czyli moto bajania o ekologii
Sprzedawcy nowych samochodów i opłacane przez nich lobby wciąż krzyczą, że nowe samochody są bardziej ekologiczne od starych. Wtórują im siedzący w kieszeniach koncernów politycy, komentatorzy, sportowcy i „eksperci”. Porównajmy dwa samochody:
This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported, 2.5 Generic, 2.0 Generic and 1.0 Generic license. Autor Ruizo
Citroёn 2CV produkowany w latach 1948-1990 i Toyota Prius produkowana od 1996 roku. Pierwsza konstrukcja, stary złom wyposażony w silnik spalinowy, druga wielce nowoczesny pojazd z silnikiem hybrydowym (spalinowy+elektryczny). Problem w tym, że… spalanie paliwa jest wnich takie samo. Postęp w tej dziedzinie żaden, za to w innych… Cytrynka była tania, a Japończyk do takich nie należy. Cytrynkę byle kowal naprawił, a Japoniec… Takie litościwe niedomówienie. Silnik Cytrynki praktycznie niezniszczalny, w porównaniu do nowych konstrukcji można powiedzieć, że wieczny, a Toyotka… Cóż, wszystkie nowe modele każdej marki mają resurs silnika z reguły co najmniej o połowę krótszy niż modele sprzed 20 lub trzydziestu lat. A utylizacja? Cytrynka wyrzucona na łono przyrody zmienia się z biegiem lat w kupkę rdzy, ale można ją przecież wcześniej przetopić na złom. A utylizacja choćby samych akumulatorów z Japońca… Jedyne, co różni tak naprawdę te dwie konstrukcje to komfort. Tylko gdzie tu ekologia? Niszczenie planety i zniszczenie ludzkości, by nieco wygodniej wozić cztery litery... Nawet wątpliwe, czy wygodniej, gdyż biorąc pod uwagę różnicę cen tych konstrukcji trzeba zauważyć, że na nowe autko trzeba się wielokrotnie więcej naharować niż na stare, a tyranie na samochód nie jest niczym wygodnym w porównaniu do lenistwa.
Oczywiście były i dawniej samochody, które paliły jak smoki i obciążały środowisko nad miarę nie bacząc na rozsądek i przyzwoitość. Znamienne jest jednak, że zamiast kontynuować linię rozwojową naprawdę ekologicznych konstrukcji, tworzy się wciąż nowe zbrodnicze dla planety technologie. Rozwiązania, które tak naprawdę zaspokajają najniższe instynkty i potrzeby z epoki kamienia łupanego – mieć więcej niż inni. Więcej luksusu, większą moc, większe przyspieszenie. Pisałem o tym niedawno w poście Koniec świata... Mieć cokolwiek, co sprawi, że poczuję się lepszy, skoro dobry ani mądry poczuć się nie mogę. A że zegar zagłady tyka i tylko go podkręcam? Nieważne. Po mnie choćby potop. Co tak naprawdę obchodzi mnie, co zostawię dzieciom i wnukom. Ważne, bym mógł myśleć, że coś im zostawiam, póki ja żyję. A potem… Niech się same martwią. Może też zdążą jeszcze pożyć nim nastąpi koniec świata.
Wasz Andrew
W moim prywatnym odczuciu, jako ludzkość, już dawno moglibyśmy przerzucić się na inne źródła zasilania naszych samochodów, tyle, że taki technologiczny skok mógłby okazać się zabójczy dla wielu producentów. Dlatego nie liczę na zbyt duże zmiany w najbliższym czasie - obecnie "postęp" sprowadza się do kosmetyki: klimatyzacja, poduszki powietrzne, czujniki parkowania, kamer, etc.
OdpowiedzUsuńA słowo "ekologia" w obecnych czasach to już tylko wyświechtany frazes, który ma swoją cenę i którym to wystarczająco majętne firmy wycierają sobie swoje brudne gęby.
Kiedyś oglądałem jakiś dokument o transporcie i ktoś słusznie zauważył, że prędzej przestawiłyby się na inne konstrukcje firmy motoryzacyjne, niż firmy dostarczające paliw. Co do tych kosmetycznych zmian, to niech za komentarz posłuży, że w niektórych, zwłaszcza droższych modelach, 80% inwestycji przeznaczonych na badania idzie na... wyciszenie :)
UsuńCo do ekologii - „pseudonauka burżuazyjna stworzona w celu ogłupienia mas pracujących miast i wsi”. W oryginale było cybernetyka, ale ekologia lepiej pasuje. Oczywiście, są poważni ludzie, którzy poważnie temat traktują, ale nie oni nadają ton tej „nauce” i jest ona całościowo właśnie taka, jak napisałeś.
Fajny wpis :) Jednak patrząc na nasz świat - jeśli nawet zredukowalibyśmy jedno źródło zanieczyszczania środowiska (samochody, co ze względu na cenę oraz brak możliwości ładowania aut, w przypadku tych na prąd w każdym miejscu - w Japonii już mają na ulicach takie ładowarki :D) to i tak jest wiele innych rzeczy, które uniemożliwiają naszemu środowisku bycie czystym. Ta ekologia nowoczesna, to chyba po prostu zbijanie kasy na nowych rzeczach.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie to podsumowanie :) Prawdziwa ekologia musiałaby się zacząć od wypowiedzenia wojny manii posiadania i nabywania, rozwoju i postępu rozumianego jako „mieć więcej”. Na razie na nic takiego się nie zapowiada.
UsuńKultywując chlubna tradycje internetową, wypowiem się, chociaż się nie znam (na resursie silników).
UsuńPodobno istnieją technologie, które uniezależniłyby nas od dotychczasowych paliw, ale patenty wykupione są przez potentatów naftowych i leżą w sejfach czekając na lepsze czasy. O ile mi wiadomo, rzeczywiście wysiłki badawcze przemysłu motoryzacyjnego idą w kierunku redukcji masy pojazdu i udoskonalania ‘wodotrysków’. Nie zgodzę się jednak, że stara cytrynka po prostu elegancko się rozpadnie cała pordzewiała, a z toyoty zostanie kupa plastikowego szmelcu. Inną kwestią jest koszt wytworzenia obu samochodów, ów resurs oraz koszty utylizacji (kwestia powtórnego przerobu lub biodegradacji). Jestem pewna, że istnieją twarde dane pozwalające porównać wpływ obu produktów na środowisko, nie sądzę jednak, żeby współcześni producenci je ujawnili, bo i po co?
Chcieć mieć mniej – kluczowa sprawa, bo dotyczy każdego.
No - oczywiście to z rozpadaniem się cytrynki było pewnym uproszczeniem (w końcu oba autka mają choćby opony), ale wiadomo, co artysta miał na myśli :) A resurs (zdolność użytkowa wyrażona w czasie lub innych jednostkach) zdecydowanej większości nowych wyrobów jest mniejsza niż starych. I nie dotyczy to tylko pojazdów. Jak się nie da wprost, to się specjalnie je psuje. Choćby pończochy ;) Nieraz badania nad tym, jak zrobić, by produkt możliwie szybko się zepsuł po upływie gwarancji, stanowią znaczącą cześć kosztów i wartości patentu.
UsuńZnałam pojęcie, nie znałam słowa. Po angielsku jest to 'service life', ten resurs, oczywista.
UsuńMogę się mylić, gdyż od dawna już nie szlifuję anglika, ale mam wrażenie, że nie do końca to tłumaczenie jest dobre. Resurs to raczej Time between overhaul (TBO lub TBOH). Service life to raczej żywotność (przewidywana lub postulowana) albo okres przez jaki producent będzie wspierał dany produkt (poprzez dostarczanie usług, części, informacji, itd.) Tutaj jest to chyba dość dobrze wyjaśnione:
Usuńhttp://en.wikipedia.org/wiki/Service_life
http://en.wikipedia.org/wiki/Time_between_overhaul