Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 30 listopada 2020

Riku Onda "Pszczoły i grom w oddali" - O miłości do dźwięków

Riku Onda

Pszczoły i grom w oddali

Tytuł oryginału: Mitsubachi to enrai
Tłumaczenie: Katarzyna Sonnenberg
Wydawnictwo: Uniwersytetu Jagiellońskiego
Seria: z Żurawiem
Liczba stron: 464




(...) świat od zawsze przepełnia nieograniczona muzyka [1]. A jej oddziaływanie jest na tyle silne, że już w czasach prehistorycznych podejmowano próby organizacji dźwiękowych struktur. Stąd odgłosom, w jakie bogata jest przyroda towarzyszą melodie, które z wszelakiej maści instrumentów wydobywa człowiek. Obecnie muzyka to integralna część naszej cywilizacji i kultury, i trudno jest wyobrazić sobie nasze życie bez tej rozrywki. Ale muzyka to nie tylko przyjemność, beztroska i zabawa. To również pasja i ciężka praca, jaka jest nieodzowna, by osiągnąć perfekcję w robieniu tego, co się kocha. O tym jak wyboista może być droga ludzi pragnących zostać zawodowymi muzykami bardzo ciekawie pisze Riku Onda (ur. 1964), japońska pisarka i autorka powieści Pszczoły i grom w oddali.

Akcja książki rozgrywa się w Yoshigae, japońskim mieście, w którym odbywa się międzynarodowy konkurs pianistyczny. Czytelnik zaproszony zostaje do świata artystów, prezentujących swoje niepoślednie umiejętności przed szeroką publicznością oraz przed krytykami, którzy są zobowiązani do podjęcia niełatwego wyboru i wskazania najlepszych wykonawców. Trzy etapy rywalizacji w rundach kwalifikacyjnych i wreszcie finał, do którego dostaje się jedynie szóstka z blisko setki uczestników - przebieg rywalizacji będziemy mogli śledzić z perspektywy kilku bohaterów, których losy przybliża nam Riku Onda.

Pszczoły w oddali to z jednej strony hołd oddany muzyce, z drugiej zaś piękna panorama zróżnicowanych portretów psychologicznych. Japonka kreśli przed nami szereg osobowości, które spotykają się ze sobą przy okazji ważkiego wydarzenia i wchodzą ze sobą w różnorakie interakcje. Najwięcej miejsca poświęcono pierwszoplanowym protagonistom, wśród których mamy równie utalentowanego, co kontrowersyjnego Jina Kazamę. Dotychczas nieznany nikomu młodzieniec od początku wzbudza paletę emocji, bowiem to jego pierwsze poważne zawody, w jakich bierze udział, a jednocześnie posiada on list rekomendujący od zmarłego niedawno, wielkiego wirtuoza fortepianu, który słynął z tego, że niechętnie przyjmuje uczniów. Sylwetka Jina Kazamy dzieli krytyków, którzy dopatrują się w nim zarówno cudownego dziecka, jak i bezwstydnego profanatora, za nic mającego sobie dokonania dotychczasowych mistrzów. Stąd też chłopiec świetnie wyraża jak cienka jest granica pomiędzy szacunkiem dla tradycji, a skostnieniem prowadzącym do ślepego podążania za przyjętą konwencją. Nie mniej interesująco przedstawiono Ayę Eiden, dwudziestolatkę uchodzącą przed laty za prawdziwy brylant, która na skutek traumatycznych doświadczeń zawiesiła swoją karierę. Jej osoba służy autorce do odmalowania syndromu złotego dziecka, które wkraczając w dorosłość nagle uzmysławia sobie, że staje się więźniem własnego talentu, godząc się tym samym na odcięcie się od codzienności, w jakiej mogą uczestniczyć rówieśnicy, mający możność przeżywania normalnego, naznaczonego beztroską dzieciństwa. Intrygującą postacią jest Carlos Levi Anatole Masaru, peruwiański dziewiętnastolatek o japońskich korzeniach, który wykorzystany zostaje do obnażenia japońskiej ksenofobii. Dzięki epizodom z dzieciństwa Masaru, które spędza on m.in. w Kraju Kwitnącej Wiśni, ukazane zostają lęk i wrogość, których źródłem jest jakakolwiek odmienność. Riku Onda porusza bardzo grząską i niewygodną tematykę, którą nierzadko usiłuje się przemilczeć, pokazując jak bardzo wiele traci się poprzez takie podejście - odcinanie się od inności, to zamykanie się na bodźce płynące z natury, która nie jest przecież monotematyczna i nieustannie zaskakuje swoją złożonością, udowadniając jak bardzo mylne bywają nasze wyobrażenia i przypuszczenia. Wreszcie dwudziestoośmioletni Akashi Takashima, jeden z najstarszych zawodników, na co dzień pracujący w sklepie muzycznym, to promyczek nadziei, że scena nie jest zarezerwowana wyłącznie dla geniuszy. Tytaniczna praca, upór w dążeniu do celu oraz oddanie się temu, co bardzo się kocha prędzej czy później przyniosą wyczekiwane owoce. Co ciekawe, Riku Onda pieczołowicie szkicuje także bohaterów drugoplanowych, dzięki czemu zyskujemy sposobność, by dowiedzieć się jak niewdzięczna może być rola jurora - pisarka uświadamia nam, że ocenianie innych i wydawanie werdyktów to w pewnej mierze (...) obnażanie przed innymi własnego poczucia muzyki, własnego człowieczeństwa [2]. Równie udanym posunięciem jest zobrazowanie wymagającego zawodu inspicjenta czy stroiciela fortepianów. Widać tym samym, że Riku Onda przywiązuje ogromną wagę do szczegółów, dzięki czemu możliwe jest podkreślenie tego, jak wielkim i skomplikowanym przedsięwzięciem jest międzynarodowy konkurs pianistyczny - mnogość detali, które mogą zadecydować o sukcesie bądź niepowodzeniu jest równie przytłaczająca, co inspirująca.

Tak wielowymiarowe spojrzenie na fortepianowe zmagania możliwe jest za sprawą stylu, jakim operuje Riku Onda. Autorka posługuje się narracją trzecioosobową i mową pozornie zależną, przy jednoczesnych bardzo częstych zmianach punktów widzenia. W rezultacie przez mgnienie przebywamy razem z solistą na scenie, by już za moment znaleźć się na widowni, albo za kulisami, gdzie przysłuchujemy się ustaleniom poczynanym przez kolejnego wykonawcę i stroiciela. Dodając jeszcze do tego fakt, że poznajemy przemyślenia poszczególnych protagonistów, zanurzając się w ich refleksjach i odczuciach, jasnym jest, że tym, co oferuje nam japońska pisarka jest wielobarwna mozaika, która pozwala przekonać się jak potężnym medium jest muzyka i jak wielka jest siła jej oddziaływania.

O owej wyjątkowości muzyki Riku Onda przypomina nam sukcesywnie i niestrudzenie poprzez wplatanie w tok narracji licznych spostrzeżeń i konstatacji orbitujących wobec tego zagadnienia. Autorka sygnalizuje choćby dualną naturę muzyki, która poprzez swoją uniwersalność łączy i jednoczy, będąc zrozumiałą niezależnie od pochodzenia, ale która cechuje się także specyficznością i niepowtarzalnością, będących pokłosiem szerokości geograficznej, pod jaką się zrodziła: Muzyka wypływa z ciała grających i ma pewien związek z miejscem, w którym się wychowali, i ciałem, które otrzymali [3]. Cudowna dwoistość wyraża się również w tym, jak muzyka splata ze sobą ulotność i nieprzemijalność: W muzyce, zupełnie jak w ikebanie, można tylko odtworzyć chwilę. Nie da się jej zachować na zawsze. Jest niezmiennie tylko chwilą, która natychmiast znika. A jednak ta chwila jest wiecznością. I kiedy się ją odtwarza, można żyć wieczną chwilą [4]. Ponadto muzyka jawi się jako katalizator, który wyzwala w słuchaczach oraz wykonawcach intensywne doznania – dla wielu jest ona niczym wrota, po przekroczeniu których człowiek znajduje się w odmiennej, przepełnionej harmonią, rzeczywistości, przy czym owa arkadia w zależności od postaci przybiera najróżniejsze kształty.

Wypadkową środków stosowanych przez Riku Ondę jest oryginalne dzieło osadzone w hermetycznym środowisku, które stopniowo odsłania przed nami swoje sekrety. Japońska pisarka intrygująco pisze o konkursie fortepianowym, umiejętnie zmieniając tempo, co umożliwia nam wspólne doświadczania wzlotów i upadków wybranych bohaterów.


 

Ambrose




[1] Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali, przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020, s. 16

[2] Tamże, s. 223

[3] Tamże, s. 333

[4] Tamże, s. 342

 

17 komentarzy:

  1. Próbowałam przeczytać tę książkę, ale nie dałam rady, nie mogłam zapanować nad uczuciem znudzenia spowodowanym nie tyle treścią, co monotonnym sposobem pisania autorki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, ja styl Ondy odebrałem jako b. strawny, ba, książka naprawdę mnie wciągnęła i mimo, iż to stosunkowo gruba lektura, to czytało mi się ją bardzo szybko.

      A z takich innych japońskich książek "muzycznych" to z chęcią przeczytałbym "Sōsō" autorstwa Keiichirō Hirano. Sam tytuł znaczy "pogrzeb" i odnosi się do ceremonii pogrzebowej F. Chopina.

      Usuń
  2. Ta właśnie książka leży u mnie na stosiku najbliższych do przeczytania. Myślę, że przyniesie wrażenia, jakich jeszcze nie miałam. Nie przypominam sobie książki, która tak wnikliwie oddawałaby hermetyczność świata muzyki. Czy słuchałeś jakichś (a jeśli tak to jakich) utworów muzycznych w trakcie jej czytania? Czy wiesz, że w październiku wyszła powieść kolejnej japońskiej pisarki (a teraz właśnie odkrywam literaturę japońską tworzoną przez kobiety) - Natsu Miyashity pt. "Las z wełny i stali"? I ją także można by zaliczyć do książek muzycznych, opowiada historię stroiciela fortepianu. Też mam ją w najbliższych planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm..., może nie nastawiaj się tak pozytywnie do tej książki, bo jak widać w komentarzach, jej odbiór jest b. zróżnicowany. Mnie się podobała, ale zarówno Koczowniczka jak i Czarne Krzesełko mają sporo uwag, na czele ze stylem, jakim operuje Onda :)

      A w trakcie lektury, owszem, zdarzało mi się z czystej ciekawości odpalić kilka utworów. Autorka pisała o nich na tyle intrygująco, że odczuwałem bardzo silną potrzebę, by sprawdzić jak brzmią. Ale może na mój odbiór wpłynął fakt, że jeśli chodzi o muzykę klasyczną to znawca ze mnie żaden, dlatego niemal wszystko, o czym wspomniała Onda było dla mnie nowe, nieznane, niezbadane.

      O "Lasie z wełny i stali" słyszałem, ale nie wiedziałem, że opowiada o losach stroiciela fortepianu - to faktycznie b. ciekawe, tym bardziej, że u Ondy pojawiają się wątki związane właśnie ze stroicielami. Jeśli zaś chodzi o japońskie pisarki, to polecam twórczość Yōko Ogawy.

      Usuń
  3. Dla mnie to powieść mocno przegadana, z chęcią by machnąć nią o ścianę, ale jak się kupiło to trzeba czytać, o postaciach wyłącznie pozytywnych, z próbami opisania muzyki, gdy każdy meloman wie, że zamiast czytać wielostronicowe pseudo omówienia lepiej pójść do filharmonii i posłuchać muzyki. A czy opisanie muzyki jest możliwe? Czy wiemy czym jest muzyka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ze mnie meloman żaden i może to zadecydowało o tym, jak odebrałem powieść, bo przyznaję, że próby Ondy, by pisać o muzyce przypadły mi do gustu. Ale jako, że jestem wzrokowcem, to generalnie wolę o czymś czytać, niż tego słuchać - może mam podobnie z muzyką :)

      A co do postawionych pytań, to wydaje mi się, że ciekawie pisze o nich Onda - także przewijają się one w tekście i mamy trochę rozważań z tym związanych, chociaż nie otrzymujemy jednoznacznych odpowiedzi. Wg mnie Ondzie udało się pokazać tę tajemniczość i nieprzenikalność muzyki, ale jak widać, nie każdy tak odbiera ten utwór ;)

      Usuń
    2. Czym jest muzyka – ciekawe pytanie. :) Ja zgadzam się ze słowami L.J. Kerna, który o muzyce napisał tak:

      „Czym jest muzyka? Nie wiem.
      Może po prostu niebem
      z nutami zamiast gwiazd”.

      Usuń
    3. Ha, poeci to mają talent w zwięzłych definicjach rzeczy niewyrażalnych.

      Usuń
  4. Ta seria kusi mnie nie ustanie... Ale przy okazji zastanawiam się, czy powstała jakaś literatura około-chopinowsko-konkursowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie okoliczne filie biblioteczne są dość dobrze wyposażone w Serię z żurawiem, dlatego z przyjemnością ją poznaję.

      Z beletrystyki dotyczącej konkursu chopinowskiego nic nie kojarzę. Jeśli chodzi o literatura faktu, to ukazało się "Chopinowskie igrzysko. Historia Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina".

      Usuń
    2. A „Con amore” Berwińskiej? O ile się nie mylę, postacie z tej książki przygotowują się do Konkursu Chopinowskiego. :)

      Usuń
    3. Punkt dla Ciebie ;) O książce w ogóle nie słyszałem, a teraz czuję się szczerze zaciekawiony. Polecasz?

      Usuń
    4. Nie czytałam jej jeszcze. :) Tylko o niej słyszałam.

      Usuń
    5. Film na pewno widzieliście.

      Usuń
    6. Ha, w moim przypadku to nie jest takie pewne, bo filmów to oglądam jak na lekarstwo :)

      Usuń
    7. Taka polska wersja Love Story, jednak dużo słabsza od obrazu w reżyserii Arthura Hillera (scenariusz i literacki pierwowzór napisał Erich Segal).

      Usuń
    8. "Love Story" widziałem. Nie tak dawno leciało na TVP Kultura. Nie najgorzej się to oglądało :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)