który od dziecka kochał swoją matkę,
zostaje sportretowany jako człowiek niezwykle samotny. Po śmierci
ukochanej rodzicielki, tak naprawdę, nigdy nie zaznał już ciepła i
miłości od drugiej osoby. Jego homoseksualne stosunki, to jedynie
pojedyncze akty z przypadkowymi mężczyznami, po których jedynie wzrasta
obrzydzenie do samego siebie. Rogera można nawet określić prekursorem
seks-turystyki. Przebywając na dłużej w danym miejscu, wyrusza on na
łowy. Nerwowe gesty, próby odczytania mimiki twarzy nieznanych ludzi,
delikatne muśnięcia, a po wszystkich tych skomplikowanych i zawiłych
zabiegach, kilka minut fizycznej przyjemności, po której przychodzą
wyrzuty sumienia oraz niechęć do własnej osoby.
Warto dodać jeszcze, że w tej powieści
pojawia się całkiem sporo duchownych – zarówno księży, jak i zakonników.
W Afryce, są to jedyne osoby, które interesują się losem tubylców,
niosąc im pomoc, próbując chronić przed okrutną ręką kolonizatorów.
Irlandzcy Franciszkanie wyruszają do Putumayo, by założyć tam misję. Po
drodze pojawiają się jeszcze irlandzcy mnisi w Niemczech, a na sam
koniec – kapelan więzienny, który jest wsparciem i ostoją duchową dla
umęczonego trudami życia Casementa. Wszyscy posłańcy Boga to osoby
twarde, niezłomne, o stalowym charakterze, którzy posługę Bogu widzą
rzeczywiście jako służbę, a nie korzystanie z licznych przywilejów.
Na koniec, krótko reasumując, rzeknę
jedynie, że powieść jest naprawdę bogata i różnorodna. Dzięki niej,
sporo możemy dowiedzieć się o prawdziwej twarzy kolonializmu, przekonać
się, w co może przeobrazić się istota ludzka, jeśli tylko nie czuje
ponad sobą stróżów prawa, jeśli ona samo, ma to prawo stanowić.
Fascynujący jest również wątek samej Irlandii, Powstania Wielkanocnego,
widać, że Llosa musiał spędzić naprawdę sporo czasu w bibliotece,
przygotowując się do tej powieści. Swoistą wisienką na torcie jest
postać samego Rogera Casementa. Wydaje mi się, że Mariano Vargas Llosa w
sposób znakomity odmalował osobowość tego wielkiego człowieka. Pokazał
zarówno jego zalety, żelazny charakter, który nie dał się stłamsić
wszystkich okrucieństwom, których był świadkiem. Ukazał również
Casementa jako człowieka zagubionego po śmierci matki, nie potrafiącego
odnaleźć prawdziwej miłości.
Wasz Ambrose
Wasz Ambrose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)