Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 28 marca 2014

Nowa epoka dziennikarstwa



Czarno-białe widzenie świata jest bardzo kuszące – zwalnia od myślenia i wielu rozterek. Miło jest wierzyć, że PRL był zły, a dzisiejsza Polska dobra, że stare było złe, a nowe i postęp są dobre. Niestety rzeczywistość nie jest już taka różowa, a najłatwiej zobaczyć to, gdy się porównuje konkretne aspekty różnych epok.

Przy okazji ostatnio omawianej lektury – Resortowe dzieci. Media – wypłynął temat IV władzy. Nie będę się dziś rozwodził nad wszystkimi aspektami tego problemu. Ograniczę się do warsztatu.

Kiedyś, czyli za „komuny”, że o wcześniejszych czasach nie wspomnę, wystarczyło dużo czytać, by przez samo patrzenie nauczyć się poprawnej ortografii, gramatyki, a nawet dorobić jakiego takiego stylu. Jak mawiają Brytyjczycy learning by watching.



Dowódca jednostki wojskowej w ukraińskiej Julij Mamczurur został porwany z Belbeku żołnierzy rosyjskich - podaje 5 Kanał. Pułkownik poinformował o tym agencję Reuters. Nieznane jest miejsce jego pobytu.

Ten bełkot (zrzut ekranu można powiększyć) to nie środek malutkiego artykuliku na prywatnym blogu jakiejś niemoty. To nagłówek w głównym serwisie informacyjnym jednego z największych polskich portali (Gazeta.pl), a więc odpowiednik pierwszej szpalty ogólnopolskiej gazety codziennej z epoki papierowej. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było do pomyślenia, by coś takiego się ukazało, nawet w prowincjonalnym szmatławcu. A jeśli już, czysto hipotetycznie, coś takiego by się zdarzyło, polecieliby wszyscy, którzy do tego rękę przyłożyli. Mam wrażenie, że nawet w gazetce szkolnej z czasów PRL-u by to nie przeszło bez konsekwencji. A dziś? Takie sytuacje są na porządku dziennym i nie rodzą żadnych następstw. Oczywiście winna jest na pewno nie tylko zmiana ustroju, ale również zachłyśnięcie się nowymi technologiami. Pytanie o proporcje wpływu tych zbiegających się w czasie okoliczności, to już temat na długie rozważania wykraczające poza tę formę.

Czytelnictwo staje się szkodliwe, nie tylko w przypadku tekstów internetowych i ebooków, gdyż brakoróbstwo autorów coraz śmielej przenika również nie tylko do gazet papierowych, ale nawet do książek. Im więcej czytasz, tym bardziej ci się miesza w głowie. Sam już zaczynam strzelać byki, jakie kilka lat temu pewnie by mi się jeszcze nie zdarzyły.

O cywilizacji badziewia pisałem już wielokrotnie. To tylko kolejna taka refleksja, że bylejakość dociera obecnie nawet na pierwsze strony największych w kraju serwisów, nie tylko Gazety. Jak tu mieć nadzieję na dobrą treść, gdy nawet nad formą się nie panuje?


Wasz Andrew

25 komentarzy:

  1. Wczoraj trafiłam na taki kwiatek na (o, zgrozo!) Lubimy Czytać w relacji z Festiwalu Fantastyki: [coś w stylu] PYRKON w tym roku był naprawdę OSOM. Fakt, był to cytat czyjejś wypowiedzi ale wrzucenie tego w tekście pisanym?
    Czytelnictwo nie staje się szkodliwe, ale częste czytanie nie daje gwarancji wchłaniania poprawnej polszczyzny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta szkodliwość tak trochę z przymrużeniem oka była, ale nie do końca :)

      Usuń
  2. Winą nie obarczałabym technologii, ale wyłącznie ich użytkowników;(
    Mój ambitny kolega zrezygnował kilka lat temu z zawodu dziennikarza właśnie ze względu na niski poziom mediów. Podobno ogłoszenia o pracę typu: "redakcja przyjmie osoby bez przygotowania zawodowego" są dość popularne.
    Jeszcze kilka lat temu koleżanka z czołowego dziennika ubolewała nad poziomem tekstów znacznie młodszych kolegów - uważali, że ew. błędy i braki poprawi sekretarz redakcji. Co często oznaczałoby tworzenie tekstu od nowa, bo bywały tak nieprofesjonalne.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak uważam, że technologia ma tutaj dużo do rzeczy. Odkąd celowe jest produkowanie bubli - a nawet rzeczy, do których specjalnie montuje się drogie „pogarszacze”, jak choćby do pończoch czy rajstop - zmieniła się mentalność.Zaczęło się jednak od technologii. SMS-y i tweety wpływające na cofnięcie w rozwoju w porównaniu do tradycyjnych listów czy kartek to też technologia, do której dostosowali się użytkownicy, a nie odwrotnie. Oczywiście trend w drugą stronę też jest wyraźny. A to, co piszesz o zatrudnianiu dyletantów, jest wspierane przez dotacje państwowe, a głupota naszego państwa to już osobny temat rzeka.

      Usuń
    2. Obawiam się, że rozwój technologii jest nieunikniony, także w kierunku, jaki opisujesz. Osobiście żal mi np. potencjalnych rękopisów literatów, ale cóż, takie czasy.
      Ciekawe, czy w czasach Gutenberga ludzie pomstowali na drukarnie.;)

      Usuń
    3. W czasach rewolucji naukowo technicznej (mniejsza o to, co konkretnie za to uznamy) na postęp narzekały raczej ciemne masy (na przykład utrata miejsc pracy w przemyśle włókienniczym) oraz ci, którzy z tej ciemnoty czerpali zyski (na przykład Kościół Katolicki, który swego czasu uznał za bezbożny sposób pisemnego mnożenia zbliżony do dzisiejszego). Teraz przeciwnikami „postępu” dla samego postępu są głównie ludzie światli. Nie mam na myśli siebie :)
      Kiedyś postęp dążył do poprawy jakości, teraz ideałem jest bubel, całkowicie niepotrzebny (potrzeby można stworzyć), który rozpadnie się po okresie ustawowej gwarancji.
      Kiedyś postęp nie był bezpośrednim zagrożeniem dla istnienia gatunku ludzkiego, teraz coraz większa liczba naukowców uważa, że sprowadzi na nas śmierć szybciej, niż stara dobra broń atomowa, wulkany i meteoryty razem wzięte.

      Usuń
    4. Co może być bezbożnego w sposobie mnożenia???

      Nie jesteś przeciwnikiem postępu czy nie uważasz się za osobę światłą?
      Andrew, droczysz się z czytelnikami jak nic ;-)

      Usuń
    5. Mieliśmy jeden z najlepszych uniwerków na świecie, a Kopernik pojechał studiować w dalekie kraje. Czemu? Chciał się uczyć języków albo teologii? Nie - Matematyki!

      Mnożenie, takie jakim je teraz znamy, jest stosunkowo nowym wynalazkiem. Kiedyś operacje na dużych liczbach, które teraz uczniowi wyposażonemu w papier i długopis zajmują minuty, trwały dni całe. W dodatku nawet one były wiedzą „tajemną” zarezerwowaną dla nielicznych, którzy niezłe z tego mieli profity. U nas głównym usługodawcą był kler. Nic dziwnego, że gdy ze Wschodu (ex oriente lux) chciano zaimportować metody, które czynności zajmujące tygodnie miały skrócić do godzin, uznano je za diabelskie sztuczki. Nie po raz pierwszy i nie ostatni. Polecam http://klub-aa.blogspot.com/2012/04/dzieje-liczby.html - fascynujące :)

      Usuń
    6. A przeciwnikiem „postępu” dla niego samego jestem zagorzałym. Ale to już temat na długi artykuł, do którego może się kiedyś w końcu zabiorę :)

      Usuń
    7. Andrew - to żart z okazji 1 kwietnia?

      Usuń
    8. O co konkretnie pytasz? O postęp czy to mnożenie?

      Usuń
    9. Postęp.
      Wydaje mi się, że od zawsze niósł korzyści i zagrożenia, czego dowodem jest choćby to, że możemy w tej chwili dyskutować przy pomocy maszyny, nie znając się nawet.;) Niektórzy wykorzystują postęp w szczytnych celach, niektórzy wręcz przeciwnie - to też nic nowego. Jestem świadoma niebezpieczeństw, ale nie wyobrażam sobie, żeby ludzkość nagle powiedziała: stop badaniom, wystarczy nam to, co mamy. Rozwój (a więc i postęp) jest naturalną koleją rzeczy.

      Usuń
    10. Postęp ma wiele znaczeń. Nie tylko nauka, której akurat, choć widzę zagrożenia, prawa do postępu nie odmawiam. Ale już technologie i ich wykorzystanie... Sprawa dużo bardziej dyskusyjna, zwłaszcza w świetle tego, że rozwój naszego gatunku za nimi nie nadąża. A postęp społeczny? Tu już w ogóle rozdźwięk między rozwojem gatunku a rozwojem realiów społecznych zmienia się w przepaść. A rozwój w sensie przyrostu liczebności naszego gatunku? Coraz więcej jest głosów, do których ja też się zaliczać zaczynam, że zanim zabije nas Yellowstone, kometa albo wojna, zabije nas bezmyślny „postęp”. Temat chyba coraz bardziej na czasie. Nie dalej jak wczoraj pod postem „Paserzy Hitlera” dyskusja zboczyła w tym samym kierunku. Obiecałem jakiś dłuższy tekst na ten temat napisać, ale chyba najwcześniej w weekend. Jeśli będzie padało :)

      Usuń
    11. Ależ z Ciebie katastrofista.;)
      Mam nadzieję kiedyś umrzeć, więc wizja śmierci spowodowana postępem nie przeraża mnie. Serio.

      Usuń
    12. Właśnie dlatego to zagrożenie staje się tak realne. Pomimo globalizacji i komputeryzacji większość naszych mózgów myśli kategoriami sprzed wieków - nie wybiega poza świadomość swoją, dzieci lub wnuków i najbliższego otoczenia w sensie geograficzny. No ale o tym kiedy indziej.

      Usuń
    13. Mój mózg wybiega, ale też wie, że wszystko ma swój koniec, ludzkość również.;(

      Usuń
    14. Raz, że nie myślałem o Tobie, a o większości, a dwa, że co innego myśleć, że się myśli, a myśleć naprawdę. Przykład - większość rodaków wie, jak się ma prędkość do energii, podobno o tym myśli w czasie jazdy samochodem, ale nie przekłada się to na działanie.

      Jeszcze inna sprawa, iż nawet z tych nielicznych, którzy sobie uświadamiają, że źle czynią, większość się na to godzi dla własnej tylko wygody, choć głośno deklarują coś odwrotnego.

      Bardzo często tylko nam się wydaje, że coś wiemy, a i tak naprawdę ta wiedza nie wpływa na dokonywanie racjonalnych wyborów, tylko na racjonalizowanie dokonanych.

      A mnie ciekawi, czy gdyby większość naszych mózgów pracowała inaczej, ludzkość musiałby mieć koniec, w dodatku tak szybko, jak się zapowiada. I też mnie to nie przeraża, choć może to nastąpić równie dobrze za kilkanaście, jak kilkaset lat. Bać to się można bólu albo kalectwa, ale nie śmierci - przecież czeka każdego i nie da się jej uniknąć. Raczej mi smutno, bo to niesamowita przygoda; ta cała ewolucja, powstanie homo sapiens i to, jak się to dalej potoczy. Szkoda, że skończy się tak szybko, bo na jakieś zmiany w mentalności gatunku raczej nie ma co liczyć.

      Usuń
    15. Przypadek, o którym piszesz, kojarzy mi się przede wszystkim z wygodnictwem i egoizmem.
      Mentalności nie mienimy, poza tym postęp zbyt mocno się rozpędził, żeby go się dało ujarzmić. Mnie ciekawi, czy będziemy się coraz bardziej od siebie oddalać, czy też gadżety nam się znudzą i choć na jakiś czas je odłożymy na bok.

      Usuń
    16. Mam wrażenie, że niektórzy, w końcu zawsze są jacyś outsiderzy, sami zrezygnują z mieć dla być. Stado raczej popędzi ku przepaści, w końcu obowiązujący trend w marketingu to nie zaspokajać potrzeby, a je tworzyć. Ale trzeba robić co się da, by ten trend odwrócić, choć w moim przekonaniu szans na zwycięstwo nie ma. Nawet ekologia wpadła w machinę biznesu i stała się pseudonaukowym hasłem służącym do ogłupienia mas pracujących, jak by powiedzieli dawni komuniści.

      A stosunki międzyludzkie? Jeśli będzie trwała mania na posiadanie i wszystko to, co się kojarzy z postępem w obecnym stylu, to przecież widać, dokąd to zmierza. Ale póki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Ja osobiście ciekaw jestem momentu wyczerpania się rzadkich metali i paliw. Reperkusje na pewno będą olbrzymie we wszystkich aspektach dalszej historii homo.

      Usuń
  3. Ha, nie raz nie dwa zdarzyło mi się usłyszeć w formie żartów, że w większości serwisów/portali informacyjnych pracują studenci, zatrudnieni na umowę zlecenie. Niskie zarobki, brak czasu oraz przede wszystkim motywacji miałyby stanowić wytłumaczenie dla fatalnej jakości prezentowanych tekstów, w których błędy rzeczowe, czy stylistyczne to już właściwie norma :)

    Wychodzi na to, że jeśli człowiek rzeczywiście chce szlifować pisarski warsztat, skazany jest na książki papierowe, szczególnie te starsze wydania, w których można doszukać się wyłącznie drukarskich chochlików :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu naszła mnie chęć znów wrócić do mojego starego wydania Sienkiewicza :)

      Usuń
  4. W gruncie rzeczy pocieszyłeś mnie. Jestem przerażona błędami jakie zdarza mi się popełniać. Niby czytam (owszem, mniej niż kilka lat temu), ale to co widzę w sieci, w pracy... Sprawia, że w pamięci fotograficznej utrwalają się również te "złe" rzeczy.
    Pocieszyłeś mnie, bo byłam przekonana, że ja sama w sobie tak bardzo zepsułam sobie bazę danych, i że to wyłącznie moja wina.
    Jak jednak uchronić się od wpływów? :|

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym przypadku to chyba ktoś przesadził z automatycznym translatorem, albo za szybko kliknął przycisk "publikuj"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę by na główną stronę takiego serwisu wrzucała treści osoba, która je pisze. A jeśli tak jest, to... No właśnie - w tradycyjnej, papierowej gazecie to niemożliwe.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)