Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 24 marca 2014

Paserzy Hitlera




Sprawa Rembrandta

Daniel Silva

tytuł oryginału: The Rembrandt Affair

tłumaczenie: Wojciech Jędruszek

wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A. 2012






Sięgając po Sprawę Rembrandta, dziesiątą powieść w cyklu* opowieści o Gabrielu Allonie, izraelskim szpiegu-zabójcy, który wycofał się z branży i zajął renowacją obrazów największych malarzy wszech czasów, w czym okazał się wirtuozem równie znakomitym, co wcześniej w eliminacji wrogów państwa żydowskiego, miałem nadzieję, iż znów czeka mnie klasyczna powieść szpiegowska z tłem historycznym, politycznym i społecznym, w specyficzny sposób przypominająca jeden z moich ulubionych gatunków beletrystyki – szwedzką szkołę kryminału społecznego.

Allon zwany Aniołem osiadł wraz z żoną w romantycznym, odludnym zakątku wybrzeża Kornwalii. Zamierzał zająć się przywracaniem pierwotnej świetności dziełom dawnych mistrzów pędzla. Zdążył już zdobyć w tej branży renomę nie mniejszą niż w trudnej sztuce zabijana. Przyjaciel Gabriela, ekscentryczny londyński marchand Julian Isherwood trafia na kolejną okazję życia. W jego ręce wpada sfatygowany, lecz wspaniały i niezwykle cenny obraz Rembrandta. Ponieważ Julian wie, iż Anioł nie jest jeszcze gotowy do pracy po ostatnich przygodach, zleca odnowienie arcydzieła innemu specjaliście. Niestety, nieznany sprawca kradnie Rembrandta zabijając przy okazji konserwatora, który stanął w obronie tego skarbu sztuki. Teraz Isherwood nie ma już innego wyjścia, jak zwrócić się o pomoc do swego żydowskiego przyjaciela. Oczywiście te fakty są tylko wierzchołkiem góry lodowej, z którą zderzy się nasz dotąd niezwyciężony Anioł. Fabuły nie będę zdradzał, jest wielkim atutem powieści. Główna intryga, pomysłowa, oryginalna i przekonująca, początkowo bardziej wyglądająca na kryminał niż opowieść o tajnych służbach, perfekcyjnie oparta jest w szerokim i głębokim tle utkanym z polityki i historii. Muszę stwierdzić, iż pod tym względem jest to rzecz dużo lepsza niż pozostałe dwie powieści cyklu, które już czytałem (druga i jedenasta), a ponieważ i one są bardzo dobre, więc nie pozostaje nic innego, jak użyć określenia, iż jest świetna.

Zwykle używa się haseł szybka akcja, pełna zwrotów, trzymająca w napięciu. I w tym wypadku nie byłyby to zwykłe zwroty reklamowe, ale szczera prawda. Byłyby, gdyby nie to, że tym razem Silva osiąga poziom wyższy – staje się wirtuozem gatunku. Nie katuje nas ciągłym pędem zdarzeń, bezustannym nużącym czytelnika napięciem. Wplata elementy życia i realiów świata cieni – momenty przestoju, oddechu, a nawet czekania. Gra emocjami czytelnika i gra na nich, prowadzi nas przez fabułę raz podnosząc nam adrenalinę, za chwilę dając moment na refleksję, to znów rzucając w niespodziewany wir gwałtownych wydarzeń. Całość nakreślona bardzo przejrzyście, przekonująco, ze znawstwem realiów pierwszoplanowych a przy tym wszystkim, co bardzo rzadko spotykane w tym gatunku, w tle serwując wiele informacji, które mogą być zaskoczeniem nawet dla interesujących się polityką i jej mechanizmami oraz historią. Ludziom znającym te dziedziny tylko z pobieżnej lektury szkolnych podręczników i propagandowych stereotypów upowszechnianych przez masmedia niektóre fakty mogą się wydać wręcz zmyślone, ale niestety nie są.

Haniebna rola banków szwajcarskich w zagrabieniu majątku Żydów wymordowanych przez III Rzeszę, równie niegodziwy udział Holandii w Ostatecznym Rozwiązaniu kwestii żydowskiej, godne najwyższej pogardy zachowanie Watykanu wobec Hitlera i jego siepaczy nie tylko w czasie wojny, ale przede wszystkim po niej, to tematy mocne i wciąż aktualne, gdyż ich następstwa są widoczne nawet dzisiaj. Nie brak i aspektów jak najbardziej na czasie, jak choćby agresywny islam, rola USA jako żandarma świata czy budząca poważne obawy potęga niektórych firm, a nawet osób prywatnych, które ze względu na środki, którymi dysponują, mogą być poważnym problemem, w razie konfliktu interesów, nawet dla bogatych i mocnych państw. Mniejsze nie mogą nawet podjąć z nimi równorzędnej walki, o ile w ogóle są na tyle niezależne, by zdołały wyartykułować jakąkolwiek sprzeczność dążeń.

Ze szczegółów dotyczących świata tajnych służb świetnie oddany jest problem, którego nie tylko Polska zdaje się w ogóle nie zauważać. Co się dzieje z odchodzącymi do cywila specjalistami? Jeśli nie da się im atrakcyjnej alternatywy, jeśli się ich nie będzie monitorować, poszukają sobie miejsca w prywatnych firmach, których cele niekoniecznie są zbieżne z dobrem państwa lub narodu, albo wręcz trafią do mafii czy wrogich struktur. Innym smaczkiem jest pozornie poroniony pomysł, by zawartość archiwum chronić przez… bałagan. W rzeczywistości pomysł równie genialny, co szalony. Utrudnia co prawda korzystanie z bazy danych również uprawnionym użytkownikom, ale za to skutecznie uniemożliwia nieupoważnionym, gdyż zawsze dla nieautoryzowanego dostępu czas jest ograniczony, w związku z czym znajomość struktury (możliwość poszukiwania interesujących danych) jest aspektem kluczowym. A gdy takiej struktury brak…

Zapewniam, że po przeczytaniu tej powieści Ci z was, którzy wciąż jeszcze nie widzą niczego złego w telefonii komórkowej i myślą o niej jako o zdecydowanie lepszym rozwiązaniu niż tradycyjna, całkiem inaczej zaczną postrzegać komórki, tablety, laptopy, internet i inne najnowsze technologie.

Chyba jedyną rzeczą, którą można autorowi zarzucić, za to bardzo poważną, choć to błąd spotykany powszechnie, jest przedstawianie zbrodniarzy nazistowskich jako bestie, jako ludzi bez sumienia czy psychopatów. Rzeczywistość jest dużo gorsza – byli to w zdecydowanej większości ludzie jak najbardziej normalni. I to jest właśnie tak przerażające, że prawdy nie chcemy przyjąć do świadomości, co z kolei sprawia, iż takie rzeczy wciąż się powtarzają i będą się powtarzać tak długo, jak długo nie będziemy mieli odwagi, by zrozumieć przyczyny takiego zła i im przeciwdziałać. Odbiegam jednak od tematu, więc zainteresowanych odsyłam do Efektu Lucyfera i innych dzieł Zimbardo.

Przy okazji Sprawy Rembrandta naszła mnie taka refleksja – dlaczego w zdecydowanej większości powieści i filmów „po fakcie” to mężczyzna idzie spać, a kobieta robi to, co ma zamiar zrobić, czyli na przykład grzebie mu w komputerze? Freud miałby pewnie na to jakieś wytłumaczenie.

Po poprzedniej mojej lekturze książki z tego cyklu (Portret szpiega) padła w komentarzach kwestia, iż ciekawą może być przyczyna, dla której Daniel Silva zmienił wyznanie z katolickiego na judaizm. Wydawało mi się, iż pewną odpowiedź na to można uzyskać już przez uważną lekturę tamtej powieści, ale Portret Rembrandta wykłada wręcz kawę na ławę.

Wszyscy tęsknimy za poczuciem przynależności i wspólnoty. To można zaspokoić poprzez podpięcie się pod piłkarski klub kibica lub jakąkolwiek inną wspólnotę, z religijnymi włącznie. Jednak dla ludzi, którzy pragną wyższego etapu, którzy pragną wiary spójnej z ich głębokimi, osobistymi przekonaniami, wiary dającej niezachwianą pewność w słuszność obranej drogi, siły by z uporem przez całe życie tą drogą podążać, katolicyzm raczej nie jest zbyt atrakcyjną opcją. Jest pełny dwulicowości, od podstaw doktryny poczynając**, na prowadzeniu się kościelnych hierarchów i polityce Watykanu kończąc. Nie mówię tutaj o ludziach, którzy wierzą w znaczeniu słownikowym, w naturze raczej nie spotykanym, czyli tych, którzy widzieli Boga albo słyszeli Głosy. Mam na myśli wszystkich tych, którzy jeśli się urodzili katolikami, to wierzą w Chrystusa, a jeśli rzut kostką losu wypadnie inaczej, i urodzą się gdzie indziej, to wierzą Allacha. I którym nie objawia się jakikolwiek Bóg, tylko zgodnie z wiarą deklarowaną ktoś z ich panteonu – Jezus albo Matko Boża objawia się chrześcijanom, ale nie muzułmanom, i odwrotnie. Ci ludzie, gdy sobie uzmysłowią, że ich wiara to tylko kaprys losu, który kazał im być katolikami, a nie kimkolwiek innym, mogą poczuć atrakcyjność judaizmu. Silne, bardzo silne poczucie wspólnoty, jakie on oferuje, wspólni wrogowie i, co chyba szczególnie ważne, pewnego rodzaju uczciwość, której brak choćby Watykanowi, a co szczególnie widać wobec narastającego konfliktu z islamem, i za co przyjdzie kiedyś Zachodowi zapłacić rachunek. Co jakiś czas wspomina się u nas o mordowaniu chrześcijan w krajach islamskich, ale obowiązuje hasło, że muzułmanie to dla katolików bracia w wierze. Ba! Kraje na wskroś katolickie, jak Polska, wysyłają swe wojska, by broniły rządów, które zakazują wyznawania chrześcijaństwa, a za propagowanie tej religii karzą śmiercią. Totalne zakłamanie. Judaizm zaś wyraźnie mówi – to są wrogowie Izraela i Zachodu. Może nie wszyscy muzułmanie są wrogami, ale znacząca większość na pewno. Islam to obcy świat, który jest sprzeczny z ideałami i kulturą Zachodu w sposób uniemożliwiający ich połączenie. To podejście, obrażające naszą poprawność polityczną, może być bardzo atrakcyjne dla ludzi lubiących uczciwość i ceniących prawdę. Poza tym, przyjmujący judaizm automatycznie staje się Żydem. To również znacząca, zdecydowanie jednocząca współwyznawców, różnica w porównaniu do innych religii, gdzie można być tego samego wyznania, ale nienawidzić się i mordować z powodu przynależności choćby do innych narodowości, czego w dziejach niezliczone przykłady, podobnie jak w dniu dzisiejszym. Oczywiście, faktyczne powody decyzji autora mogły być inne, ale taki jest wydźwięk jego powieści w tym zakresie. To była jednak tylko taka luźna refleksja, która nie powinna mieć znaczącego wpływu na ocenę książki, a jeśli ma , to tylko jako dodatkowy plusik, za subiektywne, ale odważne i wyraźne ujęcie tego akurat aspektu.

Czy jest to książka dla wszystkich? Nie wiem. Na pewno jednak mogę polecić ją tym, którzy nie odrzucają lektury tylko dlatego, iż ktoś ją zaszufladkował do takiego czy innego gatunku. Kawał dobrego literackiego rzemiosła. Fabuła i jej umocowanie w wyważonym połączeniu realiów oraz fikcji tak dobre, że na pewno wymagały prawdziwego natchnienia. Gratka dla miłośników dobrych książek bez aspiracji do wielkiej sztuki. A dla lubiących te klimaty spod znaku walki wywiadów – prawdziwa perełka. Im szczególnie tą akurat powieść polecam, choć i wszystkich Was do jej poznania zachęcam


Wasz Andrew


* seria a Gabrielem Allonem:

1. The Kill Artist (2000)
2. The English Assassin (2002)
3. The Confessor (2003)
4. A Death in Vienna (2004)
5. Prince of Fire (2005)
6. The Messenger (2006)
7. The Secret Servant (2007)
8. Moscow Rules (2008)
9. The Defector (2009)
10. The Rembrandt Affair (2010)
11. Portrait of a Spy (2011)
12. The Fallen Angel (2012)
13. The English Girl (2013)

** Stary Testament to nakaz zemsty totalnej i bez przebaczenia. Nowy Testament to absolutny zakaz wyrównywania krzywd, a nawet obrony, nakaz kompletnego przebaczenia i miłosierdzia. I podobno można wierzyć w oba te przekazy od Boga jednocześnie.

16 komentarzy:

  1. Nazwisko tego autora jest mi oczywiście znane, jednak nie miałam okazji czytać jeszcze żadnej z jego książek. Ale, jest to do narobienia w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekaw jestem Twoich wrażeń. Daj znać jak coś skrobniesz :)

      Usuń
  2. I teraz mam dylemat, czy najpierw wrzucić na ruszt "Portret szpiega" czy "Anioły śniegu". Silva brzmi bardziej ciekawie i tak bardziej globalnie. Do tego bardziej wielowątkowo. Ciekawi mnie też jego konwersja - jak rozumiem podejrzewasz, że motywowana większą wewnętrzną spójnością judaizmu? Miałam kiedyś pokusę przejścia na protestantyzm, mniej więcej z takich pobudek - znajomi baptyści wydawali mi się tacy szczerzy i uczciwi w swojej wierze, poczucie wspólnoty było bardzo silne, troszczyli się o siebie wzajemnie - robiło to wrażenie. Ale katolicyzm na judaizm? Pytanie tez mi się nasuwa, czy Silva zmienił wiarę (tzn. uznał historię o Jezusie i Trójcę św. za bzdurę a Jahwe za jedynego Boga) czy zmienił religię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani na pierwsze, ani na ostanie pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Cykl o Allonie i „Anioły śniegu” to nie tylko różne gatunki. To również inne perspektywy patrzenia na świat. W pierwszym przypadku nawet w klimacie zimnej piwnicy czuć jednak wspomnienie słońca Izraela. W drugim nawet w dzień czuje się nadchodzący chłód wielomiesięcznej mrocznej zimy. Nie da się ich porównać ze sobą, tak są odmienne.

      Usuń
    2. Z braku lepszego sposobu wyboru wśród tych dwóch pozycji, postanowiłam przeczytać najpierw książkę bardziej przystojnego autora ;-)
      Odezwę się po lekturze.

      Niestety sieć też nie odpowiada na te pytania.

      Usuń
    3. No to przynajmniej będzie wiadomo, kto się komu podoba ;)

      Usuń
    4. Skończyłam "Sprawę Rembrandta" i w pełni zgadzam się, że to dobry kawał literackiego rzemiosła. Kiedy książka mi się podoba, od razu mam ochotę pojechać do opisywanych w niej miejsc - tym razem najchętniej pojechałabym do Szwajcarii, choć pokazana jest w niezbyt pochlebnym świetle. Motto mówiące, że za każdą fortuną kryje się zbrodnia niestety wydaje mi się tragicznie prawdziwe. Jeśli nie zbrodnia, to przynajmniej podbój i wyzysk - przez niewolnictwo, pracę biednych imigrantów, kolonializm, bezwzględną eksploatacje złóż, układanie się z dyktaturami itd.
      Przyłapałam autora na dwóch 'wpadkach' - jedną jest pigment Alizarin Orange rzekomo tak trudny do kupienia, że kusiło Gabriela, żeby go ukraść. Bez problemu można go kupić w internecie, to bardzo znany barwnik, jeden z pierwszych syntetycznych pigmentów. Drugie to użycie pendriva Sony do przekopiowywania danych - to są słabe urządzenia, wolne, a czas był kluczowym czynnikiem. Ale to w sumie nieistotne kwestie dla całości fabuły.
      A propos męskiego zasypiania po seksie - jest taka teoria, że mężczyzna ze sperma przekazuje kobiecie energię życiową, a zatem się męczy i zużywa, a więc wymęczony musi spać. W przypadku opisanym w powieści, kobieta była w pracy, w prac się nie śpi :-)
      A propos atrakcyjności judaizmu i przejścia autora na to wyznanie. Widzę tu bardziej motywy społeczne niż osobiste, tej przynależności do grupy nie przeceniałabym ale z kolei jasność i jawność mówienia wprost o niebezpieczeństwie islamu bardziej do mnie przemawia. Inną jest kwestią, że walka z islamem orężem religijnym, z pozycji Narodu Wybranego, któremu Bóg dał Kanaan, jest przysłowiowym zwalczaniem dżumy cholerą.

      Usuń
    5. Jeśli mówimy o Alizarynie, to pewnie chodziło o oryginalny barwnik uzyskany z marzanny. Niby syntetyczny wygląda tak samo, ale nie pod spektrometrem. Dla fałszerza obrazów różnica kluczowa. Podejrzewam, że dziś ten wykonany tradycyjną metodą jest faktycznie na wagę złota dla tych, którzy go potrzebują.
      Jeśli chodzi o pendrive Sony, to nie wiadomo o jaki model chodzi. Popatrzyłem na testy ze Stanów i niektóre soniaki są thebeściarskie. Inna sprawa, że dużo zależy od metody testu. Niektóre szybkie peny pracują dobrze tylko pod określonymi warunkami (włączony system operacyjny, dysk SSD albo szybka macierz RAID). Tych wąskich gardeł jest sporo.
      A judaizm jako oręż na islam? Dla mnie nie jest atrakcyjny, ale rozumiem jego atrakcyjność dla innych. Tym bardziej, iż innego teraz nie ma. Szkoda tylko, że wszystkie wielkie religie wiodą gatunek ludzki jako całość prosto do zagłady. No, ale to już całkiem inny temat.

      Usuń
    6. Hmm, znam osobę, która taki tradycyjny pigment umie wytwarzać, może to jest pomysł na biznes?

      Czytałeś "Koniec wiary" Sama Harrisa? Bardzo ciekawa książka i niestety niepokojąca, m.in. autor wróży rychły globalny konflikt zbrojny pomiędzy wielkimi religiami. Zresztą jest to zazębiająca się z "Efektem Lucyfera" Zimbardo - te same zjawiska pokazane z różnych stron.

      Usuń
    7. Nie czytałem niestety, ale wojna jest stałym elementem historii homo sapiens, podobnie jak kapłani i ich pragnienie udziału we władzy. Tylko bogowie się zmieniają. Ostatnio mam jednak wrażenie, że to nie wojna, a rozmnażanie (w którym też mają udział wielkie religie) będzie przyczyną końca naszego gatunku. Zbieram się do artykułu na ten temat, aloe wciąż brak czasu...

      Usuń
    8. Może to będzie dla ciebie inspirujące:
      http://www.bbc.com/news/magazine-24835822
      na temat wzrostu ludności i nie tylko zresztą. Warto też posłuchać Hansa Roslinga, szwedzkiego statystyka, którego wykłady na konferencjach TED otwierają oczy, przynajmniej moje oczy. A tu strona Roslinga:
      http://www.gapminder.org/videos/religions-and-babies/

      Usuń
    9. Dzięki. Wykorzystam z premedytacją :)

      Usuń
  3. Ojojoj czuję, ze to moje klimaty. Świetnie o niej napisałeś. Teraz nie mam czasu, ale chętnie przeczytam za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odezwij się w tym temacie, gdy już będziesz po lekturze. Ciekaw jestem innych spojrzeń na tę lekturę. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Znajoma zachwycona jest tą książką i mi ją serdecznie polecała już dawno. Dopiero teraz naszła mnie ochota żeby ją przeczytać i stąd też moja obecność na blogu. Chyba się skuszę i sprawdzę czy ta lektura również mnie oczaruje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! - gdyby nie recenzja, już bym nawet nie pamiętał tej książki. Ale chyba kiedyś znów wrócę do Silvy - potrzeba mi dobrej, lekkiej rozrywki. Daj znać jakie będą Twoje wrażenia po lekturze.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)