Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

środa, 9 sierpnia 2017

Nelson DeMille, Córka generała oraz Sprawa honoru





Sprawa honoru (1999)

tytuł oryg. The General's Daughter
reżyseria: Simon West
scenariusz: William Goldman, Christopher Bertolin
czas seansu: 1 godz. 56 min
produkcja: Niemcy/USA
pełna lista płac: http://www.filmweb.pl/film/Sprawa+honoru-1999-753/cast/actors


Film Sprawa honoru oglądałem po raz pierwszy już dawno temu, i od tego czasu kilkakrotnie jeszcze delektowałem się powtórkami. To jeden z lepszych obrazów na temat wewnętrznego życia armii, jaki pojawił się w historii kina. Bardzo dobra fabuła, wspaniała muzyka Cartera Burwella i świetne zdjęcia, są wielkimi atutami filmu. Gra aktorów z Jamesem Woodsem i Madeleine Stowe na czele też jest prawdziwą ucztą dla kinomana. Dla mnie to film szczególny ze względu na natchnioną grę Johna Travolty, któremu powierzono rolę głównego bohatera. Uwielbiam filmy z tym aktorem i do dziś pamiętam słowa zawodowych krytyków z okresu aktorskiej złej passy, która dla Travolty nastąpiła po wielkim sukcesie Gorączki sobotniej nocy: Travolta to może i dobry tancerz, ale aktora z niego nie będzie. Wystarczy obejrzeć Sprawę honoru, by się przekonać, jak bardzo się pomylili.

W ramach akcji powracania do autorów, których powieści kiedyś mi się spodobały, przyszła kolej na DeMille’a. Kiedy zobaczyłem okładkę książki





Nelson DeMille

Córka generała

tytuł oryg. The General’s Daughter
tłumaczenie: Dorota Malinowska-Grupińska
cykl: Paul Brenner (tom 1)
wydawnictwo: A. Kuryłowicz 2004



od razu skojarzyłem, choć wcześniej o tym nie wiedziałem, że to właśnie pierwowzór Sprawy honoru. Przy okazji ukłon dla tłumacza tego tytułu w wersji filmowej.




Pomimo powziętej decyzji o przeczytaniu tej powieści, biorąc ją do ręki nie pałałem optymizmem. Film zrobiony tak dobrze... - Czyż książka może wnieść wiele nowego?

W zasadniczych sprawach fabuła pisana niewiele różni się od oglądanej. Na terenie bazy Fort Hadley w USA znaleziono nagie ciało zamordowanej kapitan Ann Campbell – pięknej i ambitnej absolwentki elitarnej akademii wojskowej West Point, córki dowódcy bazy, legendarnego generała „Fighting Joe” Campbella. Do rozwikłania zagadki tej tajemniczej śmierci skierowany zostaje Paul Brenner, Chorąży CID, specjalnych wojskowych jednostek dochodzeniowych. Współpracuje z nim konsultantka Cyntia Sunhill, z którą kiedyś łączył go namiętny romans. Poszukiwanie sprawców zabójstwa będzie przypominało błądzenie we mgle. Okaże się, że potencjalnych podejrzanych będzie aż zbyt wielu, a naciski na szybkie zakończenie sprawy lub przekazanie jej FBI będą się wzmagać w błyskawicznym tempie. Więcej oczywiście nie zdradzę, gdyż ci, którzy nie znają zakończenia, będą mieć wielką frajdę próbując samodzielnie odgadnąć who is who w skomplikowanym świecie amerykańskiej bazy. Ja, pomimo kilkakrotnego obejrzenia filmu, na szczęście też nie pamiętałem, więc bawiłem się świetnie.

Córka generała jest świetnym kryminałem. W aspekcie dostarczonej rozrywki zasługuje na najwyższe oceny. Niebanalna fabuła, świetny klimat, sprawnie poprowadzona akcja. Książka wciąga i trudno się od niej oderwać. Same plusy. Ale jest coś jeszcze.

Nelson DeMille* był oficerem w armii USA, w wywiadzie i piechocie, otrzymał odznaczenia za męstwo, a po przejściu pod kapelusz był korespondentem Law Officer Magazin. Z każdej strony Córki generała widać, że autor wie o czym pisze. Dzięki znajomości detali, od spraw uzbrojenia i realiów socjologicznych, aż po detale prawa wojskowego, ta fikcja jest bardziej realna, niż niejedne wspomnienia weteranów, którzy poza własnymi przeżyciami nie mieli szerszej perspektywy, by umiejscowić je w trendach czasu. Profesjonalizm pisarza został doceniony nie tylko przez krytyków i czytelników, ale również przez wytwórnie filmowe, które za prawo ekranizacji jednej powieści pióra DeMille'a są gotowe zapłacić miliony dolarów.

Jak wielkie są walory poznawcze książki w porównaniu do filmu, na którym ją oparto, może świadczyć choćby taki fakt, iż w portalu filmweb.pl opisany jest następujący błąd znaleziony w filmie:

Paul Brenner informuje pułkownika Moore'a, że nie ma on prawa do adwokata, ani nawet do zachowania milczenia, co nie jest zgodne z prawdą.

Niestety krytycy filmowi znów nie mają racji. Otóż powyższa kwestia jest to stwierdzenie jak najbardziej zgodne z amerykańskim prawem wojskowym. W powieści jest oczywiście wyjaśnione kiedy i dlaczego jest tak, jak w cytacie, a kiedy nie. Na tę wiedzę, jak to zwykle w filmie, miejsca już nie starczyło, podobnie jak na wiele innych niuansów, smaczków i „drobiazgów”. A ponieważ diabeł tkwi, jak wiadomo, w szczegółach, więc wartość poznawcza książki jest nieporównywalnie większa niż filmu. Co zresztą nie jest niczym nowym.
Powieść absolutnie i zdecydowanie polecam. Nie tylko miłośnikom kryminałów, wojskowych klimatów czy twórczości DeMille’a, do których już chyba też się zaliczam. Warto sięgnąć po Córkę generała również dla warstwy socjologicznej, albo po prostu by zobaczyć, co się kryje za pięknymi sztandarami i mundurami, nawet zanim ochlapie je błoto i krew.


Wasz Andrew

*Nelson DeMille (Nelson Richard DeMille) (ur. 23 sierpnia 1943 w Nowym Jorku) – pisarz amerykański, służył w Wietnamie, początkowo w wywiadzie wojskowym, potem w piechocie w stopniu porucznika, po zakończeniu służby pracował jako korespondent Law Officer Magazine. Pisał też jako Jack Cannon, Kurt Ladner, Brad Matthews.

cykl Paul Brenner:

  1. Córka generała (The General's Daughter)
  2. List z Wietnamu (Up Country, 2002) - nowe wydanie jako Z biegiem rzeki





6 komentarzy:

  1. Ha, polski tytuł filmu zaiste wspaniały - a czy jest chociaż odrobinę adekwatny do treści?

    A na książkę pewnie się skuszę, jeśli tylko kiedyś wpadnie mi w ręce. Ciekawi mnie spojrzenie na wojnę wietnamską okiem byłego amerykańskiego żołnierza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w tej powieści niczego o Wietnamie nie ma, ale pewnie w następnej jest :)

      Usuń
  2. Ciekawie się czyta takie porównania. A tytuły, niestety, wybierają dystrybutorzy, a nie tłumacze. Czasem rzeczywiście można zapłakać nad ich inwencją. A "Ludzi Honoru" mości Andrew lubi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)